sobota, października 26, 2019

#137 "Tysiąc obsesji" by Gabriela Gargaś i Marcel Woźniak

#137 "Tysiąc obsesji" by Gabriela Gargaś i Marcel Woźniak

Hello Moliki!
Jak Wam mija październik? Macie coś ciekawego do czytania?
W moje ręce wpadła ostatnio książka "Tysiąc obsesji" autorstwa polskiego duetu Gabrieli Gargaś i Marcela Woźniaka. I niestety z przykrością muszę stwierdzić, że nie była to dobra lektura.

"Tysiąc obsesji" to powieść romantyczna opowiadająca o dwójce dojrzałych ludzi. Anika jest sekretarką, planującą swój ślub z wieloletnim partnerem Kacprem. Para wychowuje wspólnie syna z poprzedniego związku kobiety - Kubę. Jest to typowa szczęśliwa rodzinka, która ma swoje wzloty i upadki, jednak dzięki swojej miłości potrafią wyjść z każdej opresji.
Spokój tej rodziny zaczyna zakłócać przystojny Robert. Robert i Anika poznają się przypadkiem podczas wyjazdu służbowego w Toruniu. Po zaskakującym spotkaniu rozchodzą się w swoje strony, jednak ten krótki moment zaważa na całej ich przyszłości.
Robert jest byłym piłkarzem, który szuka swojej drogi w życiu. Dalej mieszka w okazałej willi z żoną, z którą jest w separacji i z siedemnastoletnim synem, z którym nie potrafi znaleźć wspólnego języka. Po kilku zawodowych niepowodzeniach postanawia nawiązać współpracę z rosyjskim przedsiębiorcą zakładając firmę bukmacherską. Wówczas Robert nie miał jeszcze pojęcia, jak niebezpieczna może być ta współpraca i jak wiele przez nią będzie mógł stracić.
Anika i Robert spotykają się ponownie w Warszawie i od tamtej pory nie mogą przestać o sobie myśleć.

Powiem Wam tak - tytuł książki i jej opis wskazywały na gorącą i namiętną historię. Miałam nadzieję, że spotkam się z romansem, który poruszy moje serce i sprawi, że niejednokrotnie będę miała gęsią skórkę. Nie jestem wielką znawczynią tego gatunku literackiego i naprawdę jeśli chodzi o romanse to nie mam wygórowanych oczekiwań. Jednak to co zadziało się w "Tysiąc obsesji" przerosło nawet mnie.
Wątek kryminalny jest nawet okay. Wiecie... rosyjski mafiozo, przekręty, pościgi. Pomysł był w porządku, wykonanie nieco gorsze, ale nie będę się już czepiać. Było kilka niedoróbek i niedociągnięć w fabule, ale nie były tak znaczące, aby nie zrozumieć co autorzy mieli na myśli.
Ale to co przerosło mnie najbardziej to główna bohaterka. Anika wykreowana została na silną i niezależną kobietę, która wie czego chce. I naprawdę rozumiem, że miłość nawet najtwardszym może zawrócić w głowie. Ale tego, że trzydziestopięcioletnia kobieta zaczyna zachowywać się jak rozkapryszone dziecko, tego nigdy nie zrozumiem. Pomijam fakt, że myśli jedno, robi drugie. Zwalę to na tę nieszczęsną miłość. Jednak w sytuacji, kiedy twój partner zadaje ci ból i mówi bardzo nieprzyjemne rzeczy to a) milczysz i dajesz się poniżać, bo jestem szarą myszką, bojącą się odezwać i przepraszającą, że żyje - wiemy już, że Anika taka nie była; b) walczysz z nim, próbując się wyrwać z silnego uścisku, bluzgasz, a jeśli masz możliwość okładasz go pięściami i policzkujesz. A co robi Anika: "Kacperku, to boli! Kacperku, puść mnie!" "Kacperku, Kacperku, Kacperku..." Serio???
Albo w sytuacji, kiedy twój kochanek cię olewa i mówi, że dla twojego bezpieczeństwa musicie zerwać kontrakt wołasz: "Robercie Keplerze, nienawidzę cię!", "Zniszczyłeś mi życie, Robercie Keplerze!", "Robercie Keplerze, nie chce cię znać!".

Ja nie byłam w stanie tego znieść :(

Nie polecę Wam tej książki, oszczędzę Wam rozczarowań. Nie dość, że akcja idzie bardzo powoli, pierwsze zbliżenie głównych bohaterów, na które tak naprawdę się czeka, było chyba po przeczytaniu stu stron, to jeszcze nie sprostało ono moim oczekiwaniom. Główna bohaterka woła o pomstę do nieba, Robert jest czterdziestolatkiem o zapędach nastolatka... Eh, no szkoda gadać.

Jak nie musicie - nie czytajcie.

piątek, października 18, 2019

#136 "Anonimowa dziewczyna" by Greer Hendricks i Sarah Pekkanen

#136 "Anonimowa dziewczyna" by Greer Hendricks i Sarah Pekkanen

Cześć Moliki!
Jak wiecie (albo i nie), jestem wielką fanką thrillerów psychologicznych. Uwielbiam ten dreszczyk emocji, kiedy mam do czynienia z osobami, które są niepoczytalne. I ostatnio, dzięki wydawnictwu Zysk i S-ka, w moje ręce trafiła książka pod tytułem "Anonimowa dziewczyna".

Główną bohaterką tej książki jest młoda dziewczyna o imieniu Jess, która decyduje się wziąć udział w niecodziennym badaniu prowadzonym przez znaną i cenioną doktor Shields. Jessica musi szczerze odpowiadać na bardzo osobiste i krępujące pytania dotyczące tego, jak zachowałaby się w danej sytuacji, co sądzi o zemście czy zdradzie. Dziewczyna nie ma pojęcia do czego posłużą jej odpowiedzi, co doktor Shields zrobi z jej wypowiedziami, czy użyje ich w jakieś swojej pracy czy innym programie. Z czasem terapeutka proponuje Jess bliższą współpracę przez co dziewczynie stawiane są różne zadania związane z relacjami międzyludzkimi.
Z czasem Jessica przestaje ufać pani doktor, bo nie wie już co jest prawdziwym życiem, a co sytuacją wykreowaną przez terapeutkę. Szybko orientuje się, że "niektóre obsesje bywają zabójcze".

- Czy mogłabyś skłamać i nie mieć wyrzutów sumienia?
- Czy ofiary mają prawo wziąć odwet?
- Czy zraniłaś osobę, na której ci zależy?
Na te i inne pytania musi opowiedzieć Jess. Przyznaje, że kiedy czytałam tę książkę, to równocześnie z główną bohaterką odpowiadałam sobie na te pytania. Nie były one łatwe i czasami trzeba było wejrzeć naprawdę głęboko w najciemniejsze zakamarki duszy, aby zdobyć się na szczerość. I podziwiam Jessicę, że zdecydowała się ujawnić swoje słabości i prawdziwe "ja" zupełnie obcej osobie. Nie przysporzyło jej to wielkich korzyści (poza materialnymi). Natomiast wpakowała się w naprawdę trudną i niebezpieczną sytuację.
Postać doktor Shields od początku nie wzbudza zaufania. Pomimo tego, że jest wytworną i elegancką kobietą, to w jej sposobie bycia jest coś takiego, co jednocześnie zachwyca, ale również budzi respekt i trwogę. Jest zimna, elokwentna, władcza... Ma w sobie magnes, który przyciąga ludzi i coś czym wzbudza u ludzi strach przez zawiedzeniem jej. Dlatego każdy kto ma z nią do czynienia chce sprostać jej wymaganiom.
Tak też zachowywała się Jess. Wpadła w pułapkę, z której ciężko było się wydostać. Mimo licznych prób, doktor Shields nie pozwoliła dziewczynie o sobie zapomnieć. Terapeutka potrafiła wykorzystać przeciwko Jessice całą wiedzę, którą zyskała podczas badania.
Przyznam, że doktor Shields jest bohaterką, której nie da się zapomnieć. Tak jak wspomniałam ma w sobie magnes, który zauroczył również mnie, dlatego rozdziały pisane z jej perspektywy są moimi ulubionymi. Jest to kobieta niebezpieczna, co dało się poznać po zadaniach, które przygotowała dla Jess.

"Anonimowa dziewczyna" to naprawdę dobrze wymyślony i napisany thriller psychologiczny. Z każdym rozdziałem czytelnik coraz bardziej wkręca się w chorą grę terapeutki. Książkę czyta się z zapartym tchem, bo ma się świadomość, że badanie, któremu poddała się Jessica miało czemuś służyć. Tylko czemu? Co doktor Shields zrobi ze zdobytą wiedzą?
Pierwsza część książki bardzo mnie zaciekawiła. Badanie, trudne pytania, szczere odpowiedzi... Już wtedy nasuwały mi się pytania: "po co to wszystko?". Później napięcie nieco opadło, ale nie oznacza to, że było nudno. Z tyłu głowy ciągle pojawiały mi się pytania bez odpowiedzi, dlatego też nie mogłam oderwać się od tej książki. Jak najszybciej chciałam dowiedzieć się o co w tym chodzi i jaki związek mają bohaterowie, którzy w trakcie zaczęli się pojawiać. Ani przez chwilę nie było nudno.
Pomimo tego, że po jakimś czasie zaczęłam się domyślać o co chodzi, to jednak zgłębienie psychiki doktor Shields sprawiło, że do końca książki czułam w sobie ekscytację i ciekawość.

Dawno nie miałam w rękach tak dobrego thrillera psychologicznego. Jeśli lubicie takie książki, to zdecydowanie powinniście po nią sięgnąć. Znajdziecie w niej pokręconych bohaterów, fabułę, która wzbudzi w Was ciekawość i bardzo interesującą intrygę. Polecam gorąco!

piątek, października 11, 2019

Podsumowanie kwartału - lipiec, sierpień, wrzesień

Podsumowanie kwartału - lipiec, sierpień, wrzesień

Cześć Moliki!
Minął kolejny kwartał, więc przychodzę do Was z moim comiesięcznym podsumowaniem.
Jaki jest wynik każdy widzi. Marzę o powrocie do czasów, kiedy osiem książek mogłam przeczytać w miesiąc, a nie trzy :) Obawiam się, że te czasy nie wrócą, chyba że zacznę jeździć do pracy komunikacją miejską, co raczej prędko nie nastąpi.

Przejdę do rzeczy. Przez lipiec, sierpień i wrzesień przeczytałam osiem książek i tak się złożyło, że trafiłam na całkiem niezłe powieści. Z ręką na sercu przyznaję, że nie ma wśród nich żadnej beznadziejnej historii. Jako najgorszą mogłabym wybrać "Farmę", ale nie myślcie, że jest to zła książka. Jest po prostu specyficzna, akcja nie jest dynamiczna, a i temat, który jest poruszany w tej książce nie jest  łatwy. Natomiast nie zdziwiłoby mnie, gdyby ktoś napisać, że według niego jest to genialna książka.
Wśród powyższych książek są także dwa romanse, które totalnie mnie zaskoczyły. Po "Kastorze" kompletnie nie spodziewałam się tego, że ta historia spodoba mi się tak bardzo. Na plus zadziałało miejsce akcji - mój piękny Wrocław. Jest to romans inny niż te, które czytałam poprzednio, ale podobało mi się. Z kolei "Seksowny kłamca" to już typowe romansidło. I przyznaję, że gdy usłyszałam tytuł i zobaczyłam okładkę, to nie liczyłam na fajerwerki. Ba! Sądziłam nawet, że będzie to totalna porażka, a tutaj takie miłe zaskoczenie!  Fajna, letnia lektura. Jeśli takie lubicie, to na pewno się Wam spodoba.
Na wyróżnienie zasługuje także "Będziesz moja" Diany Brzezińskiej. Bardzo fajnie napisany kryminał z małym wątkiem romantycznym. Z niecierpliwością czekam na kolejny tom tej serii, bo po pierwsze bardzo polubiłam bohaterów i jestem ciekawa co się u nich zadzieje. Po drugie wątek romantyczny był bardzo subtelny i autorka nie wyczerpała tego tematu, więc tam na pewno będzie wrzało! A po trzecie fabuła i pomysł na książkę moim zdaniem był zaskakujący, śledztwo przebiegało interesująco, więc z chęcią dowiem się, co jeszcze wymyśliła dla nas pani Brzezińska.
Ale, ale... Czas na wielkiego zwycięzcę tego zestawienia.
"Kasztanowy ludzik"! Świetny thriller, sceny mrożące krew w żyłach, wartka akcja, ciekawi bohaterowie, intrygująca zbrodnia. Ta książka ma wszystko, co lubię w tym gatunku literackim. Nie nudziłam się ani przez chwilę. Książka jest po prostu ge-nial-na!!!

Dziś krótko i na temat, bo chcę napisać jeszcze jedną recenzję, a potem zmykam pod kocyk z książką, bo znów mam w swoich rękach dobrze zapowiadający się thriller psychologiczny.

Trzymajcie się!

sobota, października 05, 2019

Książka na wakacjach - Wyspa Korcula (Chorwacja)

Książka na wakacjach - Wyspa Korcula (Chorwacja)

Cześć.
Wakacje... Kiedy to było...
Jak zawsze bardzo trudno mi jest zabrać się do "Książki na wakacjach". Przychodzi mi to znacznie łatwej, kiedy odwiedzam siostrę lub organizuję jakieś weekendowe wypady do jakiegoś miasta, bo wtedy jestem nastawiona na zwiedzanie, dzięki czemu potem jestem w stanie Wam co nieco poopowiadać o danym miejscu. Gorzej, kiedy jadę na taki typowy urlop, gdzie założeniem jest przede wszystkim odpoczynek. Oczywiście nigdy nie jest tak, że cały czas leżę plackiem na plaży. Wypuszczam się na jakieś krótkie wycieczki czy spacery po okolicy, jednak zawsze mam pewnego rodzaju niedosyt, kiedy wracam do domu.

W tym roku wakacje spędziłam w Chorwacji na wyspie Korcula. Jest to niewielka wysepka, ale bardzo ładna. Głównym miastem jest miasto o tej samej nazwie co wyspa, jednak tam nie udało mi się dotrzeć i bardzo tego żałuję.

Jedynym miejscem, które udało mi się zobaczyć podczas tego tygodniowego wyjazdu to miejscowość Vela Luka, przy której położony był hotel, w którym stacjonowałam. Miasteczko jest bardzo malutkie i tak naprawdę niewiele jest w nim do zobaczenia. Można się przejść główną ulicą wzdłuż portu, skorzystać z restauracji i kawiarni, które znajdują się wokół.



Główną atrakcją miasta jest chyba jaskinia Vela Spila, która znajduje się na wzgórzu. Aby się tam dostać prowadzą dwie drogi - jedna łagodniejsza, ale dłuższa i druga dużo szybsza, ale bardziej hardcorowa. Jaskinia sama w sobie nie jest jakaś spektakularna i oszałamiająco rozległa, ale osoby, które lubią tego typu atrakcje na pewno będą zadowolone. Ja spodziewałam się czegoś innego i myślałam, że jaskinia będzie miała więcej kondygnacji, a jej zwiedzanie zajmie nieco więcej czasu niż 15 minut. Mimo wszystko cieszę się, że tam poszłam. Po pierwsze dlatego, że chodzenie po górach, nawet tych najmniejszych, nigdy nie jest dla mnie łatwe i zdobywanie kolejnych szczytów jest dla mnie wielkim powodem do dumy i samozadowolenia. A po drugie widoki z góry były obłędne!!! A ja uwielbiam oglądać miasta z lotu ptaka. 


A drugą wycieczką, którą postanowiłam sobie zafundować wraz ze znajomymi to rejs na wysepkę Proizd, która przez swoje błękitne wody i piękne plaże została wybrana na najpiękniejszą wyspę Chorwacji w 2007 roku. Proizd ma cztery kamieniste plaże. Wszystkie mają w sobie coś charakterystycznego, dzięki czemu każda z nich jest inna i wyjątkowa. Jeśli jest się w pobliżu, to na pewno warto jest tam popłynąć i skorzystać z kąpieli wodnych i słonecznych. 


Z całą pewnością wrócę jeszcze do Chorwacji, bo urzekła mnie swoim pięknem. Nie mam na myśli tylko i wyłącznie plaż i błękitnej wody, ale przede wszystkim miasta i miasteczka, których klimat bardzo mi odpowiada. Moim marzeniem jest objazdówka po tym kraju i dążę do tego, aby w przyszłym roku spełnić ten plan. 


środa, października 02, 2019

#135 "Kasztanowy ludzik" by Soren Sveistrup

#135 "Kasztanowy ludzik" by Soren Sveistrup

Cześć Moliki!
Dzisiaj mamy premierę książki, która w ostatnim czasie podbija wszystkie polskie social media. I szczerze przyznam, że w ogóle mnie to nie dziwi, bo sama jestem wielką fanką "Kasztanowego ludzika".

"Kasztanowy ludzik" to bardzo dobry thriller. Akcja dzieje się w Kopenhadze, co moim zdaniem od początku oddaje klimat tej książki. W duńskiej stolicy dochodzi do serii makabrycznych morderstw. Seryjny zabójca ma jakiś plan, nikomu nieznany system wybierania kolejnych ofiar. Wszystkie zabójstwa łączy jedna rzecz - na miejscu zbrodni śledczy zawsze znajdują kasztanowego ludzika. A co jeszcze ciekawsze, odnajdują na nim odciski palców zaginionej przed rokiem kilkuletniej córki pani minister. Do sprawy przydzieleni zostają detektyw Naia Thulin oraz jej nowy partner Mark Hess. Policjanci walczą z czasem, bowiem morderca działa szybko i każdy kolejny dzień to ryzyko. Wkraczają do akcji, aby dowiedzieć się kto jest Kasztanowym Ludzikiem i co naprawdę stało się z dzieckiem pani minister.

Od początku byłam mocno zaangażowana w tę historię. Nie od dziś wiadomo, że lubię dobre thrillery. Ten pochłonął mnie całkowicie i dostarczył mnóstwo emocji powodując dreszcze i niekiedy odrazę. Autor bardzo dokładnie przedstawił swoim czytelnikom opisy morderstw, więc bardzo łatwo było sobie wszystko wyobrazić. A jak ktoś ma tak bujną wyobraźnię jak ja, to dreszcze są jak najbardziej uzasadnione. I takie thrillery właśnie lubię, bo czuję jakbym była częścią całego śledztwa, a nie tylko przypadkowym gapiem.
Autor dawał bardzo mało wskazówek czytelnikom co do samego sprawcy, ja bardzo długo nie miałam pojęcia, kto może stać za falą morderstw. Potem, kiedy sytuacja zaczynała się klarować miałam swoje podejrzenia, jednak w żadnym wypadku nie domyśliłabym się zakończenia. I to moim zdaniem określa czy książka tego gatunku jest dobra czy nie. Bo co to a frajda czytać thriller, kiedy już od połowy historii wiemy, kto stoi za wszystkimi zbrodniami. W "Kasztanowym ludziku" akcja toczy się różnie. Czasami pędzi jak szalona i kolejne strony się po prostu pochłania, a czasami zwalnia. Autor bardzo skupia się na opisach otoczenia, charakterystykach itd., jednak tutaj jest to na plus, ponieważ wszystko jest bardzo realistyczne i dobrze się to czyta.
I pomimo tego, że główni bohaterowie przedstawieni są nieco stereotypowo tzn. obydwoje z problemami osobistymi, nie pałający do siebie sympatią, to ja ich bardzo polubiłam. Zwłaszcza Hessa, który jest bezkompromisowy, ma odwagę podejmować trudne i ryzykowne decyzje, wierzy w swoje przeczucia i wnikliwie dąży do wyjaśnienia sprawy, nie bacząc na przeciwności i brak poparcia szefostwa.

Wątek poboczny, który mimo wszystko zajmuje sporą część rozważań autora, to szeroko pojęta opieka socjalna. Sveinstrup obrazuje jak wiele trzeba zmienić, aby pomagać tym najsłabszym i bezbronnym. Wytyka błędy i zaniedbania, które mają bardzo duży wpływ na życie ludzi, którzy z takiej opieki korzystają. Moim zdaniem ignorancja służb jest głównym czynnikiem, który zmusił mordercę do wymierzenia "sprawiedliwości" własnymi rękoma.

"Kasztanowy ludzik" to książka, która Was zahipnotyzuje. Obiecuję, że nie będzie mogli się od niej oderwać. Wszystko tutaj ze sobą współgra - miejsce akcji, sam pomysł na fabułę, bohaterowie... Dla mnie było to coś innego niż książki, które wcześniej czytałam. I od naprawdę dawien dawna nie czytałam nic, co tak mocno by mnie wciągnęło. Nie przejmuje się formatem książki i jej objętością, jest to niemała cegiełka, ale naprawdę warto poświęcić dla niej czas i zarwać noce, bo na pewno dostarczy Wam takich emocji, że i tak nie będziecie mogli spać.
Myślę, że właśnie znalazłam kolejną książkę TOP3 do mojego rocznego podsumowania.

Także zapraszam Was do księgarni. Bo premiera już dziś!! A tej książki nie może zabraknąć na Waszych półkach.
Copyright © 2016 NA REGALE , Blogger