poniedziałek, grudnia 28, 2020

#176. "Małe sekrety" by Jennifer Hillier

#176. "Małe sekrety" by Jennifer Hillier


 Hej, hej!

Jedną z ostatnich książek, które przeczytałam w 2020 roku są "Małe sekrety" autorstwa Jennifer Hillier. Przyznam szczerze, że miałam dwa podejścia do tej książki, bo początkowo zaczęłam czytać już w listopadzie, jednak dopadła mnie niemoc i odłożyłam ją na półkę. Nie byłam zachęcona do dalszego czytania. Jednak z natury mam, że lubię dokańczać książki, które zaczęłam, więc wróciłam do niej w grudniu i przyznam, że trochę się przekonałam, jednak i tak nie będzie to moja ulubiona książka. 

"Małe sekrety" to thriller (?) opowiadający o małżeństwie Marin i Dereka. Po latach starań para wita na świecie synka, który staje się oczkiem w głowie swoich rodziców. Marin ma idealne życie - zdrowe dziecko, szczęśliwe małżeństwo, sieć prosperujących salonów fryzjerskich. Jednak jej idealny świat pęka, kiedy czteroletni Sebastian zostaje uprowadzony. Po kilku miesiącach intensywnego szukania Marin jest wrakiem samej siebie, a na domiar złego odkrywa, że jej mąż ma romans ze studentką. Marin przebudza się z letargu i postanawia zawalczyć o własne małżeństwo. Straciła synka, ale nie może stracić męża. Kochanka Dereka staje się jej celem, a Marin rozpoczyna walkę o śmierć i życie. 

Na początek powiem, że nie nazwałabym tej książki thrillerem. Dla mnie jest to raczej mroczniejsza obyczajówka, bo mimo wszystko zabrakło mi tutaj momentów grozy. Było kilka fajnych scen, które rzeczywiście zaskakują i są w jakiś sposób straszne, jednak nie znajdziecie w tej książce rozlewu krwi, pościgów, nieobliczalnych psychopatów. Co nie oznacza, że książka jest nieciekawa. Najbardziej w tej książce podobało mi się to, że wszyscy bohaterowie tej historii są ze sobą w jakiś sposób powiązani. Nie ma przypadkowych bohaterów, każdy z nich ma znaczący wpływ na fabułę. Niektóre sytuacje są ciężkie do przewidzenia i przyznam, że parokrotnie byłam bardzo zaskoczona przebiegiem wydarzeń. 

W tej książce zabrakło mi przede wszystkim bardziej dynamicznej akcji. Książka jest dość gruba, ale mam wrażenie, że jakby autorka skupiła się na głównych wątkach i nie lała wody, to książka byłaby o połowę cieńsza. Myślę, że niektóre opisy były zbędne i niepotrzebnie odwracały uwagę od sedna historii. Mimo wszystko książka nie jest taka zła jak mi się początkowo wydawała, akcja powoli się rozkręcała. Oczywiście na końcu zdecydowanie przyśpieszyła i myślę, że właśnie finisz tej książki jest w niej najlepszy. 

"Małe sekrety" zdecydowanie nie są dla miłośników thrillerów. Fani tego gatunku będą zawiedzeni. Tak jak ja. Mimo wszystko książka nie jest najgorsza, z pewnością znajdzie swoich wielbicieli. 

niedziela, grudnia 20, 2020

#175 "Matrioszka" by Paulina Jurga

#175 "Matrioszka" by Paulina Jurga

Hej, hej . 

Przychodzę do Was z jedną z ostatnich recenzji w tym roku (w planach mam jeszcze napisanie notki o "Małych sekretach" Jennifer Hillier, ale dopiero kończę ją czytać). Ostatnio przeczytałam debiutancką książkę polskiej autorki Pauliny Jurgi pt. "Matrioszka". Jest to książka, w której znajdziecie same najlepsze wątki - miłosny i mafijny. A do czynienia mamy z rosyjską mafią, także nie będzie kolorowo. 

Główną bohaterką tej trylogii jest Marta. Marta jest normalną nastolatką uczącą się w warszawskim liceum. Pewnego dnia wraca do domu i we własnej kuchni widzi pobitego ojca z kilkoma podejrzanymi typami w drogich garniturach. Jeden z nich okazuje się być biologicznym ojcem dziewczyny. Marta zostaje odurzona środkami i wywieziona do Rosji, gdzie pod baczną obserwacją prywatnej ochrony musi nauczyć się funkcjonować w nowej rzeczywistości, w wielkim pałacu, z nową rodziną i prywatnym ochroniarzem Nikołajem, który z czasem staje się kim więcej niż tylko bodyguardem. 

Powiem Wam szczerze, że zawsze mam wątpliwości co do polskiej literatury. Zwłaszcza tyczy się to nowych autorów, których nie znam i autorów powieści obyczajowych, bo głównie zawodzę się na takich książkach. Jednak przyznaje, że w tym wypadku byłam pozytywnie zaskoczona i zadowolona z lektury, bo ta książka jest naprawdę dobra. Zacznę do tego, że bardzo podobają mi się bohaterowie. Do Nikołaja zapałałam sympatią od pierwszych stron (ale to pewnie dlatego, że mam słabość do 'złych chłopców'). Niko jest twardym gościem, bezwzględnym zabijaką, facetem bez sentymentów i wydawałoby się, że bez uczuć, jednak po spotkaniu Marty, którą pieszczotliwie nazywa Jaskółką, poznajemy jego drugie oblicze - faceta, który kocha za zabój. Natomiast Marta, czyli rosyjska Matriona, to dziewczyna bardzo odważna i silna psychicznie. Z godnością znosi to co ją spotkało i mimo iż zdaje sobie sprawę z niebezpieczeństwa, w którym się znajduje, nie przestaje myśleć o tym, aby wydostać się z tej złotej klatki. Pragnie wolności i dąży do niej za wszelką cenę. Dziewczyna popełnia kilka błędów, natomiast będąc w jej sytuacji wszyscy by je popełnili. Koniec końców udowadnia, że to ludzie, których kocha są dla niej najważniejsi i stara się im to udowodnić. 

Również postaci drugoplanowe są bardzo ciekawie wykreowane. Moje zainteresowanie od samego początku wzbudził brat bliźniak Marty, Maks. Przyznaje, że jest to dla mnie postać zagadkowa i czułam, że będzie on miał większe znaczenie w całej tej historii, ale o tym dowiemy się pewnie w kolejnym tomie, bo autorka zafundowała czytelnikom takie zakończenie, że... Eh, szkoda, że tak długo trzeba czekać na kontynuację. 

Jak sami widzicie, bohaterowie są dość ciekawi, jednak to co jest najlepsze w tej książce to akcja, która nie zwalnia ani na chwilę. Każda strona, każdy rozdział to kolejna ciekawa sytuacja, która ma znaczący wpływ na życie bohaterów - porwania, zabójstwa, przekupstwo, pojedynki, wszechobecna agresja i przemoc, a do tego uczucie, które rodzi się między głównymi bohaterami. Jeśli chodzi o wątek miłosny, oczywiście, że był przewidywalny, jednak to co najbardziej mi się w nim podobało, to że nie był taki gwałtowny. To uczucie rozwijało się powoli, swoim tempem. W końcu Marta jest porwaną nastolatką, a Nikołaj to ochroniarz, który musi spełniać rozkazy ojca dziewczyny. Ta miłość nie powinna się zdarzyć, jest zakazana, niewłaściwa, ale właśnie takie historie czytelnicy lubią najbardziej. A przynajmniej ja. Nie może być za prosto. 

Nie będziecie nudzić się przy tej książce. Ciekawi bohaterowie, wartka akcja, momenty zwrotne, kulminacje, do tego rosyjska mafia i zakazana miłość. Każdy czytelnik znajdzie tutaj coś dla siebie. A jak dodamy do tego przyjemny styl pisania autorki to dostajemy naprawdę niezłą książkę, która umili nam długie zimowe wieczory. Ja jestem bardzo zadowolona z lektury i z pewnością sięgnę po kolejne tomy tej trylogii. Wszystkie ukażą się w przyszłym roku, więc już teraz jest na co czekać. 

wtorek, grudnia 08, 2020

#174 "Zabójczy kusiciel" by Kristen Ashley

#174 "Zabójczy kusiciel" by Kristen Ashley



Hej, hej! 

Minął ponad miesiąc odkąd pojawił się tutaj ostatni post. Prawda jest taka, że nie mam weny do czytania. Taki zastój zawsze bierze mnie w okolicach listopada (eh ta jesienna aura) i póki co nadal mnie trzyma, ale mam nadzieję, że powoli będę wychodzić z tego marazmu. W listopadzie podczytywałam sobie różne książki, jednak żadnej nie udało mi się skończyć. Dopiero na początku grudnia się lekko przełamałam za sprawą książki ze zdjęcia. Znam siebie już na tyle, że w sytuacjach kryzysowych najlepiej wchodzą mi książki romantyczno-erotyczne. 

"Zabójczy kusiciel" to książka z serii Rock Chick Kristen Ashley, ale prawda jest taka, że nie musicie znać poprzednich części. Można je czytać niezależnie od siebie, bo mimo że bohaterowie każdej książki należą do jednej paczki, to ich historie są oddzielne i nie wypływają na fabułę. 

W powyższej książce poznajemy dziewczynę o imieniu Jules, która jest pracownikiem socjalnym i pomaga dzieciakom, które zbłądziły. Dba o ich bezpieczeństwo i próbuje nawrócić na dobrą ścieżkę. Wieczorami zamienia się zaś w pogromczynię dilerów narkotyków i w dość prowizoryczny sposób próbuje uprzykrzyć im życie. Podczas jednej z akcji spotyka Vince'a Crowe'a, członka detektywistycznej grupy, która również pilnuje porządku w mieście. Wspólna praca i nić pożądania przeradza się w prawdziwy wulkan namiętności, a uczucie, które rodzi się między głównymi bohaterami jest tak silne, że są gotowi oddać za siebie życie. 

Czytając opis tej książki spodziewałam się nieco innej lektury, ale nie było to jakoś wybitnie złe. Polubiłam głównego bohatera, bo pomimo tego, że w książce kreowany był na zimnego drania, to ja dostrzegłam w nim ludzie odruchy. Pomimo zawodu, który wykonuje i tego jak traktuje swoich wrogów, Vince to oaza spokoju i podziwiam go za to jak ze stoickim spokojem znosił napady histerii Jules (uwierzcie, że to nie lada wyczyn). Główna bohaterka nie należy do moich ulubionych, ale nie irytowała mnie jakoś bardzo. Denerwowały mnie te jej napady histerii po których za każdym razem zrywała z Vincem, bo "był dla niej za dobry i że mu zależało". Wiem, że ludzie noszą w sobie różnego rodzaju traumy, ale strasznie mnie to denerwuje, kiedy w książkach kobiety przedstawiane są w tej sposób, bo wychodzą na niezrównoważone wariatki. Ponadto autorka ma tendencję do rozdmuchiwania najmniejszych spraw do kolosalnych rozmiarów. Najbardziej rozbawiła i w sumie zażenowała mnie sytuacja (uwaga będzie mały spoiler) kiedy Vince zasugerował Jules, aby ta zostawiła w jego domu swoje kosmetyki, aby nie musiała za każdym razem ich przenosić. Z tego dziewczyna zrobiła wielką sprawę, obdzwoniła wszystkie przyjaciółki z pytaniami: co to może znaczyć? Czy chce, żebym się do niego wprowadziła? Czy to znaczy, że traktuje naszą relację poważnie? Czy to znaczy, że Vince mnie kocha? Paranoja! 

Poza kilkoma komicznymi sytuacjami i dialogami (niekonieczne w dobrym tego słowa znaczeniu) książka jest całkiem w porządku. Czyta się szybko, bohaterowie dają się lubić, choć czasem można się w nich pogubić, bo jest ich naprawdę dużo. Akcja nie wlecze się ślimaczym tempem, choć żałuję, że dopiero na końcu książki znacząco przyśpiesza. Nie jestem pewna czy mam ochotę sięgać po inne książki z tej serii, nie mówię nie, jak wpadnie w moje ręce to przeczytam, ale póki co zakupu nie planuję. Książka nie przełamała w stu procentach mojego kryzysu, ale to dobry pierwszy krok. 

Czytaliście już może "Zabójczego kusiciela"? 

poniedziałek, listopada 02, 2020

#173 "Bez Ciebie" i "Jeszcze raz" by Agata Przybyłek

#173 "Bez Ciebie" i "Jeszcze raz" by Agata Przybyłek



Hej, hej! 

Dawno nie czytałam żadnej obyczajówki z prawdziwego zdarzenia, ale zdecydowałam się sięgnąć po powyższe książki z dwóch powodów. Po pierwsze nigdy nie czytałam żadne książki Agaty Przybyłek, a wiem, że jest bardzo cenioną autorką wśród przedstawicieli tego gatunku. A po drugie okładki tych książek są takie piękne i jesienne (specjalnie okładałam tę lekturę za jesienny czas), że musiałam. Po prostu musiałam. I przeczytałam. Zdecydowałam się na recenzję 2 w 1, bo to seria, a że przeczytałam jedną po drugiej, to nie ma sensu rozkładać tego na części. Postaram się nie sprzedawać Wam tu żadnych spoilerów :) 

"Bez Ciebie" to historia Katarzyny, która doświadczała ogromnej krzywdy wyrządzanej przez ukochanego męża Collina. Pomimo tego, że kobieta zdawała sobie sprawę, że tak nie powinno być, że Collin jest tyranem, to nie potrafiła od niego odejść, a co gorsza ciągle znajdowała potwierdzenia słów swojego męża jakoby była niezbyt bystra, za mało samodzielna. Po prostu niewystarczająca. Pewnego razu rękoczyny zaszły za daleko i mężczyzna skatował Katarzynę zostawiając ją na pewną śmierć. W tym stanie Katarzynę znajduje teściowa Lucy. Starsza kobieta na szybko organizuje ratunek i z pomocą swojego siostrzeńca Alana, lekarza z Toronto, wywożą ledwo żywą Kasię do Kanady, gdzie przechodzi liczne operacje i rekonwalescencje. Dziewczyna próbuje na nowo ułożyć sobie życie, a pomiędzy nią i Alanem rodzi się nić porozumienia pomagająca jej stanąć na nogach po traumatycznych przeżyciach. 

To skrót pierwszej części. W drugiej części mamy możliwość bliższego poznania Agaty, dziewczyny bystrej i dynamicznej, pewnej siebie, byłej partnerki Alana. Agata przeżyła w dzieciństwie dramatyczną historię i aż krew się we mnie gotowała, kiedy to czytałam. Przeszłość są ukształtowała, przez co popełniła w swoim związku kilka błędów, które doprowadziły do rozstania z przystojnym lekarzem. W "Jeszcze raz" autorka skupiła się na odbudowaniu relacji tej dwójki, choć nie było to łatwe, bowiem Alan w sercu nosił już inną kobietę. Drugi tom jest mniej poruszający mimo iż autorka przedstawiła w nim dzieciństwo i nastoletnie lata Agaty. Nie podobał mi się on tak jak poprzednik, ale jest to świetne dopełnienie całej historii. 

Rzadko kiedy polskie obyczajówki robią na mnie dobre wrażenie. Mam swoich faworytów, którym w moim odczuciu ciężko dorównać, bo nie o lubię mdłych i ckliwych historyjek o niczym. Tutaj zdecydowanie mamy bardzo ciekawą fabułę, tematy kontrowersyjne, ale jakże prawdzie, bo przecież przemoc w rodzinie to nie wyjątek, tylko sytuacja, która spotyka miliony ludzi na świecie. Niektórzy czytelnicy będą mogli niestety utożsamić się z bohaterami. Mamy tutaj prawdziwe historie, prawdziwe emocje, ból, strach, ale także miłość, która pomimo wszelkich przeciwności rodzi się na naszych oczach. 

Cieszę się, że zdecydowałam się sięgnąć po te książki i że poznałam tych bohaterów. Od początku zapałałam sympatią do Katarzyny, Agaty i Alana, a przede wszystkim do Lucy i bardzo żałuję, że tej ostatniej tak mało było w tych książkach. Mimo wszystko bardzo mi się podobało i cieszę się, że trafiłam na kolejną obyczajówkę, którą będę mogła z czystym sumieniem Wam polecić. 

wtorek, października 27, 2020

#172 "Nie krzycz" by Marcel Moss

#172 "Nie krzycz" by Marcel Moss



Hej, hej! 

Tak się składa, że w poniedziałek skończyłam czytać książkę, która dzisiaj ma swoją premierę. Mam na myśli thriller Marcela Mossa pt. "Nie krzycz". Jak zwykle, pan Marcel Moss, porusza w swojej książce temat ważny i współczesny. Wszyscy z nas mamy styczność z Internetem i każdy z nas wie co to hejt, być może niektórzy z Was go doświadczyli. I to właśnie hejt jest motywem przewodnim powyższej książki. 

Jedną z głównych bohaterek jest Anita, młoda dziewczyna, która przechodzi przez problemy finansowe. Oliwy do ognia dolewa zaczynająca się pandemia przez którą Anita traci pracę. Wszelkie wysiłki znalezienia zatrudnienia idą na marne, jednak i do niej los się uśmiecha i dziewczyna podejmuje zatrudnienie jako zawodowa hejterka (tak, wiem jak irracjonalnie to brzmi). Anita się w tym odnajduje, jednak nie zdaje sobie sprawy jak niebezpieczne jest to zajęcie i że w sieci, pomimo tego co się mówi, nikt nie jest anonimowy. Dziewczyna wpada w jeszcze większe kłopoty, których nie potrafi sama rozwiązać. 

Jednak wątek, który doszczętnie wyprał mnie z emocji i wzbudził we mnie przerażenie, a nawet agresję, to wątek małżeństwa Agaty i Michała. Co tam się wyrabia... Czytałam i niedowierzałam. Już sam prolog wprawi Was w niemałe osłupienie - gwarantuję. Nie będę Wam nic zdradzać, sięgnijcie po tę książkę, a sami się przekonacie co miałam na myśli. 

Tak jak wspomniałam wyżej, twórczość Marcela Mossa cenię głównie za poruszanie tematów "na czasie". We wcześniejszych książkach mieliśmy do czynienia z nadmiernym i nieprzemyślanym podawaniem swoich danych osobowych w sieci czy też depresją nastolatków, a są to tematy tylko z książek, które miałam przyjemność czytać. Domyślam się, że pozostałe twory tego autora obejmują podobną tematykę. Nie można tej książki nazwać typowym thrillerem, mimo iż mamy tutaj zabójstwo, przemoc, nielegalne interesy, porwania, przemoc seksualną itd. Być może nie doświadczycie tutaj kolosalnych emocji, dreszczy na ciele, ciarek i zapewne będziecie mogli po tej książce spokojnie zasnąć, nie zmienia to jednak faktu, że ta historia napisana jest w bardzo ciekawy sposób. Od początku wiadomo, że losy Agaty, Michała i Anity w którymś momencie się zbiegną, czytelnik ma pełne pole do popisu, aby zastanowić się jak i kiedy do tego dojdzie. 

Książka się wstrząsająca i oburzająca, na pewno nie będziecie się przy niej nudzić, bo akcja jest bardzo dynamiczna. Mi wystarczyły zaledwie dwa dni na jej przeczytanie, poświęciłam tej historii każdą wolną chwilę, a to dlatego, że nie mogłam doczekać się końca. Bardzo byłam ciekawa w jaki sposób autor połączy losy głównych bohaterów. Pod koniec zaczęłam już trochę podejrzewać dokąd to wszystko zmierza, jednak kilka rzeczy mnie zaskoczyło. 

Podsumowując, nie jest to oczywisty thriller, jednak książka wzbudza wielkie emocje. Powiedziałabym, że jest bardziej dla fanów psychologicznych thrillerów niż tych krwawych i morderczych. Co oczywiście nie wyklucza, że i tej drugiej grupie czytelników może się spodobać. Ja z każdą kolejną książką coraz bardziej staje się fanką Marcela Mossa i już nie mogę doczekać się tego, co ten autor napisze w przyszłości. Polecam Wam tę historię, bo dostarczy Wam wrażeń na kilka dni. 

niedziela, października 25, 2020

#171 "Listy zza grobu" by Remigiusz Mróz

#171 "Listy zza grobu" by Remigiusz Mróz



Hej, hej! 

Nie jest żadną tajemnicą, że bardzo lubię twórczość Remigiusza Mroza i zawsze z przyjemnością sięgam po jego książki. Jestem fanką serii o Joannie Chyłce i Zordonie, ale równie chętnie czytam pozostałe powieści tego autora. I tym razem postanowiłam wziąć w ręce "Listy zza grobu", które leżały na mojej półce z rok albo i dłużej :) 

"Listy zza grobu" to świetny thriller. Głównymi bohaterami są patomorfolog Seweryn Zaorski, który po dwudziestu dwóch latach wraca do małej rodzinnej miejscowości, aby na nowo ułożyć sobie życie ze swoimi dwiema małymi córkami oraz Kaja Burzyńska, przyjaciółka Zaorskiego z lat młodzieńczych, policjantka i żona burmistrza owego miasteczka. Kaja od kilku lat otrzymuje listy od swojego nieżyjącego ojca. Początkowo wydaje się jej się to tylko niewinną tradycją, która ma podtrzymać pamięć o ojcu, jednak kobieta zaczyna zauważać w nich drugie dno, a swoje trzy grosze do sprawy dorzuca Seweryn, który pomaga jej rozwiązać zagadkę ukrytą w listach. 

Na początku muszę zaznaczyć, że ta książka to hit pod względem zagadek. Nie mam pojęcia jak pan Mróz wpadł na cały ten sposób szyfrowania wskazówek, ale jak dla mnie to majstersztyk! Wydaje mi się, że przeciętny człowiek nie wpadłby nawet na ich rozwiązanie, a co dopiero ułożenie! Naprawdę jestem pod ogromnym wrażeniem i do dzisiaj nie mogę wyjść z podziwu, że autorowi udało się wymyślić tak przemyślaną i skomplikowaną konstrukcję zdarzeń. Bohaterowie idą jak po sznurku do kłębka, aby rozwiązać zagadkę z przeszłości i rozwikłać skąd tak naprawdę nadawane są listy, które otrzymuje Kaja. Wplątują się w niebezpieczną grę, w którą zaangażowani są niebezpieczni ludzie powiązani ze światkiem przestępczym. Seweryn i Kaja dążą do odnalezienia odpowiedzi na pytanie co z tym wszystkim na wspólnego jej ojciec kobiety, ale nie zdają sobie sprawy, że teraz to ich życie jest w niebezpieczeństwie. 

Książka jest świetna, akcja genialna, czyta się szybko i zapartym tchem, bo tak jak wspomniałam wyżej znajdziecie tutaj fabułę owianą tajemnicą. Na pewno nie będziecie się nudzić czytając i tak jak ja sami będziecie próbowali domyślić się o co w tym wszystkim chodzi. Także bardzo Wam polecam. Tym bardziej, że książka ma swoją kontynuacje, więc jeśli lubicie serie to będzie to coś dla Was. 

poniedziałek, października 19, 2020

#170 "W cieniu zła" by Alex North

#170 "W cieniu zła" by Alex North



Hej, hej! 

Jak widzicie na zdjęciu, dzisiaj przychodzę do Was z książką Alexa Northa "W cieniu zła". To druga książka tego autora, który zasłynął w naszym kraju debiutanckim "Szeptaczem". Ja tę książkę polubiłam, jednak mam co do niej małe 'ale'. Natomiast jeśli chodzi o thriller o którym dzisiaj Wam opowiem, to nie mam żadnych wątpliwości. To naprawdę bardzo dobry dreszczowiec! 

Akcja rozgrywa się w małym niepozornym miasteczku. 25 lat temu doszło do okrutnej zbrodni, która wstrząsnęła całym społeczeństwem. Dwóch nastolatków popełniło rytualne morderstwo. Policji udało się ująć jednego, drugi zniknął bez śladu. Po 25 latach do rodzinnego domu wraca Paul, który znał brutalnych nastolatków oraz ich ofiarę. Wydarzenia z przeszłości odcisnęły piętno na jego dorosłym życiu, mimo wszystko wraca i z przerażeniem odkrywa, że ponownie doszło do bardzo podobnych serii makabrycznych zbrodni. 

Bardzo podoba mi się klimat, który autor zbudował w tej książce. Akcja rozgrywa się w miejscu mrocznym, trochę depresyjnym, ma się wrażenie, że nad ziemią nieprzerwane unosi się mgła, jest ciemno, mżyście, a mieszkańcy miasteczka pozbawieni są nadziei. Prawdziwie demoniczne miejsce, które w pełni zasługuje na swoją mroczną legendę. Dodatkowo mamy rozpościerający się las, pełen zakamarków i ciemnych polan, na których działy się rzeczy dziwne i niewyjaśnione. Ludzie boją się tego miejsca przez jego mroczną aurę. Uważają, że gdzieś tam wśród drzew ukrywa się nastoletni morderca z przeszłości, czyhający na ich życie. 

Tę książkę czyta się z zapartym tchem. Każda strona owiana jest tajemnicą, jej wyjątkowy klimat przyprawia czytelnika o dreszcze. Poza miejscem akcji, które genialnie zostało wykreowane, na deser dostajemy opowieści o duchach, makabryczne morderstwa dokonywane przez nieznanego sprawcę, a także zwroty akcji, które wielokrotnie wprawią Was w osłupienie. Myślę, że jest to książka, która z pewnością na długo zostanie mi w pamięci i z czystym sercem mogę Wam ją polecić. Zdecydowanie bardziej podobała mi się wspomnianego wcześniej "Szeptacza", mimo iż koncepcja była dość podobna. 

Myślę, że jak sięgnięcie po tę książkę, to nie będziecie zawiedzeni. 

niedziela, października 11, 2020

#169 "Zaginione arabskie księżniczki" by Marcin Margielewski

#169 "Zaginione arabskie księżniczki" by Marcin Margielewski

Hej, hej!

Bardzo lubię książki o Bliskim Wschodzie, te fabularne jak i te dokumentalne, reportaże itd. Trochę już tego przeczytałam i zawsze chętnie sięgam po kolejne książki o tej tematyce. I tym razem zainteresował mnie tytuł "Zaginione arabskie księżniczki" Marcina Margielewskiego. 

O żonach, córkach, siostrach arabskich szejków już trochę słyszałam, jednak przedstawione tutaj osoby były mi obce. Myślę, że tematyki możecie się domyślić po tytule. Autor na stronicach tej książki przedstawia historie opowiedziane przez Talala, mężczyzny, który przez całe swoje życie służył w arabskich pałacach i miał styczność z przedstawicielami królewskich rodzin. Poznajemy tutaj dziewczyny, które przez swoją odwagę, pragnienie wolności czy miłość ponoszą najstraszniejszą karę, a za sprzeciwienie się rządom ojców, braci, wujków tracą życie. 

Co Wam będę mówić... Nie raz już recenzowałam tutaj książki Tanyi Valko czy Laily Shukri, w których bardzo obszernie opisane były praktyki traktowania kobiet w krajach Bliskiego Wschodu. Mam świadomość, że są one fabularyzowane, jednak z łatwością jestem w stanie uwierzyć, że takie rzeczy rzeczywiście mają miejsce, a co gorsze, jestem w stanie uwierzyć, że przeciętny człowiek nie ma takiej wyobraźni, aby wyobrazić sobie co tak naprawdę dzieje się za zamkniętymi drzwiami arabskich domów i pałaców. Przypadki o których czytamy w książce Marcina Margielewskiego to zaledwie wierzchołek góry lodowej. A najgorsze jest, że o bardzo wielu zabójstwach czy torturach niewinnych kobiet nigdy nie usłyszymy, bo kraje arabskie, a zwłaszcza Arabia Saudyjska, jest bardzo zamknięta i przepływ informacji jest praktycznie niemożliwy. 

Najbardziej w głowie utknęła mi sytuacja z szejkiem Abdullahem bin Abd al-Aziz Al Saud, którego możecie kojarzyć z tego, że kilka lat temu zasponsorował operację rozdzielenia polskich bliźniaczek syjamskich. Szejk zbudował wokół siebie aurę szlachetnego króla, otwartego na tradycje z zachodu, chętnego do nadawania kobietom nowych praw i przywilejów. Podróżował po całym świecie, spotykał się z najbardziej wpływowymi ludzi świata, ściskał im dłonie uśmiechając się do kamer. I nikt nie wiedział, że w tym samym czasie jego cztery córki siedzą zamknięte w piwnicy i umierają z głodu. Przepraszam Was za ten spoiler, ale nie potrafię pohamować gniewu, kiedy o tym myślę i uważam, że takie historie trzeba nagłaśniać. 

Uważam, że tego typu książki są ważne i ludzie powinni je czytać, bo dzięki temu rośnie świadomość w naszym społeczeństwie. Arabia Saudyjska to nie jest bajkowy kraj, w którym chodniki zbudowane są ze złota. To przede wszystkim kraj, w którym ludzie pod przykrywką Koranu i woli Allaha torturują i mordują niewinne kobiety, które chciały zaznać w życiu jedynie trochę prawdziwej miłości i wolności. 

środa, października 07, 2020

#168 "Poza ringiem. Amelia i ja" by Anna Kasiuk

#168 "Poza ringiem. Amelia i ja" by Anna Kasiuk

Hej, hej! 

Mam dla Was dzisiaj "męską" książkę. Ostatnimi czasy czytałam serię Bezlitosna Siła Agnieszki Lingas-Łoniewskiej o silnych facetach uczestniczących w nielegalnych walkach w klatkach. I przyznam szczerze, że pomimo tego, że nie jest to literatura wielkich lotów, to całkiem ją lubię, bo jest świetną odskocznią od kryminałów i bardziej poważnej tematyki. Dlatego, kiedy wydawnictwo Czwarta Strona zaproponowało mi egzemplarz recenzencki "Poza ringiem. Amelia i ja" zgodziłam się bez wahania, bo jest to historia bardzo zbliżona do tematyki książek Łoniewskiej. 

Ivan Papillon jest zawodowym bokserem zdyskwalifikowanym za używki. Od czasu wyrzucenia z ringu chłopak nie potrafi znaleźć sobie miejsca i krąży po mieście bez celu szukając zaczepki. Pewnego razu dostaję propozycję pracy w podziemnym klubie prowadzonym przez wpływowego typa spod ciemnej gwiazdy. Ivan przystaje na propozycje i zostaje zawodnikiem walczącym w nielegalnych walkach w klatce. Podczas jeden z wizyt w podziemnych katakumbach zauważa drobną dziewczynę o imieniu Amelia. Od razu traci dla niej głowę i za wszelką cenę postanawia poznać ją bliżej. Podjęte decyzje całkowicie zmieniają życie boksera i od teraz Ivan martwi się nie tylko swoją zrujnowaną karierą, ale także Amelią, która staje się jego największą słabością. I na nieszczęście dla nich obojga, dowiadują się o tym ludzie, którzy mają niecne plany względem Ivana. 

Podoba mi się sam zamysł na książkę. Tak jak wspominałam wyżej ostatnio polubiłam się z książkami o takiej tematyce i dlatego przeczytanie tej historii było dla mnie przyjemnością. Lubię czytać o świecie, który jest tak bardzo daleki od mojego. Autorka ukazała jak wygląda życie pięściarzy i zawodników MMA, z czym wiąże się uprawianie sportów siłowych, jak trudne i wyczerpujące są treningi i walki. I przede wszystkim czytelnik ma możliwość wejścia do głowy takiego zawodnika, aby dowiedzieć się co dla niego oznacza zwycięstwo i porażka, jak silny charakter muszą posiadać, aby znieść tak ciężki wysiłek fizyczny i psychiczny nacisk na zwycięstwo. Przyznaję, że jeśli o to chodzi o autorka wykonała kawał dobrej roboty. 

Mam jednak mieszane uczucia względem tej książki. Przede wszystkim ze względu na bohaterów. Od początku nie polubiłam Amelii. I z każdym kolejnym rozdziałem nie lubiłam jej jeszcze bardziej. Jest bardzo irytującą postacią. Amelia doskonale wiedziała z kim się wiąże, znała profesję Ivana, nie akceptowała jej i mimo wszystko nie miała przeszkód, aby wskoczyć mu do łóżka, a potem robić wyrzuty i zmuszać do zmiany pracy. Rozumiem powody, które nią kierowały, jednak uważam, że w udanych związkach nie powinno dochodzić do takich sytuacji, kiedy jedna strona zmusza drugą do porzucenia pasji. Jak łatwo się domyślić niechęć Amelii poskutkowała tym, że Ivan nie opowiadał jej o tym, co dzieje się w klubie sportowym i w jakie kłopoty się wpakował. Doprowadziło to do tragicznej sytuacji w której ktoś mógł stracić życie. Co prawda, Ivan wcale nie był lepszy, bo pracę stawiał na pierwszym miejscu, niekiedy całkowicie ignorując potrzeby swojej ukochanej. Myślę, że każda dziewczyna nie byłaby zadowolona będąc na miejscu głównej bohaterki. 

Między Amelią i Ivanem zabrakło przede wszystkim komunikacji i szczerej rozmowy. Problemy często rozwiązywali poprzez łóżko, całkowicie ignorując konsekwencję swoich poczynań. Moim zdaniem od początku nie byli dobraną parą, liczyłam jednak, że z czasem uda im się znaleźć wspólną drogę. Droga ta była bardzo kręta, ale czy w rezultacie się udało? Nie zdradzę. Jednak powiem Wam, że bardzo spodobało mi się zakończenie. I nie mam tutaj na myśli wydarzeń z ostatnich rozdziałów, bo moim zdaniem napisane to zostało "po łebkach" i zabrakło dramaturgii i emocji. Mówiąc o ciekawym zakończeniu miałam na myśli to, że czytelnik sam może sobie dopowiedzieć finał tej historii. Autorka zostawia nam pole do popisu, a może jest to furtka dla niej samej na napisanie kontynuacji historii Ivana i Amelii? 

I teraz jak piszę ten tekst, to przypomniał mi się jeszcze jeden minus o którym chciałam wspomnieć w recenzji. Akcja tej książki rozgrywa się w Paryżu - stolica Francji, miasto miłości, romantyczny język, piękne kamienice, bagietki itd. A czytając tę książką kompletnie nie czuć francuskiego klimatu. I jestem tym bardzo zawiedziona. Przyznam się nawet, że kiedy czytałam to cały czas miałam w głowie to, że akcja dzieje się w Polsce. Bo to wszystko takie polskie było... Wielka szkoda. 

Sami widzicie, że książka ma dobre i złe strony. Żałuję, że moim głównym minusem są bohaterowie, którzy są przecież jedną z ważniejszych rzeczy w książce. Ale pomimo ich irytującego zachowania, czyta się to szybko i przyjemnie. Tematyka jest interesująca, bo nie każdy z nas ma styczność z boksem, więc jest to ciekawa odskocznia od książek, które czytamy na co dzień. Jest tutaj trochę romantyzmu, trochę erotyki, całkiem sporo woli walki, agresji i odwagi. Każdy znajdzie coś dla siebie, więc jeśli lubicie książki o podobnej tematyce, to myślę, że ta książka może się Wam spodobać.

poniedziałek, października 05, 2020

Podsumowanie kwartału - lipiec, sierpień, wrzesień

Podsumowanie kwartału - lipiec, sierpień, wrzesień

Hej, hej!
No i minął kolejny kwartał! To zadziwiające jak ten czas szybko leci... Niedawno był styczeń, a tu już jesień, zaraz święta i wszystko zacznie się od nowa :) 
Ale nie wybiegajmy w przyszłość... Skupmy się na tym co tu i teraz, czyli na podsumowaniu mojego czytelniczego kwartału. 

Przez ostatnie trzy miesiące przeczytałam 13 książek i uważam, że to dobry wynik jak na mnie. 
Na wyróżnienie na pewno zasługuje książka "Wierzyliśmy jak nikt" Rebeccki Makai. Miałam po tej książce dużego kaca, bo bardzo dawała do myślenia. Jest to jedna z tych historii obok których nie można przejść obojętnie. Piękna, smutna i ważna powieść, do której na pewno będę wracała. 
Kolejną bardzo dobrą książką jest "Piąta ofiara" J.D. Barkera. Jest to kontynuacja "Czwartej małpy" thrillera, który jest genialny i znalazł się w moim rocznym podsumowaniu top 3 chyba dwa lata temu. 'Piąta ofiara" także trzymała poziom. Nie mogłam oderwać się od tej książki. Jest pełna zwrotów akcji, zaskakujących rozwiązań, scen mrożących krew w żyłach. Jeśli lubicie takie mroczne i nieco krwawe thrillery to na pewno Wam się spodoba. Ja jestem fanką!
No i na koniec tego zestawienia hitów została genialna i fantastyczna "Daisy Jones & The Six". Ta książka to cudo! Autorka to cudo! Taylor Jenkins Reid po raz kolejny zabrała mnie do wielkiego świata sławnych i bogatych, ale tym razem zafundowała emocjonalny rollercoster w stylu lat siedemdziesiątych. Świetna jest ta książka, na pewno Was zauroczą bohaterowie i wciągnie Was szalony świat rockowego bandu. Na pewno będziecie tak zachwyceni, że z bólem serca uzmysłowicie sobie, że to tylko fikcja, ci ludzie nie istnieją, a ich muzyka nigdy nie powstała. Aż żal... Ja niejednokrotnie miałam ochotę odpalić YouTube i poszukać ich klipów. Jest super! Polecam! 

No to skoro podsumowaliśmy sobie polecajki, to teraz skupmy się na książkach, które mnie rozczarowały. Na pierwszy rzut idą "Seryjni mordercy" Michelle Kaminsky. Miałam duże oczekiwania względem tej książki, bowiem tematyka seryjnych morderców trochę mnie fascynuje. Liczyłam na głęboką analizę psychiki osób, które dopuszczają się makabrycznych zbrodni, a dostałam sucho przedstawione fakty i bardzo dużo ogólników. Książka nie jest najgorsza, ale liczyłam na więcej, a co gorsza po jakimś czasie już mnie męczyła. Także myślę, że na rynku można znaleźć dużo lepsze pozycje o podobnej tematyce. 
Zawiodłam się także na książce "Znajdź mnie" Andre Acimana. I tutaj mam na myśli głównie fabułę, bo książka jest napisana świetnie. "Znajdź mnie" to kontynuacja losów Elio i Oliviera, których mogliśmy poznać w książce i oscarowym filmie "Tamte dni, tamte noce". I o ile pierwsza część zrobiła na mnie bardzo duże wrażenie i byłam oczarowana całą tą historią, tak tutaj czegoś mi zabrakło. I chyba byli to główni bohaterowie, którzy spotkali się ponownie po latach dopiero pod koniec książki... A ja chciałam ich więcej! Bo ich związek był bardzo intrygujący. Także mało ich było, ale cóż, cieszę się, że dostałam chociaż tyle, bo zawsze mogło być mniej :) 

Recenzje do większości książek ze zdjęcia znajdziecie na blogu. Na dniach pojawi się jeszcze wpis o "Poza ringiem; Amelia i ja" oraz o "Zaginionych arabskich księżniczkach". Wyczekujecie cierpliwie. 
Ja tymczasem wracam do czytania i co... widzimy się za trzy miesiące, aby podsumować ostatnie trzy miesiące tego pechowego roku i podsumować czytelniczo cały mój 2020 rok. 

Trzymajcie się! 

wtorek, września 29, 2020

#167 "Piąta ofiara" by J.D. Barker

#167 "Piąta ofiara" by J.D. Barker



Hej, hej! 

Jakiś czas temu przeczytałam "Piątą ofiarę" i tylko utwierdziłam się w przekonaniu, że ta seria jest genialna. Dawno nie czytałam thrillera, który tak mocno trzymał w napięciu, miał tak rozbudowaną fabułę i wciągał już od pierwszych stron. Jeśli nie znacie tych książek, to koniecznie musicie poznać. 

"Piąta ofiara" to kontynuacja "Czwartej małpy". (Na marginesie dodam, że "Czwarta małpa" zajęła miejsce w Top 3 mojego rankingu najlepszych książek w 2018 roku). Seryjny zabójca dalej jest na wolności i dalej dokonuje makabrycznych mordów na nastoletnich dziewczynach. Sam Porter, policjant chicagowskiej policji, postawił sobie na punkt honoru złapać i zamknąć zabójcę. Jednak nie jest to proste. Policjant podejmuje kilka pochopnych decyzji przez co jego autorytet spada, a przełożeni tracą do niego zaufanie. Ofiar przybywa, a śledczy dalej nie wiedzą, kto stoi za makabrycznymi morderstwami. Czy jest to Zabójca Czwartej Małpy? 

Ta książka to złoto! Już pierwszy tom był genialny, ale drugi jest jeszcze lepszy. Na uwagę zasługują po raz kolejny fragmenty z pamiętnika zabójcy. Pisał je jako nastolatek i już wówczas był przerażający. Wielokrotnie miałam gęsią skórę, kiedy czytałam opisy brutalnych morderstw. I to moim zdaniem odróżnia dobre thrillery od tych przeciętnych. Lubię kiedy książka wywołuje strach, obrzydzenie, lęk. Thriller właśnie takie emocje powinien wywoływać w czytelniku. I w "Piątej ofierze" takich emocji doznacie bardzo wiele. Fabuła prowadzona jest z perspektywy kilku osób - Portera, jego podwładnych, funkcjonariuszy FBI, mordercy i jego ofiar. Każdy bohater jest dopieszczony i przedstawiony w najdrobniejszych szczegółach, dlatego każdy z nich znajdzie na pewno swoich fanów. Ja już od pierwszego tomu bardzo lubię głównego bohaterka Sama Portera, ale równie mocno lubię wszystkie sceny z policjantami Nashem i Clair, bo ich relacja to jedyna rzecz, która w tej książce wywołuje uśmiech. 

I tak jak wspomniałam na początku, fabuła jest mocno rozbudowana. Myślę, że to dzięki podzielonej narracji. Czytelnik dokładnie wie, co w danej chwili dzieje się na komisariacie, na miejscu zbrodni, u mordercy. Jest wiele wątków i nie wszystkie zostały zakończone, co sugeruje, że pojawi się kolejna część tej serii. I bardzo jestem jej ciekawa. Mam już swoje podejrzenia, co może łączyć Sama Portera i zabójcę, ale póki co nic nie zdradzę. 

No i na uwagę na pewno zasługuje samo zakończenie, które totalnie rozwaliło mnie na łopatki. Wielkie brawa dla autora za stworzenie tak świetnej książki. Z niecierpliwością czekam na kolejny tom! 

Na koniec dodam, że ta książka ma spore szanse na podzielenie losu poprzedniczki i zagoszczenie na mojej liście topowych książek tego roku. Póki co nie zapeszam, bo jeszcze kilka miesięcy do końca zostało i na pewno w moje ręce wpadnie niejedna perełka. Także polecam Wam tę serię, jeśli jeszcze nie czytaliście. Na pewno nie będziecie zawiedzeni. 

sobota, września 26, 2020

#166 "Na zawsze, ale z przerwą" by Taylor Jenkins Reid

#166 "Na zawsze, ale z przerwą" by Taylor Jenkins Reid


Hej, hej. 
Ten post miał się pojawić na początku zeszłego tygodnia, ale wzięłam udział w wyzwaniu Kobiecej Foto Szkoły, dlatego poświęciłam swój czas na kreatywne fotografowanie. Na moim profilu na Instagramie możecie zobaczyć, jakie były tematy w tej edycji wyzwania i jak sobie z nimi poradziłam. 

A teraz przechodzę już do recenzji debiutanckiej powieści Taylor Jenkins Reid "Na zawsze, ale z przerwą". Przyznam szczerze, że miałam duże oczekiwania względem tej książki, bo czytałam już nowsze powieści tej autorki, czyli "Siedmiu mężów Everyl Hugo" oraz "Daisy Jones & The Six". Obie książki bardzo mi się podobały i wzbudziły we mnie wiele emocji, dlatego też, pomimo tego, że to pierwsza książka Reid, spodziewałam się równie niesamowitej lektury. 

Jest to historia o smutnej tematyce. Elsie w przypadkowych okolicznościach poznaje miłość swojego życia Bena. Od początku są sobie pisani, kochają się miłością wielką i szaleńczą. Spędzają ze sobą intensywne pół roku, po czym wbrew wszystkiemu i wszystkim pobierają się w tajemnicy. Nikt nie przypuszcza, że już kilka dni po ceremonii Elsie zostanie wdową. Dziewczyna musi uporać się z ogromną stratą i pożegnać swojego męża i najlepszego przyjaciela. 
Książka opowiada i pokazuje jak główna bohaterka przepracowuje żałobę, jak sobie radzi ze smutkiem i depresją, jak wygląda jej życie, kiedy jego główna część nagle znika i pozostawia po sobie ogromną, bolesną pustkę i dziurę w sercu. 

Powiem Wam, że zanim sięgnęłam po tę książkę to przeczytałam kilka pierwszych opinii. Wszyscy pisali, że ta książka to prawdziwy wyciskach łez, że bez pudełka chusteczek lepiej nie zasiadać do lektury. Naprawdę nastawiłam się na mocno poruszającą i wzruszającą historię. I powiem szczerze, że ja kompletnie nie doświadczyłam tych emocji, co czytelnicy, których opinie widziałam. Jasne, historia jest smutna, jednak w ogóle nie potrafiłam wczuć się w emocje głównej bohaterki. Dla mnie ona i jej nastawienie były bardzo chłodne, nijakie. Nie widziałam w niej zaangażowania w tę miłość, nie czułam jej smutku, jej żalu. I bólem serca muszę stwierdzić, że w ani jednym momencie tej książki nie byłam wzruszona. To dziwne, bo ja się wzruszam zawsze i wszędzie, więc bardzo żałuję, że historia Elsie i Bena mnie nie poruszyła. 
Nie zrozumcie mnie źle, bo to nie jest zła książka. Jak na debiut, to uważam, że jest bardzo dobra. Problem może być we mnie, bo zbyt duże oczekiwania względem niej miałam. A jak widać po innych recenzjach, to książka większości się spodoba. 
Rozumiem, co autorka chciała przekazać poprzez tę powieść, jakie zamiary nią kierowały. Myślę, że dotarł do mnie morał tej historii. Jednak dużo bardziej podobają mi się książki o Evelyn Hugo i Daisy Jones. 

Podsumowując, "Na zawsze, ale z przerwą" to smutna historia o przemijaniu i stracie, ale także o szaleńczej miłości. Może wzruszyć i zachwycić, może także zawieść - tak jak mnie. Jednak nie uważam, że jest to książka nudna i niewarta przeczytania. Wręcz przeciwnie! 

czwartek, września 17, 2020

#165 "Była/żona" by Tess Stimson

#165 "Była/żona" by Tess Stimson


Hej, hej! 
Wpadła w moje ręce książka Tess Stimson pt. "Była/żona". Opis książki gwarantował niezapomnienie emocje. Mi czytało się ją bardzo dobrze, jednak mam małe "ale", o którym dowiecie się za chwilę. 

"Była/żona" to historia o trójce ludzi. Andrew był przystojnym prezenterem telewizyjnym, który rozwiódł się z Louise, matką dwójki swoich dzieci, bo poznał i pokochał Caz. Andrew i Caz wypowiedzieli sakramentalne "tak" i również doczekali się potomka. Na pozór relacje między tą trójką były poprawne, jednak po pewnym czasie Louise mocno zaangażowała się w znajomość z byłym mężem. Mężczyzna nie zauważał jakich podstępów dopuszczała się była żona, aby tylko zmącić spokój Caz, co doprowadzało do licznych konfliktów między kobietami, a ostatecznie doprowadza do tragedii, bowiem na uroczystej rodzinnej imprezie Andrew traci życie. Na miejscu zbrodni znajdują się Caz i Louise, obie zdenerwowane, obie pobrudzone krwią. Która zabiła? I dlaczego? 

Jest to ten typ thrillera, w którym na samym początku mamy finał całej historii, a czytając kolejne rozdziały czytelnik ma możliwość dowiedzenia się jak do tego doszło. Przyznam szczerze, że mi się to spodobało. 
Fabuła książki skupia się głównie na ukazaniu relacji między kobietami. Nie jest łatwo zaakceptować drugą małżonkę byłego męża, zwłaszcza kiedy jest dużo młodsza. Louise nie ukrywa swojej niechęci do Caz, często płata kobiecie figle mające na celu wyprowadzenie jej z równowagi, a także wzbudzenie zazdrości o Andrew. Bowiem Andrew wciąż ma bardzo dobry kontakt ze swoimi teściami i często pomaga Louise przy dzieciach, a także w wypadku różnych nieprzewidzianych sytuacji, normalne jest, że spędza z nią sporo czasu. To bardzo denerwuje Caz, więc kobieta za wszelką cenę próbuje skompromitować Louise w oczach małżonka. 
Powiem Wam, że bardzo ciekawa jest ta książka. Relacje obu kobiet, wzajemne oskarżenia, ich niechęć sprzyjała temu, aby snuć domysły, która z nich dokonała makabrycznej zbrodni na mężczyźnie, którego kochała. Ciekawe jest również to, że obie kobiety skrywają tajemnice, które po wyjściu na światło dzienne, rzucają cień podejrzeń. I choć uważam, że autorka świetnie poprowadziła fabułę, stopniowo budowała napięcie i niejednokrotnie wprowadziła czytelnika w osłupienie, to ja trochę domyślałam się, kto zabił głównego bohatera. Końcówka książki zaskoczyła mnie bardzo, jednak moje domysły okazały się słuszne. 
Jestem ciekawa czy i Wy domyśliliście się, która kobieta popełniła zbrodnię. 

Podsumowując, nie jest to najlepszy thriller, jaki czytałam, ale na pewno jest bardzo dobry. Tak jak wspomniałam, emocje budowane są stopniowo, jednak autorka skutecznie zainteresowała mnie przebiegiem sytuacji do tego stopnia, że nie mogłam oderwać się od czytania. Gdyby nie to, że jestem domyślna, to z pewnością dałabym tej książce więcej punktów. Mimo wszystko to bardzo dobry thriller, który z pewnością będę polecała znajomym. 

poniedziałek, września 14, 2020

#164 "Znajdź mnie" by Andre Aciman

#164 "Znajdź mnie" by Andre Aciman



Hej, hej. 

Pamiętacie film lub książę pt. "Tamte dni, tamte noce" o losach młodego Elio i Oliviera? TUTAJ zostawiam Wam linka do mojej recenzji. Ja byłam zauroczona tą historią, więc nie mogłam odmówić sobie przeczytania "Znajdź mnie", które jest kontynuacją losów bohaterów. Czy jestem tak samo zachwycona? Niestety nie. Ale po kolei. 

Nie wiem czy pamiętacie, a jak nie pamiętacie, to Wam przypomnę, głównymi bohaterami są Elio i Olivier. Elio w pierwszej części był nastolatkiem. Mieszkał wraz z rodzicami we Włoszech niedaleko Rzymu. Pewnego razu pojawił się u nich Olivier, Amerykanin szukający ciszy i spokoju do napisania doktoratu. Po poznaniu Oliviera Elio zaczął odkrywać swoją seksualność, doświadczył pociągu po mężczyzny, zauroczył się i zakochał w dużo starczym Amerykaninie. Ich losy ostatecznie się rozdzieliły, ale dzięki temu powstała część druga. 

Książka podzielona jest na cztery części. W pierwszej główną rolę odgrywa ojciec Elio Samuel. Jest on szanowanym profesorem, który jedzie do Rzymu spotkać się ze swoim dorosłym już synem. W pociągu Samuel poznaje dużo młodszą dziewczynę, która od pierwszych minut rozmowy mocno go fascynuje. Ta znajomość od początku nie była oczywista i doprowadziła do wielkich zmian w życiu każdego bohatera. 

W kolejnych częściach mamy historię Elio, który jest już dorosłym mężczyzną, znanym i cenionym muzykiem, który daje koncerty na całym świecie. Wracamy także do Oliviera, który po udanych studiach rozpoczął karierę na uniwersytecie i ma względnie ułożone życie osobiste. 

Powiem Wam, że czytając tę książkę z każdą kolejną stroną miałam duże wątpliwości czy główni bohaterowie w ogóle się spotkają. Autor strasznie wydłużał ten moment przez co musiałam na to czekać aż do ostatniej części książki. Jestem tym trochę zawiedziona, bo mimo iż ciekawe było to jak potoczyło się ich życie osobno, to ja najbardziej czekałam na moment ponownego spotkania, połączenia się. Byłam ciekawa, czy odnajdą się w tym wielkim świecie, mimo iż przez lata nie utrzymywali ze sobą żadnego kontaktu. Było to frustrujące! 

Jednak pomijając całą fabułę, to powiem Wam, że Andre Aciman jest świetnym pisarzem. To w jaki sposób opisuje emocje i uczucia to prawdziwy majstersztyk. Wszystko jest w punkt, wyważone, z klasą... W jego książkach, w jego miłości wszystko jest delikatne i sensualne. Kojarzy mi się to z reklamami perfum, gdzie kobiety mają na sobie zwiewne satynowe sukienki, zasłony lekko kołyszą się na letnim wietrzyku, a słońce delikatnie przebija się przez rolety i rozproszonym światłem wpada do sypialni. I nie zapominajmy, że mamy tutaj do czynienia z miłością homoseksualną. Myślę, że po przeczytaniu tych książek niejedna osoba zmieniłaby zdanie i wyobrażenia co do gejów i lesbijek. 

Mam wrażenie, że każdy romantyk byłby zauroczony tymi książkami. Warto przeczytać tę książkę. Fabuła być może Was nie porwie, ale zwróćcie uwagę na styl pisania Andre Acimana. Na pewno bardzo Wam się spodoba. 

środa, września 09, 2020

#163 "Saturn" by Agnieszka Lingas - Łoniewska

#163 "Saturn" by Agnieszka Lingas - Łoniewska



Hej, hej! 

Książkę pt. "Saturn" przeczytałam już jakiś czas temu, ale ostatnimi czasy w ogóle nie mam głowy do pisania recenzji. Dlatego z góry przepraszam jeśli ta i kilka kolejnych wpisów będzie nieskładnych i mało treściwych. Postaram się jak mogę, aby jednak rzetelnie przedstawić Wam moją opinię na temat przeczytanych książek. 

"Saturn" to trzeci tom serii Bezlitosna Siła Agnieszki Lingas - Łoniewskiej. Powiem Wam, że sama siebie trochę nie rozumiem, bo ogólnie nie przepadam za tego typu literaturą, jednak cała ta seria mocno mnie wciągnęła i polubiłam się z bohaterami. Tytułowy Saturn to kolejny zawodnik podziemnego MMA. Przeszedł w swoim życiu bardzo wiele upokorzeń, imał się przeróżnych zajęć - często mocno odbiegających od tego co legalne i przyzwoite. Starał się, aby jego przybrana siostra Anita uwolniła się od ojczyma, który ją krzywdził. Dopiero Kostek "Kastor", właściciel klubu i zawodnik MMA wyciągnął do nich pomocną dłoń, wyprowadzając Konrada "Saturna" na prostą drogę. (Więcej o tej historii znajdziecie TUTAJ). Saturn na ringu zmienia się bezlitosnego zawodnika, poza ringiem jego jedyną słabością jest dziewczyna o imieniu Inez. 

Inez ma za sobą bardzo burzliwą przeszłość. Jako młoda dziewczyna zadawała się z podejrzanymi typami, którzy po dziś dzień nie dają jej o sobie zapomnieć. Jej prześladowca pozostawił na jej ramionach blizny, które dziewczyna zakrywa długimi rękawami niezależnie od pogody. Poza bólem fizycznym Inez doznała przede wszystkim krzywd psychicznych i ten ból cały czas nosi w sobie, co sprawia, że boi się zaufać Saturnowi, mimo iż kocha się w nim od dawna. 

Jak sami widzicie powyższa książka to romans, jednak z niemałym pazurem. Przyjemnie czyta się o takich wielkich i silnych facetach, którzy pod wpływem kobiety stają się przytulaśnymi misiami. Trochę mnie to bawi za każdym razem, kiedy sięgam po tę serię, jednak przyzwyczaiłam się do tego i wiem, że autorka chciała przez to pokazać, że miłość zmienia człowieka i czyni go lepszym. To co trochę mnie irytuje to miałkie dialogi i te obszerne wyznania miłosne. Mam wątpliwości co do tego, czy w prawdziwym życiu ludzie w ten sposób rozmawiają. Wolałabym, aby te książki miały w sobie trochę więcej realizmu. Na ten moment jestem w stanie to wytrzymać, wszystko zależy od tego ile tomów będzie miała ta seria i czy każda kolejna będzie w podobnym tonie. Poza tym te książki czytam tylko dla zabawy, nie oczekuję od nich poważnej literatury i wielkich emocji. Emocje są, jednak nie takie, które chwytają czytelnika za serce. I myślę, że jeśli będziecie mieli takie samo podejście do tych książek co ja, to mogą Wam się spodobać. 

Wiem, że pojawił się już kolejny tom pt. "Mars". I tego jestem bardzo ciekawa, bo wiem już o których bohaterach będzie i zdradzę Wam, że będzie to na pewno mieszanka wybuchowa. Także przy najbliższej okazji zakupię tę książkę i na pewno dam Wam znać co o niej myślę. 

niedziela, sierpnia 30, 2020

#162 "Seryjni mordercy" by Michelle Kaminsky

#162 "Seryjni mordercy" by Michelle Kaminsky

 


Hej, hej! 
Książka "Seryjni mordercy" miała swoją premierę w maju, jednak dopiero teraz udało mi się ją przeczytać. Tytuł brzmi złowieszczo, zawartość również wywołuje na ciele gęsią skórkę i przyznaję, że jest to dość specyficzna i brutalna lektura, jednak czegoś mi w niej zabrakło. 

Powyższa książka napisana jest w bardzo charakterystyczny sposób. Każdy "rozdział" to pytanie, na które autorka stara się odpowiedzieć. Są opisane tutaj przypadki najsłynniejszych seryjnych morderców, których nazwiska na pewno nie są Wam obce, ale także zbrodnie mniej znane, które miały miejsce na całym świecie. Bardzo podoba mi się kontent tej książki, jednak jak mam być szczera, to wszystkie opisane przypadki nie wyczerpywały tematu do końca. Autorka na pytania odpowiada bardzo ogólnikowo, nie wdaje się w szczegóły, nie opisuje historii od początku do końca. Często wspomina o dzieciństwie danego seryjnego mordercy i to jak doszło do zbrodni, kto był jego ofiarą i jaka kara została mu zasądzona. Oczekiwałam, że autorka rozbierze każdy przypadek na czynniki pierwsze, ponieważ to co skłoniło mnie do przeczytania tej książki to to, że miałam nadzieję wejść do głowy seryjnego mordercy i dowiedzieć się co skłoniło go do poczynienia tak strasznych czynów. 
Łatwo jest się domyśleć, że większość z tych zbrodniarzy miało nieszczęśliwe dzieciństwo, doświadczyli przemocy, większość z nich miała również problemy psychiczne. Nie trzeba specjalnie zagłębiać się w temat, aby to wiedzieć. Ja po książce oczekiwałam, że wszystko będzie dokładnie przedstawione i wyjaśnione, co dokładnie się stało, że ci ludzie stali się potworami, ciekawie byłoby przeczytać, co wydarzyło się na przesłuchaniach, na sali sądowej, jak się tłumaczyli. To jednak często jest przytaczane w jednym zdaniu. 

To co też bardzo mnie dezorientowało to to, że książka napisana jest bardzo chaotycznie. Autorka "skacze" od mordercy do mordercy. Jeśli już wymyśliła sobie plan na książkę, że będzie to przedstawione w formie pytań, to zdecydowanie lepiej byłoby, ale pytania dotyczące jednego mordercy następowały po sobie. Niestety tak nie jest. 
Też sama forma pytań niekiedy jest dość ogólnikowa. Nie ma pytań typu "co czują mordercy w trakcie zbrodni" albo "jak mordercy przygotowują się do zbrodni". Zadawane pytania od razu sugerują, z którym mordercą będziemy mieli do czynienia np. "który morderca używał młotka dzięki czemu nadano mu pseudonim Młotkowego Zabójcy" (to pytanie wymyśliłam sama, jednak w książce są one w podobnym tonie). 

Także mam mieszane uczucia po tej książce. Mam do niej wiele zastrzeżeń, jednak sam temat jest bardzo interesujący. Szkoda, że nie został wyczerpany i jest tak chaotyczny. Zdecydowanie książka byłaby lepsza, gdyby autorka skupiła się też na psychologicznym aspekcie. 
Może jeszcze kiedyś sięgnę po podobną lekturę, jednak póki co muszę zająć głowę przyjemniejszymi historiami, bo mam trochę dość tej brutalności :) 

niedziela, sierpnia 23, 2020

#161 "Wierzyliśmy jak nikt" by Rebecca Makkai

#161 "Wierzyliśmy jak nikt" by Rebecca Makkai

Hej, hej! 
Każdy mol książkowy sięga czasami po książki, które kompletnie odbiegają od jego preferencji. Ja po ciągłym czytaniu kryminałów i thrillerów chętnie sięgam po książki romantyczne lub obyczajowe. I własnie dlatego jakiś czas temu kupiłam "Wierzyliśmy jak nikt" Rebeccki Makkai. Skusiłam się na nią głównie dzięki  Waszym bardzo licznym i pozytywnym opiniom.

"Wierzyliśmy jak nikt" to książka, której się nie zapomina. Jest to naprawdę poruszająca historia o miłości i przyjaźni, o wierze i stracie. 
Akcja toczy się w latach osiemdziesiątych w Chicago. Jeśli ktoś z Was nie wie, to własnie wtedy w tym amerykańskim mieście rozpoczęła się epidemia wirusa HIV i AIDS. Na tę chorobę chorowali głównie homoseksualni mężczyźni i to własnie o nich jest ta książka. Głównym bohaterem jest Yale, młody chłopak realizujący się zawodowo, jego kariera zaczyna kwitnąć, jednak na drodze do wymarzonego sukcesu zawodowego staje AIDS, które zabiera wszystkich przyjaciół Yale'a. Jeden po drugim umierają, zostawiając go samego. 
Na przemian z losami Yale'a poznajemy historię Fiony, przyjaciółki Yale'a z lat osiemdziesiątych. Kobieta wyjeżdża do Paryża na poszukiwania córki. Zatrzymuje się u starego kumpla, fotografa, który dokumentował wszystkie wydarzenia związanie z wirusem mające miejsce w Chicago. Z czasem Fiona zaczyna rozumieć jak wydarzenia z przeszłości wypływają na teraźniejszość, uświadamiając jej jak wielkie straty poniosła. 

Powiem Wam, że jest to bardzo smutna książka. Najbardziej żal mi w niej głównego bohatera, który zmuszony jest żegnać swoich przyjaciół. Każda osoba, która odchodzi z jego życia zabiera jakąś część samego Yale'a, a po kilku miesiącach zostaje zupełnie sam, zrezygnowany, bo w jego życiu zachodzą nieodwracalne zmiany, które prowadzą do jednego... 
Ta historia rozrywa serce na pół. Czytając nie opuszczało mnie poczucie smutku i nostalgii. Stawiając się na miejscu Yale'a ciężko mi było sobie wyobrazić, co musi czuć człowiek w takiej sytuacji. Ta książka jeszcze bardziej uświadomiła mi jak kruche, niesprawiedliwe i zaskakujące jest życie. Wiem, że to brzmi jak najprostszy banał, ale tak własnie jest. Nigdy nie wiadomo co się zdarzy, jak nasze nawet najdrobniejsze i wydawać by się mogło najmniej znaczące decyzje wpłyną na naszą przyszłość. 

Jeśli chodzi o sposób napisania tej książki, to tak jak wspomniałam wyżej, fabuła przedstawiona jest z dwóch perspektyw. Zdaje sobie sprawę, że niektóre rozdziały mogłyby być pominięte, bo dla niektórych mogą wydawać się laniem wody i zapchaj dziurą. Przyznam szczerze, że ja nie miałam takich odczuć, bo polubiłam bohaterów i mogłabym dla nich czytać nawet nic nie znaczące rozdziały. Mimo tego uważam, że warto jest przeczytać tę książkę. Głównie dlatego, że morał, który można z niej wynieść dotyczy radości życia i wyciągania wniosków i ponoszenia konsekwencji własnego postępowania. Mam wrażenie, że w dzisiejszym świecie bardzo to u ludzi kuleje, więc fajnie, kiedy książki nam o tym przypominają. W ogóle fajnie, kiedy z książki można wynieść jakąś mądrość. Dlatego polecam Wam "Wierzyliśmy jak nikt". Jeśli jesteście wrażliwi, to ta książka z pewnością przypadnie Wam do gustu. 

środa, sierpnia 12, 2020

#160 "Nie wiesz wszystkiego" by Marcel Moss

#160 "Nie wiesz wszystkiego" by Marcel Moss

Hej, hej! 

Książka "Nie wiesz wszystkiego" autorstwa Marcela Mossa zainteresowała mnie już od samego początku. Jest to moje drugie spotkanie z twórczością tego autora, i mimo iż pierwsze podobało mi się bardziej, to i ta książka ma w sobie coś co sprawia, że nie będziecie jej w stanie odłożyć. 

"Nie wiesz wszystkiego" to thriller psychologiczny. Główna akcja toczy się w prestiżowym warszawskim liceum, a bohaterami jest ucząca się w nim młodzież. Wszystko zaczyna się, kiedy wyobcowana i wyzywana od dziwaków Otylia wraz z przystojniakiem i kapitanem drużyny siatkarskiej Alanem popełniają samobójstwo. Cała szkoła nie może w to uwierzyć, a o całe nieszczęście obwinia Otylię, która miała już za sobą jedną nieudaną próbę samobójczą. Nauczycielka Julia wraz z Martą, najlepszą przyjaciółką Otylii, postanawiają dowiedzieć się co tak naprawdę wydarzyło się na dachu opuszczonego budynku. Zakładają w szkole skrzynkę do której uczniowie mogą anonimowo wrzucić kartki ze wszystkimi swoimi zmartwieniami, prośbami... Mają nadzieję, że w ten sposób dowiedzą się czegoś więcej o tragedii, która dotknęła ich szkołę. Pewnego razu Marta znajduje w skrzynce tajemniczą karteczkę, która ma naprowadzić ją na dobry trop. 

Powiem Wam, że historia przedstawiona w tej książce jest owiana wielką tajemnicą. Czytając ma się wrażenie, że każdy coś wie, ale nie chce/nie może powiedzieć, przez co czytelnik nabiera podejrzeń, że nie było to zwykłe samobójstwo. Jednak to, co jest najważniejsze w tej książce to jej przekaz. Wydawać by się mogło, że to zwykły thriller, jednak nic bardziej mylnego. Marcel Moss po raz kolejny w swojej książce zwraca uwagę na problemy dzisiejszego świata, na problemy młodzieży, która tak samo jak dorośli ma swoje zmartwienia, a najczęściej są one bagatelizowane przez starszych. Ile to razy byliśmy świadkami albo adresatami słów "przejdzie ci", "wyrośniesz z tego" padających z ust rodziców lub opiekunów. 

W tej książce autor mocno skupia się na problemach młodzieży i każdy z przedstawionych bohaterów zmaga się z innym rodzajem nękania. Mamy tutaj do czynienia z odrzuceniem i wyśmiewaniem z powodu wyglądu, orientacji seksualnej, zaburzenia odżywiania... Ta książka obrazuje obojętność rodziny na potrzeby swoich dorastających pociech, bo są zbyt zajęci sobą i swoją karierą, zarabianiem pieniędzy. Mam nadzieję, że każdy rodzic, który przeczyta tę książkę spojrzy na swoje zachowanie względem nastoletniej pociechy, dojrzy, że być może jego dziecko potrzebuje pomocy, że chowanie się za czarnymi ubraniami lub tatuażami, kolczykami może mieć jakieś traumatyczne podłoże. Warto jest się zatrzymać i spojrzeć na wszystko z dystansu, bo najbliższa nam osoba, osoba, którą kocha się najbardziej może potrzebować rozmowy i pomocy. 

I chciałabym również spojrzeć na tę sprawę z drugiej strony. Zwłaszcza teraz, kiedy w naszym kraju tak dużo mówi się o tolerancji i szacunku, ważne jest, aby nie przyczyniać się do ludzkiego cierpienia - fizycznego i psychicznego. Koniec końców wszyscy jesteśmy tacy sami, mamy dwie nogi, głowę, ręce, kochamy i chcemy być kochani, chcemy mieć przyjaciół, chcemy żyć normalnie, w zgodzie, w przyjaźni, z szacunkiem. Wyzywanie kogoś nie czyni nic dobrego. Co złego jest w tym, że ktoś kocha, komu przeszkadzają zbędne kilogramy czy krzywy nos koleżanki ze szkoły. Przecież to w ogóle nie ma znaczenia. Bądźmy dobrzy i czyńmy dobro, bo tylko to nas uratuje. 

I na koniec powiem, że bardzo lubię książki, które skłaniają mnie do głębszych refleksji, kiedy sięgam dalej niż to co przeczytam na białych stronicach. "Nie wiesz wszystkiego" właśnie mi to dało. I mam nadzieję, że Wy również wyniesiecie z niej jakąś naukę. Polecam! 

środa, lipca 29, 2020

#159 "Daisy Jones & The Six" by Taylor Jenkins Reid

#159 "Daisy Jones & The Six" by Taylor Jenkins Reid

Hej, hej!
Ta recenzja miała się pojawić już dawno temu. I pomimo tego, że mam dla Was super książkę i mam na jej temat wiele do powiedzenia i bardzo chciałam się nią z Wami podzielić, to jakoś ciągle brakowało mi weny do napisania tej recenzji.
Ale jestem! Pomimo tego, że weny wziąć mi brak, to ta książka nie może już dłużej czekać.

Może zacznijmy od tytułowych bohaterów książki.
Daisy Jones to młoda dziewczyna z ogromnym talentem i ogromną charyzmą. Wychowywana jest w amerykańskiej rodzinie, przez rodziców, którzy nigdy nie poświęcali jej dość uwagi. Można uznać, że wychowywała się sama.
Od dziecka chodziła własnymi drogami, nie poddawała się i zawsze robiła i mówiła to co chciała. Nie przejmowała się konsekwencjami swojego działania, bo zawsze spadała na cztery łapy. Umiała sobie poradzić w najbardziej ekstremalnych sytuacjach.
Daisy Jones zależało na dorosłości, dlatego pomimo młodego wieku szybko zaczęła się obracać wśród osób od niej starszych i nieodpowiednich. W bardzo młodym wieku poznała co to alkohol i narkotyki. Miała urodę, na którą wszyscy zwracali uwagę, zapadała w pamięć i dzięki swojej osobowości ludzie zabiegali o to, aby znajdować się w jej towarzystwie. A jakby tego było mało to Daisy miała piękny głos i śpiewała tak, że nikt nie mógł oderwać od niej wzroku, gdy znajdowała się na scenie. Taka była... Nie dało się jej nie kochać.
I podczas gdy Daisy zbierała pierwsze sceniczne doświadczenia, w tym samym czasie rockowy zespół The Six, z charyzmatycznym frontmanem Billy'm na czele, zdobywali listy przebojów swoimi najnowszymi hitami. Aż pewnego razu w zespole pojawił się pomysł nagrania duetu z kobietą. I wówczas w życiu Billy'ego i całego zespołu The Six pojawiła się Daisy.

Książka tak naprawdę jest wywiadem z głównymi bohaterami, a także wszystkimi innymi osobami, które Daisy lub Billy spotkali na swojej drodze do kariery - od producentów po dziennikarzy, przyjaciół i rodzinę. I co ciekawe, dopiero na końcu dowiadujemy się kto tak naprawdę ten wywiad przeprowadza. I ta wiedza wiele wyjaśnia czytelnikowi.
Historia ta to spis wszystkich najważniejszych wydarzeń, które miały wpływ na życie i karierę bohaterów. Ich opis przedstawiony jest z perspektywy kilku osób i to niesamowite jak jedna sytuacja można być różnie interpretowana przez różne osoby. Co dla jednych jest oczywistą oczywistością, dla innych może mieć inne, znacznie głębsze znaczenie.
Ta książka ma niesamowity klimat. Akcja dzieje się w Ameryce, w latach siedemdziesiątych. Każdy z nam ma jakieś wyobrażenie o tych czasach, a ta książka tylko je potwierdzi. Mamy tutaj do czynienia z alkoholem, seksem i dużą dawką narkotyków, także jak ktoś jest wrażliwy na takie sprawy, to niech czyta tę książę ostrożnie.

I powiem Wam, że Taylor Jenkins Reid wyrasta na jedną z moich ulubionych pisarek. Ma ona coś takiego, że wszystkie powieści, które wychodzą spod jej pióra są bardzo realistyczne. I tak jak przy "Siedmiu mężów Evelyn Hugo" miałam ochotę wygooglać zdjęcia i obejrzeć filmy, w których grała bohaterka, tak tutaj przy każdym opisie piosenki miałam ochotę ją wyszukać i posłuchać. Ciężko jest mi uwierzyć, że Daisy i zespół The Six to wyłącznie fikcja, że oni nie żyli i nie tworzyli naprawdę. I gwarantuję Wam, że też tak będziecie mieć.

Podsumowując, ta książka to prawdziwa perełka na mojej półce. To nie tylko historia o muzykach i wielkiej, muzycznej karierze, ale przede wszystkim jest to historia o prawdziwym życiu, o wzlotach i upadkach, o uzależnieniu, wybaczaniu i wielkiej sile. Ja Wam gorąco polecam, bo ta książka to póki co mój faworyt na najlepszą powieść tego roku.

niedziela, lipca 19, 2020

#158 "Żony gejów" by Maria Mamczur

#158 "Żony gejów" by Maria Mamczur

Cześć Moliki!
Przychodzę dzisiaj do Was z bardzo wyjątkową książką. Książką, która dogłębnie mnie poruszyła, zszokowała i zasmuciła. Uważam, że jest to ten typ książki, którą powinien przeczytać każdy, bo tylko w ten sposób jesteśmy w stanie spojrzeć na sprawę z dwóch perspektyw. I ja, jako kobieta, powinnam trzymać stronę bohaterek tego reportażu, jednak z drugiej strony jestem całym sercem za tymi mężczyznami. Podczas lektury miotały mną sprzeczne ze sobą emocje, naprawdę bardzo przeżyłam przedstawione tu historie. To był prawdziwy rollercoaster. Ale warto było.

Jak łatwo się domyślić po tytule książki, jest to reportaż o kobietach, które świadomie lub nie, poślubiły homoseksualnych mężczyzn. Niekiedy sprawa orientacji seksualnej partnera wychodziła na jaw po wielu latach małżeństwa, niekiedy lampka ostrzegawcza migała już na początku. Co jednak skłoniło bohaterki tej książki do ślubu? Poznajemy kilku bohaterów, każdy jest inny, każdy wywodzi się z innego środowiska, mieszka w różnych częściach Polski, a nawet i świata. Jedni są młodzi, inni starsi, mają dzieci, własne firmy, domy, spokojne i poukładane życie.
Jednak natury nie oszukasz...
Nie chcę się tutaj rozpisywać o czym dokładnie jest ta książka, każdy z Was na pewno już to wie lub się domyśla. Dla mnie ten temat jest na tyle ciekawy, że skłonił mnie do własnych refleksji.

Przez to, że w moim gronie znajomych jest sporo osób homoseksualnych, wytworzyła się we mnie wyjątkowa empatia. Nie potrafię opisać tego uczucia, kiedy widzę w otoczeniu nawet najmniejsze oznaki tolerancji i akceptacji dla osób z mniejszości seksualnych. Kiedy widzę, że ktoś może być po prostu sobą. Może być szczęśliwy. Wolny. Dlatego czytając tę książkę współczułam obu stronom.
Bohaterki tego reportażu to niewątpliwie bardzo silne kobiety. Nie potrafię sobie wyobrazić co czują, kiedy orientują się, że najbliższa dla nich osoba przez całe życie je oszukiwała. Oszukiwała, zdradzała, okłamywała. To normalne, że po poznaniu prawdy czuły się poniżone, bezwartościowe i skrzywdzone. Sama kiedy stawiam się w takiej sytuacji moją pierwszą myślą jest "zabiję gnoja". Jednak potem szybko się reflektuję i stawiam siebie po drugiej stronie. Ten mężczyzna niewątpliwie jest winny. Winny rozpadowi rodziny. Winny zniszczeniu życia swojej małżonki, która w późniejszych latach będzie musiała chodzić na terapię, aby uporać się z uczuciem poniżenia, wykorzystania i straty. Ale... Ten mężczyzna przez całe życie żył w ukryciu, nie mógł być sobą, bo gdyby wyjawił swoją orientację, byłby poniżany i szykanowany, nie spełniłby oczekiwań społeczeństwa. Wyobrażacie sobie żyć w niezgodzie z własnym "ja"? Dla mnie jest to coś strasznego! Nawet nie mogę sobie tego wyobrazić. I wiem, że niektórzy z Was zapewne uważają, że to był ich wybór. Jednak nie do końca zawsze to tak wygląda. I dowiecie się tego z tej książki, bo każda historia w niej przedstawiona jest inna.

Jednak pomijając już te historie, najbardziej przeraziło mnie to co dzieje się w Internecie. Autorka przytoczyła wpisy z portali internetowych, różnych for, na których ludzie jawnie ogłaszają, że szukają żony dla przykrywki lub że szukają partnerki/partnera do tzw. "białego związku", w którym nie chodziłoby o seks, tylko o to, aby pokazać się razem na imprezach rodzinnych i wśród znajomych po to, aby uciszyć plotki o prawdopodobnym homoseksualizmie. Czy to jest chore? Tak! A dlaczego? Bo żyjemy w chorym kraju, w którym ludzie nie mogą być sobą, nie mogą być wolni. Żyjemy w kraju, w którym lepiej być pijanym pedofilem niż homoseksualistą. Niestety, tak uważam. I jest to bardzo smutne. Dlatego bardzo współczuję bohaterkom tego reportażu, naprawdę bardzo. I nie chcę porównywać która krzywda jest większa. Jednak jeśli miałabym opowiedzieć się po któreś ze stron, to zdecydowanie bardziej żal mi jest tych mężczyzn.

Sami widzicie, że nie jest to łatwa lektura, bo wzbudza wiele sprzecznych emocji. Jednak warto jest ją przeczytać. Być może otworzy Wam oczy na niektóre sprawy, a może nie? Wszystko zależy od tego jak bardzo otwarci na świat jesteście.

poniedziałek, lipca 13, 2020

Podsumowanie kwartału - kwiecień, maj, czerwiec

Podsumowanie kwartału - kwiecień, maj, czerwiec

Hej, hej! :)
Nie mogę uwierzyć, że minęło już pół roku... Dziwny jest ten rok. Tak jak zawsze żal mi jest upływającego czasu, tak teraz naprawdę chciałabym, aby ten 2020 się już skończył i aby w końcu było normalnie. Myślę, że macie podobnie.

Na zdjęciu widzicie książki, które udało mi się przeczytać w ciągu ostatnich trzech miesięcy. Na tym stosie znajdują się głównie thrillery, kilka obyczajówek, romansów... Jest też jedna bardzo ważna książka, która uzmysłowiła mi bardzo wiele rzeczy.

Najgorzej wypadła zdecydowanie "Bliżej, niż myślisz" Ewy Przydrygi. Jest to thriller, który kompletnie mnie nie zachwycił, ani nie zaciekawił. Fabuła była do przewidzenia, bohaterowie miałcy i bez polotu. Niektórym wątkom nie poświęcono wystarczająco dużo uwagi przez co historia wydaje się być niedopracowana. Zdecydowanie nie polecam tej książki. Znajdziecie wiele podobnych i o niebo lepszych.
Podobne odczucia mam do książki "Na progu zła" Louise Candlish. To thriller, który miał być ambitniejszy, "głębszy" w swoim przekazie. Miał pokazać jak wiele człowiek jest w stanie poświęcić. Mnie jednak ta książka nie potrwała przede wszystkim ze względu na mozolną akcję. Miałam wrażenie, że bohaterowie kręcą się w miejscu. Musiałam przewrócić wiele kartek nim wreszcie coś zaczęło się dziać. Nie jestem fanką takich thrillerów. Zdecydowanie bardziej wolę jak w tego typu literaturze mamy trupa i skomplikowane śledztwo.

To co zasługuje na zwrócenie uwagi to "Sobremesa". Książka podróżnicza, nietypowy przewodnik, dzięki któremu poznanie Hiszpanię z zupełnie innej strony. Autor zabierze Was w nieturystyczne rejony tego kraju, opowie o historycznych wydarzeniach, które ukształtowały tamtejszą ludność, powie co i gdzie warto zjeść, a także opowie o tym, co tubylcy robią w wolnym czasie, gdzie się spotykają i jakie mają spostrzeżenia na temat różnych spraw i wydarzeń. Książkę czyta się bardzo szybko i przyjemnie, a dodatkowo oko cieszą fotografie, których na łamach "Sobreesy" jest bardzo dużo.
Kolejną książką, która wyjątkowo zwróciła moją uwagę to "Pokaż mi" Marcela Mossa. To erotyczny thriller, w którym główny bohater został uwikłany w początkowo niewinną zabawę internetową. Jednak z czasem orientuje się, że wysyłanie nieznajomej nagich fotek i wykonywanie dziwnych, często erotycznych zadań, nie bawi go tak jak na początku. Problemy zaczynają się, kiedy niewinny człowiek traci życie. Książka bardzo wciąga. Bez problemu przeczytacie ją w jeden dzień, bo nie będziecie mogli się od niej oderwać.

Na koniec zostawiłam sobie książkę "Żony gejów". Jest to zdecydowanie najlepsza pozycja z tego stosu. Jeszcze nie napisałam recenzji, zrobię to na dniach, dlatego pozwolę sobie nie rozwijać tutaj tego tematu. Powiem jedno - to książka, którą każdy powinien przeczytać!

To tyle... Widzimy się w kolejnym podsumowaniu za trzy miesiące :)

wtorek, czerwca 30, 2020

#157 "Arabski raj" by Tanya Valko

#157 "Arabski raj" by Tanya Valko

Hej, hej!
Dawno nie było na blogu żadnej książki z cyklu tych arabskich, z Bliskim Wschodzie w tle. Lubię te książki, ale coraz trudniej jest mi trafić na coś odkrywczego. W ramach wyzwania, którego podjęłam na Instagramie, gdzie zadeklarowałam przeczytać do końca czerwca sześć książek z mojego stosu hańby, wybrałam "Arabski raj", bo zalegał na mojej półce dobry rok.
Teraz myślę, że to jednak nie był dobry wybór...

"Arabski raj" to kolejna część Arabskiej Sagi Tanyi Valko. Znów zostajemy wciągnięci w pokręcony świat sióstr Marysi i Darii, które próbują odnaleźć się w arabskim świecie. Książka dzieli się jakby na dwie części - jedna pisana jest z perspektywy Marii, a druga ze strony Darii.
Pierwsza z nich po trudnych przeżyciach z ostatniego tomu, po zniewoleniu, po przykrych przygodach w Syrii, które ją spotkały podczas poszukiwań siostry, wróciła do swojego domu wraz z mężem i dziećmi. Wydawać by się mogło, że wreszcie pogodziła się z utratą Darii i będzie wiodła teraz spokojne i szczęśliwe życie. Nic bardziej mylnego! Ta kobieta nie potrafi usiedzieć na miejscu i cieszyć się z tego co ma, że jest cała i zdrowa. Że żyje!!! Przyznam, że ona już bardzo mocno mnie irytuje (zresztą jak prawie każdy bohater tej serii). Maria postanawia pojechać do Polski, zrobić studia z ratownictwa medycznego i wrócić, aby jako kobieta pracować w saudyjskiej służbie zdrowia. Cel szlachetny, ale już wyobrażam sobie konsekwencje tej decyzji.
Daria z kolei w dalszym ciągu pozostaje "pod opieką" swojego męża dżihadysty. Razem z nim wyjeżdża do Libii, gdzie Jasem planuje polityczną walkę o fotel prezydencki tego kraju. Przyznam, że ta część w ogóle mi się nie podobała, bo praktycznie wszystko kręciło się wokół skomplikowanej polityki tego kraju, którą ciężko jest zrozumieć przez te wszystkie dziwaczne nazwiska i to, że historia mieszała się literacką fikcją.

Pomimo tego, że tę książkę naprawdę szybko się czytało, to miałam z nią problem. Musiałam zrobić sobie przerwę w połowie, bo naprawdę nie wiedziałam już o co w tym wszystkim chodzi. W tej części pojawiła się masa nowych bohaterów, każdy inny, każdy związany z polityką, do każdego autorka zafundowała opis - co, kto, po co i dlaczego. Uważam, że czasami niektóre opisy są zbędne, bo mogą sprawiać, że czytelnik naprawdę będzie miał problem ze zrozumieniem treści. I pomimo tego, że pod koniec tego tomu wszystko mniej więcej zaczęło mi się układać, to i tak nie mam pewności czy wszystko dobrze zrozumiałam. Może to być też moja wina, mojej ignorancji, bo polityka zupełnie mnie nie interesuje i kiedy o niej słyszę, to automatycznie się wycofuję.

Naszła mnie taka refleksja, że tęsknię za pierwszymi tomami. Na początku autorka przedstawiała arabski świat. Wiadomo, że skupiała się bardziej na tym co złe, aby zaciekawić czytelnika, ale odnoszę wrażenie, że na początku było więcej radosnych momentów. Więcej arabskiej kultury, obrzędów, więcej uśmiechu, koloru. Teraz czytając tę serię mam wrażenie, że morderstwo goni morderstwo, gwałt goni gwałt, wszędzie terroryści, wszędzie zbrodnie honorowe, więzienia, porwania... Trochę to smutne, bo pokochałam te książki właśnie ze względu na to, że arabski świat jest taki inny, barwny. A teraz mamy do czynienia ze wszystkim co złe.

Mam nadzieję, że kolejne tomy idą w nieco innym kierunku. Bardzo bym tego chciała. Sięganie po kolejne części przychodzi mi z coraz większą trudnością, nie ma się co dziwić, że miesiącami leżą na półce, a ja nie mam ochoty po nie sięgnąć, bo z góry wiem, co się w niej znajdzie - znów przemoc, zbrodnie i kolejne "genialne" pomysły głównych bohaterek.

Dajcie znać, czy jesteście na bieżąco z tą serią i czy macie podobne odczucia?

czwartek, czerwca 25, 2020

#156 "Polluks" by Agnieszka Lingas - Łoniewska

#156 "Polluks" by Agnieszka Lingas - Łoniewska

Hej , hej!
Jakiś czas temu pokazywałam Wam książkę pod tytułem Kastor (TUTAJ). Był to pierwszy tom serii Agnieszki Lingas - Łoniewskiej "Bezlitosna siła". I dzisiaj przychodzę do Was z drugą częścią tejże serii.

"Polluks", bo tak brzmi tytuł tej książki, to pseudonim głównego bohatera Patryka Rottera. Mężczyzna jest silnym, postawnym mężczyzną, który chętnie bierze udział w nielegalnych walkach w klatce w tzw. podziemiu. Życie nauczyło go, aby być twardym i nie poddawać się. Polluks dźwiga także na swoich barkach demony przeszłości, które nie dają o sobie zapomnieć, które wpływają na jego teraźniejszość, na jego czyny, postrzeganie samego siebie. Polluks ma misję. Bardzo niebezpieczną misję. To co planuje zrobić jest złe, ale dla niego jest to pewnego rodzaju ratunek przed przeszłością. Jego być albo nie być. Jego szansa na normalne życie.
W życiu Rottera od kilku lat kręci się Martyna. Atrakcyjna brunetka, wspólniczka jego najlepszego przyjaciela Kastora i założycielka domu dla kobiet, które uciekły od niebezpiecznych i agresywnych mężów. Martyna nie jest dla Patryka obojętna, mężczyzna od kilku lat ma na nią oko, jednak jego demony nie pozwalają mu na zbliżenie się do kobiety. Obawia się, że ją skrzywdzi, że ją zawiedzie, a jego uczucia do niej są tak silne, że na samą myśl o tym, że mógłby ją skrzywdzić ma ochotę samemu sobie strzelić w łeb.
Łączy ich trudna i niebezpieczna relacja. Obydwoje przeszli w swoim życiu załamania, obydwoje mają skazy i blizny. Ale zaczynają wierzyć, że wzajemny szacunek, zrozumienie i wsparcie może sprawić, że ta miłość przetrwa.
Powoli zaczynają poznawać siebie i swoje mroczne strony.
Zaczynają walczyć o lepszą przyszłość.

Jeśli czytaliście pierwszy tom tej serii to wiecie mniej więcej czego można się spodziewać po tej książce. Moim zdaniem schemat jest bardzo podobny. Mamy tutaj silnego mężczyznę ze złamaną psychiką po traumatycznych przeżyciach z dzieciństwa oraz atrakcyjną dziewczynę, która również boryka się z przeszłością, ale jest na tyle zakochana i zdeterminowana, że wierzy, że miłość jest w stanie wyrwać jej ukochanego z czarnych macek demonicznych wspomnień.
Dziewczyny chyba to lubią, co nie? Mamy w sobie jakiś taki instynkt, który karze nam brnąć w trudne i skomplikowane, a czasami nawet niebezpieczne relacje, bo wydaje nam się, że jesteśmy w stanie komuś pomoc, kogoś "naprostować". Oczywiście jest to bardzo szlachetne, jednak czasami zapominamy w tym wszystkim o sobie.
Taka naszła mnie refleksja...

Jeśli chodzi o moje odczucia po przeczytaniu tej książki, to są one pozytywne. Potrzebowałam lektury, która mnie rozluźni. Ostatnimi czasy mam przesyt thrillerami i kryminałami, dlatego sięgnęłam po "Polluksa". Wciągnęła mnie na tyle, że przeczytałam ją w jeden dzień. To co w tej książce jest najfajniejsze to to jak autorka opisała trudne charaktery głównych bohaterów i ich bardzo brutalną przeszłość, która odcisnęła trwałe piętno na ich psychikach. Może to być trudne, kiedy czytamy o tym jak bardzo złe zdanie może mieć człowiek o sobie, jak bardzo siebie nienawidzi, jak niemalże pluje sobie w twarz, kiedy widzi własne odbicie w lustrze, dlatego ta książka może być trudna w odbiorze, jeśli nie mamy w sobie choć odrobiny empatii. Wiem, że to tylko fikcja, ale autorka przedstawiła w książce zdarzenia, które mogłyby wydarzyć się w realnym życiu każdego z nas. W niektórych fragmentach bardzo mocno utożsamiałam się z głównym bohaterem i myślę, że właśnie dlatego do polubiłam. Wiedziałam, że pod tą górą twardych jak stal mięśni, pod tą napiętą twarzą, lodowatym spojrzeniem kryje się mężczyzna, który w głębi duszy jest małym dzieckiem potrzebującym opieki i wsparcia.
Niestety... Czasami życie rzuca nam naprawdę wielkie kłody pod nogi.

Ja Wam tę książkę oczywiście polecam. Nie jest to literatura wielkich lotów, jednak wierzę, że kiedy już poznacie bohaterów tej historii, polubicie ich tak jak ja, a ich historia nie będzie Wam obojętna.

niedziela, czerwca 21, 2020

#155 "Sobremesa; Spotkajmy się w Hiszpanii" by Mikołaj Buczak

#155 "Sobremesa; Spotkajmy się w Hiszpanii" by Mikołaj Buczak

Ale mam dla Was dzisiaj fajną książkę - iście wakacyjną, dlatego liczę, że Wam się spodoba.
Większości z nas Hiszpania kojarzy się z plażami, słońcem i życiem jak w Madrycie. To właśnie o tym kraju myślimy, kiedy zastanawiamy się nad kierunkiem wakacyjnym. Mikołaj Buczak w swojej książce "Sobremesa" przedstawia nam Hiszpanię z nieco innej strony, opowiada o mentalności ludzi poszczególnych regionów Półwyspu Iberyjskiego, przedstawia w telegraficznymi skrócie historię tego kraju, opisuje codzienne życie mieszkańców i obala stereotypy i wyobrażenia, które większość ludzi ma o Hiszpanach.

Ja w Hiszpanii byłam trzy razy. Nie mogę powiedzieć, że ją znam, bo odwiedzam głównie Kraj Basków, gdyż tam mieszka moja siostra. Udało mi się zwiedzić takie miasta jak San Sebastian (kocham!), Bilbao czy Pampeluna. Raz byłam w Madrycie, ale to stanowczo za mało, aby dobrze poznać mentalność Hiszpanów. Zwłaszcza, że mieszkańcy Madrytu i Bilbao to dwie różne historie. Dzięki tej książce mogłam lepiej poznać ludzi, którzy tam mieszkają - ich przyzwyczajenia, to co myślą o sobie nawzajem, co najchętniej jedzą, piją, jak spędzają wolny czas.
Ta książka naszpikowana jest ciekawostkami o tym kraju i jego mieszkańcach. Z pewnością napotkacie w niej kilka niespodzianek, które Was zaskoczą. Wiadomo, że nie znajdziecie tutaj wszystkiego, bo są to jedynie spostrzeżenia autora, jednak po tym jak przedstawił kraj Basków i jak konfrontowałam niektóre kwestie z siostrą, to przyznawała rację, że rzeczywiście tak jest. Dlatego śmiem przypuszczać, że cała książka niesie za sobą dużą dozę trafnych spostrzeżeń.

Dlatego polecam Wam tę książkę, aby poznać Hiszpanię z nieco innej strony. Poza tym, że ogólny wydźwięk tej książki jest pozytywny, to autor nie omija też trudnych, kłopotliwych, czy smutnych tematów. I tak, dowiecie się dlaczego Hiszpanie mają problem z licznymi turystami lub jak wyglądała i do tej pory wygląda walka kobiet o równouprawnienie.

Uważam, że była to ciekawa lektura. Przeczytałam z przyjemnością, bo po pierwsze chciałam dowiedzieć się czegoś nowego, a po drugie sama dla siebie chciałam skonfrontować swoje spostrzeżenia na temat Hiszpanii i Hiszpanów. Większość rzeczy była mi znana, jednak nie ukrywam, że parę rzeczy mnie zaskoczyło. W zasadzie nigdy nie czytałam żadnych książek tego typu, był to mój pierwszy raz i naprawdę nabrałam ochoty, aby może bardziej zagłębić się w temat literatury podróżniczej. Fajna sprawa!
Copyright © 2016 NA REGALE , Blogger