sobota, października 27, 2018

#97 "Testament" by Remigiusz Mróz

#97 "Testament" by Remigiusz Mróz

Cześć Moliki!
Po kilku miesiącach przerwy, z przyjemnością wróciłam do serii o Chyłce i Zordonie. Nie wiem jak Wy, ale ja uwielbiam tę parę i chyba z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że jest to jedna z moich ulubionych par ever! Jak miałabym ich opisać, to stwierdziłabym, że to jest komedia i dramat w jednym! :)

W "Testamencie" para prawników musi zmierzyć się z kolejną bardzo trudną sprawą. Warszawski lekarz zostaje oskarżony o morderstwo swojej młodej pacjentki, która zapisała mu w spadku cały swój majątek. Wszystkie znaki wskazują na to, że lekarz jest winny, ale im głębiej Chyłka grzebie w tej sprawie, tym więcej pojawia się niewiadomych i znaków zapytania. Joanna i Zordon podejmują się obrony lekarza, a przy okazji doszukują się kilku informacji, które skutecznie utrudnią im spokojne życie w stolicy. Znajdują się na celowniku osób powiązanych z tajemniczą śmiercią i spadkiem młodej dziewczyny.
Czy lekarz rzeczywiście jest niewinny? Czy Kordianowi i Joannie grozi śmiertelne niebezpieczeństwo?

Moje odczucia względem tej pary są dość specyficzne, bo pewnie tak jak Wy, czekam na to, aż Joanna i Kordian się zejdą. Strasznie jestem ciekawa jak będzie wyglądał ich związek i czy ich relacja w jakikolwiek sposób się zmieni - umocni się ich przyjaźń czy wręcz przeciwnie? 
Ich "związek" budował się i rozwijał bardzo powoli, myślę, że wszyscy czytelnicy są już nieco zmęczeni tą grą w kotka i myszkę i czekają na wielki finał! (Obyśmy tylko tego nie żałowali). 
Czytając tę serię mam wrażenie, że para prawników jest podobna do pary agentów z "Archiwum X". Widzowie czekali kilka sezonów aż Mulder i Scully się połączą. W końcu się udało i mam nadzieję, że Pan Mróz przygotował dla nas podobny scenariusz. 

Końcówka "Testamentu" wprawiła mnie w osłupienie. Czasami zastanawiam się dlaczego tak się dzieje, bo przecież autor przyzwyczaił nas już do tego, że w tych książkach nic nie jest takie jak się wydaje. A ja naiwna wciąż łykam wszystko jak pelikan :) Przed czytaniem kolejnej części muszę sobie przysiąść, aby brać na wszystko poprawkę - może wtedy nie będę się czuła jak nabita w butelkę. 

Podsumowując, ta część serii jest dla mnie jedną z ciekawszych. Bardzo trudna i tajemnicza sprawa, do tego rozwijający się wątek miłosny głównych bohaterów, no i oczywiście zakończenie, które powoduje, że nie mogę się doczekać "Kontratypu". Na szczęście zamówiłam go już w trakcie czytania "Testamentu" i zaraz zabieram się za czytanie. 

A jakie są Wasze odczucia względem tej serii? Która część jest Waszą ulubioną? 


Autor: Remigiusz Mróz 
Tytuł: Testament 
Wydawnictwo: Czwarta Strona 
Data wydania: 14 marca 2018
Liczba stron: 536

niedziela, października 21, 2018

#96 "Arabski syn" by Tanya Valko

#96 "Arabski syn" by Tanya Valko

Cześć Moliki!
Przychodzę do Was dzisiaj z recenzją kolejnej części arabskiej sagi Tanyi Valko - "Arabski syn". Autorka serwuje nam kolejną dawkę emocji, wrażeń i wzruszeń. Wracamy do losów moich ulubionych bohaterów, trzech Polek - Doroty, Marysi i Darii oraz ich rodziny i przyjaciół. W tym tomie nie zabrakło szokujących i drastycznych scen, bólu, cierpienia i makabrycznych zbrodni, których dopuszczają się islamscy bojownicy.

Jak już wiemy z poprzednich części najmłodsza córka Doroty, Daria, nieświadomie zakochuje się w najgroźniejszym terroryście obecnych czasów - dżihadi Johnie (nie zapominajcie, że wszystko jest fikcją, w książce nie ma żadnych prawdziwych bohaterów). Młodzi małżonkowie ruszają w świat, aby realizować kolejne chore pomysły bandyty, który za cel obrał sobie unicestwienie wszystkich grzeszników wyznających islam, ale także niewinnych ludzi żyjących według innych wiar. W pościg za młodymi wyrusza siostra Darii, Marysia oraz jej mąż Hamid, który walczy z terroryzmem. Para chce odbić niewinną Polkę i zwrócić ją polskiej rodzinie.
W poprzednim tomie "Arabski mąż" widzieliśmy jak wygląda ta przeprawa, jak wiele trudu ich kosztuje podróżowanie śladem terrorysty i mierzenie się z krzywdami, które wyrządza niewinnym ludziom. W "Arabskim synu" są oni na dobrej drodze do schwytania dżihadi Johna, jednak ten zawsze jest pół kroku przed nimi. Jedna nierozważna decyzja Hamida sprawia, że bohaterowie wpadają w ręce Beduinów i zostają otruci bardzo niebezpieczną substancją. W wyniku otrucia Hamid prawie traci życie, a Marysia zostaje porwana przez Beduinów i po wielkich przeprawach trafia do obozu uchodźców w Jordanii. 

Ten tom arabskiej sagi dostarczył mi wielu wrażeń! Mogę być nieco nieobiektywna, bo cała ta seria jest moją ulubioną i pomimo tego, że zawsze staram się być odrobinę krytyczna wobec tej historii, to nie zawsze mi to wychodzi. Podziwiam autorkę, że ma tak wiele pomysłów na losy bohaterów, bo we wszystkich częściach spotykamy się z czymś, co od zawsze zadziwia i wstrząsa ludzkością. Od dramatycznego i haniebnego traktowania kobiet przez arabskich mężczyzn, poprzez przyczyny i skutki wojny w Libii, prawdziwe oblicze luksusowych i ociekających złotem Emiratów Arabskich, aż do zamachów terrorystycznych i życia uchodźców w specjalnych obozach. Bardzo jestem ciekawa, co zaprezentuje nam Valko w kolejnej części, bo wszystkie te tematy są jak dla mnie bardzo interesujące. 

Jeśli miałabym coś zarzucić tej książce, to będzie to ta sama rzecz, co w poprzednich częściach. Zadziwia mnie zachowanie bohaterów, którzy myślą jedno, a robią drugie, przez co wpadają w kolosalne kłopoty, nierzadko zagrażające ich życiu. W książce autorka przytacza myśli bohaterów i stąd się bierze moje zdziwienie i niedowierzanie, jak ktoś kto myśli dość racjonalnie, postępuje w głupi i nieodpowiedzialny sposób. Trochę mnie to denerwowało i irytowało, jednak powoli przymykam na to oko, bo rzecz ta powtarza się notorycznie w każdej części. 
Na plus, tak jak poprzednio, zaliczam to, że autorka nie rozpisuje się już obszernie na temat tradycyjnych arabskich strojów, posiłków, świąt itd., bo wszystko to było szczegółowo opisane w poprzednich tomach.

Podsumowując, książka jest świetna! Z wielką przyjemnością wracam do tych bohaterów i ich losów. "Arabski syn" to już dziewiąty (!) tom ich historii i szczerze powiem, że mam pojęcia jak i kiedy się to zakończy. Mam nadzieję, że Valko ma jeszcze kilka asów w zanadrzu, bo ciężko będzie mi się rozstać z tą serią. 

Czekam na więcej! 


Autor: Tanya Valko 
Tutuł Arabski syn 
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka 
Data wydania: 22 maj 2018
Liczba stron: 547

sobota, października 13, 2018

Książka na wakacjach - Petalidi (Grecja)

Książka na wakacjach - Petalidi (Grecja)



Wrzesień to dla mnie... Nie! To nie jesień, czyli ulubiona pora roku wszystkich Moli książkowych. Wrzesień to dla mnie wymarzony, wyczekiwany urlop! Tak, moje wakacje są we wrześniu. W tym roku okres oczekiwania był wyjątkowo trudny i długi, ale warto było czekać, bo po raz trzeci pojechała do Grecji, po raz drugi na Peloponez i po raz pierwszy do Petalidi.

Petalidi to bardzo mała mieścinka, leżąca na południu Peloponezu nad Morzem Śródziemnym. Znajduje się niedaleko Kalamaty, która znana jest z uprawy najlepszych oliwek w Grecji, a co za tym idzie najlepszej oliwy z oliwek. Przyznam, że próbowałam tamtejszych czarnych oliwek, ale mi nie smakowały :) Utwierdza mnie to tylko w przekonaniu, że zdecydowanie bardziej wole oliwki zielone. Aczkolwiek zakupiłam oliwę z oliwek z Kalamaty, jeszcze jej nie próbowałam, ale jak jesteście ciekawi, to później podzielę się z Wami moją opinią na temat jej smaku.

Wakacje standardowo były wykupione przez biuro podróży. Hotel, w którym zatrzymałam się wraz ze znajomymi to Sunrise Village położony na niewielkim wzgórzu, wśród oliwnych sadów i tuż przy prywatnej kamienistej plaży.
Plaża nie zrobiła na mnie wielkiego wrażenia, moim zdaniem zeszłoroczna plaża i widoki były ładniejsze, ale nie ma co marudzić, bo prawda jest taka, że Grecja sama w sobie jest piękna i gdzie byście nie wylądowali, to każde miejsce zrobi wrażenie.
Jednak muszę zwrócić uwagę na wodę w morzu. Była przeboska! Ciepła i przejrzysta, pełna ryb i innych morskich stworzeń - raków, ośmiornic... Stojąc po pas w wodzie można było zaobserwować jak wokół nóg pływają ławice małych, kolorowych rybek.
Woda była piekielnie słona, co w moim przypadku było super, bo nawet z moimi znikomymi umiejętnościami pływackimi mogłam wypłynąć naprawdę daleko i nie utopić się, bo sól mnie po prostu wypychała do góry. Także jak się topić - to nie tam! :)


Relaks relaksem, ale nie samym plażowaniem człowiek żyje. Jak już się jechało taki kawał, to warto byłoby coś zwiedzić i zobaczyć. Tym razem również nie skorzystaliśmy z usług biura podróży, bo ich wycieczki są strasznie drogie. Wspólnie ze znajomymi postanowiliśmy pojechać miejscowym autobusem do miejscowości Koroni, znajdującej się około 20 km od naszego hotelu. 
Koroni to niewielkie miasto, ale naprawdę bardzo ładne i klimatyczne. Oczywiście najbardziej urzekają widoki! Aby móc je podziwiać i nacieszyć nimi oczy, weszliśmy na niewysoką górę, na której znajdowały się ruiny zamku. Wejście było bezpłatne, a do dyspozycji turystów był praktycznie cały teren. Rozpościerał się stamtąd obłędny widok na port, na dużą, piaszczystą plażę, małe domki i oczywiście morze oraz góry Tajget, które widoczne były również z okna mojego hotelowego pokoju. 


Koroni jest typowym, greckim miasteczkiem z wąskimi, kameralnymi uliczkami, małymi osiedlowymi sklepikami, z promenadą przy porcie, gdzie znajduje się wiele kawiarni, restauracji i tawern z regionalnymi daniami i trunkami. Miasteczko jest ciche i spokojne i muszę przyznać, że po raz pierwszy poczułam się jak w Grecji. Wcześniej byłam na Krecie w Rethymno, na Peloponezie w Loutraki, ale żadne z tych miejsc nie było tak greckie jak Koroni. Bardzo mi się tam podobało! Mogłabym spacerować po tym miasteczku godzinami i cieszyć oczy domkami z niebieskimi drzwiami i okiennicami, białymi schodkami, krystaliczną wodą...

Najbardziej magicznym i zachwycającym momentem podczas spaceru po Koroni był ten, kiedy zeszliśmy z ruin zamku i poszliśmy w zupełnie nieznanym nam kierunku. Znaleźliśmy się w pięknym, zielonym miejscu, gdzie stał maleńki kościółek. Obok znajdowały się dwa małe budyneczki. Z jednego z nich wyszła kobieta i zaczęła grać na fortepianie stojącym na tarasie.
Moment ten był tak magiczny, że wszyscy usiedliśmy na ławeczkach i zasłuchaliśmy się w tym mini koncercie.
Ja jestem mega wrażliwa na takie sytuacje, strasznie się wtedy wzruszam i mam łzy w oczach, bo zazwyczaj takie rzeczy się nie zdarzają.
Tylko to sobie wyobraźcie...
Panuje cisza i spokój, jest piękna pogoda, wieje lekki wiaterek, Wy nie macie w tym momencie żadnych zmartwień, nie macie żadnych obowiązków, nie goni Was czas, jesteście w pięknym, zielonym miejscu, z ludźmi, których lubicie i kochacie i w pewnym momencie słyszycie piękną melodię. Zasłuchujecie się w niej i zapominacie o otaczającym Was świecie.
Bajka!

Grecja urzeka, mogłabym o niej pisać i opowiadać godzinami, ale muszę poświęcić też trochę czasu na książki, które są motywem przewodnim tego bloga.
Na wyjazd zabrałam dwie lektury. Pierwsza to "Surogatka" - bardzo dobry thriller, trzymający w napięciu do ostatnich stron i mocno zaskakujący. Zakończenie mnie powaliło, bo kompletnie się nie spodziewałam się takiego scenariusza. Bardzo dobra książka, o której więcej możecie przeczytać TUTAJ.
Drugą książką, którą zaczęłam na wakacjach, a dokończyłam już w Polsce to "Arabski syn" Tanyi Valko. Polska autorka ponownie zabiera nas do krajów Bliskiego Wschodu, do znanych nam i lubianych bohaterów. Opowiada o trudnych tematach i problemach dzisiejszego świata, jakimi jest terroryzm, uchodźcy i brutalne traktowanie kobiet w muzułmańskich krajach. Wszystko to oczywiście opisane jest bardzo dosłownie, co tylko zwiększa jakość tej książki, bo te tematy są obecnie bardzo "na czasie".
Recenzja "Arabskiego syna" pojawi się na blogu wkrótce, ale już teraz Was na nią serdecznie zapraszam.

Jeśli spodobał Wam się ten post lub jeśli po prostu lubicie Grecję, to koniecznie napiszcie gdzie byście chcieli pojechać lub gdzie byliście, co Was zachwyciło, urzekło bądź zaskoczyło, a co rozczarowało. Polecam Wam również inne moje posty z tej serii, bo zabrałam Was już do Pragi, Kraju Basków, czy wspomnianych już przeze mnie greckich Loutraki.
A jeśli chcecie zobaczyć więcej zdjęć z Grecji, to zapraszam Was wyjątkowo na mojego prywatnego instagrama: dzoana_mama

poniedziałek, października 08, 2018

#95 "Surogatka" by Louise Jensen

#95 "Surogatka" by Louise Jensen

Cześć Moliki!
Kiedy przed wyjazdem na wakacje pokazałam Wam na instagramie mój stosik nieprzeczytanych książek i zapytałam, która nadaje się na urlop, większość z Was odpowiedziała "Surogatka".
Padło więc na tę książkę, która pojechała ze mną aż do Grecji na Peloponez (mój tematyczny post "Książka na wakacjach" już się pisze).
Dzisiaj jestem już w Polsce i przychodzę do Was z recenzją powyższej pozycji.

Powiem szczerze, że już po samym tytule spodziewałam się czegoś dobrego, bo surogacja w naszym kraju to dość kontrowersyjny temat. Poza tym, Waszym zachwytom nie było końca, a i moja mama szepnęła mi dobre słowo o tej książce.
"Surogatka" to historia małżeństwa Kat i Nicka, którzy z niepowodzeniem starają się o dziecko, po czym podejmują decyzję o adopcji dziecka, jednak i to im się nie udaje. Wówczas w życiu Kat pojawia się przyjaciółka z lat młodzieńczych Lisa, która wyznaje jej, że była surogatką dla małżeństwa niemogącego mieć dziecka. Kat, zrezygnowana po kolejnych nieudanych próbach poczęcia potomka i adopcji, postanawia skorzystać z usług przyjaciółki.
I tutaj zaczyna się historia pełna wątpliwości, podejrzeń i tajemnic. Nic bowiem nie wskazuje na to, że Lisa skrywa wiele sekretów. Czy dawną przyjaciółką kieruje chęć zemsty? Czy rzeczywiście jest w ciąży? A może marzy jedynie o odegraniu się za tragedię sprzed lat?

Powiem Wam, że ta książka jest mega dobra! Od dawna nic nie trzymało mnie tak w napięciu jak "Surogatka". Autorka wprowadza czytelnika do świata bohaterów w bardzo naturalny sposób, po czym brutalnie pokazuje, że nic nie jest takie jakby mogło się wydawać. Przez ani jeden moment nie opuszczało mnie przekonanie, że stanie się coś złego, że wydarzy się jakiś zwrot akcji, który całkowicie zmieni moje postrzeganie bohaterów. Czytałam w przekonaniu, że Lisa jest czarnym charakterem tej historii, jednak nic bardziej mylnego, bo każda postać ma mnóstwo tajemnic i wiele rzeczy do ukrycia. Akcja toczy się tak szybko i jest tak ciekawa, że ciężko było mi się oderwać od lektury. Gdyby nie to, że przebywałam na wakacjach i mimo wszystko rozpraszało mnie wiele rzeczy, to przeczytałabym tę książkę w dwa dni i z pewnością zarwałabym noc.

Jeśli jeszcze nie czytaliście tej książki, a lubicie thrillery to koniecznie sięgnijcie po "Surogatkę". Ta książka trzyma w napięciu do ostatnich stron, zaskakuje i wprowadza czytelnika w niedowierzanie. Wszystkie potencjalne scenariusze zakończenia tej historii, które rodziły się w mojej głowie podczas lektury, okazały się błędne. Zakończenie totalnie mnie zaskoczyło i w życiu bym na to nie wpadła.

Musicie przeczytać tę książkę. Koniecznie!!!



Autor: Louise Jensen
Tytuł: Surogatka
Wydawnictwo: Burda Książki
Data wydania: 28 luty 2018
Liczba stron: 400

czwartek, października 04, 2018

Podsumowanie kwartału* - czerwiec, lipiec, sierpień, wrzesień

Podsumowanie kwartału* - czerwiec, lipiec, sierpień, wrzesień

Cześć!
Zacznę od krótkich wyjaśnień. Jeszcze nie tak dawno podsumowania na moim blogu pojawiały się regularnie co miesiąc, ale w związku z tym, że od dłuższego czasu mam problem z weną i czytaniem, to te podsumowania całkowicie straciły sens, kiedy do zaprezentowania miałam dwie czy trzy książki. Dlatego też postanowiłam, że podsumowania będą się pojawiały co kwartał i wówczas będę mogła wypowiedzieć się o większej ilości książek, porównać je i podzielić się ogólną opinią na ich temat.
Jednak zanim przejdę do omawiania książek ze zdjęcia, nawiążę na chwilę do tytułu tego wpisu. Oczywiście wszyscy wiemy, że kwartał to trzy miesiące, ale że czerwiec był u mnie tragiczny pod względem czytelniczym, podpięłam go do tego posta, w związku z czym omawiać będę cztery, a nie trzy miesiące. Jest to jednorazowy "wyskok" i mam nadzieję, że więcej się on nie powtórzy.

Przez te cztery miesiące przeczytałam 12 książek. Z rozrzewnieniem wspominam czasy, kiedy taki wynik osiągnęłabym w dwa miesiące, ale cóż... Nie ma się czym przejmować, bo przecież czytanie to nie wyścigi, a przyjemność, więc nie ma co się do tego zmuszać i prześcigać.

Jak widzicie przekrój książek jest ogromny - od baśni ("Niedźwiedź i słowik"), przez obyczajówki i romanse (np. "Moje serce w dwóch światach"), po thrillery i kryminały (np. "Martwa jesteś piękna"). Wśród nich znalazło się kilka perełek, ale nie obyło się też bez gniotów.
Największym zaskoczeniem dla mnie była baśń dla dorosłych "Niedźwiedź i słowik". Nigdy nie czytałam żadnej książki tego typu. Byłam nieco sceptyczna, ale również bardzo zaciekawiona, bo to dla mnie coś zupełnie nowego. I powiem Wam, że lektura bardzo mi się podobała! Byłam zaskoczona, że książka pełna magii, zabobonów i osadzona w zimnej i nieprzyjaznej Rosji zrobi na mnie takie wrażenie. "Niedźwiedź i słowik" to pierwszy tom trylogii autorstwa Katherine Arden i czekam na więcej, bo z pewnością jest to jedna z ciekawszych pozycji w mojej biblioteczce.

Jeśli miałabym wybrać najgorszą książkę to niestety jest to "Zamieńmy się" polskiej autorki Ewy Giurkowicz. Ostatnio mam wielkiego pecha do polskich twórców. Każda kolejna książka, która wpada mi w ręce, czy to "Dziewczyny chcą się zabawić" czy też "Mediatorka", której nie dokończyłam, jest coraz gorsza. "Zamieńmy się" skończyłam i nie była tak zła jak poprzedniczki, ale w zestawieniu z całego kwartału wypada słabo. Liczę, że trafię jeszcze na coś mega super od jakiegoś polskiego autora (nie licząc oczywiście Mroza) i że będzie to lektura, którą zapamiętam na długo. 
Jeśli macie coś do polecenia, to koniecznie dajcie znać! 

I problem pojawia się, kiedy trzeba wybrać najlepszą pozycję... W kategorii kryminały/thrillery zdecydowanie wygrywa "Surogatka". Jestem w trakcie pisania recenzji tej książki (ukaże się za kilka dni), dlatego nie będę się wywodzić na jej temat, ale jest to naprawdę dobra historia trzymająca w napięciu do ostatnich stron. Mogę Wam ją polecić z czystym sumieniem! 
Jeśli zaś chodzi o obyczajówki/romanse, to moim faworytem jest "Moje serce w dwóch światach" Jojo Moyes. Pomimo tego, że uważam kontynuowanie tej historii za całkowicie zbędne, to cudowanie było wrócić do Louisy Clark z "Zanim się pojawiłeś". Ta historia niesamowicie mnie wzruszyła, a jej bohaterowie długo będą gościć w moim sercu, dlatego książkę tę przeczytałam z nieukrywaną przyjemnością i również śmiało polecam Wam jej przeczytanie, jeśli tak jak ja jesteście fanami Lou i Moyes. 

A teraz Wy się pochwalcie! Większość z Was podsumowuje miesiące, więc dajcie znać, która książka we wrześniu zrobiła na Was największe wrażenie, a która była totalnym niewypałem. 
Jestem ciekawa Waszych opinii! 
Copyright © 2016 NA REGALE , Blogger