piątek, września 29, 2017

#63 "Pocztówki z Grecji" by Victoria Hislop

#63 "Pocztówki z Grecji" by Victoria Hislop

Tytuł: Pocztówki z Grecji 
Autor: Victoria Hislop
Wydawnictwo: Albatros 
Data wydania: 28 czerwca 2017
Liczba stron: 448

"Zamiast żałować, że szczęście trwało tak krótko, cieszyła się, że ją musnęło"

Nie mogło być inaczej. Zabrałam tę książkę na urlop do Grecji. :) 


Ellie wiedzie w Londynie smutne życie konsultantki telefonicznej. Zazwyczaj nie bierze urlopu, bo nie bardzo wie, co mogłaby zrobić w wolnym czasie. Nie przeżyła żadnego zawodu miłosnego, bo nigdy nikogo nie kochała. Nie utraciła najbliższej przyjaciółki, bo nigdy takiej nie miała. Ma tylko swoją pracę i szare mieszkanie w suterenie. I właściwie to jej wystarcza.

Aż któregoś dnia do jej skrzynki pocztowej trafia widokówka. Najpierw jedna, potem kolejne, pełne słońca, lśniącej błękitnej wody i bajkowych krajobrazów Grecji... W ciągu roku na tablicy korkowej, obok list zakupów i rzeczy do zrobienia, powstanie biało-niebieski kolaż. A z wiadomości wypisanych na odwrocie pocztówek odczytuje historię mężczyzny ze złamanym sercem, który odbywa uzdrawiającą podróż po najpiękniejszym miejscu na Ziemi. 

Któregoś razu kolejna pocztówka nie nadchodzi. A Ellie czuje, że nie może dłużej zgadzać się na swoje życie. Kupuje więc bilet do Aten, by podążyć śladem tajemniczego mężczyzny. W dniu wylotu czeka na nią jeszcze jedna niespodzianka... 

Wbrew pozorom powyższy opis to tylko namiastka, zaledwie kilka stronic książki, bo w historii tej chodzi zupełnie o coś innego.
Ową niespodzianką o której mowa w opisie jest notes, a raczej dziennik, który prowadził tajemniczy mężczyzna. Opisywał w nim swoją podróż krok po kroku, miasto po mieście. I właśnie dzięki temu notesowi ta historia jest tak niesamowita.

Anthony, bo tak na imię ma autor dziennika, wyruszył do Grecji po tym jak został zraniony przez kobietę. W akcie desperacji kupuje bilet i jedzie w nieznane bez planu, bez map, bez wielkich pieniędzy. Na miejscu spotyka się z piękną pogodą, jeszcze piękniejszymi krajobrazami, ale przede wszystkim spotyka mnóstwo niesamowitych i ciekawych ludzi, którzy na każdym kroku okazują mu swoją grecką życzliwość.
Każdy rozdział to jakby kartka z dziennika. A rozdziały to głównie ludzie. Ludzie i ich historie.
Poznajemy parę turystów z Francji, którzy zapuszczają się w nieznane tereny miasta, które nie powinno istnieć. Do miasta, które straszy i które niesie za sobą straszliwą, a wręcz przerażającą historię, o czym Francuzi przekonują się na własnych skórach.
Przeczytamy historię dwóch braci, którzy rywalizują ze sobą o majątek ojca. Jednak wówczas na Grecję spada kryzys gospodarczy i każdy z nich popada w kłopoty (historia ta niesie za sobą niesamowity przekaz).
Wszystkie przypowieści są wyjątkowe, naprawdę cudowne! Czyta się to z wielką ciekawością i zaangażowaniem. Nie wiem, czy książka ta oparta jest na faktach, a to co zapisane na stronicach to prawdziwe legendy greckich ludzi, ale takie właśnie odnosi się wrażenie. Historie te są tak realne, że mogły się wydarzyć naprawdę. I to dodaje magii całej tej książce. Najbardziej w tym wszystkim fascynuje mnie to, że w Grecji - czy też na świecie - jest mnóstwo osób, które znają takie przypowieści bądź same coś podobnego przeżyły. To niebywałe jak wiele jest nieopowiedzianych historii, a najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że większość z nich zostanie zabrana do grobu.

To, co dodawało mi dodatkowego "smaczku" podczas czytania, to fakt, że tam byłam! Tam na miejscu, na Peloponezie, niedaleko Aten. Mijałam sędziwych Greków, którzy siedzieli w tawernach i z nostalgią spoglądali w morze. Widziałam kobiety zranione miłością. To było niesamowite! Po każdym rozdziale spoglądałam w dal, na ten przepiękny krajobraz Zatoki Korynckiej, która mnie otaczała i wyobrażałam sobie, że właśnie usłyszałam tę historię z ust jakiegoś Greka. Zakupując tą książkę i zabierając ją na wakacje nawet nie zdawałam sobie sprawy jak wiele niesamowitych emocji mi dostarczy. To było fantastyczne doświadczenie!

A jakby tego było mało, to książka oprócz tych wspaniałych historii, zawiera także przepiękne pocztówki, z cudownymi widokami, aby jeszcze bardziej podkreślić charakter greckiego klimatu.

Jeśli macie urlop przed sobą i planujecie go w Grecji, to moim zdaniem "Pocztówki z Grecji" to obowiązkowa pozycja! A jeśli niestety Wasze wakacje to już przeszłość (łączę się w bólu), to lektura ta może być pięknym powrotem do wspomnień. Gwarantuję Wam, że podczas czytania znów zaświeci słońce, poczujecie lekką bryzę napływającą znad morza, a w powietrzu będzie się unosił zapach świeżych owoców i pysznego greckiego wina. 

poniedziałek, września 25, 2017

Książka na wakacjach - Loutraki (Grecja)

Książka na wakacjach - Loutraki (Grecja)

Ostatni tydzień spędziłam na boskich, greckich wakacjach! :) Grecja jak zwykle zachwyciła mnie swoją urodą i klimatem. Tego mi brakowało, ponieważ od marca non stop pracowałam - nawet podczas majówki, więc oczekiwałam tego wyjazdu z wytęsknieniem.

Miało być inaczej. Miała być wycieczka do Aten (już cieszyłam się na te wszystkie zdjęcia i informacje, którymi chciałam się z Wami tutaj podzielić), ale wyszło jak wyszło i ostatecznie Aten nie zwiedziłam (ale mam nadzieję, że kiedyś to nastąpi). Zamiast tego była wycieczka do małego miasteczka Loutraki, które znajdowało się niedaleko hotelu, w którym mieszkałam.


Wakacje były na zasadzie all inclusive, więc niczego nie brakowało. Hotel Poseidon Resort znajdował się w pięknym miejscu, tuż przy górach, z własnymi plażami, z których rozpościerał się wspaniały widok na Zatokę Koryncką. Jako miejsce do zwiedzania to muszę przyznać, że niewiele jest do oglądania. Poza dwoma klasztorami usytuowanymi w górach, to nie ma nic wartego uwagi (poza widokami oczywiście).

Więcej atrakcji czeka na nas w samej miejscowości Loutraki. Z hotelu można tam dojechać taksówką za około 8 Euro, autobusem za około 2 Euro lub piechotą. Spacer zajmie mniej więcej 45 minut. Miasteczko jest stosunkowo niewielkie i nie tętni życiem, ale ma bardzo ładną promenadę, gdzie można zjeść tradycyjne greckie przysmaki, napić się kawy czy też kupić jakieś pamiątki. W samym mieście również jest wiele restauracji, barów i tawern, gdzie Grecy serwują swoje tradycyjne dania.
Jeśli komuś brakuje wrażeń, to około 50 minut dalej znajduje się Kanał Koryncki - również warty zobaczenia, ponieważ robi niesamowite wrażenie. Ta monumentalna "budowla" budzi trwogę i również posiada kilka atrakcji m.in. można tam spróbować skoku na bungee, a miłośnicy spokojniejszych rozrywek mogą udać się na początek (lub koniec) kanału, gdzie znajdują się mosty, które idą na dno, aby przepuścić wpływający do kanału statek.

Zapomniałam wspomnieć, że w Loutraki znajduje się jeszcze wodospad - choć wydaje mi się, że jest on sztuczny i wybudowany jedynie na potrzeby turystyczne, aby robił wrażenie. Umiejscowiony jest jednak w bardzo ładnym, zazielenionym miejscu, wśród palm i przy urwisku skalnym, więc dla samych widoków warto go zobaczyć. Oczywiście w Loutraki znajduje się jeszcze nieduży port oraz z tego co pamiętam ze wskazówek rezydentki uzdrowisko wodne - jednak tego już nie widziałam na własne oczy.

Sam hotel, tak jak wspomniałam, położony jest w pięknym miejscu. Jest bardzo duży, ma kilka basenów (w tym jeden kryty), z których można korzystać przez cały dzień. Przy hotelu znajdują się trzy plaże, a leżaki i parasole na nich są do dyspozycji turystów za darmo. Z ręką na sercu mogę polecić Wam to miejsce!

Nie jest to jednak raj dla imprezowiczów. Nie wiem jak to jest podczas letnich miesięcy, natomiast we wrześniu imprezy nie uraczysz. Jeśli ktoś jest zainteresowany nocnymi tańcami, to może o tym zapomnieć, chyba że wybierze się do centrum Loutraki - nie sprawdzałam, ale z pewnością można znaleźć tam miejsce z głośną muzyką, gdyż jest to miejscowość turystyczna i bardzo wielu Ateńczyków przyjeżdża tam na weekendy.

W Grecji byłam dwa razy (w Loutraki i na Krecie) i muszę przyznać, że były to dwie różne odsłony tego pięknego kraju. Z całą pewnością nie będzie to moja ostatnia wizyta w tym turystycznym raju, bo Grecja zajmuje coraz większą część mojego serca. Jest zakochana i zauroczona tym miejscem.


Tytuł tego posta brzmi "Książka na wakacjach", więc może warto byłoby poświęcić trochę słów książkom, które zabrałam na wyjazd. Tuż przed wylotem zaczęłam czytać "Na pastwiska zielone" Anne B. Ragde, czyli trzecią część sagi o rodzinie Neshov. Recenzja tej powieści pojawi się na blogu, ale dopiero po przeczytaniu finalnej części, wówczas wypowiem się na temat całości.
Drugą książką, którą ze sobą zabrałam to "Pocztówki z Grecji" (czy można było zabrać do Grecji bardziej grecką książkę?) :) Jest to urocza historia, pisana na zasadzie dziennika. Ciekawie było czytać o miejscu, w którym akurat przebywałam. I muszę przyznać, że dowiedziałam się z lektury kilku ciekawych rzeczy na temat tego pięknego kraju. Recenzja pojawi się na blogu za kilka dni. Oczywiście będę o tym informowała na bieżąco na moim instagramie.
I to tyle.
Polecam Wam Grecję z całego serca!
Więcej zdjęć z książkami w tle znajdziecie na moim instagramie @books_by_dzoana.



Zapraszam serdecznie!



środa, września 13, 2017

#62 "Lokatorka" by JP Delaney

#62 "Lokatorka" by JP Delaney

Tytuł: Lokatorka
Autor: JP Delaney 
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 14 czerwca 2017 
Liczba stron: 416

"Nie można opowiedzieć drugi raz tej samej historii i spodziewać się innego zakończenia"

"Lokatorka" pojawiła się na mojej półce, ponieważ czytałam wiele zachwycających komentarzy na temat tej książki. Większość z Was była zadowolona z lektury i bardzo ją wychwalała, dlatego też sama postanowiłam po nią sięgnąć, gdyż niespodziewanie odkrywam w sobie, że podobają mi się psychologiczne thrillery. 

Emma już nie mieszka przy Folgate Street 1, na jej miejsce wprowadza się Jane. Obie lokatorki, obecna i była, są do siebie bardzo podobne: kolor włosów, rysy twarzy, pragnienie rozpoczęcia wszystkiego od nowa. Ultranowoczesne mieszkanie wymaga dostosowania się do surowych reguł narzuconych przez właściciela, ale wydaje się idealne do porządkowania życiowego chaosu. Kobiety łączy coś jeszcze - enigmatyczna więź z właścicielem apartamentu. Jednak po pewnym czasie obok pożądania pojawia się niepewność i niepokój. 

Co różni Emmę i Jane? Emma już nie żyje, Jane jeszcze tak. 

Historia "Lokatorki" to opowieść o dwóch kobietach, które wprowadzają się do jednego, bardzo specyficznego mieszkania. Apartament jest bardzo minimalistyczny i surowy, do tego obowiązują w nim reguły i zasady, które byłyby ciężkie do zaakceptowania dla przeciętnego śmiertelnika. Lokatorów musi zaakceptować sam architekt, który przygotował dla potencjalnych mieszkańców bardzo długi i skomplikowany test, który ma na celu określić ich osobowość.

Książka jest opisana z dwóch perspektyw - Emmy i Jane. Emma jest pierwszą mieszkanką, która zrywa ze swoim chłopakiem i wdaje się w romans z Edwardem, architektem apartamentu. Ginie w tragicznych okolicznościach, których nie była w stanie wyjaśnić nawet policja.
Po trzech latach od jej śmierci do tego samego domu wprowadza się Jane, która również wdaje się w romans z tym samym mężczyzną. Kobieta nie potrafi zapomnieć o przeszłości miejsca, w którym mieszka i drąży temat, próbuje odszukać świadków, poszlak i dowodów na to, kto zabił Emmę i dlaczego. Jane nie zdaje sobie sprawy, że przez to jej własne życie może być zagrożone.

"Lokatorka" to bardzo trzymający w napięciu thriller psychologiczny. Ja nie mogłam się oderwać od lektury i przeczytałam ją w dwa dni. Akcja toczy się bardzo szybko i dynamicznie, niemalże w każdej scenie się coś dzieje. Nie ma nudnawych wątków przejściowych. Również bohaterowie są wykreowani w bardzo ciekawy sposób. Mnie się spodobała postać Edwarda - jest intrygujący i nie dziwi mnie to, że kobiety lgną do niego jak muchy do miodu. Rzadko spotykam w książkach takie postacie. Całokształt tej książki jest naprawdę powalający.

Zakończenie? Zaskakuje! I trzyma w napięciu do ostatniej strony.

Jestem naprawdę zachwycona tą książką i jeżeli jeszcze ktoś nie czytał, to polecam gorąco! Na pewno nie będziecie się nudzić podczas czytania. "Lokatorka" zapewni Wam niezapomniane wrażenia i zaostrzy apetyt na podobne thrillery.

niedziela, września 10, 2017

#61 "Arabski mąż" by Tanya Valko

#61 "Arabski mąż" by Tanya Valko

Tytuł: Arabski mąż
Autor: Tanya Valko
Wydawnictwo: Prószyńki i S-ka
Data wydania: 9 maja 2017
Liczba stron: 672

Jak tylko słyszę, że Tanya Valko wydaje kolejną część Arabskiej Sagi, to od razu biegnę do księgarni. Tym razem zamówiłam ją na nieprzeczytane.pl i sama się zastanawiam po co, bo premiera "Arabskiego męża" była w maju, a ja dopiero teraz ją przeczytałam. 
Ale cóż... W międzyczasie wiele się działo. :) 

Kontynuacja poprzednich powieści Tanyi Valko. Powracają ulubieni bohaterowie: Dorota, jej dwie córki - Marysia i Daria - oraz ich mężowie. Mąż Marysi, Hamid Binladen, walczący ze światowym terroryzmem, jest głównym antagonistą fundamentalisty dżihadi Johna, życiowego partnera Darii. Tym razem śledzimy losy dwóch diametralnie różnych ludzi, których pokochały pół-Arabki. 

Jak radzą sobie europejskie kobiety w świecie ogarniętym krwawą wojną? Jak wygląda codzienność kalifatu, który powstał na terenach Syrii i Iraku? 

Czy Darii uda się uciec z piekła na ziemi? Czy dżihadi John, morderca i sadysta, a zarazem człowiek wybitnie inteligentny, ma jeszcze szansę zejść z przestępczej ścieżki? Czy Marysia i Hamid znów wyruszą na poszukiwania krewniaczki? I co na to wszystko Dorota? 

Uwielbiam arabskie klimaty! Uważam, że ich kultura jest niezwykle barwna i ciekawa, dlatego z wielką przyjemnością sięgam po książki z Bliskim Wschodem w tle. Tym razem było podobnie :) Stęskniłam się za moimi ulubionymi bohaterami. "Arabski mąż" to plątanina losów Darii i Marysi. Ta pierwsza zostaje porwana i przetrzymywana przez swojego męża, który okazuje się być członkiem Państwa Islamskiego. Jest bardzo szanowany wśród swoich pobratymców i ma duże względy u samego "bossa". Jest bardzo brutalny i bezwzględny, jego zbrodnie są nagrywane i puszczane w Internecie, szuka go cały świat. W tym mąż Marysi - Hamid. Mężczyzna jest członkiem służb specjalnych i walczy z terroryzmem. Tym razem poluje na dżihadi Johna, aby zapobiec jego krwawym zbrodniom, a także po to, aby odbić siostrę małżonki z rąk tego brutalnego terrorysty. 

Jak łatwo się domyślić, cała książka to taka zabawa w kotka i myszkę. Kiedy okazuje się, że Marysia i Hamid są już blisko i że na wyciągnięcie ręki mają ściganą dwójkę, to dzieje się coś nieoczekiwanego, coś co diametralnie zmienia losy wszystkich bohaterów. To było fajne, bo akcja ani na moment nie zwalniała tempa. W "Arabskim mężu" możemy dowiedzieć się jak funkcjonują zniewolone więzienia czy haremy, jak bestialsko traktowane są kobiety przez dżihadystów. Nie raz miałam ciarki na plecach, kiedy czytałam o tym, co obecnie dzieje się na świecie. Ich zachowanie nie ma nic wspólnego z Islamem, który tak żarliwie wyznają. 

Plusem całej książki jest to, że autorka przypomina to, co działo się w poprzednich częściach. Tanya Valko wydaje każdy kolejny tom raz do roku. Ja (w związku z tym, że jestem miłośnikiem arabskich klimatów) w międzyczasie czytam kilka innych książek w podobnym stylu, co powoduje, że nierzadko mieszają mi się bohaterowie, ich przygody i wątki. W "Arabskim mężu" krótko i zwięźle Valko przedstawia nam najważniejsze wydarzenia poprzednich części. I jako jeszcze jeden plus dodam, że autorka zrezygnowała z powtarzania opisów tradycyjnych arabskich stroi czy posiłków. Wszystko to było szczegółowo opisywane w poprzednich książkach, dlatego cieszę się, że tym razem skończyło się na krótkich przypomnieniach w przypisach. 

Jednym minusem, który znalazłam w tej powieści, to niektóre dialogi - zwłaszcza te między Marysią a jej matką. Miałam wrażenie, że rozmawiają ze sobą dwie nie do końca rozwinięte kobiety albo wręcz nastolatki. Kobiety, które tak wiele przeszły w życiu i które powinny się wspierać, nie mogą ze sobą rozmawiać w taki infantylny i pretensjonalny sposób. Do poprawki! Reszta na plus. Wielki plus! 

Polecam! 


niedziela, września 03, 2017

Podsumowanie miesiąca - sierpień 2017

Podsumowanie miesiąca - sierpień 2017

Myślałam, że było tego więcej...

Nie jest tajemnicą, że przechodziłam przez czytelniczy kryzys, opowiadałam o tym przez ostatnie dwa miesiące, ale zdaje się, że wreszcie z tego wyszłam, mimo iż nie wskazuje na to ilość przeczytanych książek :)

Za cel na wrzesień stawiam sobie 5 książek i mam nadzieję, że zrealizuję ten plan.

Ale zanim o wrześniu, to najpierw trzeba przygotować podsumowanie sierpnia. Tak jak widać na załączonym obrazku w zeszłym miesiącu przeczytałam zaledwie trzy książki (na zdjęciu są cztery, bo jedna z nich jest podzielona na dwie części).
Najlepszą z nich było oczywiście "Franco" Kim Holden. Bardzo lubię tych bohaterów i całą tą serię, więc chyba nikogo to nie dziwi. Zresztą, z tego co widziałam na Waszych blogach i instagramach, to Franco większości z Was skradł serce. Historia ma swoje wady o których wspominałam w recenzji, ale zapomniałam o dodać jeszcze jednym, wielkim minusie - ta książka jest za krótka! Wydaje mi się, że to właśnie ta historia skutecznie pokonała mój kryzys :)

W moim przypadku powiedzenie "miesiąc bez Jodi Picoult, jest miesiącem straconym" jest prawdziwe! Dzięki serii, która się ukazuje w kioskach mogę zapoznać z niemalże całą twórczością tej pisarki. Tym razem sięgnęłam po "Przemianę". Od dłuższego czasu czekałam na coś co mnie powali na kolana, bo ostatnio czytałam dobre książki tej pani, ale żadna z nich nie wywarła we mnie wielkich emocji i chęci do ponownego przeczytania tej samej powieści. W końcu natrafiłam na wspomnianą "Przemianę" i z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że to jest to! Książka wzbudza bardzo wiele emocji, jak zwykle bohaterowie stają przed trudnymi wyborami etycznymi. Byłam zachwycona tą lekturę i z czystym sercem ją polecam, bo stoi ona u mnie na podium najlepszych książek Picoult.

Na trzecim miejscu "Skaza", ale przyznam, że nie była to zła książka. Jest to bardzo ciekawy kryminał polskiego autora Zbigniewa Zborowskiego. Nigdy nie czytałam podobnej książki i myślę, że właśnie dlatego mi się spodobała. W historii tej jest kilka wątków, w tym mój ulubiony z Bliskiego Wschodu. Na pewno nie jest to książka o której nie będę mogła zapomnieć, ale czytało mi się bardzo przyjemnie, a końcówka naprawdę mnie zaskoczyła - i to chyba najważniejsze. Nie wiem czy sięgnę po kolejne części tej historii (bo "Skaza" jest pierwszym tomem), ale tylko ze względu na to, że kryminały nie są moim ulubionym gatunkiem literackim.

NOWE NA PÓŁCE: Do mojej kolekcji Jodi Picoult dołączyły "Dziewiętnaście minut" oraz "W imię miłości". Od wydawnictwa Smak Słowa otrzymałam "Felicia zaginęła" Jorna Lier Horsta oraz zakupiłam sobie pierwszy tom serii Wspaniałe Stulecie "Hurrem. Słowiańska Odaliska" autorstwa Demet Altinyeleklioglu.
Copyright © 2016 NA REGALE , Blogger