sobota, sierpnia 28, 2021

#220 "Felix Ever After" by Kacen Callender

#220 "Felix Ever After" by Kacen Callender


Hej, hej!

Dzisiaj mam dla Was książkę, o której w ostatnim czasie było bardzo głośno. Bardzo się cieszę, że polskie wydawnictwa decydują się na wydawanie takich książek, ponieważ są one bardzo ważne w kontekście uświadamiania – zwłaszcza młodego – społeczeństwa naszego kraju, co to znaczy, kiedy ktoś jest homoseksualny, transseksualny, niebinarny itd.

Głównym bohaterem książki jest tytułowy Felix. Felix jest transseksualnym mężczyzną, czyli urodził się kobietą, jednak w wyniku medycznej interwencji i terapii hormonalnej zmienił płeć, która nie była zgodna z jego świadomością. Felix uczęszcza do nowojorskiej szkoły średniej, nie jest zbyt towarzyski, jednak ma grono znajomych, z którymi utrzymuje relacje. Nie brakuje mu także wrogów i osób, które nie rozumieją jego przemiany. Felix nie wie co to znaczy miłość, nigdy nie kochał i nie był kochany, obawia się tego uczucia i jednocześnie bardzo go pragnie, boi się jednak, że będąc czarnoskórym, homoseksualnym, transpłciowym chłopakiem nie znajdzie nikogo, kto mógłby go pokochać.

Pewnego dnia Felix otrzymuje homofobiczne wiadomości, a ponadto ktoś anonimowy rozwiesza jego zdjęcia sprzed korekty płci w szkole. Chłopak na własną rękę próbuje odnaleźć tę osobę i osobiście się z nią policzyć. Pierwsze podejrzenia padają na kolegę, z którym od dawna nie może znaleźć wspólnego języka. Jednak czy aby na pewno Declan jest w stanie posunąć się do tej strasznej rzeczy?

„Felix Ever After” to piękna historia o odkrywaniu siebie, przeciwstawianiu się nienawiści i o pierwszej miłości.  Ta książka uczy tolerancji i wrażliwości, uwrażliwia na ludzką krzywdę, zwraca uwagę na to jak słowa i czyny ranią, kiedy wypowiadamy się na temat, którego nie rozumiemy, a który powinien być dla nas normalny i powszechny. To właśnie takie książki powinny znajdować się w kanonie lektur szkolnych, bo w prosty i oczywisty sposób pokazują, jak wygląda postrzeganie świata i relacji międzyludzkich od strony transpłciowej osoby. Jest to bardzo wartościowa lektura obok, której nie można przejść obojętnie. Niezależnie od tego co myślicie i jakie macie poglądy, absolutnie każdy z Was powinien tę książkę przeczytać.

Czytając tę książkę czułam emocje, których dawno żadna historia mi nie dostarczyła. Przede wszystkim miałam w sobie bardzo dużo empatii do Felixa. Ten chłopak bardzo wiele przeżył w swoim życiu, doświadczył czegoś czego większość z nas pewnie by nie zniosła - i nie mówię tutaj o zmianie płci. Życie nie rozpieszczało Felixa, poza szukaniem własnej tożsamości, musiał codziennie mierzyć się z porzuceniem, musiał znosić docinki rówieśników, a potem także odnaleźć swojego prześladowcę. Musicie przyznać, że wiele jak dla tak młodej osoby. Felix jednak dał radę i ze wszystkim sobie poradził. Mimo wszystko miał czas, aby zadbać o siebie, swoje zdrowie psychiczne i aby szukać miłości. 

Jeśli jeszcze jakimś cudem nie słyszeliście o Felixie, to zdecydowanie powinniście to zmienić. Ta książka to złoto! Jestem pewna, że niejednokrotnie Was poruszy, a może nawet dzięki niej nauczycie się czegoś nowego lub otworzycie na osoby homoseksualne, transseksualne, niebinarne itd. 

To było piękne!

wtorek, sierpnia 24, 2021

#219 "Gorąca sesja" by Kristen Callihan

#219 "Gorąca sesja" by Kristen Callihan



Hej, hej!

Powiem Wam, że czytanie w tym miesiącu w ogóle mi nie szło. Po bardzo dobrym lipcu, sierpień idzie mozolnie i po dwóch dość średnich książkach wreszcie trafiłam na coś co lubię. „Gorąca sesja” Kristen Callihan odczarowała moja czytelniczą niemoc.

„Gorąca sesja” to czwarta część sportowej serii Game On. Głównym bohaterem jest Finn - zawodowy futbolista, chłopak, który ceni sobie rodzinę, przyjaciół i ciepło domowego ogniska. Podczas charytatywnej sesji zdjęciowej poznaje Chess, fotografkę, która od początku wpadła mu w oko. Finn i Chess nawiązują relację opierającą się na przyjaźni, jednak obydwoje wiedzą, że czują do siebie coś więcej niż tylko sympatię. Jednak żadne z nich przez długi czas nie pozwala sobie na większe uczucia i zgodnie tkwią w przyjacielskim układzie. Pomimo tego, że spędzają razem dużo czasu, rozmawiają i dzielą się ze sobą swoimi smutkami i przemyśleniami, to nie wiedzą, że każde z nich ukrywa tajemnice z przeszłości, które mają realny wpływ na ich teraźniejszość oraz przyszłość.

Pomimo tego, że w moim sercu wciąż są bohaterowie z trzeciego tomu, których uwielbiam, to uważam, że powyższa historia również ma coś w sobie. To co mi się w niej najbardziej podobało, to że autorka skupiła się na pokazaniu przyjaźni między Finnem i Chess. Pomimo tego, że czuli do siebie fizyczny pociąg, to rozwijali swoją znajomość powoli poprzez długie rozmowy, wspólne spędzanie czasu, wzajemną pomoc. Z tej książki bije ciepło, które trafia wprost do serca czytelnika. Callihan porusza tematy, które są trudne, obdarzyła głównych bohaterów traumami, z którymi nie do końca potrafią sobie poradzić. To tylko zacieśnia więź między Finnem i Chess. I choć wolałabym, aby autorka nieco bardziej rozwinęła ten wątek i włożyła w to więcej emocji, dzięki czemu książka byłaby bardziej dramatyczna i wywoływała mocniejsze uczucia, to mimo wszystko i tak się cieszę, że w ogóle zdecydowała się na poruszenie takich tematów.

Odnoszę wrażenie, że z każdym kolejnym tomem, książki należące do tej serii są lepsze i bardziej życiowe. Nie są to tylko puste historie o sławnych mięśniakach i dziewczynach, które muszą pokonać rzesze napalonych fanek i zmierzyć się ze sławą swoich wybranków. Na przestrzeni tych czterech tomów zauważam, że wykreowani przez Callihan bohaterowie bardzo się od siebie różnią, ale łączy ich jedno - mają za sobą trudną przeszłość, traumatyczne, nieprzepracowane wydarzenia, a pojawiające się przy nich kobiety pomagają im swoją siłą, lojalnością, współczuciem pokonać to co najgorsze i wyjść na prostą. Działa to oczywiście z wzajemnością, bowiem również bohaterki tych książek nie są klasycznymi pięknościami. To dziewczyny z charakterem, głównie znające swoją wartość, po przejściach, które odnajdują oparcie w silnych ramionach futbolistów.

Jestem bardzo oczarowana tą serią. Zawsze z wielką przyjemnością do niej wracam, z niecierpliwością wyczekuję kolejnych tomów, bo jestem bardzo ciekawa czym tym razem zaskoczy nas autorka. Historie te pochłaniam w kilka godzin, nie mogąc oderwać się od książki. Mam nadzieję, że wkrótce znów pojawi się coś nowego, bo naprawdę nie mogę się doczekać. Gorąco Wam polecam tę książkę, jak i całą serię. Uważam, że dla fanów romansów Game On to prawdziwy must have!

sobota, sierpnia 21, 2021

#218 "Chwyć mnie" by A.L. Jackson

#218 "Chwyć mnie" by A.L. Jackson



Hej, hej!

Całkiem niedawno pisałam Wam o książce „Pocałunek gwiazdy”, który był pierwszym tomem serii A.L. Jackson – „Falling stars”. Teraz mam dla Was krótką recenzję o drugim tomie tej serii. „Chwyć mnie”. Jest to historia zupełnie inna, jednak dalej wszystko kręci wokół muzyki.

Główną bohaterką tej książki jest Emily, gitarzystka i wokalistka zdobywającego coraz większą popularność zespołu Carolina George. Pewnego wieczoru, w przypływie dużych emocji Emily zaszywa się w barze, w którym spotyka mrocznego i wytatuowanego Royce’a. Dziewczyna postanawia żyć chwilą i nie przemyślając konsekwencji swoich działań spędza upojne chwile z tajemniczym mężczyzną. Nic nie wskazywało na to, że Emily i Royce spotkają się ponownie, jednak nazajutrz okazuje się, że Royce jest wysłannikiem firmy fonograficznej, z którą zespół ma podpisać kontrakt. Royce zostaje członkiem grupy koncertowej i podróżuje z Carolina George po Stanach. Po drodze między głównymi bohaterami zaczyna iskrzyć, ale ich znajomość ma także drugie dno, ponieważ Royce skrywa tajemnicę, a ponadto kieruje nim chęć zemsty, o czym nie ma pojęcia Emily.

Na wstępie powiem, że pierwsza część podobała mi się bardziej, ale szczerze przyznam, że nie mam większych zastrzeżeń do tej historii. Mój główny zarzut do „Chwyć mnie” jest taki, że przedstawiona historia jest mało emocjonalna. Od początku wiemy, że główny bohater skrywa jakąś tajemnicę i że jego współpraca z zespołem nie jest przypadkowa. Wraz z biegiem fabuły powoli dowiadujemy się, co wydarzyło się w jego przeszłości i dlaczego znajduje się teraz właśnie w tym miejscu. Roycem kierowała chęć zemsty, która do czasu poznania Emily była jego głównym celem. Od początku zdawał sobie sprawę, że nie postępuje uczciwie i że skrzywdzi kobietę, którą darzy uczuciami, jednak miłość nie przeszkodziła mu w doprowadzeniu sprawy do końca. I uważam, że to był całkiem fajny wątek, bo pokazał, że Royce od początku jest jasno wykreowanym bohaterem, który łatwo się nie zmieni – choć i tak spotulniał. Na pewno nie podobała mi się postać Emily. Dziewczyna za wszelką cenę chciała udawać twardą laskę, ale tak naprawdę była bardzo skrzywdzona i pogubiona. I tutaj chodzi głównie o mój odbiór tej bohaterki, bo ja po prostu nie lubię takich „sierotek”. Wiem, że przeżywała traumę, ale po co na siłę udawać, że wszystko jest dobrze i poświęcać się w imię czegoś na czym ci nie zależy… W niektórych momentach nie rozumiałam jej zachowania i chciałam nią mocno potrząsnąć.

Tak jak wspominałam, moim zdaniem w tej książce brakowało emocji. Nie wydarzyło się nic takiego co mocno by mną wstrząsnęło albo wzruszyło do łez. Nikt nie złamał mi serca ani nie zapałałam bezgraniczną miłością do żadnego bohatera. I w związku z tym ciężko mi było się utożsamić z którąkolwiek postacią i wrzuć w jej emocje.

Pomimo tego, że mnie ta historia trochę zawiodła, to jestem pewna, że znajdzie swoich odbiorców, ponieważ mimo wszystko jest to dobrze napisana książka. Jak widzicie bohaterowie wzbudzają emocje – albo się ich lubi albo nie, sama fabuła jest ciekawa, bo to połączenie miłości, muzyki i wątków kryminalnych. Znajdziecie tu trochę przemocy, układy i układziki oraz to co najważniejsze, czyli namiętne uniesienia wywołujące rumieńce na twarzy. Myślę, że dam tej serii jeszcze jedną szansę i sięgnę po trzeci tom, który wszystko zweryfikuje. Mam nadzieję, że bardziej mi się spodoba.

wtorek, sierpnia 17, 2021

#217 "Tylko nie on" by Kennedy Fox

#217 "Tylko nie on" by Kennedy Fox



Hej, hej!

Ostatnio czytam bardzo wiele romansów i powoli zaczynam mieć poczucie, że ciężko mnie zaskoczyć. Fani gatunku na pewno znają ten ból. Kiedy dowiedziałam się, że wydawnictwo Muza wydaje u nas książkę „Tylko nie on” duetu Kennedy Fox, którego akcja dzieje się w czasie pandemii, pomyślałam, że może to być powiew świeżego powietrza i coś zupełnie innego niż książki, które czytałam dotychczas.  

Tak jak wspomniałam, akcja książki dzieje się podczas pandemii wirusa. Nowy Jork staje się epicentrum zarazy, więc ludzie muszą zrezygnować ze swojego dotychczasowego życia i dla własnego bezpieczeństwa zaszyć się w domach. Główna bohaterka, Cameron, dziedziczka modowej fortuny, postanawia wyjechać za miasto do rodzinnej posiadłości w środku lasu, aby tam wraz ze swoim chłopakiem przeczekać najgorsze chwile i zdalnie dokończyć studia. Kiedy dziewczyna zjawia się na miejscu okazuje się, że będzie miała współlokatorka. Niczego nie świadoma Cameron dowiaduje się, że jej brat pozwolił zaszyć się w tym domu swojemu przyjacielowi – Elijah, którego rodzeństwo zna od dzieciństwa. Cameron i Eli się nie znoszą, a kiedy chłopak Cameron zrywa z nią przez wiadomość tekstową, przelewa to tylko czarę goryczy i Cameron ma wątpliwość czy przyjazd do leśnej rezydencji był dobrym pomysłem.

Mam mieszane odczucia co do tej książki. Z jednej strony nie mam jej nic do zarzucenia. Czytało mi się dość przyjemnie, historia nie jest za długa, w raz na jeden wieczór albo dwa. Mój problem polega na tym, że nie związałam się emocjonalnie z bohaterami. Irytowała mnie bardzo Cameron. Jest typową rozpieszczoną dziewczyną z bogatej rodziny, która nie potrafi zrobić nic wokół siebie, zaskakuje ją codzienne życie, rzeczy, które przeciętny śmiertelnik musi robić wokół siebie i w domu, aby wieść w miarę normalne i poukładane życie. Co prawd Elijah to bawiło, a nawet postanowił nauczyć jej kilku rzeczy, jednak mimo wszystko wciąż czuję zażenowanie, kiedy dwudziestokilkuletnia dziewczyna nie potrafi wymienić żarówki w lampce.

Ta historia nie wniosła nic do mojego życia i poza irytacją na główną bohaterkę nie wywołała we mnie żadnych emocji. Dostarczyła mi rozrywki, której oczekiwałam, jednak moje nadzieje na romans wyjątkowy legły w gruzach. Jest to książka jakich wiele i na pewno szybko o niej zapomnę. To co mnie mocno zaszokowało, choć wcale nie powinno, to przedstawienie pandemicznej rzeczywistości, która została pokazana bardzo realnie i była miarę odwzorowana. Czytając miałam myśl: „jak to jest w ogóle możliwe, jakim cudem świat się zatrzymał, ludzie przestali pracować i zamknęli się w domu?”, a potem ze smutkiem uświadamiałam sobie, że przecież tak było. Wciąż nie mogę w to uwierzyć.

Także jeśli Wam się nudzi i szukacie czegoś lekkiego do poczytania na jeden wieczór – czytajcie, ale jeśli oczekujecie wrażeń, wielkich uniesień serca, wzruszeń i pięknej historii miłosnej, która złamie Wasze serca i sprawi, że wylejecie morze łez – to nie jest książka dla Was. Ja się trochę zawiodłam i nawet nie czuję potrzeby poznawania kolejnych części tej serii.

sobota, sierpnia 07, 2021

#216 "Niedoskonały" by Ewelina Nawara i Małgorzata Falkowska

#216 "Niedoskonały" by Ewelina Nawara i Małgorzata Falkowska



Hej, hej!

Na początku tego roku miałam przyjemność przeczytać książkę polskiego duetu pisarek Eweliny Nawary oraz Małgorzaty Falkowskiej pt. „Nieosiągalny”. Wtedy tę książkę przeczytałam w jeden dzień i byłam zachwycona tą współczesną wersją bajki o Kopciuszku. Marzyłam o tym, aby autorki znów połączyły swoje siły i ponownie stworzyły coś razem. Z zachwytem przyjęłam do wiadomości, że tak się właśnie stało i spod ich piór wyszła kolejna powieść pt. „Nieosiągalny”, która z kolei miała być współczesną wersją „Pięknej i Bestii”.

Głównym bohaterem był Simon, ochroniarz rodziny królewskiej, który swoim bohaterskim czynem uchronił przyszłą królową przed atakiem. Przyjął na siebie kwas, który na stale oszpecił mu część ciała. Chłopak podupadł na psychice, atak mocno zachwiał jego pewność siebie i poczucie własnej wartości, sprawił, że Simon przestał o siebie dbać, zapominał o posiłkach i zupełnie odciął się od przyjaciół. Z pomocą przyszła Majka, przyjaciółka Olimpii, którą poznaliśmy w poprzedniej części. Majka swoim żywym charakterem i nieznoszącą sprzeciwu stanowczością szturmem zbiła się do życia Simona i sprytem zmobilizowała go do wzięcia się za siebie. Jak łatwo się domyślić ta dwójka szybko przypadła sobie do gustu, jednak  na ich drodze stanie wiele przeciwności, które skutecznie mogą zachwiać fundamentami zbudowanej przez nich relacji.

Muszę Wam powiedzieć wprost – nie podobała mi się ta książka. Dlaczego? Czuję się trochę oszukana. Historia promowana była, tak jak wspominałam, na współczesną historię o „Pięknej i Bestii”, a tymczasem po dobrym początku, który mógł nawiązywać do tej bajki i poza żółtą, balową sukienką finałowej sceny powieści, nie znalazłam żadnych powiązań. Oczekiwałam historii o chłopaku, który jest oszpecony/nieatrakcyjny, który zmaga się z problemami psychicznymi, bo nie może zaakceptować siebie i swojego wyglądu, oczekiwałam „czarnego charakteru”, który za pomocą dziewczyny dojrzy swoje mocne strony, swoje zalety, zrozumie, że nie wygląd jest najważniejszy, że mimo wszystko jest wartościowy i że wiele ma do zaoferowania. Być może byłoby to zbyt podobne do bajki, jednak właśnie tego oczekiwałam, bo uwielbiam bohaterów „złamanych”, tracących nadzieję, bo kocham patrzeć na to jak tę nadzieję odzyskują. A tymczasem dostałam powieść, w której załamanie Simona podkreślane było zaledwie przez kilka rozdziałów i co ciekawe wcale nie odniosłam wrażenia jakoby czuł się źle ze swoim wyglądem. Chłopak miał poparzone bodajże rękę i ramię, jego twarz wciąż była nieskazitelna i przystojna, Simon cały czas zdawał sobie sprawę ze swojej atrakcyjności, kokietował i podrywał Majkę, „karał” ją brakiem zbliżeń, aby ta dojrzała jego wnętrze, a nie tylko piękną otoczkę. I kurczę, albo jak czegoś nie zrozumiałam, albo ta książka sama przeczy swojemu opisowi.

Mam wrażenie, że w tej historii dostaliśmy wszystko, tylko nie to, o czym pierwotnie miała być. Jednak pomijając to, główni bohaterowie to najbardziej irytująca para o jakiej miałam okazję czytać. Niby dorośli ludzi, niby odpowiedzialni, a zachowujący się jak nastolatkowie. Bardzo jestem wyczulona na takie zachowania. I wiem, że miłość miesza ludziom w głowach, ale mam nadzieję, że w realnym życiu nie dzieje się to do aż takiego stopnia. Irytowały mnie sytuacje w których działo się coś złego, a główna bohaterka wybiegała zostawiając oniemiałego Simona samego. Denerwowało mnie to, że wciąż za nią latał, mimo iż Majka źle go traktowała. A już najbardziej wkurzało mnie to, że główni bohaterowie ze sobą nie rozmawiali. Wiele ich problemów dało się rozwiązać krótką i szczerą rozmową, na które żadne nie chciało się zdecydować z jakiś błahych i wyimaginowanych powodów.

Powiem Wam, że takie książki są nie na moje nerwy. Żałuję bardzo, bo podoba mi się pisanie współczesnych wersji znanych bajek, uważam, że jest to genialny pomysł, ale w parze z pomysłem musi iść wykonanie. Zdecydowanie wolałabym wersję książki, którą przedstawiłam. Być może motyw byłby powtarzalny i stereotypowy, ale wolałabym dobrze napisaną odwzorowaną historię niż to co autorki zaproponowały nam w „Nieosiągalnym”. Bardzo żałuję, bo cieszyłam się na tę książkę. Niestety się zawiodłam.

środa, sierpnia 04, 2021

#215 "Lupo" by Bella Di Corte

#215 "Lupo" by Bella Di Corte


Hej, hej.

Czytałam ostatnio książkę, która już dzisiaj ma swoją premierę. I jest to jedna z tych książek, którą fanki romansów powinny sobie zanotować. „Lupo” Belli Di Corte, bo o tej książce właśnie mówię, to historia mafiosa, który za sprawą pewnej kobiety zmienia się nie do poznania i zmienia swoje życie na lepsze.

Capo to dojrzały mężczyzna, który w przeszłości miał zginąć z rąk swoich pobratymców.  Cudem udało mu się przeżyć, jednak przyrzekł sobie, że pewnego dnia się zemści. Od tamtego czasu żył jak duch, aby nikt nie odkrył, że jest cały i zdrowy i że planuje odwet. Pewnego dnia na swojej drodze spotyka Mari. Mari jest młodą, krnąbrną i nieposkromioną dziewczyną, która nie miała łatwego życia. Wychowywała się w rodzinie zastępczej, wiele razy w życiu musiała uciekać, ze wszystkich sił próbowała ułożyć sobie życie, jednak nie jest to proste, kiedy burczy w brzuchu i nie ma się dachu nad głową. Z pomocą nadchodzi Capo, oferując jej dom i bezpieczeństwo w zamian za małżeństwo. I wydawać by się mogło, że jest to piękna romantyczna historia, jednak Capo i Mari spotkali się już w przeszłości, dziewczyna wiele zawdzięcza mafiosowi, ale nie o tym. I kiedy się dowie, mogą pojawić się kłopoty…

Sama historia miłosna przypominała mi trochę „50 twarzy Greya”, ponieważ główni bohaterowie, podobnie do Christiana i Any, spisali umowę dotyczącą ich małżeństwa. W umowie zawarte były wszystkie rzeczy, które są dozwolone i zakazane, a strony mogły negocjować warunki. I choć Capo dbał o Mari, kupował jej prezenty, zabierał w piękne miejsca, to pozostawał zimnym i nieco niedostępnym mafiosem skrywającym tajemnicę przed swoją żoną. Mari, jak to kobieta, bardzo szybko zaaklimatyzowała się do nowych warunków, otworzyła się na Capo, skradła serca członków jego rodziny. Była sobą, choć moim zdaniem wraz z postępem fabuły nieco straciła na swoim charakterze. Nie wiem czy było to wynikiem wydarzeń, czy autorka niezamierzenie ją poskromiła, jednak zdecydowanie wolałam, kiedy Mari była zadziorną dziewczyną, która nie dała sobie w kaszę dmuchać.

I choć wątek romantyczny był dość standardowy, to powiem Wam, że dawno nie czytałam tak zawiłej historii. Bardzo spodobał mi się koncept na fabułę. Kryminalna część tej historii jest bardzo pokręcona i wielowątkowa. Trzeba przyznać, że Bella Di Corte w swojej książce stworzyła dwie wielopokoleniowe mafijne rodziny, która trzęsą miastem, walczą o dominację i wzajemnie się nie tolerują, a główny bohater dąży do tego, żeby zniszczyć jedną z nich. Jest sam, nie ma chmary ludzi i nie może się ujawnić, ale ma pieniądze, ma spryt i kobietę, która we wszystkim go wspiera – mimo iż sama nie do końca ma pojęcie kim tak naprawdę jest jej małżonek i co chce zrobić. Czy trochę to naiwne? Oczywiście! Ale miłość rządzi się swoimi prawami, a w miłości najważniejsze jest zaufanie, które bardzo cenią sobie główni bohaterowie.

Jedyną rzeczą, która może przeszkadzać to to, że seria „Gangsterzy Nowego Jorku”, której pierwszą częścią jest „Lupo” to tak naprawdę poboczna seria innej, z której autorka jest znana. Dlatego bardzo często miałam problem z zorientowaniem się kto jest z której rodziny, z kim ma powiązania, kto dla kogo pracuje. Bohaterów jest bardzo wielu i chwila dekoncentracji może spowodować, że czytelnik się zgubi i straci wątek.

Ta książka jest wyjątkowa, ponieważ nie jest to zwykły romans. Oczywiście, że scen miłosnych nie brakuje i to głównie one powodują szybsze bicie serca przy lekturze, jednak mnie najbardziej ujął pomysł na książkę, powiązania między bohaterami, ich podstępne zachowania, koneksje. Naprawdę bardzo dawno nie czytałam romansu z tak rozbudowaną fabułą. W tej książce tak wiele się dzieje i z pewnością dostarczy Wam wielu emocji – od wzruszenia po wkurzenie. Nie będziecie się nudzić i z pewnością zapragniecie zapoznać się z kolejnymi tomami tej serii. Tak jak ja.

Copyright © 2016 NA REGALE , Blogger