piątek, marca 09, 2018

Podsumowanie miesiąca - luty 2018


Nie ilość, ale jakość - tak mogłabym podsumować luty w swoim wykonaniu. Trzy książki to naprawdę mało (nawet jeśli patrzeć na to, że luty jest krótkim miesiącem), ale na pocieszenie dodam, że dwie z tych trzech były dość grube :)

Zazwyczaj staram się zrobić jakiś ranking i posegregować książki od najlepszej do najgorszej w danym miesiącu, ale tym razem z tego zrezygnuję. Będę kierowała się moimi odczuciami, bo każda z powyższych pozycji należy do innego gatunku literackiego - dlatego bardzo ciężko mi jest je porównać.
Z racji tego, że lubię thrillery to zacznę od "Dziecka" Fiony Barton. Tytułowym dzieckiem jest martwy noworodek. Dziennikarka Kate stara się dowiedzieć, co się wydarzyło w przeszłości i stara się odnaleźć przyczynę śmierci dziecka. Oczywiście głównym źródłem odpowiedzi na wszystkie pytanie jest matka, którą postanawia odnaleźć. I tutaj poznajemy Angelę, kobietę, która straciła swoje dziecko tuż po porodzie, bo ktoś zabrał je z sali poporodowej. Drugą podejrzaną jest Emma - dziewczyna, która skrywa tajemnicę. Boi się ją wyznać nawet własnej matce. Kobiety są ze sobą w pewien sposób powiązane. Jaki? Tego dowiecie się czytając powyższą książkę.
Ja byłam zadowolona z tej lektury. Nie odczułam, że książka ma ponad 500 stron, bo czytało się szybko. Rozdziały są krótkie, pisane z perspektyw wszystkich trzech kobiet. Akcja jest dynamiczna i nigdy nie wiadomo, kiedy nastąpi nagły zwrot. Mnie książka trzymała w napięciu do ostatnich stron i kompletnie nie domyśliłam się zakończenia. Jak dla mnie "Dziecko" ma wielkiego plusa i polecam ją Wam serdecznie.

Drugą książką, którą przeczytałam w lutym była "Jak być szczęśliwym na Alasce" hiszpańskiego psychologa Rafaela Santandreu. Z poradnikami nigdy nie jest mi po drodze. Jak już się za jakiś zabiorę, to czytam go kilka tygodni (a nawet miesięcy), bo zawsze znajdę coś lepszego do czytania. Z tą książką było inaczej, bo lektura poszła mi całkiem sprawie. O co chodzi w tej książce?
Autor przekonuje swojego czytelnika, że liczy się tylko tu i teraz. Nie ma co rozmyślać o przeszłości, nie warto planować przyszłości, bo najważniejsza jest teraźniejszość i to, aby w tej teraźniejszości się spełniać i realizować. Trzeba cieszyć się z małych rzeczy, doceniać to co się ma, nie pragnąć więcej niż jest nam to potrzebne. Santandreu zachęca do tego, aby doceniać małe szczęścia i małe cudy, aby w każdej sytuacji (nawet złej czy tragicznej) dostrzegać coś pozytywnego.
Książka ma pozytywne i optymistyczne przesłanie. Myślę, że spodobałaby się wielu osobom i każdy znalazłby w niej coś dla siebie.

Na koniec zostali "Wyginacze łyżeczek", czyli powieść o szalonej rodzince, która w ciągu jednego wieczora traci wszystko na co pracowała przez lata. Wyjątkowość tej rodziny polega na tym, że każdy z nich ma jakiś nadprzyrodzony dar - lewitują, widzą przyszłość, czytają w myślach... Jednak dar może okazać się też przekleństwem, bowiem o zdolnościach rodziny Telemachusów dowiaduje się amerykański rząd, który próbuje ich wykorzystać do "obrony kraju". Oprócz tajnych służb w powieści pojawia się także wątek mafijny i wiele innych. Książka nie jest zła, ale ja potrzebowałam trochę czasu, aby się w nią wkręcić. Przeczytałam, ale na pewno nie sięgnę po nią drugi raz.

Czytaliście którąś w powyższych książek?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 NA REGALE , Blogger