poniedziałek, października 31, 2016

Podsumowanie miesiąca - październik 2016

Podsumowanie miesiąca - październik 2016

Październik pod względem mojego samopoczucia był fatalny. Nie najlepiej znoszę jesienną szarugę, a poza tym mocno podupadłam na zdrowiu w tym miesiącu. Zaczęło się od bólu kręgosłupa, a na utracie głosu i przeziębieniu zakończyłam swoje dolegliwości. Także nie było się z czego cieszyć (poza oczywiście dwutygodniowym zwolnieniem lekarskim). Jeśli chodzi o październik pod względem czytelniczym, no to jest chyba całkiem nieźle jak na mnie, bo przeczytałam cztery książki, w tym dwie dość opasłe.

1. Moim faworytem tego miesiąca było oczywiście "Małe życie". Tym samym dołączam do wszystkich miłośników tej powieści. Historia o czwórce przyjaciół, a tym niepełnosprawnego Juda, jest tak poruszająca i bulwersująca, że aż trudno w nią uwierzyć. Jest to przepiękna powieść o pokonywaniu trudnych doświadczeń z przeszłości i próbie odnalezienia się w teraźniejszości. W "Małym życiu" widzimy jak trudno czasami przychodzi nam kochać, żyć i akceptować samego siebie. Książka zdecydowanie jest warta polecenia i czuję, że będzie to mój faworyt roku.

2. Jeśli chodzi o drugie miejsce, to się waham, ale jednak wybiorę - mimo całej mojej miłości do Chyłki i Zordona, "Jestem żoną szejka". Powieść ta to opis życia samej autorki, ukrywającej się pod pseudonimem Polki, która zakochała się i wyszła za bogatego Araba. Wspólnie mieszkają w Emiratach Arabskich i jak łatwo się domyślić nie jest to łatwe życie. Książka ta jest niewyobrażalnie bulwersująca. Opisuje wszystko to, co dzieje się w krajach muzułmańskich, a o czym niekoniecznie wie reszta świata. Orgie seksualne, zbrodnie honorowe, niewolnictwo... Wszystko to znajdziecie w tej książce. Nie jest to łatwa i lekka lektura, ale zdecydowanie powinniście po nią sięgnąć. Warto!

3. Na trzecim miejscu "Immunitet". Wyczekiwałam tej książki i bardzo się cieszę, że wreszcie wpadła w moje ręce. Jestem fanką Chyłki i Zordona, ich podejścia do pracy i siebie nawzajem. Już za nimi tęsknię i nie mogę się doczekać kolejnej części, bo coś mi się wydaje, że będzie bardzo ciekawie (zwłaszcza biorąc pod uwagę zakończenie czwartego tomu). Tym razem para prawników musi wybronić sędziego Trybunału Konstytucyjnego, który jest oskarżony o morderstwo. Czy im się udało? Oczywiście nie mogę tego zdradzić, ale jeśli jesteście fanami twórczości pana Remigiusza Mroza, to z pewnością pozycja ta będzie obowiązkową w Waszym grafiku czytelniczym.

4. Na koniec zostawiłam "Dziewczynę w walizce". Po tytule sądziłam, że będzie to mrożący krew w żyłach thriller, ale się zawiodłam. Fabuła ciągnęła się trochę jak flaki z olejem, aczkolwiek muszę przyznać, że najlepszą rzeczą w tej książce jest kreacja bohaterów - a zwłaszcza Teo, który swoim zachowaniem może fascynować. Zastanowiłabym się dwa razy zanim kolejny raz miałabym zamówić tę książkę. Gdybym wiedziała o niej to co wiem teraz, całkiem możliwe, że darowałabym sobie tę lekturę.

NOWE NA PÓŁCE: W tym miesiącu słabo, bo do kolekcji dodałam tylko "Małe życie".

sobota, października 29, 2016

#30 "Małe życie" by Hanya Yanagihara

#30 "Małe życie" by Hanya Yanagihara

Tytuł: Małe życie
Autor: Hanya Yanagihara
Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 27 kwietnia 2016
Liczba stron: 816

Jak głosi hasło na okładce "Małe życie" to najgłośniejsza amerykańska powieść roku 2015. Trudno się z tym nie zgodzić. Ja bym do tego jeszcze dodała kilka przymiotników: najlepsza, wzruszająca, poruszająca i naprawdę godna przeczytania.

Powyższa książka to historia o czwórce przyjaciół, którzy wkraczają w dorosłość, mieszkając w Nowym Jorku. Każdy z nich jest inny, każdy ma własne zainteresowania i pasje, każdy na swój własny sposób podchodzi do życia, każdy wyznaje inne wartości i każdy ma swoją własną historię. Trudno jest pisać o tej książce nie zdradzając fabuły, jednak postaram się. Głównym bohaterem jest Jude, niepełnosprawny prawnik, który jako dziecko zaznał wiele bólu i cierpienia. Próbuje dźwigać swój ciężki krzyż, wkraczając w dorosłość. Jednak moim zdaniem bardzo średnio mu to wychodzi. Jest bardzo zamknięty w sobie, nie dopuszcza do siebie ludzi, nawet najbliższych przyjaciół, nie pozwala sobie pomóc na żadnej płaszczyźnie. Jego historia jest bardzo smutna.

A najsmutniejsze dla mnie w tym wszystkim jest to, że Jude jest bardo podobny do mnie. Też jestem typem cierpiącym w samotności, też wszystko duszę w sobie i czasami własne emocje mnie rozsadzają od środka, ale mimo to nie proszę o pomoc i wysłuchanie, bo nie umiem mówić o własnych uczuciach. Nie lubię się narzucać ludziom, zawsze mi się wydaje, że inni mają większe problemy i kogo obchodzi moje złe samopoczucie. Wiem, że to nieprawda, bo mam naprawdę wspaniałych przyjaciół i niejednokrotnie się o tym przekonałam, ale mimo wszystko proszenie o pomoc jest dla mnie trudne. Znacznie łatwiej jest założyć maskę i uśmiechać się w towarzystwie, a potem w nocy wylać łzy do poduszki niż przyjść i powiedzieć "tylko mnie wysłuchaj, proszę". Dlatego w pewnym sensie jestem w stanie zrozumieć Juda. Mimo iż nie mam tak dramatycznych doświadczeń z dzieciństwa, jak on, to każdy z nas ma przeszłość - lepszą lub gorszą, i to co dla jednych wydaje się być błahostką dla innych to powód do samookaleczenia lub samobójstwa. Naprawdę, przeraża mnie to, jak wiele mam wspólnego z głównym bohaterem.

"Małe życie" to powieść, która na bardzo długo zapada w pamięć. Z pewnością będzie to mój faworyt roku. Ogrom cierpienia, które przedstawia nam autorka, walka z chorobami i przeciwnościami losu, dążenie do sukcesu i miłości, to wszystko znajdziemy w tej pozycji. Jest w niej wszystko! I od razu zaznaczam, że to bardzo trudna książka. Nie każdy doceni jej kunszt, nie dla każdego będzie objawieniem i majstersztykiem, bo to nie tylko opis losów czwórki ludzi. Dla mnie to pewnego rodzaju przewodnik jak żyć, kiedy przeszłość drepcze nam po piętach, i jak kochać, kiedy twój partner ma problem z własną seksualnością. Ta książka jest po prostu cudowna! Z pewnością przeczytam ją jeszcze kilka razy, bo nie chcę zapomnieć tej historii. Dodała mi trochę motywacji, aby samej się zmienić i bardziej otworzyć - przede wszystkim na ludzi. Jednak praca nad samym sobą, co pokazuje również ta książka, jest najtrudniejsza. Jednak warto, bo każda historia może się zakończyć happy endem.

sobota, października 15, 2016

#29 "Jestem żoną szejka" - Laila Shukri

#29 "Jestem żoną szejka" - Laila Shukri

Autor: Laila Shukri 
Tytuł: Jestem żoną szejka
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 13 września 2016
Liczba stron: 392

Sama nie wiem od czego zacząć... Targają mną takie emocje po przeczytaniu tej książki, że sama nie wiem co mogłabym o niej napisać, aby wyrazić to, co naprawdę czuję. Wydaje mi się, i z góry za to przepraszam, że poniższy tekst będzie bardzo chaotyczny, bez ładu i składu. 

Czytałam wszystkie powieści Laili Shukri. Począwszy od "Perskiej miłości", poprzez "Perską zazdrość", a na "Byłam służącą w arabskich pałacach" kończąc. Wszystkie te książki były wstrząsające i bulwersujące, opisywały najskrzętniej skrywane tajemnice arabskiego świata - niewolnictwo, wykorzystywanie seksualne czy najbardziej konserwatywne aspekty islamu. Wszystko to wydawać by się mogło totalną abstrakcją, bo przecież islam jako religia jest bardzo rygorystyczna i za złamanie zasad grozi chłosta, więzienie, a nawet śmierć. Więc teoretycznie ludzie nie powinni nawet próbować tych zasad łamać i żyć inaczej niż nakazuje Koran. Ale jeśli myślicie, że w krajach arabskich nie ma homoseksualizmu, miłosnych zdrad czy prostytucji to jesteście w wielkim błędzie. Laila Shukri opisuje to wszystko w swoich powieściach i nie owija w bawełnę. Przedstawia świat muzułmański taki jaki jest, ze wszystkim swoimi wadami i zaletami. 

"Jestem żoną szejka" to pewnego rodzaju autobiografia, bo opowiada o samej autorce. Kiedyś szukałam informacji o tej pani, bo jako miłośnik tego typu powieści lubię wiedzieć kim są osoby, które tak wiele wiedzą o tamtejszym świecie. Wówczas nie znalazłam żadnych szczegółów na jej temat. Pozostały mi tylko strzępki informacji, które pojawiały się na odwrocie książek. Dopiero teraz dowiedziałam się, że tak naprawdę Laila Skukri jest żoną szejka Emiratów Arabskich. Swoje książki pisze w sekrecie przed mężem, bo mogłoby jej za to grozić niebezpieczeństwo - wszystko przez tematy tabu, które porusza w swoich książkach. W powyższej powieści opowiada swoje losy. 
Pracując dla dobrze prosperującej firmy poznaje arabskiego szejka, w którym się zakochuje - z wzajemnością. Początkowo para jest szczęśliwa, jednak euforia przeplata się z nieszczęściami i rodzinnymi problemami. Poronienie, walka z bratem męża, ucieczka przez pustynię - to wszystko musiała znieść Laila, aby móc wieść spokojne życie ze swoim mężem. Autorka zdradza nam skąd czerpała inspirację do napisania swoich książek, wyznaje jakie były początki jej pisania, jak udało jej się wydać te wszystkie książki bez wiedzy męża, kto jej w tym pomagał i do jakiego podstępu musiała się uciec, aby udzielić swojego pierwszego - i chyba na razie jedynego - wywiadu dla Dzień Dobry TVN (link TUTAJ). Czytając książkę do końca dowiecie się, że wracając z tego nagrania Laila popełniła jeden błąd, który sprowadził na nią nieprzyjemne konsekwencje oraz gniew męża. 

Oglądając powyższy filmik targały mną sprzeczne uczucia. Przyznam szczerze, że widok zakamuflowanej kobiety wywoływał we mnie pewnego rodzaju lęk. Pomimo tego, że Laila Shukri wydaje się być bardzo przyjemną osobą, to osobiście bałabym się przeprowadzić ten wywiad. Nie wiem dlaczego, ale naprawdę odczuwam jakieś lęki, kiedy na to patrzę. Wreszcie autorka pojawiła się w mojej głowie jako żywy człowiek, jako realna postać, która w ogóle nie przypomina kogoś, kogo wyobrażałam sobie, czytając książki. Nie jest to kobieta w średnim wieku, która zasiada przed komputerem w zaciszu swojego domu, z kubkiem kawy pod ręką. To żona szejka, która pławi się w niewyobrażalnych dla nas luksusach, nosi burkę i abaję i żyje w ciągłym lęku, że mąż dowie się o pisanych książkach. Ja nie dałabym rady psychicznie znieść tego wszystkiego. 
Po przeczytaniu "Jestem żoną szejka" zrozumiałam, że zarówno Laila Skurki, jak i inne kobiety, które porzuciły swoje dotychczasowe życie, aby wyjść za mąż za kochanego muzułmanina, czy też młode dziewczyny, które uciekają od biedy i postanawiają rozpocząć pracę w kraju arabskim, są bardzo silnymi kobietami! Silnymi psychicznie, jak i fizycznie, bo to co dzieje się w krajach Bliskiego Wschodu przechodzi ludzkie pojęcie. Mi nie mieści się w głowie, że w dzisiejszym świecie, w XXI wieku takie rzeczy mają miejsce! Zbrodnie honorowe, które odbywają się na kobietach za choćby podejrzenie, że mogła zdradzić, więzienie dla homoseksualistów tylko dlatego, że posiadają profil na portalu społecznościowym, chłosta, ukamienowanie, ścięcie - a wszystko dlatego, że dziewczyna, nierzadko dziecko (!), nie chce poślubić mężczyzny (czasem nawet trzykrotnie starszego), którego wybrali dla niej rodzice. To jest po prostu niebywale! Niebywałe! Żeby w cywilizowanym świecie działy się takie rzeczy? 

Ja Wam polecam tę książkę, jak i wszystkie inne tego typu. Nie oderwiecie się od nich przez długi czas, a co ważniejsze, skłonią Was one do refleksji, nauczą czegoś o życiu i kulturze Bliskiego Wschodu. Gwarantuję, że bardzo długo nie zapomnicie o tym, co przeczytaliście na stronicach takich książek. 

poniedziałek, października 10, 2016

#28 "Dziewczyna w walizce" by Raphael Montes

#28 "Dziewczyna w walizce" by Raphael Montes

Tytuł: Dziewczyna w walizce 
Autor: Raphael Montes 
Wydawnictwo: Filia 
Data wydania: 15 czerwca 2016
Liczba stron: 300

Raphael Montes to urodziny w 1990 roku brazylijski pisarz pracujący jako prawnik. Dla mnie był zupełnie nieznany zanim sięgnęłam po "Dziewczynę w walizce". To co mnie rozbawiło, to notatka na końcu książki opisująca autora. Najbardziej spodobało mi się to: "[...] matka poprosiła Raphaela, by napisał historię miłosną. Zrobił, o co prosiła, tyle że w dość nietypowy sposób". 

Tak powstała powyższa książka. 

Miałam wielkie oczekiwania co do tej książki, bo tytuł zobowiązuje. Odkąd tylko go przeczytałam byłam zafiksowana na jego punkcie. Pomyślałam, to musi być książka dla ludzi o mocnych nerwach. I co by tu rzec... Szczerze? Rozczarowałam się. 

Początkowo lektura zapowiadała się obiecująco. W ciemno polecałam, bo z każdą kolejną stroną robiło się coraz ciekawiej, akcja się zaostrzała, autor przedstawiał nam głównego bohatera, który bezgranicznie zakochał się w młodej dziewczynie i postanowił stworzyć z nią szczęśliwy i pełny miłości związek, nawet jeśli ona nie odwzajemniała jego uczuć. Sam pomysł na całą historię jest super! Ja osobiście lubię oglądać filmy, w których poruszany jest podobny motyw. Myślę, że każdego człowieka w pewny sposób fascynują ludzie psychicznie chorzy. Boimy się ich, staramy się unikać, ale mimo wszystko większość chciałaby zrozumieć i choć na chwilę wejść w głowę takiego człowieka. Macie tak? Ja mam i mam nadzieję, że nie czyni mnie to równie chorej :) 

Także jeśli chodzi o fabułę jest okay! Postaci także są wykreowane w fajny sposób. Głównie mam na myśli głównego bohatera Teo, który jest dla mnie zagadką. Z jednej strony zachowuje się normalnie, z drugiej jest totalnie "popaprany". W jego zachowaniu od razu widać, że ma coś nie w porządku z głową. Ma urojenia i wmawia sobie niestworzone rzeczy. Idealnie nadaje się na psychola. Czasami jego spokój jest przerażający, więc ten zabieg udał się autorowi, bo nie można przejść obojętnie obok Teo. Co do Clarice... Dziewczyna jakich wiele. Raczej nie zapadanie mi w pamięć ze swoim "niesamowitym" charakterem. 

Dlaczego jestem rozczarowana lekturą? Przede wszystkim nie trzyma w napięciu. Spodziewałam się czegoś więcej, czegoś bardziej dramatycznego, czegoś mrożącego krew w żyłach. Wydaje mi się, że autor za mało wszedł w głowę głównego bohatera. Nie ma tutaj szczegółowych opisów jego uczuć, wszystko skupia się głównie na uczuciach do Clarice (w zasadzie o to chyba chodziło, bo to przecież książka o miłości). Ale w fabule było kilka takich momentów, kiedy można było się pokusić o to, aby zrobić z Teo jeszcze większego wariata, a co za tym idzie jeszcze bardziej zaciekawić czytelnika. 

Książkę bym poleciła przez wzgląd na fabułę, bo jest interesująca, ale ja drugi raz po nią nie sięgnę. Jeśli ktoś szuka powieści od której nie można się oderwać, to moim zdaniem nie tędy droga. 

piątek, października 07, 2016

#27 "Byłam służącą w arabskich pałacach" by Laila Shukri

#27 "Byłam służącą w arabskich pałacach" by Laila Shukri

Autor: Laila Shukri 
Tytuł: Byłam służącą w arabskich pałacach 
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka 
Data wydania: 6 sierpnia 2015 
Liczba stron: 392

Miałam wielką ochotę na tę książką od kiedy tylko zobaczyłam tytuł! Mimo tego, że czytałam wcześniejsze książki pani Laili Shukri - "Perską miłość" i "Perską zazdrość" i pomimo tego, że nie zafascynowały mnie swoją fabułą, a sam styl pisania autorki strasznie mnie irytował i sprawiał wrażenie amatorskiego, to nie mogłam się oprzeć powyższemu tytułowi. Myślę, że każdy kto tak jak ja lubi powieści o muzułmańskich kobietach i Bliskim Wschodzie, nie przeszedłby obojętnie obok tej okładki. Na wstępie muszę powiedzieć, że zaskoczyłam się pozytywnie. O ile mogę sobie pozwolić na taką ocenę, to przyznam, że pani Shukri uczyniła wielką poprawę jeśli chodzi o styl. Widzę bardzo dużą różnicę między wspominanymi przeze mnie książkami, a tą o której mam zamiar dzisiaj napisać. I za to należy się wielki plus! 

"Byłam służącą w arabskich pałacach" to historia Hinduski o imieniu Bibi, która jako bardzo młoda dziewczynka zostaje wysłana przez matkę do Kuwejtu, aby ta odbyła służbę w domu bogatych mieszkańców tego kraju. Głównym celem dziewczyny ma być zebranie doświadczenia jako pomoc domowa oraz zarobienie pieniędzy, dzięki którym można by było spłacić rodzinne długi oraz zafundować leczenie schorowanej matce. Bibi znajduje zatrudnienie w bardzo dobrym domu, jej państwo wydają się być dobrymi ludźmi, a do głównych zadań służącej należy opieka nad małym dzieckiem właścicieli domu. Hinduska z  czasem poznaje zwyczaje i tradycje panujące w Kuwejcie - hierarchię wartości, nowa religię, podejście muzułmanów do miłości, rodziny i pieniędzy. Bibi, po dokonaniu kilku błędnych decyzji, zostaje w ciągnięta w świat seksu, alkoholu i narkotyków i cudem udaje jej się z tego wykaraskać. Ponadto, główna bohaterka musi zmagać się z wieloma dylematami i niejednokrotnie podjąć decyzje, które rzutują na jej późniejsze życie. Los młodych i biednych kobiet jest tak tragiczny, że niekiedy musza zdecydować co jest ważniejsze: praca czy dziecko? Ojczyzna czy życie w wiecznej tułaczce? Własne zdrowie czy zadowolenie pracodawców?

Nie będę zdradzała fabuły, bo książka jest na tyle ciekawa, że sami powinniście po nią sięgnąć. Niektóre wątki przedstawione są w taki sposób, że włos na głowie się jeży. Historia jest bulwersująca, wstrząsająca i naprawdę trudno uwierzyć, że takie rzeczy dzieją w XXI wieku, w cywilizowanym świecie, w kraju, który tak naprawdę geograficznie nie znajduje się tak daleko od Polski, a jest tak strasznie odległy jeśli chodzi o podejście do ludzi i życia. Mało tego! W kraju, w którym wiodącą religią jest Islam, czyli wydawać by się mogło, że religia bardzo restrykcyjna i z wieloma zasadami, za których złamanie grozi nawet śmierć! Czytając powyższą książkę przekonacie się, że nawet muzułmańskie kobiety mogą być prostytutkami, a czarne rynki narkotykowe czy niewolnicze są bardzo rozwinięte. I na dobrą sprawę wszystko dzieje się za przyzwoleniem, bo nierzadko udział w tym biorą władze i głowy państwa. 

Podsumowując... "Byłam służącą w arabskich pałacach" to książka bardzo interesująca, którą czyta się z zapartym tchem, bo dostarcza czytelnikowi bardzo wielu wrażeń. Na pewno nie można się przy niej nudzić. Polecam ją wszystkim, którzy interesują się Bliskim Wschodem i osobom, które po prostu lubią szokujące i bulwersujące historie. Wydaje mi się, że nie ma lepszego sposobu na poznanie zasad, którymi rządzą się takie kraje jak np. Kuwejt. Także zapraszam do lektury i gorąco polecam tę pozycję. Naprawdę warto! 

wtorek, października 04, 2016

TOP 5 - Książki na jesień

TOP 5 - Książki na jesień

Jesień już na stałe zadomowiła się w naszym kraju. Czuć to w pogarszającej się pogodzie i widać w opadających liściach. Mimo iż parkowe i leśne krajobrazy, złote i czerwone liście tworzą piękną scenerię, ja jesieni, a co za tym idzie zimy, nienawidzę i dostaję chandry na samą myśl o tym, że robi się coraz zimniej. Nie pociesza mnie fakt, że będzie można ubrać gruby sweter i zaszyć się pod kocem z ciepłą herbatą i książką. Co to, to nie! Ja uwielbiam wiosnę, budzącą się przyrodę, kolorowe kwiatki i przede wszystkim słońce.
Jednak trzeba znaleźć jakieś sposoby na przetrwanie tych zimnych sześciu miesięcy. I jak łatwo się domyślić wielką pomocą są książki. Niekoniecznie tylko takie, które opisują piękno letniej pogody i wiosenne zakochanie. Oto moje top 5 lektur, które przyjemnie czyta się na jesieni. Wszystkie mają w sobie coś szczególnego, więc jak jeszcze szukacie jakiś ciekawych pozycji na długi, zimny, jesienny wieczór, to służę pomocą. Być może ktoś z Was skusi się na poniższe książki.

1. ALIBI NA SZCZĘŚCIE - ANNA FICNER-OGONOWSKA

Jedna z moich ulubionych książek ever! Historia o Hani i Mikołaju, którzy poznają się w trudnym dla młodej dziewczyny czasie. Para zaprzyjaźnia się, a z czasem ich uczucia się pogłębiają, choć nie bez problemów. Historia ta rozpoczyna się zimą, co już idealnie wpasowuje się w nadchodzące miesiące. "Alibi na szczęście", a w zasadzie cała saga o szczęściu jest serią przepełnioną ciepłem. Czytając kolejne strony książki człowiek czuje się lepiej, dostrzega dobro ludzi i napawa swoje serce nadzieją i przeczuciem, że na każdego z nas czeka coś miłego. Ja, mimo iż czytałam całą serię z dwa lub trzy razy, poważnie zastanawiam się nad tym, czy nie powrócić do niej tej jesieni.


2. TYSIĄC WSPANIAŁYCH SŁOŃC - KHALED HOSSEINI

Kolejna książka, która na stałe zajęła sobie skrawek mojego serca. Piękna historia o kobiecej sile i przyjaźni, idealnie obrazuje to jak wiele są w stanie poświęcić kobiety i jak bardzo potrafią się jednoczyć, kiedy spotyka je to samo nieszczęście. "Tysiąc wspaniałych słońc" to opowieść o dwóch kobietach, skrajnie różnych, którym przychodzi dzielić ten sam los. Każda z nich ma inną przeszłość, każda z nich postrzega życie w inny sposób i mimo iż początkowo nic nie wskazuje na to, aby te dwie znalazły wspólny język, to w obliczu niebezpieczeństwa jednoczą się i wspólnie pomagają sobie zmienić swój los. Koniecznie sięgnijcie po tę pozycję, a gwarantuję, że długo jej nie zapomnicie.


3. DUMA I UPRZEDZENIE - JANE AUSTEN

Co prawda, to wiosna sprzyja nowym miłościom i zakochaniu się, ale tak naprawdę każda pora roku jest na to dobra. Nigdy nie wiadomo, kiedy uderzy w nas strzała Amora. A jeśli brakuje nam miłosnych uniesień i romantycznych wzruszeń, to "Duma i uprzedzenie" z pewnością nam ich dostarczy. Piękna historia i piękni bohaterowie, a na deser można włączyć sobie film i zaszyć się pod kocem pewnego późnego wieczora z lampką czerwonego wina. Czy jesienny wieczór mógłby wyglądać piękniej?





4. WYZNANIA GEJSZY - ARTHUR GOLDEN

Czytanie, poza tym, że przyjemne, może być też bardzo pożyteczne. Kiedy o tym myślę, przypominam sobie tę książkę, bo czytając "Wyznania gejszy" poznajemy tak odległy i egzotyczny dla nas świat. Historia ta wciąga i dostarcza czytelnikowi wielu wrażeń, często też tych szokujących, więc jeśli ktoś ma już dość melodramatów i romantycznych historii, koniecznie powinien sięgnąć po tę książkę. I podobnie do powyższej książki, po zmroku można zalec na kanapie i włączyć sobie film. Idealny pomysł na jesienny wieczór!




5. PORADNIK POZYTYWNEGO MYŚLENIA - MATTHEW QUCIK

Niejednemu człowiekowi przydałby się taki poradnik pozytywnego myślenia - zwłaszcza na jesieni. Ja z pewnością zaliczam się do tej grupy, bo jak już wspominałam pora roku, która właśnie nam się zaczęła nie należy do moich ulubionych. Na szczęście na swojej półce mam tę książkę i mogę po nią sięgnąć w każdym momencie. Początkowo nie dostrzegałam zalet tej lektury, ale zmieniłam zdanie po przeczytaniu książki po raz drugi. Spodobała mi się i zdecydowanie powinnam po nią sięgnąć raz jeszcze. Zaliczam się do osób, które z każdym przeczytaniem danej książki odkrywają w niej coś nowego. Ciekawe co porwie mnie tym razem... :)


I co sądzicie o mojej liście Top 5? Chętnie bym się dowiedziała, jakie książki znalazłyby się na Waszej liście jesiennych pozycji do przeczytania. Podzielcie się tym ze mną w komentarzach :) Może dzięki Wam moja lista zostanie powiększona do Top 10 w przyszłym toku :)

sobota, października 01, 2016

Podsumowanie miesiąca - wrzesień 2016

Podsumowanie miesiąca - wrzesień 2016

Wydawało mi się, że wrzesień był średni jeśli chodzi o czytanie, ale okazało się, że wcale nie było tak źle. Udało mi się przeczytać pięć książek - co zapewne w porównaniu z niektórymi z Was jest śmiesznym wynikiem, ale według mnie nie jest najgorzej. O ile pamiętam mój miesięczny rekord to było siedem książek, więc prawie udało się pobić ten wynik :)

A we wrześniu było tak:

1. "Promyczek" to zdecydowanie mój faworyt jeśli chodzi o wrześniowe czytanie. Książka jest wspaniała - zabawna, pouczająca  i przede wszystkim wzruszająca. Wszystko w tej historii jest po coś, każdy bohater jest wykreowany w specjalny i niepowtarzalny sposób. Zwłaszcza główni bohaterowie - Kate i Gus zasługują na uwagę, bo to postaci nietuzinkowe, które zapadają w pamięć na długo. No i sama historia! To jedna z tych książek, których się nie zapomina. Mówiłam to już chyba ze sto razy, ale jeśli jeszcze nie czytaliście "Promyczka", to nie wahajcie się i sięgnijcie po tę książkę. Nie pożałujecie!

2. Pozostając w tematyce wzruszających historii, sięgnęłam po "Ostatnie dni Królika". Opowieść o chorej na raka Mii, która poprzez swoją chorobę jednoczy rodzinę. Bliscy spotykają się nad jej łożem śmierci i wspominają najzabawniejsze i najbardziej wzruszające historie ze swojego życia. Ta książka nie wycisnęła ze mnie łez jak ta powyższa, ale tutaj również nie brakuje wzruszających fragmentów i pięknych słów o miłości i życiu.

3. "Gus" Kim Holden to druga część powieści o "Promyczku". Tym razem głównym bohaterem zostaje przyjaciel dziewczyny, który musi sobie poradzić ze stratą ukochanej osoby. Widzimy tutaj upadek człowieka, który szuka pocieszenia w alkoholu, narkotykach i przypadkowych kontaktach z kobietami. Gus jednak musi stawić czoła życiu i nauczyć się funkcjonować bez najlepszej przyjaciółki. Nie jest w tym osamotniony. Wiele osób stara mu się pomóc, aby wyprowadzić chłopaka na prostą. Czy mu się to uda? Tego oczywiście dowiecie się po przeczytaniu lektury.

4. Najgorszą pozycją wrześnie zdecydowanie było "Moje serce i inne czarne dziury". Pomysł na fabułę wydaje się być okay, ale sama lektura mnie nie porwała. Jak już nie raz wspominałam mam uraz do książek, w których główną rolę pełnią niedojrzałe nastolatki. I tutaj niestety tak właśnie było.

5. No i żeby tradycji stało się zadość, musiałam również przeczytać książkę z Bliskim Wschodem w tle. Tym razem postawiłam na "Byłam służącą w arabskich pałacach". Pani Laila Shukri tym razem zabrała mnie do Kuwejtu i opowiedziała historię Bibi - hinduski, która jako bardzo młoda dziewczynka zostaje wysłana na służbę do zamożnej rodziny z Kuwejtu. Historia jest wstrząsająca i bulwersująca, a niektóre fragmenty mrożą krew w żyłach. Książka zdecydowanie jest warta polecenia, więc zachęcam gorąco do przeczytania!

NOWE NA PÓŁCE: We wrześniu było na bogato! Na półce pojawiło się aż 9 (!) książek. A wśród nich niezawodny Remigiusz Mróz i jego "Immunitet", wspomniane wyżej "Gus" Kim Holden, "Moje serce i inne czarne dziury" Jasmine Warga oraz "Ostatnie dni Królika" Ann McPartlin. Poza tym dwie książki od Laila Shukri "Byłam służącą w arabskich pałacach" i "Byłam żoną szejka", piękna powieść "Cień góry", thriller "Dziewczyna w walizce" od Raphaela Montesa oraz "Przez niego zginę" od K.A. Tucker.
Copyright © 2016 NA REGALE , Blogger