poniedziałek, lipca 31, 2017

#57 "Nie zapomnij mnie" by Anna Bellon

#57 "Nie zapomnij mnie" by Anna Bellon

Tytuł: Nie zapomnij mnie
Autor: Anna Bellon 
Wydawnictwo: Znak 
Data wydania: 19 lipca 2017 
Liczba stron: 365 

"A przeszłość miała to do siebie, że lubiła się o człowieka upominać właśnie wtedy, kiedy ten chciał ją puścić wolno" 

"Nie zapomnij mnie" to drugi tom serii The Last Regret, jednak dla mnie było to pierwsze spotkanie z tą autorką, bohaterami i serią. Cała koncepcja jest oparta na członkach zespołu rockowego i w każdym tomie opisywane są wydarzenia z życia każdego z nich, dlatego pomimo tego, że seria jest spójna, to każda książka opowiada inną historię dzięki czemu mogłam się połapać o co chodzi. 

The Last Regret są na szczycie: wyprzedana trasa koncertowa, nominacje do Grammy, uwielbienie fanów, świetna zabawa z paczką najlepszych przyjaciół. 
Ale Ollie nie jest tak naprawdę szczęśliwy: ma apartament, którego nie może nazwać domem, i dziewczynę, która nie jest jego wielką miłością. Bo Ollie nie zapomniał o Ninie, pierwszej i jedynej, którą naprawdę kochał. Którą chciał mieć w sercu na zawsze. I która zniknęła z jego życia. 
Aż do dziś... 
Dlaczego Nina odeszła bez słowa? Czy kiedykolwiek kochała Oliviera? I dlaczego skrywana przez nią tajemnica nieodwracalnie zmieni życie Olliego? 

Spodziewałam się lekkiej lektury, która pomoże mi przełamać czytelniczy kryzys, jednak "Nie zapomnij mnie" okazało się dla mnie za lekkie. Szczerze powiem, że dawno nie czytałam czegoś tak złego i w ogóle nie spodziewałam się, że czytanie tego będzie dla mnie taką udręką. 
Ogólnie bardzo lubię tematy około muzyczne - również w książkach, dlatego sądziłam, że ta książka dostarczy mi miłe wrażenia, ale bardzo się pomyliłam. Przede wszystkim bohaterowie są bardzo irytujący. Odniosłam wrażenie, że pomimo tego iż autorka opisuje ich jako zupełnie różne charaktery, to każdy swoim zachowaniem i przemyśleniami jest dokładnie taki sam. Zero oryginalności. W dodatku postaci jest tak wiele, że jakby ktoś kazał mi wymienić kto jest kim, w którym gra zespole, kogo jest siostrą/kuzynką/matką, to nie dałabym rady wymienić choćby trzech imion, bo wszystko zlało mi się w jedno. Totalna masakra! 
Jeśli chodzi o fabułę, to akcja toczy się bardzo szybko, co akurat uważam tutaj za plus, bo tylko dlatego udało mi się przeczytać książkę w całości. Aczkolwiek kilka wątków mogłoby być bardziej rozbudowanych, dzięki temu książka zyskałaby na jakości. Cała historia jest tak oklepana, że aż nie mogłam uwierzyć w to co czytam. Już po przeczytaniu opisu, który zaprezentowałam powyżej wiedziałam, co jest ową tajemnicą. Wszystko jest tak przewidywalne i mało zaskakujące, sceny przedstawione w książce powtarzają się w co drugiej historii dla młodzieży. 

Jak dla mnie w "Nie zapomnij mnie" nie ma niczego odkrywczego i porywającego i absolutnie nie rozumiem fenomenu tej serii. Być może młode dziewczęta będą zachwycone tą opowieścią, bo przedstawia wielki świat sławnych i bogatych, a do tego pokazuje młodzieńczą miłość, która jest w stanie wszystko przetrwać, ale jak dla mnie, to jedna z gorszych przeczytanych przeze mnie książek. Być może jestem za stara, aby zachwycać się tą historią. Niestety, jak dla mnie to niewypał i z całą pewnością mogę powiedzieć, że nie zamierzam sięgać po kolejne tomy. 

Mimo wszystko za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Znak :) 

wtorek, lipca 25, 2017

Książka na wakacjach - Praga (Czechy)

Książka na wakacjach - Praga (Czechy)

Czeska Praga od bardzo dawna była moim marzeniem i punktem, który koniecznie muszę zobaczyć. Pierwsze podejście miałam około dwóch lat temu, ale wówczas plany się pozmieniały i wyjazd musiałam odłożyć w czasie. Na szczęście teraz wszystko się udało i marzenie się spełniło.

Praga jest cudowna!

Kilka informacji organizacyjnych:

Jako transport - w moim przypadku to Polski Bus. Z Wrocławia kursuje kilka autobusów dziennie, a podróż trwa około czterech godzin i dwudziestu minut. Koszt to około 180 zł (w obie strony). Wyjechałam w piątkowe popołudnie, a wróciłam w niedzielę w nocy. Poniedziałek w pracy był prawdziwym koszmarem, ale było warto :)

Nocleg zabukowałam w hotelu znajdującym się bardzo blisko ścisłego centrum. Ulica nie napawała optymizmem, bo była mocno zaniedbana i głośna, ale środek hotelu był naprawdę ładny, czysty i funkcjonalny. Do dyspozycji miałam łazienkę oraz kuchnie, które znajdowały się w pokoju. Koszt również był stosunkowo niewielki. Za dwie noce dla trzech osób zapłaciłam 180 zł od osoby. Zapewne udałoby się znaleźć coś w lepszej cenie, ale biorąc pod uwagę standard hotelu oraz położenie, to uważam, że zbytnio nie przepłaciłam :)

Od razu po przyjeździe i zakwaterowaniu udałam się na czeskie piwo! Co prawda, nie jestem miłośnikiem tego trunku, aczkolwiek nie mogłam być w Czechach i nie spróbować typowego dla tego kraju alkoholu. Zazwyczaj piwo pijam z sokiem, ale bardzo trudno jest znaleźć knajpę, w której podawano by taki zestaw. Jeśli macie szczęście, to traficie na miejsce, gdzie doleją Wam Spirte albo 7up do piwa, ale to też bardo rzadkie przypadki. Koło Mostu Karola jest restauracja z pięknym widokiem na ten zabytek Pragi, gdzie na pewno dostaniecie Radlera. Byłam i próbowałam :) Polecam! Koszt piwa - w zależności od rodzaju knajpy - to około 60-90 koron.

Jeśli jesteśmy już przy trunkach, to od razu wspomnę też o czeskim jedzeniu. W moim przypadku próbowanie regionalnych potraw (niezależnie od kraju) to pewnego rodzaju utrudnienie, bo jestem wegetarianką, a jak wiadomo kuchnia czeska składa się w dużej mierze z mięsa. Knedle podawane są zazwyczaj z gulaszem, więc nie mogłam zaznać ich smaku. Aczkolwiek wzięłam kęs od siostry i muszę Wam powiedzieć, że nieco się zawiodłam. Mając na myśli knedle przed oczami stają mi ziemniaczane kulki polane sosem bądź z farszem w środku. Czeskie knedle są płaskie, a w smaku przypominały mi trochę chleb tostowy. Nienajlepsze doświadczenie. Niestety nie udało się spróbować zapiekanego sera, bo bardzo trudno jest go dostać, ale to co mogę Wam polecić (z doświadczenia siostry) to gulasz wołowy w chlebku. Ponoć jest bardzo dobry, a koszt to około 130 koron :)


Prawdziwe zwiedzanie Pragi zaczęło w sobotę. Pierwszy kurs został obrany na Most Karola, do którego z hotelu dzielił mnie piętnastominutowy spacer. Spacerując myślałam sobie o bohaterach "Sagi o Szczęściu" Anny Ficner-Ogonowskiej. Hanka i Mikołaj również spacerowali po tym moście i właśnie tam narodziła się ich miłość. Było to fajne przeżycie móc chodzić ich ścieżkami i wyobrażać ich sobie w tym miejscu :)

Z Mostu Karola ruszyłam prosto do Zamku na Hradczanach. Wspinaczka nie była zbyt długa, ale męcząca, bo słońce bardzo mocno grzało tego dnia. Jednak zmęczenie się opłacało, bo widok z góry jest obłędny!


Nie mogłam się napatrzeć! Zrobiłam tam setki zdjęć, bo nie mogłam się powstrzymać :) Zdjęcia nie oddają prawdziwego piękna tego krajobrazu, ale widok zapiera dech w piersiach. Dotychczas wydawało mi się, że to mój rodzinny Wrocław jest najlepiej wyglądającym miastem z góry, ale myliłam się i od teraz pierwsze miejsce na mojej liście zajmuje Praga. Wspaniała!

Po wejściu na górę okazało się, że natrafiłam akurat na zmianę warty. Było to bardzo ciekawe i interesujące wydarzenie. Żołnierze maszerowali w pięknych mundurach, grały trąby i wszystko wyglądało bardzo podniośle.

Chcąc zwiedzić zamek ustawiłam się w gigantycznej kolejce. Koszt wejścia to 350 koron - jest to dłuższa z dwóch przygotowanych dla turystów tras, która obejmuje na prawie wszystkie obiekty znajdujące się na terenie zamku. Największe wrażenie zrobiła na mnie Katedra. Jest przepiękna - zarówno wewnątrz jak i zewnątrz. Kolejnym miejscem, które bardzo chciałam zobaczyć to Złota Uliczka. I tutaj muszę przyznać, że trochę się zawiodłam. Te małe domki, mieszkanka i klimatyczne sklepiki mają swój urok, natomiast wstęp tam powinna mieć ograniczona liczna ludzi, ponieważ turyści psują każde miejsce. Praga jest tak oblegana przez turystów, że przejście przez Złotą Uliczkę, Most Karola czy Stare Miasto to prawdziwa tragedia. Zdecydowanie nie polecam Wam weekendowych wypadów do Czech. Jeśli macie możliwość, to udajcie się tam na początku tygodnia. Powinno być wówczas znacznie mniej ludzi.

Zwiedzanie Zamku zajęło mi pół dnia. Obiekt jest kolosalny i naprawdę jest co oglądać. Poza Katedrą i Złotą Uliczką są jeszcze kapliczki, zamek i rozległe ogrody. Wszystko to warto jest zobaczyć, więc polecam Wam tę długą trasę. Krótsza kosztuje tylko sto koron mniej, a nie obejmuje wejść na cztery obiekty (niestety nie pamiętam na które).

Reszta soboty minęła już mniej intensywnie, bo spacerowałam po Starym Mieście w poszukiwaniu restauracji, w której można by było zjeść obiad. Wieczór spędziłam w restauracji z widokiem na Most Karola, o której wspominałam Wam już wyżej, i tak raczyłam się Radlerem.

Dla miłośników głośnych i tanecznych imprez idealnym miejscem będzie klub Karlovy Lazne tuż przy moście. Jest to pięciopiętrowa dyskoteka, na każdym piętrze gra inna muzyka. Miałam się tam udać, ale niestety przez spacery po zamku nabawiłam się lekkiego udaru, który wykluczył mnie z zabawy. Jednak towarzyszki mojej podróży nie odmówiły sobie zabawy i wiem, że wejście kosztuje 250 koron (!!), w środku jest mnóstwo ludzi, najtańsze piwo jest niedobre, a kolejki do wejścia ciągną się w nieskończoność. Decyzję pozostawiam w rękach zainteresowanych imprezowaniem.

W  niedzielę udałam się na wzgórze Petrin. Można tam wejść samodzielnie albo wjechać kolejką. Koszt to 34 korony (wjazd w dwie strony i możliwość przebywania 90 minut na górze). Oczywiście są też inne warianty np. wjazd tylko w jedną stronę lub skrócony czas do 30 minut. Wszystko zależy od preferencji turystów. Na górze znajduje się wieża widokowa, na którą można wejść (dla bardziej leniwych jest winda, jednak bilet jest droższy), koszt to około 100 koron.

Później już tylko spacerowałam po urokliwych kamieniczkach, dzięki czemu natknęłam się na niewielki park, w którym można było zobaczyć pawie, spacerujące sobie między ludźmi.


Weekendowy wyjazd był bardzo udany dla mnie. Udało mi się zobaczyć najważniejsze miejsca i atrakcje Pragi, ale wiem, że mimo wszystko jeszcze wiele mam do odkrycia. Najfajniejsze rzeczy można znaleźć przez przypadek - tak jak ten park z pawiami :)
Jeśli planujecie wyjazd to pamiętajcie, żeby zabrać ze sobą górę pieniędzy, bo wbrew pozorom Praga jest bardzo droga. Posiłki to około 130-200 koron, piwa 60-90 koron do tego należy doliczyć przekąski jak lody, zimne napoje, woda, kawa (koszt około 30-50 koron), a jeśli zamierzacie się poruszać komunikacją miejską, to powinniście zabrać dodatkowe pieniądze na bilety, ale po raz kolejny powiem, że warto.
Mnie Praga urzekła, jest piękna, klimatyczna i romantyczna. Polecam ją Wam. Ja z pewnością jeszcze się tam udam, aby zwiedzić mniej turystyczne miejsca i jeszcze bardziej poznać klimat tego miasta.


wtorek, lipca 18, 2017

#56 "Trzecia" by Magda Stachula

#56 "Trzecia" by Magda Stachula

Tytuł: Trzecia
Autor: Magda Stachula 
Wydawnictwo: Znak 
Data wydania: 3 lipca 2017
Liczba stron: 400

"Zmuszanie kogokolwiek do czegokolwiek, wbrew jego woli, to nie wychowywanie, czy zachowywanie pozorów, tylko czysta przemoc"

"Trzecia" to moje pierwsze spotkanie z Magdą Stachulą, mimo iż autorka wydała już swoją debiutancką książkę, jednak jakoś nigdy nie wpadła mi ona w ręce. Nim sięgnęłam po ten thriller przechodziłam 
(i nadal przechodzę) przez kryzys czytelniczy, więc miałam nadzieję na pewnego rodzaju wybawienie i szczerze przyznam, że trochę się to udało, bo powyższą książkę przeczytałam szybko i bardzo mi się podobała. 

Najpierw był błysk flesza - ktoś zrobił jej zdjęcie z ukrycia. 
Później usłyszała tajemniczy głos w mieszkaniu. 
Potem ktoś stał pod jej drzwiami. Nasłuchiwał. 

Eliza jest terapeutką. Podczas wielogodzinnych sesji zagląda w głowy swoich pacjentów. Pewnego dnia orientuje się, że ktoś ją śledzi. Teraz to do jej życia zagląda obcy człowiek. Kiedy Eliza szuka pomocy, nikt jej nie wierzy. 

Tymczasem on wie już o niej wszystko. 
Ma listę. 
Eliza jest na niej trzecia. 

Już sam opis wskazuje, że będzie to ciekawa lektura, prawda? 
Oczywiście nie będę zdradzała całej fabuły i opisywała historii, bo nie chcę spoilerować. Jednak muszę przyznać, że książka jest napisana w bardzo fajny sposób. Akcja cały czas się toczy i ani na moment nie zwalnia tempa. Kolejne rozdziały przychodziły mi z łatwością i za każdym razem nie mogłam się doczekać, aby dowiedzieć się, co będzie dalej. I myślę, że właśnie w tym tkwi cały sekret rewelacyjności tego thrillera. Książka tego rodzaju powinna trzymać w napięciu i wzbudzać w czytelniku ciekawość. Ja nie mogłam się oderwać. 

Jest to thriller psychologiczny, więc bardo dużo dzieje się w głowie głównej bohaterki. Poznajemy jej przemyślenia, obawy i teorie odnośnie potencjalnego podglądacza. Przyznam, że w niektórych momentach miałam dreszcze, bo zaczęłam sobie realistycznie uświadamiać, jak wiele rzeczy można sobie "wkręcić". W dodatku w ostatnim czasie spędzam samotnie wieczory, więc momenty w książce, kiedy bohaterka podchodzi do drzwi wejściowych, aby sprawdzić kto się za nimi kryje, bardzo mocno działały mi na psychikę, bo potem sama bałam się podejść, aby sprawdzić czy zamknęłam drzwi na zamek. Myślę, że to jest podstawowym sukcesem tego thrillera. Wzbudza emocje! A dla mnie to jest najważniejsze jeśli chodzi o thrillery. Nijakich bohaterów zawsze można przyćmić wartką akcją i właśnie emocjami. 

Jak dla mnie książka jest ma duży plus. Przeczytałam ekspresowo i częściowo odczarowałam swój czytelniczy kryzys. Myślę, że gdybym miała teraz więcej wolnego czasu, to czytałabym kolejną książkę, ale niestety w ostatnim czasie zbiegło mi się wiele rzeczy, a teraz dodatkowo przyjeżdża moja siostra w odwiedziny na aż pięć tygodni (!), więc obawiam się, że znów nie będę miała tyle czasu ile bym chciała, ale postaram się "chapnąć" zawsze kilka stron przed snem, aby na stałe zażegnać kryzys. 

Jeśli zastanawiacie się nad tą książką, to ja z czystym sumieniem mogę Wam ją polecić. I dodam, że z chęcią zapoznam się z przyszłą twórczością Magdy Sachuli, bo moim zdaniem pisarka ta ma coś w sobie, więc mam nadzieję, że będę miała przyjemność przeczytać kolejne książki tej autorki. 

Wam również to polecam!

A za przeczytanie "Trzeciej" serdecznie dziękuję wydawnictwu Znak :)

niedziela, lipca 09, 2017

Podsumowanie miesiąca - czerwiec 2017

Podsumowanie miesiąca - czerwiec 2017

Wygląda to żenująco. Czerwiec był dla mnie strasznym miesiącem pod względem czytelniczym, bo dopadł mnie kryzys, a co najgorsze trzyma mnie do dziś, bo mamy już 9 lipca, a ja nie skończyłam w tym miesiącu jeszcze żadnej książki (!!!). Chciałam pobić swój roczny rekord, ale jeśli dalej tak będzie szło, to marnie to widzę.

Przejdę do głównego tematu tego posta, czyli podsumowania. Jak widać na załączonym obrazu w poprzednim miesiącu przeczytałam tylko cztery książki. Najlepsze były dwie - oczywiście piąty tom serii o Zordonie i Chyłce "Inwigilacja" oraz "Co przyniesie wieczność".
Jeśli chodzi o książkę Remigiusza Mroza, to autor ponownie nie zawiódł i postawił głównych bohaterów w bardzo trudnej sytuacji. Tym razem obrońcy muszą udowodnić niewinność Polaka, który oskarżony jest o planowanie zamachu terrorystycznego dla Państwa Islamskiego. Temat bardzo trudny i "na czasie", więc historia wciąga. Sama końcówka, co oczywiście w przypadku pana Mroza nikogo nie powinna dziwić, przyprawia o dreszcze i sprawia, że czekanie na szósty tom to istna tortura. No cóż... trzeba czekać.
"Co przyniesie wieczność" to z kolei historia o przyjaciołach, którzy zostali rozdzielni po tym jak w dzieciństwie wychowali się w rodzinie zastępczej. Spotykają się po latach, ale nie są już tymi samymi ludźmi. Obydwoje zmagają się z demonami przeszłości, dodatkowo mają teraźniejsze problemy, które utrudniają im życie, więc muszą dokonać wszelkich starań, aby odnowić swoją przyjaźń i zmierzyć się z kłodami rzucanymi pod nogi. Historia ta jest bardzo poruszająca i czyta się ją bardzo przyjemnie. Nie brakuje emocji, więc na pewno powieść ta zyska sobie szerokie grono wielbicieli.

Na uwagę zasługuje również drugi tom sagi rodziny Neshov, czyli "Raki pustelniki". O dziwo, historia ta bardzo przypadła mi do gustu, dlatego bardzo się cieszę, że dzięki wydawnictwu Smak Słowa mam okazje ją przeczytać, bo pewnie sama nigdy nie sięgnęłabym po tego typu literaturę. Kolejne tomy zapowiadają się ciekawie i już nie mogę się ich doczekać. Bardzo jestem ciekawa jak kończy się historia tej rodziny.

Niestety, najgorzej w czerwcu czytało mi się "Dziedzictwo". Jest to co prawda wyjątkowa i ambitna literatura, natomiast mnie ta historia nie porwała. Znalazłam w niej kilka ciekawych fragmentów, chwilami nachodziła mnie refleksja odnośnie tego jak skomplikowane i nieprzewidywalne jest życie, jak jedna rzecz może tak zmienić przebieg wydarzeń, że wszystko obraca się o sto osiemdziesiąt stopni. Książka ta jest bardzo specyficzna, ale zdaje się, że będzie miała wielu fanów, bo spotkałam się z wieloma osobami, którym ta powieść, jak i cała twórczość Ann Patchett przypadła go gustu.

NOWE NA PÓŁCE: Wielkie zero :)
Copyright © 2016 NA REGALE , Blogger