środa, marca 14, 2018

#78 "Wyginacze łyżeczek" by Daryl Gregory


Tytuł: Wyginacze łyżeczek
Autor: Daryl Gregory 
Wydawnictwo: Czarna Owca 
Data wydania: 31 stycznia 2018
Liczba stron: 528

Długo się zastanawiałam nad tym, co napisać o tej książce. Szczerze, to do tej pory nie mam planu na recenzję, dlatego dzisiejszy wpis będzie totalną improwizacją. 

"Wyginacze łyżeczek" to historia o szalonej rodzince Telemachusów, którzy mają nadprzyrodzone zdolności. Każdy z członków rodziny ma moc - Maureen, matka i głowa rodziny w jednym, jest potężnym jasnowidzem. Jest na tyle zdolna, że jej niesamowitymi umiejętnościami zaczyna interesować się amerykański rząd. Tajni agencji chcą ją wykorzystać do szpiegowania Rosjan. Maureen i jej mąż Teddy mają trójkę dzieci, które również są obdarzone paranormalnymi zdolnościami. Najstarsza córka Irene jest żywym wykrywaczem kłamstw, syn Buddy przewiduje przyszłość, a Frankie porusza przedmiotami siłą woli. Życie z takimi zdolnościami to wielki przywilej, ale również przekleństwo. Te magiczne umiejętności przyniosły rodzinie Telemachusów wielką sławę, ale podczas jednego felernego wieczora cały czar pryska i rodzina przeżywa wielką klęskę. 

Potem już nic nie jest takie samo. Telemachusowie muszą zmagać się z problemami życia codziennego, kłopotami wychowawczymi i finansowymi, a jakby tego było mało Frankie sprowadza na siebie gniew miastowego mafiosa, a po latach w drzwiach rodziny staje agent FBI, który ponownie chce wykorzystać zdolności rodziny do ochrony kraju. 

Opis książki jest naprawdę zachęcający, bo zapowiada zabawną powieść z mnóstwem zwrotów akcji. "Wyginacze łyżeczek" oferują naprawdę wiele - magię, mafię i tajnych agentów. Teoretycznie powinno się dużo dziać, ale jak dla mnie fabuła nieco się wlecze. Spodziewałam się czegoś zupełnie innego i przyznam, że trochę zawiodłam się na tej książce. Ciężko było mi się zabrać za lekturę, bo po kilku rozdziałach zrozumiałam, że cała powieść będzie pełna nieciekawych opisów i nudnych dialogów. Działo się, ale nie na tyle bym nie mogła oderwać się od lektury. Czegoś mi brakowało w tej książce. Czegoś "wow"!
Abstrahując od samej fabuły, "Wyginacze łyżeczek" są fajnie napisani. Podobały mi się krótkie rozdziały pisane z różnych perspektyw - dzięki temu mogliśmy lepiej poznać każdego członka tej dziwacznej rodzinki. Gregory używa bardzo prostego i przyjaznego języka, co powoduje, że czyta się przyjemnie i szybko. Nie mam żadnych zastrzeżeń do formy tej książki. 
Dodatkowym plusem jest okładka, która bardzo mi się podoba. Jest zabawna i kolorowa. Zwraca na siebie uwagę i za każdym razem jak na nią patrzę, to się uśmiecham. Nie wiem dlaczego, tak już mam :) 

Podsumowując, jestem pewna, że Telemachusowie będą mieli swoich fanów. Ja niestety nie będę do nich należała, ale z ciekawością dowiem się, co Wy sądzicie o tej lekturze. Jeśli czytaliście to koniecznie napiszcie komentarz lub podlinkujcie swoje recenzje. Być może spojrzenie na tę książkę z innej perspektywy sprawi, że zapragnę przeczytać ją jeszcze raz. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 NA REGALE , Blogger