środa, sierpnia 04, 2021

#215 "Lupo" by Bella Di Corte


Hej, hej.

Czytałam ostatnio książkę, która już dzisiaj ma swoją premierę. I jest to jedna z tych książek, którą fanki romansów powinny sobie zanotować. „Lupo” Belli Di Corte, bo o tej książce właśnie mówię, to historia mafiosa, który za sprawą pewnej kobiety zmienia się nie do poznania i zmienia swoje życie na lepsze.

Capo to dojrzały mężczyzna, który w przeszłości miał zginąć z rąk swoich pobratymców.  Cudem udało mu się przeżyć, jednak przyrzekł sobie, że pewnego dnia się zemści. Od tamtego czasu żył jak duch, aby nikt nie odkrył, że jest cały i zdrowy i że planuje odwet. Pewnego dnia na swojej drodze spotyka Mari. Mari jest młodą, krnąbrną i nieposkromioną dziewczyną, która nie miała łatwego życia. Wychowywała się w rodzinie zastępczej, wiele razy w życiu musiała uciekać, ze wszystkich sił próbowała ułożyć sobie życie, jednak nie jest to proste, kiedy burczy w brzuchu i nie ma się dachu nad głową. Z pomocą nadchodzi Capo, oferując jej dom i bezpieczeństwo w zamian za małżeństwo. I wydawać by się mogło, że jest to piękna romantyczna historia, jednak Capo i Mari spotkali się już w przeszłości, dziewczyna wiele zawdzięcza mafiosowi, ale nie o tym. I kiedy się dowie, mogą pojawić się kłopoty…

Sama historia miłosna przypominała mi trochę „50 twarzy Greya”, ponieważ główni bohaterowie, podobnie do Christiana i Any, spisali umowę dotyczącą ich małżeństwa. W umowie zawarte były wszystkie rzeczy, które są dozwolone i zakazane, a strony mogły negocjować warunki. I choć Capo dbał o Mari, kupował jej prezenty, zabierał w piękne miejsca, to pozostawał zimnym i nieco niedostępnym mafiosem skrywającym tajemnicę przed swoją żoną. Mari, jak to kobieta, bardzo szybko zaaklimatyzowała się do nowych warunków, otworzyła się na Capo, skradła serca członków jego rodziny. Była sobą, choć moim zdaniem wraz z postępem fabuły nieco straciła na swoim charakterze. Nie wiem czy było to wynikiem wydarzeń, czy autorka niezamierzenie ją poskromiła, jednak zdecydowanie wolałam, kiedy Mari była zadziorną dziewczyną, która nie dała sobie w kaszę dmuchać.

I choć wątek romantyczny był dość standardowy, to powiem Wam, że dawno nie czytałam tak zawiłej historii. Bardzo spodobał mi się koncept na fabułę. Kryminalna część tej historii jest bardzo pokręcona i wielowątkowa. Trzeba przyznać, że Bella Di Corte w swojej książce stworzyła dwie wielopokoleniowe mafijne rodziny, która trzęsą miastem, walczą o dominację i wzajemnie się nie tolerują, a główny bohater dąży do tego, żeby zniszczyć jedną z nich. Jest sam, nie ma chmary ludzi i nie może się ujawnić, ale ma pieniądze, ma spryt i kobietę, która we wszystkim go wspiera – mimo iż sama nie do końca ma pojęcie kim tak naprawdę jest jej małżonek i co chce zrobić. Czy trochę to naiwne? Oczywiście! Ale miłość rządzi się swoimi prawami, a w miłości najważniejsze jest zaufanie, które bardzo cenią sobie główni bohaterowie.

Jedyną rzeczą, która może przeszkadzać to to, że seria „Gangsterzy Nowego Jorku”, której pierwszą częścią jest „Lupo” to tak naprawdę poboczna seria innej, z której autorka jest znana. Dlatego bardzo często miałam problem z zorientowaniem się kto jest z której rodziny, z kim ma powiązania, kto dla kogo pracuje. Bohaterów jest bardzo wielu i chwila dekoncentracji może spowodować, że czytelnik się zgubi i straci wątek.

Ta książka jest wyjątkowa, ponieważ nie jest to zwykły romans. Oczywiście, że scen miłosnych nie brakuje i to głównie one powodują szybsze bicie serca przy lekturze, jednak mnie najbardziej ujął pomysł na książkę, powiązania między bohaterami, ich podstępne zachowania, koneksje. Naprawdę bardzo dawno nie czytałam romansu z tak rozbudowaną fabułą. W tej książce tak wiele się dzieje i z pewnością dostarczy Wam wielu emocji – od wzruszenia po wkurzenie. Nie będziecie się nudzić i z pewnością zapragniecie zapoznać się z kolejnymi tomami tej serii. Tak jak ja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 NA REGALE , Blogger