wtorek, grudnia 28, 2021

#236 "Piękny gangster" by JT Geissinger

#236 "Piękny gangster" by JT Geissinger



Hej, hej!

Witam się z Wami w ostatnich dniach 2021 roku. Poniższa recenzja będzie najprawdopodobniej ostatnią w tym roku, więc już teraz chciałabym Wam życzyć szczęśliwego Nowego Roku, abyście byli uśmiechnięci i zadowoleni, abyście zrealizowali wszystkie swoje plany i postanowienia, by nie zabrakło Wam dobrych książek do czytania, a doba była tak elastyczna, aby Wasze stosy hańby zniknęły raz na zawsze :)

Jak widzicie po zdjęciu dzisiaj napiszę Wam o kolejnym romansie z mafią w tle. Chyba już wspominałam, że ten typ romansu jest moim ulubionym? Jeśli nie, to właśnie uroczyście oświadczam, że nic nie kręci mnie bardziej od mafii.

Tytułowy gangster to Liam Black, zamożny, przystojny i bardzo niebezpieczny szef wszystkich szefów. Systematycznie odwiedza małą kawiarenkę, w której pracuje Tru – młoda, aspirująca prawniczka. Black nie spuszcza dziewczyny z oczu, więc w końcu dochodzi do konfrontacji. Mężczyzna ratuje dziewczynę z opresji, co doprowadza go na skraj wytrzymałości. Łamie się w swoim postanowieniu i mimo wszystko postanawia zbliżyć się do dziewczyny. Proponuje jej szalony plan, po którym mają się rozstać na dobre. Czy jednak Tru zdoła trzymać emocje na wodzy i nie zaangażuje się w tę relację uczuciowo? Czy owe rozstanie nie złamie jej serca?

Zacznę od minusów, które rzuciły mi się w oczy. W książce Tru była opisywana jako bardzo nieśmiała dziewczyna. Jednak nic nie może być dalsze od prawdy. Uwierzcie mi – ja jestem nieśmiała i nigdy w życiu nie zachowywałabym się podobnie do niej. Także tutaj był mały zgrzyt, o którym myślałam czytając tę książkę. Co do reszty to niestety mamy tutaj mało mafii w mafii. Za mało porachunków, za mało niebezpiecznych mężczyzn, za mało akcji… Autorka skupiła się głównie na relacji między głównymi bohaterami, co nie jest złe same w sobie, ale tak jak wspomniałam na początku jestem fanką tych klimatów w romansach i zawsze chcę więcej :)

Pomimo tego, że postać Tru była trochę niekonsekwentna, to polubiłam ją. Podobało mi się to, że starała się trzymać z daleka od niebezpiecznego mężczyzny, który ją tak naprawdę stalkował. Nie chciała zgodzić się na jego plan, czym bardzo mi zaimponowała. Słuchała rozumu, a nie serca i myślę, że gdyby Liam jej nie zaskoczył, to wyleczyłaby się z tej chorej obsesji. Ale wiadomo, gdyby tak się stało to nie mielibyśmy o czym czytać. Podobało mi się, że ich relacja budowała się etapowo, choć pociąg seksualny między głównymi bohaterami czuć od pierwszych stron. Mamy tutaj dużo gierek między Liamem i Tru, które rozbudzają wyobraźnię i sprawiają, że na twarzy czytelnika pojawia się uśmiech. Nie brakuje oczywiście namiętnych scen łóżkowych i trzeba przyznać, że ta historia jest naprawdę gorąca. Także sami widzicie, że brak hucznych strzelanin rekompensuje burzliwa relacja głównych bohaterów.  Na końcu tej historii pojawił się ciekawy plot twist, którego się nie spodziewałam, więc cieszę się, że autorka potrafiła mnie zaskoczyć. Jak się czyta tyle romansów, to coraz trudniej o zaskoczenia, a JT Geissinger się to udało.

Cieszy mnie to, że jest to nowa seria, więc będziemy mieli jeszcze kilka tomów. Mam swoje podejrzenia, kto będzie bohaterem drugiej części i przyznam, że jestem jej bardzo ciekawa. Mam nadzieje, że wkrótce się u nas ukaże.

Bardzo dziękuję wydawnictwu Niezwykłemu za egzemplarz książki i możliwość jej przeczytania.

czwartek, grudnia 16, 2021

#235 "Przyjacielski układ" by Karina Halle

#235 "Przyjacielski układ" by Karina Halle



Hej, hej!

Dawno mnie tutaj nie było, ale to dlatego, że coraz częściej jestem dostępna na Instaramie. Jeśli jeszcze mnie tam nie śledzicie, to zachęcam :) NA.REGALE

Dzisiaj przychodzę do Was z bardzo ciekawą książką. Na myśli mam „Przyjacielski układ” Kariny Halle. W tej historii poznajemy trójkę bohaterów, którzy przyjaźnią się ze sobą od lat. Dwoje z nich, Stephanie oraz Linden w wieku dwudziestu pięciu lat postanawiają zawrzeć pakt. W związku z tym, że obydwoje nie mają szczęścia w miłości i trafiają na nieodpowiednie osoby, umawiają się, że kiedy skończą trzydziestkę i żadne z nich nie będzie w poważnym związku, to wezmą ślub. I tak oto mija kolejnych pięć lat, partnerzy przychodzą i odchodzą, a przyjaźń między tą dwójką coraz bardziej się zacieśnia. A kiedy upragniony wiek staje się faktem przyszedł czas na wypełnienie obietnicy, ale mimo wszystko nie jest ona tak łatwa do zrealizowania.

Nie macie pojęcia jak dobrze się bawiłam podczas tej lektury. Zaraz Wam o tym opowiem, więc się dowiecie :) Zaczynając tę książkę nie miałam co do niej wielkich oczekiwań, bo nie znam twórczość tej autorki. Jest nowa w Polsce, aczkolwiek ma całkiem zacny dorobek. Zawsze sceptycznie podchodzę do autorów, których nie znam, bo lubię ten moment wielkiego zaskoczenia i miłości, która się we mnie rodzi do twórcy. I myślę, że na linii ja – Karina Halle zaczyna trochę iskrzyć. Bardzo podobało mi się to, że jest to niezobowiązująca książka. Mam przez to na myśli, że nie wywołuje ona skrajnych emocji, nie przygnębia, nie wywołuje łez, ani nie wpędza w totalną euforię. Jest zrównoważona. Nie porusza poważnych tematów. Jest łatwa, lekka i przyjemna i właśnie takiej lektury oczekiwałam.

Trzeba przyznać, że „Przyjacielski układ” to bardzo gorąca historia. Od pierwszych stron czuć, że między głównymi bohaterami iskrzy, jednak łączy ich „tylko” przyjaźń i każde z nich boi się wykonać ten pierwszy, najważniejszy krok ku miłości, aby nie zniszczyć tej relacji, która ich łączy. Wiele prawdziwych przyjaźni skończyło się właśnie po tym, jak jedna z osób wykonała jakiś romantyczny ruch, który nie został odwzajemniony. Zarówno Linden jak i Stephanie bardzo się tego boją, ponadto obydwoje mają w głowie trzeciego członka ich paczki – Jamesa, który jest byłym chłopakiem Steph. Trzeba przyznać, że bohaterowie mierzą się ze swoimi rozterkami i próbują odpowiedzieć na pytanie – co jest ważniejsze? Bo każdy błąd może zakończyć ich długoletnią, prawdziwą przyjaźń.

Tak jak powiedziałam, ja od tej książki nie oczekiwałam fajerwerków, nie chciałam, aby mnie zasmuciła, aby złamała mi serce i wywołała potok łez. Oczekiwałam lekkiej historii, która wprowadzi mnie w doby nastrój, która mnie rozbawi i która wywoła u mnie dobre samopoczucie. I tak się właśnie stało! Dlatego uważam, że jest to super książka. Przeczytałam ją bardzo szybko, autorka zadbała o dynamiczną akcję, a także o bohaterów drugoplanowych, których historie będzie mogła rozwijać w kolejnych częściach serii o braciach McGregor. Bo tak, „Przyjacielski układ” to pierwsza część serii i mam nadzieję, że niebawem kolejne jej tomy ukażą się w Polsce.

Także bardzo dziękuję wydawnictwu Niezwykłemu za możliwość przeczytania tej książki. Świetnie się przy niej bawiłam i na pewno będą ją polecała wszystkim fanom romansów.

czwartek, grudnia 02, 2021

#234 "Zniewalający opiekun" by Kristen Ashley

#234 "Zniewalający opiekun" by Kristen Ashley



Hej, hej!

Grudzień dobrze się zaczął, bo już zdążyłam przeczytać pierwszą książkę w tym miesiącu. Na myśli mam „Zniewalającego opiekuna” od Kristen Ashley. Jest to kolejny tom serii Rock Chick, a jej głównymi bohaterami jest Sadie – córka narkotykowego bossa, który właśnie wylądował w więzieniu oraz Hector, jeden z pracowników agencji detektywistycznej, który pomógł w ujęciu ojca  Sadie.

Historia głównych bohaterów jest dość skomplikowana. Po tym jak ojciec Sadie został skazany i umieszczony w więzieniu, dziewczyna przejęła cały rodzinny majątek, ale ktoś musi zająć miejsce bossa i czwórka przebiegłych i szalonych braci Balduccich za wszelką cenę próbują przejąć tron, jednocześnie zdobywając Sadie. Jednak dziewczyna nie ma to najmniejszej ochoty, chce odciąć się od przestępczego światka, ale wie, że nie będzie to łatwe. Czuje zagrożenie ze strony Balduccich, dlatego zjawia się w agencji detektywistycznej i prosi o pomoc. Niestety początkowo spotyka się z odmową, co doprowadza do bardzo smutnych i bolesnych przeżyć. Do akcji wkracza Hector, człowiek, który zna Sadie, który odgrywał rolę prawej ręki jej ojca tylko po to, aby zdobyć obciążające go dowody. Chłopak nie może znieść krzywdy, która została wyrządzona bezbronnej dziewczynie, postanawia, że wraz z kolegami z agencji będą ją chronić, aby sytuacja się już nie powtórzyła. W międzyczasie między Sadie i Hectorem odradza się uczucie, które niegdyś już ich połączyło.

Jest to trzeci tom tej serii, który przeczytałam i ten podobał mi się najbardziej. Nie do końca zapałałam sympatią do Sadie. Ta dziewczyna jest bardzo pogubiona. Wychowywana pod kloszem, pośród silnych i niebezpiecznych mężczyzn, od maleńkości była uczona, co wypada a czego nie, a po odejściu matki jej jedynym wzorem do naśladowania stał się bezwzględny przestępca, którym był jej ojciec. Sadie się buntowała, nie chciała tak żyć, jednak nie była w stanie uwolnić się od ojca. W związku z tym, kiedy dorosła uważała siebie za kogoś gorszego, bo uważała, że jest definiowana przez ojca. Myślała, że nie zdobędzie przyjaciół, nikt jej nie pokocha, bo nikt nie chciałby mieć wśród znajomych córki narkotykowego bossa. Dlatego też Sadie stworzyła sobie alterego, przybierała twarz zimnej i nieczułej Książniczki za każdym razem, kiedy ktoś okazywał jej sympatię czy wsparcie. Uważała, że to uchroni są przed utratą kolejnej osoby, którą pokocha. Dopiero Hector małymi krokami sprawiał, że mur Sadie pękał. Dziewczyna z marszu zdobyła jego serce, została przygarnięta do szalonej paczki dziewczyn z Rock Chick, poznała co to prawdziwe, szczere wsparcie, co to znaczy bezinteresowna pomoc, zobaczyła, że przyjaciele to rodzina z wyboru, która nie zadaje niepotrzebnych pytań.

Natomiast bardzo polubiłam postać Hectora. Spodobało mi się to, że się nie poddaje i uparcie dąży do celu, czyli do zdobycia serca Sadie. Jednocześnie dbał o jej bezpieczeństwo, na własną rękę szukając i eliminując jej wrogów. Hector wykazał się ogromnymi pokładami cierpliwości, która w niektórych momentach się kończyła, jednak mając do czynienia z taką dziewczyną, nie trudno o utratę kontroli. Podobało mi się, że Hector uczył Sadie, że istnieje coś takiego jak bezinteresowna pomoc. Pokazał jej jak może wyglądać szczęśliwe życie, że nie nosi na sobie żadnego piętna, że rodzina nie wpływa na jej postrzeganie przez innych, a jedynie jej własne czyny świadczą o tym jakim jest człowiekiem.

Książki tej serii nie są historiami nad którymi będziecie płakać, do których będzie z miłością wracać, które z utęsknieniem będziecie wspominać. Te historie nie są ckliwe, wzruszające, nie są słodko romantyczne. Jednak mają coś w sobie, bo są o prawdziwych ludziach. Bohaterowie tych książek ponad wszystko stawiają siebie, udowadniają, że prawdziwa przyjaźń istnieje i jaka jest jej moc. Zawsze warto jest o tym czytać, bo w dzisiejszych czasach bardzo często się o tym zapomina. Żyjemy w pewnym rodzaju marazmie, dbamy tylko o własne interesy, widzimy tylko czubek własnego nosa. Ogarniamy własne życie, pracujemy na własny rachunek, jesteśmy zmęczeni i modlimy się o to, aby nikt niczego od nas nie chciał. A to bardzo ważne, aby dbać o przyjaźnie, aby wiedzieć, że mamy kogoś kto nam pomoże o każdej porze dnia i nocy, że drobne uprzejmości nic nie kosztują, a mogą komuś naprawdę pomóc, zrobić dzień, wywołać uśmiech. Nie zapominajmy o tym, bo przyjaźnie w życiu są naprawdę bardzo ważne. Wiem to z własnego doświadczenia :)

wtorek, listopada 23, 2021

#233 "Życie jest zbyt krótkie" by Abby Jimenez

#233 "Życie jest zbyt krótkie" by Abby Jimenez



Hej, hej!

Ale mam dla Was dzisiaj super książkę! Dawno nie czytałam czegoś tak przyjemnego jak „Życie jest zbyt krótkie”. Za możliwość poznania tej historii bardzo dziękuję wydawnictwu Muza J

Abby Jimenez zyskuje coraz większą popularność w naszym kraju. Po przeczytaniu powyższej książki przestało mnie to dziwić, bo od teraz sama zaliczam się do grona jej fanów. W książce „Życie jest zbyt krótkie” poznajemy Vanessę – dobiegającą trzydziestki, piękną i przebojową youtuberkę, która mimo trudności życiowych stara się zachować pogodę ducha. Opiekuje się swoją nowonarodzoną siostrzenicą, ponieważ jej prawdziwa matka jest uzależniona od narkotyków i odtrąciła swoje dziecko. Pewnej nocy, kiedy mała Grace daje Vanessie popalić, do drzwi jej mieszkania puka Adrian – przystojny prawnik mieszkający po sąsiedzku, i oferuje zmęczonej dziewczynie pomoc. Tak zaczęła się piękna historia przyjaźni między Vanessą i Adrianem. Ale czy by na pewno tę dwójkę połączy wyłącznie przyjaźń?

Na samym początku muszę coś powiedzieć. Wszyscy od dnia premiery bardzo zachwalali tę książkę. Z wielkim entuzjazmem zabrałam się za lekturę, ale nikt nie uprzedził, że główny bohater jest tak wspaniały, ciepły, pomocny, współczujący, dobry, wrażliwy i odważny, a w dodatku piekielnie przystojny, że można się w nim z marszu zakochać! Rozpływałam się nad wszystkim co robił i mówił. Adrian to ten typ bohaterka obok którego nie można przejść obojętnie, od razu serce zaczyna szybciej bić, kiedy tylko wkracza do akcji. Jest idealnym mężczyzną, o którym marzy większość dziewczyn. Ja na pewno! :) Ta książka na okładce powinna mieć napis, że przeczytanie grozi złamanym sercem i nieodwzajemnioną miłością. Także czytacie na własną odpowiedzialność.

Historia tych dwojga nie jest łatwa. Od początku znajomości ustalają, że nie interesuje ich romantyczna relacja. Adrian jest świeżo po trudnym rozstaniu z wieloletnią partnerką, a Vanessa jest przekonana, że cierpi na nieuleczalną chorobę, która w jej rodzina jest przekazywana z pokolenia na pokolenie. Stąd też skupiają się na przyjaźni, wzajemnie sobie pomagają, wspierają się i mogą na siebie liczyć o każdej porze dnia i nocy. Jednak zdaje się, że od przyjaźni do zakochania w tym przypadku jest całkiem niedaleko.

Ta książka to idealny przykład powieści nadającej się na długie zimne wieczory. Ta historia ukoi Was po ciężkim dniu, otuli Was swoją przytulnością niczym ulubiony kocyk, wielokrotnie Was wzruszy i rozbawi. Czytając o Vanessie i Adrianie ciągle czułam ciepło na sercu, które nie opuszczało mnie do ostatniej strony. Pomimo tego, że wprawi Was w dobry nastrój, to jeszcze niesie za sobą przekaz, aby korzystać z każdej nadarzającej się okazji, cieszyć się życiem, nie bać się nieznanego. Naprawdę dawno nie czytałam książki, która tak optymistycznie by mnie nastrajała, którą czyta się z uśmiechem na twarzy, książki tak ciepłej, wielobarwnej, z cudownymi bohaterami, którzy kradną serce. Mogłabym się rozpływać nad tą historią jeszcze bardzo długo, jednak najlepiej będzie jak sami po nią sięgniecie i przekonacie się, że to bardzo wyjątkowa książka, którą zapamiętacie na długo.

Ja mam w planach nadrobienie pozostałych dwóch książek Abby Jimenez. Czuję, że narodzi się z tego wielka miłość i Jimenez zostanie jedną z moich ulubionych pisarek.

poniedziałek, listopada 15, 2021

#232 "Nocny Prześladowca" by Philip Carlo

#232 "Nocny Prześladowca" by Philip Carlo



Hej, hej!

Mam dzisiaj prawdziwą gratkę dla fanów true cirme. Historia Richarda Ramireza, czyli Nocnego Prześladowcy, jak ochrzciły go amerykańskie media, byłaby genialnym scenariuszem na film grozy, o ile nie wydarzyłaby się naprawdę. Kiedy jednak uświadomimy sobie, że Ramirez naprawdę żył i dopuścił się tych wszystkich zbrodni opisanych w książce, to szybko pojmiemy, że życie pisze „najlepsze” scenariusze.

Philip Carlo był amerykańskim dziennikarzem, który w swojej twórczości skupiał się głównie na poczynaniach seryjnych morderców. To właśnie spod jego pióra wyszła powyższa książka. Carlo w swojej książce z wielką dokładnością opisał włamania, morderstwa, okaleczania i gwałty, których dopuścił się Ramirez. Przeprowadził czytelnika przez dzieciństwo i młodość jednego z najniebezpieczniejszych seryjnych morderców ostatnich lat, wyjaśnił dlaczego Richard ze słodkiego chłopczyka lubiącego tańczyć w rytm radiowych przebojów zmienił się w pozbawionego skrupułów mordercę oraz jak przebiegał długi, ponad czternastomiesięczny proces Ramireza podczas którego nie przyznawał się do popełnionych czynów.

Przyznam Wam, że ja interesuję się seryjnymi mordercami – o ile w ogóle można tak powiedzieć. Od dawna ciekawi mnie jak w ludziach rodzi się zło, co skłania ich do popełnienia takich okropnych czynów, co czują podczas dokonywania przestępstwa, czy żałują, co czują patrząc na rodziny ofiar. Uważam, że jest to niezwykle interesujący temat. Dlatego też historia Ramireza nie była mi całkiem obca. Jednak nigdy nie spotkałam się z taką ilością szczegółów i ciekawostek.

Z tej książki dowiecie się jak działał Ramirez, dlaczego przez ponad rok policja nie była w stanie go złapać, jak wyglądała praca śledczych podczas ustalania tożsamości Nocnego Prześladowcy, jaki stosunek miał Ramirez do swojego procesu, jak mu się żyło w więzieniu, jakie emocje wywoływał u ludzi – zwłaszcza kobiet, które były w nim szaleńczo zakochane. Carlo w swojej książce zebrał w całość wspomnienia ofiar i ich rodzin, przeprowadził rozmowy ze śledczymi, którzy nieustannie polowali na mężczyznę, który w latach siedemdziesiątych sterroryzował całe Los Angeles, rozmawiał z rodziną Ramireza, a także odwiedził w więzieniu samego Richarda i uciął sobie z nim bardzo długą pogawędkę, której fragment również znajdziecie w tej książce.

Według mnie jest to pozycja obowiązkowa dla wszystkich fanów true crime. Pomimo tego, że „Nocny prześladowca” to całkiem niezła cegiełka, to czyta się ją bardzo szybko. Dla mnie ta książka jest nieodkładalna, czytelnik zostaje wciągnięty w tę historię i czuje się tak, jakby sam żył w czasach, kiedy Nocny Prześladowca polował na swoje ofiary. Podczas lektury nieustannie będziecie czuć zaciekawienie, a także lęk i strach. Będziecie czuć ból ofiar, pewność siebie Ramireza, na własne oczy zobaczycie nieporadność i błędy policji. Ja tę książkę czytałam do późnych godzin nocnych, niejednokrotnie miałam problem z zaśnięciem. W mojej głowie czaił się strach.

Bardzo się cieszę, że miałam możliwość przeczytania tej książki. Wiem, że na pewno nie będzie ona dla wszystkich. Bardziej wrażliwe osoby mogą mieć problem z czytaniem o brutalnych morderstwach i obscenicznych zachowaniach Ramireza. Jednak nie zmienia to faktu, że jest to świetna książka, genialnie napisana, przybliżająca sylwetkę seryjnego mordercy, o którym słyszał cały świat. I jeśli jesteście fanami takich reportaży, to nie może go zabraknąć na Waszych półkach.

(współpraca: Wydawnictwo Mova"

wtorek, listopada 09, 2021

#231 "Odejdziesz ze mną" by Diana Brzezińska

#231 "Odejdziesz ze mną" by Diana Brzezińska


Hej, hej!

Dzięki wydawnictwu Otwartemu miałam okazję przeczytać czwarty tom serii o komisarzu Krystianie Wilku i psycholożce Adzie Czarneckiej. Jest to ostatnia część tej serii, na którą bardzo długo czekałam. Na szczęście czekanie się opłaciło, ponieważ ta książka to świetnie napisany kryminał.

Krystian jeszcze na dobre nie poradził sobie z kłopotami, w które wpadł w poprzednich tomach, a już na jego barki spada kolejny problem. W Szczecinie dochodzi do brutalnego zabójstwa, a ofiara ma na ciele charakterystyczny znak, który na swoich ofiarach zostawiał seryjny morderca grasujący siedem lat temu. Problem polegał na tym, że mężczyzna, który przyznał się do popełnionych przestępstw siedział w więzieniu. Czy policja ma do czynienia z naśladowcą czy komisarz Wilk i jego brat przed laty skazali niewinnego człowieka?

Od pierwszego tomu bardzo lubię tę serię Diany Brzezińkiej. Moim zdaniem najmocniejszym punktem tych książek są bohaterowie. Od samego początku bardzo polubiłam Krystiana Wilka. Mimo iż początkowo był on kobieciarzem i przemądrzałym gliną, tak pod wpływem Ady bardzo się zmienił i dojrzał. Jest on najbarwniejszą postacią tej serii i najbardziej charakterystyczną, jego przemiana sprawia, że lubi się go coraz bardziej. Także Ada nie miała łatwego życia. To co ją spotkało w pierwszym tomie nie uczyniło z niej słabej i zagubionej dziewczyny. Trudne przeżycia ją wzmocniły i sprawiły, że stała się nieustraszoną i waleczną kobietą, która potrafi walczyć o swoje i o ludzi, których kocha. Moim zdaniem tego duetu nie da się nie lubić.

„Odejdziesz ze mną?” to tak jak w przypadku poprzednich tomów kryminał z dobrą dawką romansu. Wątek miłosny nie przyćmiewa całej fabuły, jest raczej słodkim dodatkiem do dość trudnych i makabrycznych spraw, z którymi musi zmierzyć się szczecińska policja. W tej książce Krystian i jego koledzy po fachu muszą naprawić błędny przeszłości i stanąć twarzą w twarz w brutalnym mordercą, którego motywów i sposobu polowania na ofiary nie zna nikt. Zbrodniach nie zostawia po sobie odcisków palców ani żadnych innych śladów, które mogłoby pomóc w jego identyfikacji. Jedynym znakiem, którzy sprawca zostawia, to jego swoisty podpis, czyli tajemnicze pióro wycinane na skórze ofiar.

Myślę, że mogłabym zaryzykować stwierdzeniem, że ta część jest moją ulubioną. Przeczytałam ją w ekspresowym tempie, bo akcja ani na moment nie zwalniała tempa. Cała fabuła została perfekcyjnie przemyślana i przedstawiona przez autorkę, dzięki czemu „Odejdziesz ze mną?” jest książką kompletną. Jeśli jeszcze nie znacie tej serii to gorącą Wam ją polecam i zalecam czytanie od pierwszego tomu, bo w przeciwnym razie będziecie mieli problem ze zrozumieniem spraw z życia prywatnego bohaterów.

Jak dla mnie książka na wielki plus. Jestem zachwycona lekturą i naprawdę żałuję, że to już koniec przygód Krystiana i Ady. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, bo autorka w posłowiu zapowiedziała już, że powróci do nas z nową książką, w której spotkamy się z dobrze nam już znanymi bohaterami powyższej serii. Trzymam kciuki, aby wydarzyło się to jak najszybciej, bo nie mogę się doczekać!

Dajcie znać, czy znacie i lubicie tę serię. Jestem bardzo ciekawa Waszych opinii.

wtorek, listopada 02, 2021

#230 "Corrado" by Bella Di Corte

#230 "Corrado" by Bella Di Corte



Hej, hej.

Dzięki wydawnictwu Muza miałam możliwość przeczytania trzeciego, ostatniego tomu serii Belli Di Corte „Gangsterzy Nowego Jorku” pt. „Corrado”. Bardzo dziękuję za możliwość przeczytania tej powieści i już śpieszę z jej recenzją.

Jak nazwa wskazuje głównym bohaterem tej historii jest Corrado – mafioso z szemraną przeszłością, kierujący się chęcią zemsty. Jest nią zaślepiony i nie spoczywa w poszukiwaniach człowieka, który mocno zaszedł mu za skórę. Nie zaprzestaje poszukiwań nawet wtedy, kiedy dostaje zlecenie na odnalezienie dziewczyny, która niegdyś  mocno podpadła członkowi gangu. I tym zbiegiem okoliczności Corrado poznaje Alcinę – młodą i piękną dziewczynę o bujnych kształtach, w której zakochuje się bez pamięci. Teraz poza chęcią zemsty, kieruje nim chęć ochronienia ukochanej przed konsekwencjami czynu z przeszłości, a jedyną opcją, która sprawi, że Alcina będzie nietykalna, to jej poślubienie.

Jeśli miałabym wybierać, która część najmniej mi się podobała, to wybrałabym właśnie „Corrado”, ale zacznę od plusów. Akcja tej historii w połowie toczy się we Włoszech i to właśnie sceny z tego kraju są moimi ulubionymi. Autorka zabrała nas do pięknego regionu, do sadu oliwnego, wykreowała świat oblany słońcem, pachnący oliwkami, parny i duszny, ale jednocześnie pełen życia i radości. Ja uwielbiam klimat śródziemnomorski, mogłabym mieszkać w Grecji lub południowych Włoszech i właśnie dlatego ta część powieści tak bardzo mi się podobała. Bella Di Corta oddała charakter rodowitych Włochów, ich przyzwyczajenia i sposób bycia. Na stronach książki czuć było panującą tam atmosferę i silne relacje rodzinne wiążące bohaterów.

I cała fabuła była bardzo podobna do poprzednich, zdążyłam się już do tego przyzwyczaić i w sumie nie przeszkadza mi to tak bardzo. Natomiast w moim odczuciu związek Corrado i Alciny, ze wszystkich trzech przedstawionych w serii, był najbardziej toksyczny. Kochali się na zabój – dosłownie, nie zamierzam umniejszać ich uczuć, ale to jak niekiedy się względem zachowywali przeszło moje najśmielsze wyobrażenia. Nie będę też ukrywać, że w tej części są najodważniejsze sceny erotyczne, jedna z nich na długo zapada w pamięć, ale to do czego doszło między głównymi bohaterami to gruba przesada. Corrado moim zdaniem trochę terroryzował swoją ukochaną, miał nad nią przewagę psychiczną, stosował szantaż emocjonalny. Teksty „lepiej od razu mnie zabij, jeśli masz zamiar odejść” były poniżej pasa. Strasznie nie lubię takich historii. Staram sobie tłumaczyć, że mimo wszystko ich zachowanie kierowane były silnym poczuciem miłości, ale mimo wszystko na pierwszy rzut oka było widać, że ten związek niesie za sobą znamiona toksycznego.

Cała fabuła była dość przewidywalna. Tak jak wspomniałam wyżej, autorka w tej serii stworzyła powtarzający się schemat, więc poza drobnymi różnicami czytelnik wie, czego może się spodziewać. Dobrze, że mamy tylko trzy tomy, bo na dłuższą metę byłoby to męczące i coraz mniej interesujące.

Podsumowując, czy poleciłabym tę serię? Tak! Poniżej podam Wam linki do pozostałych recenzji i sami będziecie mogli ocenić, czy chcecie się zapoznać z tą serią. Myślę, że głównie fani książek romantycznych się w niej odnajdą, bo jednak na tle innych powieści mafijno-romantycznych nie wybija się niczym szczególnie. Ja uwielbiam wątek mafijny w romansach, więc łatwo mnie tym kupić :)

środa, października 27, 2021

#229 "Mój bodyguard" by Sonia Rosa

#229 "Mój bodyguard" by Sonia Rosa


 Hej, hej!

Dzięki wydawnictwu Filia miałam ostatnio możliwość przeczytania najnowszej książki Sonii Rosy pt. „Mój bodyguard”. Było to moje pierwsze spotkanie z tą autorką, nie wiedziałam czego się spodziewać, ale po erotyku oczekiwałam naprawdę gorącej i namiętnej historii. 

Główną bohaterką książki jest Olga, młoda dziewczyna, córka bogatego biznesmena i narzeczona przystojnego prawnika. Olga jest przebojową kobietą, lubiącą dobrą zabawę, wyjścia z przyjaciółkami i seks. Często podejmuje pochopne decyzje, jednak rzadko kiedy spotykają ją tego konsekwencje. W wyniku konfliktów w interesach ojca, życie i zdrowie Olgi jest w niebezpieczeństwie. Wówczas do ochrony przydzielony jej zostaje przystojny Aleksander. Dziewczyna zaczyna czuć do niego pociąg seksualny, jednak wie, że ma narzeczonego, którego kocha i nie może pozwolić sobie na żadne skoki w bok. Czy Olga wytrwa w swoim postanowieniu?

Powiem Wam, że dawno nie czytałam tak złej książki. Sama siebie podziwiam za to, że dobrnęłam do końca. Jednak w momencie, kiedy miałam już dość, pojawił się w książce tytułowy bodyguard i chciałam sprawdzić jak dalej potoczą się losy bohaterów.

Zacznę od tego, że nie znoszę Olgi. Nie pamiętam kiedy ostatni raz któraś z bohaterek tak mnie irytowała. Olga kreowana była na pewną siebie dziewczynę, która wie czego chce, ma jasko określone i sprecyzowane pragnienia. Sama była sobie sterem, żeglarzem i okrętem. W moim odczuciu było zupełnie inaczej. Według mnie Olga była bardzo pogubiona. Definiowała świat i ludzi w bardzo dziwny sposób, rzeczom błahym nadawała duże znaczenie. Pogubiła się we własnych pragnieniach. Ponadto tak łatwo było nią manipulować. Tylko na jednej stronie książki wraz z narzeczonym skakali sobie do gardeł, uprawiali namiętny seks, po którym znów wchodzili na wojenną ścieżkę. Także seksem można było wszystko z nią załatwić i zamknąć jej buzię, bo odnoszę wrażenie, że z Olgą nie można było normalnie i spokojnie porozmawiać. Na wszystko reagowała zaczepnie, rzucała kąśliwe komentarze, chamskie żarty, podjudzała swoich rozmówców i wszczynała wszystkie kłótnie. Moim zdaniem Olga to bardzo toksyczna osoba.

Początkowo miałam nadzieję, że postać ochroniarza postawi ją do pionu, że taki silny i odważny facet nie pozwoli, aby kobieta weszła mu na głowę, że przy nim Olga się ogarnie i nieco odpuści. Jednak nic z tego. W tej książce każdy dialog prowadzi albo do kłótni albo do seksu. Nie ma nic pomiędzy, więc nawet Aleks nie zdołał nauczyć Olgi kultury i manier.

Wiem, że ta książka to głównie erotyk, ale żałuję, że motyw kryminalny nie został tutaj bardziej pociągnięty i rozbudowany. Początkowo wydawało mi się, że to bardzo ciekawy wątek. Wprowadzał niewiadomą do fabuły, zaciekawiał, czytelnik odczuwał niebezpieczeństwo. Jednak w momencie, kiedy zaczynało się robić ciekawie, bohaterowie „uciekli” za granicę w obawie o swoje bezpieczeństwo. Bardzo żałuję, bo widziałam  w tym coś co mogłoby ostatecznie podwyższyć moją ocenę tej książki. I mam takie poczucie, że niezależnie od tego jaką fabułę zaproponowałaby nam autorka, to postać Olgi każdą by „obrzydziła”. Ta bohaterka jest tak irytująca, wkurzająca i niezrozumiała, że ciężko mi jest znaleźć choć jedną rzecz, która mogłaby się w niej podobać. Już od pierwszych stron zadecydowało to na moim odbiorze tej książki.

Także jak sami widzicie ja jestem zdecydowanie na NIE i nie polecam Wam tej książki. Czegoś tak złego nie czytałam od dawna i mam nadzieję, że nic podobnego już mi się nie przytrafi.

niedziela, października 24, 2021

#228 "Jeden krok przed śmiercią" by Mary Burton

#228 "Jeden krok przed śmiercią" by Mary Burton


 Hej, hej!

Dzięki współpracy z wydawnictwem Muza miałam okazję przeczytać bardzo ciekawy thriller. „Jeden krok przed śmiercią” pochłonął mnie bez reszty i zagwarantował mi dobrą rozrywkę na kilka wieczór.

Główną bohaterką powieści jest agentka FBI, która po bardzo ciężkim wypadku postanawia powoli wrócić do pracy. Zostaje jej przydzielone zadanie z małym miasteczku Deep Run, gdzie ma współpracować ze swoim dawnym kolegą Nevadą, który niedawno objął w miasteczku stanowisko szeryfa. Para śledczych ma do rozwiązania zagadkę tajemniczego zaginięcia młodej dziewczyny, której zwłoki zostały odnalezione w starej stodole. Macy dzięki swojemu wnikliwemu umysłowi zaczyna podejrzewać, że śmierć młodej dziewczyny ma związek z innymi morderstwami, napadami i gwałtami na młode kobiety, które miały miejsce w okolicy na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat. Śledczy uświadamiają sobie, że mają do czynienia z niezwykle sprytnym seryjnym mordercą, który nie zamierza przestać polować na swoje ofiary.

To co mi się najbardziej podobało w tej książce to sama fabuła. Autorka stworzyła bardzo fajną historię, pełną zagadek i wątków pobocznych. Historię, gdzie przeszłość mieszka się z teraźniejszością, gdzie nie ma podejrzanych i zbyt wielu świadków. Policjanci zdani są na swoją intuicję, błądzą trochę po omacku, ale Macy i Nevada są bardzo dobrzy w swojej pracy, sprawdzają każdą ewentualność, każdy trop, dzięki czemu szybko udaje im się połączyć fakty. Wpadają na trop niewyjaśnionych zaginięć, a wszystkie dziewczyny, które zniknęły są do siebie bardzo podobne, co jasno nasuwa śledczym, że mają do czynienia z jedną osobą odpowiedzialną na te wszystkie przestępstwa.

Świetnie się czytało tę książkę. To, jak bardzo rozbudowane są wszystkie wątki dodaje tej historii dużo realizmu, czytelnik ma poczucie, że ma do czynienia z pościgiem na ogromną skalę. Początkowo miałam duże obawy, bo już po około stu stronach miałam podejrzanego. I pomyślałam sobie wtedy, że to słabo, kiedy po kilkudziesięciu stronach znam już zabójcę. Byłam pewna, że mój trop jest słuszny. Ale nie... Nic z tego. Choć byłam blisko, to jednak nie domyśliłam się, kto jest prawdziwym zabójcą, więc muszę zwrócić honor. 

Bardzo polubiłam głównych bohaterów. Macy to bardzo silna babka. Pomimo swoich zdrowotnych ograniczeń ochoczo wróciła do trudnej pracy i mimo wszystko starała się dorównać swoim kolegom po fachu. Dawała z siebie wszystko i jej wysiłki zostały jej wynagrodzone. Macy wykonała świetną robotę, a ponadto na nowo nawiązała bliską relację z Nevadą, którą utraciła przed swoim wypadkiem. Nie będę ukrywała, że szeryf Nevada skradł moje serce. Za dnia był poważnym, silnym i bezkompromisowym policjantem, a po godzinach zamieniał się w czułego i delikatnego mężczyznę, który dla swojej ukochanej jest w stanie zrobić wszystko. Nie patrzył na niedoskonałości Macy, na jej ciało, które dużo przeszło, a problemy psychiczne wynikające z ogromnej traumy, której doznała. Dla niego najważniejsze było to, że wróciła i za wszelką cenę chciał jej wynagrodzić krzywdy, których doznała.

Powiem Wam, że ta książka była tak dobra, a ci bohaterowie tak mnie urzekli, że życzyłabym sobie, aby był to początek jakieś serii. Dawno nie miałam takiego życzenia, bo rzadko kiedy tak bardzo przywiązuję się do postaci z książek. Tym razem właśnie tak jest, aczkolwiek nie znalazłam informacji odnośnie ewentualnych dalszych tomów :(

„Jeden krok przed śmiercią” swoją premierę ma już w środę – 27 października. Zapamiętajcie sobie tę datę i ten tytuł, bo naprawdę warto jest się nim zainteresować. Ja gorąco polecam!

niedziela, października 17, 2021

#227 "Żelazna zemsta" by Agata Polte

#227 "Żelazna zemsta" by Agata Polte



Hej, hej! 

Dzięki Wydawnictwu Niezwykłemu miałam przyjemność przeczytać kolejny tom serii Agaty Polte o mafiosach ze Stanów Zjednoczonych. W "Żelaznej zemście" poznajemy Adrię - silą dziewczynę, która niczego się nie boi. Dzielnie stawia czoła wszelkim przeciwnościom, nie unika konfrontacji, jest pewna siebie i wie czego chce. Dziewczyna ma charakterek, który niejednego zbira doprowadza do szału. Adia jest zadziorna i złośliwa, nienawidzi, kiedy ktoś ją ogranicza i nie pozwala działać. 

Za Adrią ciągną się kłopoty z przeszłości. Wrogowie polują na jej życie, ale dziewczyna się nie boi. Czego nie można powiedzieć o jej bracie. Chłopak nie może pozwolić, aby ktoś ją skrzywdził, dlatego postanawia wykorzystać przysługę, którą winien mu jest jednej z najpotężniejszych mafiosów - Maxim Antonov. Pech chciał, że Adria i Maxim już się kiedyś spotkali. I nie było to miłe spotkanie. Mimo wszystko mężczyzna za punkt honoru obiera wywiązanie się z przysługi i zgadza się pomóc Adrii i jej bratu. Od tego momentu życie tej dwójki diametralnie się zmienia. Od teraz obydwoje są narażeni na ataki wrogich klanów, którym muszą stawić czoła. Ponadto między Adrią i Maximem rodzi się relacja oparta na dominacji i złośliwości, choć z czasem wkrada się tam także zaufanie i miłość. 

Przyznam, że dla mnie tom drugi wciąż jest tym najlepszym, jednak "Żelazną zemstę" postawiłabym na drugim miejscu. To co mi najbardziej przeszkadzało w tej książce, to to, że kompletnie nie czułam chemii między głównymi bohaterami. Była ona wyczuwalna w późniejszej fazie ich znajomości. Jednak na początku, pomimo tego, że obydwoje opisywali swoje emocje i zgodnie twierdzili, że ciągnie ich do siebie, to ja czytając książkę w ogóle tego nie czułam. I tak naprawdę to właśnie to jest moim największym zarzutem do tej historii, bo pozostała część fabuły jest bardzo ciekawa. Akcja nie stoi w miejscu, ciągle się coś dzieje, pojawiają się nowe postaci, które bardzo mieszają w życiu głównych bohaterów. Podobało mi się to, że Adria ma za sobą trudne dzieciństwo, które ją ukształtowało, cieszę się, że autorka zdecydowała się zbudować "zaplecze" do jej postaci. Trochę żałuję, że zabrakło tego w przypadku Maxima. Agata Polte tylko powierzchownie wspomniała o jego przeszłości, a wydaje mi się, że rosyjski mafioso żyjący w USA to dobry materiał na stworzenie ciekawego życiorysu. 

Ta historia jest pełna zaskoczeń. Tak jak wspomniałam akcja jest bardzo wartka, wiec z pewnością nie będziecie się przy niej nudzić. Żałuję tylko, że zakończenie jest przewidywalne. I mam tutaj na myśli wszystkie książki o podobnej tematyce. Z jednej strony wiem, że czytelnicy oczekują happy endu i że główni bohaterowie na końcu muszą być razem szczęśliwi i zakochani. Jednak marzy mi się (zwłaszcza, jeżeli mamy do czynienia z serią), aby autorzy bardziej zaskakiwali swoich czytelników. Fajnie by było, gdyby raz zakończenie nie było szczęśliwe albo aby jeden z bohaterów umarł lub aby po prostu różnice w charakterach postaci były tak duże, że nie dałoby się ich pogodzić. Wciąż czekam na zaskakujące zaskoczenie i mam nadzieję, że kiedyś się takowego doczekam. 

A póki co bardzo Wam polecam zapoznać się z serią "Żelazne serca" jeśli jesteście fanami romansów. W tych książkach nie ma nudy. Są za to bardzo ciekawi bohaterowie, przystojni i władczy mężczyźni, kobiety z charakterkiem (co w sumie rzadko się zdarza, bo najczęściej kobiety w podobnych seriach są słodkie i niewinne), akcja nie zwalnia ani na chwilę i na pewno historie Agaty Polte dostarczą Wam oczekiwanej rozrywki. Ja po raz kolejny jestem na "tak" i czekam na więcej. 


Bardzo dziękuję Wydawnictwu Niezwykłemu za możliwość przeczytania książki :)

wtorek, października 12, 2021

#226 "Matnia" by Paulina Jurga

#226 "Matnia" by Paulina Jurga

Hej, hej!

Witam się z Wami po dłuższej przerwie. Ostatnie dwa tygodnie spędziłam w Hiszpanii. Byłam w odwiedzinach u mojej siostry i wspólnie zrobiłyśmy sobie kilkudniową wycieczkę do Barcelony. Spędzając pięć godzin w pociągu jadąc do stolicy Katalonii, udało mi się przeczytać najnowszą książkę Pauliny Jurgi pt. „Matnia”. Jak wiecie jestem wielką fanką serii o Marcie i rosyjskiej mafii, więc nie mogłam sobie odmówić poznania zakończenia tej trylogii.

Drugi tom zakończył się tak, że czekanie na trzeci było prawdziwą katorgą. Na szczęście nie musieliśmy na niego czekać zbyt długo. „Matnia” podzielona jest na dwie części. W pierwszej towarzyszymy Marcie, która została zraniona i uprowadzona przez członka swojej rodziny – bezwzględnego, okrutnego i zakochanego w niej Izjasława.  Przyznam, że niektóre fragmenty przyprawiały o gęsią skórkę. Sposób myślenia oprawcy, jego zachowanie, słowa… wywoływały we mnie poczucie strachu i niedowierzenie. Ten chory psychicznie człowiek, w którego żyłach płynie czyste zło żyje w innej rzeczywistości, w której jest on penem i władcą każdego ludzkiego życia. To czego Marta doświadczyła pod jego „opieką” było prawdziwym piekłem. Bardzo współczułam tej dziewczynie. Nie wyobrażam sobie przez co musiała przejść, ale jestem pełna podziwu, bo nie poddała się i do końca walczyła o wolność.

W drugiej części towarzyszymy Nikolajowi. Widzimy te same wydarzenia z jego perspektywy, widzimy jego walkę o to, by jak najszybciej odnaleźć ukochaną Martę i odbić ją z rąk okrutnego porywacza. Nikolaj jest zdolny do poświęceń, sprzeciwia się własnej rodzinie, łamie wszelkie zasady, wyrzeka się korzeni. Nie ma dla niego żadnych świętości, bo najważniejsza jest Marta i ich uczucie.

Przyznam, że czytając tę książkę ma się mieszane uczucia. Chodzi głównie to zachowanie Nikolaja, bo z jednej strony rozumiem to, że został w życiu bardzo zraniony, rodzice zgotowali mu prawdziwe piekło przez co jest teraz bezwzględnym zabijaką. Z drugiej strony posuwał się do takich rzeczy, których do końca nie rozumiem i kiedy o nich myślę, to jestem prawdziwie przerażona. Wiem, że nigdy nie skrzywdził swojej ukochanej, ale nie wiem czy będąc na miejscu Marty potrafiłabym mu zaufać. Bardzo bym chciała, ale świadomość do czego Nikolaj jest zdolny chyba nie pozwoliłaby mi spokojnie spać.

Ale to przecież miłość. Miłość wiele wybacza – nawet najstraszniejsze zbrodnie. Miłość jest głucha i ślepa. A to co połączyło Martę i Nikolaja jest prawdziwym, głębokim uczuciem, które, jak mogliśmy zobaczyć we wszystkich trzech książkach, jest w stanie znieść i przetrwać wszystko.

Ja już Wam kiedyś mówiłam, że uważam książki Pauliny Jurgi za najlepsze mafijno-romantyczne historie naszego rodzimego podwórka. Jestem nawet w stanie powiedzieć, że ta trylogia jest na światowym poziomie, więc jeśli jeszcze jakimś cudem nie znajdzie Matrioszki, to musicie ją poznać! Te książki zawsze będą miały miejsce na moim regale i kiedyś z przyjemnością do nich wrócę. A póki co czekam na inne powieści pani Pauliny. Mam nadzieję, że będą równie fascynujące jak Matrioszka.

niedziela, września 26, 2021

#225 "LoveInk You" by K.N. Haner

#225 "LoveInk You" by K.N. Haner


Hej, hej! 

Zapewne cześć z Was zna bardzo dobrze polską autorkę K.N. Haner. Dla mnie książka "LoveInk You" to było pierwsze spotkanie z panią Katarzyną i niestety nie mogę zaliczyć go do udanych. 

Powyższa książka to historia miłości, która narodziła się między Issackiem i Niną. Issac to wzięty tatuażysta, uwielbia kobiety, których nie traktuje poważnie i z chęcią wykorzystuje je, kiedy chcą się zabawić nocą, nie przejmuje się konsekwencjami, nie słucha dobrych rad. Idzie przez życie bez żadnych hamulców i zawsze spada na cztery łapy. Issac nie myśli o prawdziwej miłości i w ogóle mu na niej nie zależy, jednak kiedy w jego salonie pojawia się Nina, trafia w niego strzała amora. Nina jest kompletnym przeciwieństwem tatuażysty - jest delikatna, rozsądna i spokojna. Na pierwszy rzut oka ta dwója w ogóle do siebie nie pasuje, ale z nie da się walczyć z przeznaczeniem. Kiedy Issac zdaje sobie z tego sprawę, postanawia dać tej dziewczynie wszystko o czym marzy, rozpieszcza ją i po raz pierwszy w życiu na kimś mu zależy. Ale kiedy wydaje się, że ta historia zmierza do happy endu, Nina niespodziewanie znika, zostawiając chłopaka bez żadnych wyjaśnień. Issac jednak nie daje za wygrają i postanawia odnaleźć miłość swojego życia. 

Mam duże zastrzeżenia co do samych bohaterów. Już po pierwszych stronach miałam ochotę książkę odłożyć, bo zraził mnie do siebie Issac. To jakie tam teksty lecą, jakie odzywki, to głowa mała! Ciarki żenady przechodziły mnie po każdej stronie i naprawdę nie mogłam uwierzyć w to co czytam. Od początku wiedziałam, że nie polubię Issaca i nie zmieniła tego nawet jego przemiana. Z kolei postać Niny wydaje mi się być nijaka. Nie ma w niej żadnych charakterystycznych cech, jest zwykłą dziewczyną - i oczywiście nie ma w tym nic złego, ale kompletnie mnie nie porwała swoją osobowością. Nie rozumiem zachwytów Issaca, ale nie jestem facetem, więc może dlatego :) Nawet relacja głównych bohaterów była dla mnie bez wyrazu. Nie czułam między nimi żadnej chemii, z obojętnością przechodziłam obok ich romantycznych scen i w ogóle nie wierzyłam w ich zapewnienia o wielkiej miłości. Wiadomo było, że Nina skrywa jakiś sekret, bo nie do końca potrafiła się odtworzyć przed ukochanym i to co na końcu zafundowała nam autorka było mocno przewidywalne. 

Jeśli chodzi o fabułę, to autorka zabiera nad do wielkiego świata, w których Issac i jego przyjaciele biorą udział w reality show o ich salonie tatuażu. Cała trójka małymi krokami staje się rozpoznawalna, pojawiają się na różnych branżowych imprezach i coraz częściej pojawiają się na plotkarskich stronach internetowych. Bardzo spodobał mi się ten pomysł, bo nigdy nie czytałam czegoś podobnego, ale uważam, że wykonanie nie jest najlepsze. Wszystko w tej książce - problemy pobocznych postaci, rozwijanie kariery, relacja między Issackiem i Niną jest napisane bardzo ogólnie. Autorka nie zagłębia się w szczegóły, nie rozwija wątków - a niektóre się o to proszą. Bardzo żałuję, bo wydaje mi się, że ten pomysł miał spory potencjał. Po raz pierwszy od wielu, wielu miesięcy czytałam co drugie zdanie w książce, tylko po to, aby ją skończyć. I tylko dlatego, że chciałam sprawdzić czy moje podejrzenia, co do zakończenia tej historii się sprawdzą, skończyłam ją. W przeciwnym razie nie dotarłabym nawet do połowy. Naprawdę szkoda... 

Dajcie mi znać, czy czytaliście inne książki tej autorki. Jestem tego bardzo ciekawa, bo z tego, co widziałam, to K.N. Haner ma duże grono fanów i wiele osób chwali jej powieści. Zastanawiam się, czy "LoveInk You" to po prostu słabsza książka czy tylko mi się nie spodobała :) 

czwartek, września 23, 2021

#224 "Wróć przed zmrokiem" by Riley Sager

#224 "Wróć przed zmrokiem" by Riley Sager


Hej, hej.

Miałam okazję ostatnio przeczytać thriller, z lekką domieszką horroru, który jest naprawdę mega dobry! Kompletnie się tego nie spodziewałam po tej książce, ale wszystkie pozytywne opinie potwierdziły, że to jest świetna historia, której nie mogę nie poznać. Dlatego czym prędzej zabrałam się za czytanie „Wróć przed zmrokiem” Riley’a Sagen’a i podpisuję się obiema rękami pod wszystkimi zachwytami.

Główną bohaterką książki jest Maggie, dziewczyna, która po kilkunastu latach wraca do starego domu, w którym mieszkała wraz z rodzicami kilka dni, kiedy miała pięć lat. Wszystkie wspomnienia Maggie z tego okresu pochodzą z książki jej ojca. Pan Holt w swojej bestsellerowiej powieści opisał to co spotkało jego rodzinę w tym domu, wszystkie dziwne i przerażające sytuacje oraz ucieczkę w środku nocy. Rodzina Holtów nigdy więcej nie wróciła do posiadłości, która według książki była nawiedzona. Dorosła Maggie wraca tam po śmierci ojca, po części po to, aby odrestaurować dom i wystawić go na sprzedaż, a po części po to, aby rozwikłać zagadkę i dowiedzieć się co tak naprawdę wydarzyło się w przeszłości.

To jest książka, którą czyta się jednym tchem. Zacznę od tego, że jest bardzo przyjaźnie napisana, prostym językiem, bez wyszukanych słów. Przez strony się po prostu płynie. Czyta się ją bardzo szybko i przyjemnie. Jeśli chodzi o treść to już tak przyjemnie nie jest, bo mamy tutaj do czynienia z siłami nadprzyrodzonymi, z duchami, z niewyjaśnionymi sytuacjami, które powodują gęsią skórkę. Jest to naprawdę momentami bardzo przerażająca historia, więc nie zalecam czytania późnymi wieczorami i w nocy, bo gwarantuję Wam, że możecie mieć trudności ze snem.

Autor książki zbudował przerażający i mrożący krew w żyłach obraz starego domu, pełnego tajemnic, starych mebli, ze skrzypiącą podłogą i z pamiątkami po poprzednich właścicielach. Ten dom widział wiele i wiele przeżył, doświadczył zła i dobra, ciągnie się za nim nieprzyjemna i smutna historia, którą Maggie za wszelką cenę będzie próbowała odkryć i rozgryźć. Pomogą jej w tym mieszkańcy z miasteczka, którzy mieszkają w okolicy, ale czy usłyszy od nich prawdę?

Przyznam, że czytając tę książkę w głowie układały mi się przeróżne scenariusze. Wszystkich podejrzewałam o złe zamiary, jednak żaden z moich pomysłów nie okazał się być tym właściwym. Autor stworzył historię nieprzewidywalną, gdzie przeszłość mieszka się z teraźniejszością, a jeśli dodamy do tego fragmenty rzekomej książki, którą napisał ojciec głównej bohaterki, to dostajemy thriller doskonały, który Was wciągnie tak, że nie będzie mogli odłożyć książki dopóki nie dobrniecie do ostatniej strony. Ta historia jest tak przerażająca i mroczna, że długo o niej nie zapomnicie.

Ja Wam gorąco polecam „Wróć przed zmrokiem”. Według mnie jest to jeden z lepszych thrillerów, które czytałam w tym roku. Na pewno będzie wysoko w moim corocznym rankingu topowych książek.

środa, września 15, 2021

#223 "Materiał na chłopaka" by Alexis Hall

#223 "Materiał na chłopaka" by Alexis Hall


 Hej, hej! 

Ale świetną mam dla Was książkę! Jedna z lepszych, jakie czytałam w tym roku. Jak tylko zobaczyłam zapowiedź od Wydawnictwa Otwartego wiedziałam, że muszę ją mieć i przeczytać. I powiem Wam, że w ogóle się nie zawiodłam. Wszystko w tej książce jest genialne. 

Głównym bohaterem jest Luc. Luc to młody mężczyzna, pracownik fundacji zajmującej się ochroną żuków, jest synem upadających gwiazd z lat osiemdziesiątych i wzbudza ogólne zainteresowanie prasy brukowej. Luc zwraca na siebie uwagę paparazzi, bo często imprezuje, dużo pije i zmienia partnerów jak rękawiczki. Dopiero, kiedy wisi nad nim widmo utraty pracy, dostaje ultimatum - albo znajdzie sobie porządnego faceta i się ustatkuje albo zostanie zwolniony. Zaczynają się poszukiwania kandydata na "chłopaka na niby". I wówczas na jego drodze staje Oliver - wysportowany, poukładany, nieco pedantyczny adwokat, który ma swoje zasady. Na pierwszy rzut oka widać, że to połączenie nie może się udać, że to mieszanka, która prędzej czy później wybuchnie, ale zarówno Luc, jak i Oliver, nie przypuszczali, że mogą być aż tak nieidealnie do siebie dopasowani. 

"Materiał na chłopaka" to przezabawna książka, pełna żartów i brytyjskiego humoru. Niejednokrotnie się przy niej uśmiechnęłam. Jednak jedno z najczęstszych uczuć, które mi towarzyszyły podczas lektury to rozczulenie. Nie wiem skąd mi się to wzięło, ale zazwyczaj kiedy czytam historie o parze homoseksualnej, to moje serce się rozpływa i za żadne skarby nie mogę przestać trzymać za nich kciuków. Nie wiem czy to dlatego, że w moim realnym życiu mam homoseksualnych znajomych czy też czytam to przez pryzmat Polski, w której osoby o odmiennej orientacji mają trudniej. 

Lubię tę książkę głównie ze względu na bohaterów. Nie są idealni, mają wady i cechy, które denerwują i irytują, ale nieustannie nad sobą pracują. Walczą ze swoimi słabościami. Luc i Oliver noszą w sobie traumy, próbują wzajemnie podbić w sobie pewność siebie i pokazać temu drugiemu, że jest pięknym i wartościowym człowiekiem. Pomagają sobie odbudować poczucie własnej wartości i nakierować życie na właściwe tory. Obydwaj popełniają błędy, ranią się i krzywdzą, ale najważniejsze jest to, że próbują naprawić wszystkie krzywdy, dzięki czemu stają się sobie bliżsi. Pięknie patrzy się na to, jak z dwójki totalnie różnych i obcych sobie ludzi stają się przyjaciółmi od serca. 

Rzadko kiedy mam poczucie dobrej książki, takiej, którą zapamiętam na długo i którą z czystym sumieniem mogę polecić każdej osobie. Jestem przekonana, że zarówno fan thrillerów, jak i fan romansów, przeczytawszy tę książkę będzie zadowolony i nie pożałuje ani jednej minuty, którą spędził w towarzystwie głównych bohaterów "Materiału na chłopaka". Ja jestem oczarowana i zachwycona i wiem na pewno, że kiedy najdą mnie gorsze czasy, to właśnie ta książka będzie jedną z tych do których wrócę w poszukiwaniu pocieszenia. 

wtorek, września 07, 2021

#222 "Cash" by Bella Di Corte

#222 "Cash" by Bella Di Corte

Hej, hej!

Niedawno pisałam Wam o nowej serii „Gangsterzy Nowego Jorku” Belli Di Corte. Pierwszy tom był całkiem niezły i byłam bardzo ciekawa kolejnego. I tak się składa, że ostatnio miałam okazję poznać losy bohaterów z tomu drugiego, czyli „Cash”. I przyznam, że mam bardzo podobne odczucia.

Tytułowy Cash to członek gangsterskiej rodziny, którym kieruje chęć zemsty na pewnym policjancie. Ojciec tego stróża prawa dopuścił się zabójstwa ojca naszego głównego bohatera, a ponadto Cash Kelly spędził niesłusznie dziesięć lat w więzieniu. Cashem rządzi niepohamowana nienawiść do funkcjonariusza Stona i wie, że jedynym możliwym sposobem, aby go ukarać, jest zabranie czegoś co do niego należy. Tak więc Cash postanawia „porwać” jego ukochaną i ją poślubić. Keely zostaje postawiona przed trudną decyzją i niejako zmuszona do poślubienia człowieka, którego nie zna i który od początku wzbudza w niej mieszane uczucia.

Na początek powiem o tym, co mi się nie podobało. Otóż mam wrażenie, że autorka powieliła schemat z pierwszej części. Chodzi mi o to, że w obydwóch częściach główna bohaterka zmuszana jest do poślubienia obcego mężczyzny. Nie podoba mi się ten motyw, uważam, że w cywilizowanym świecie takie rzeczy nie powinny się dziać, mimo iż świat mafii rządzi się swoimi prawami. A nawet jeśli Bella Di Corte chciała użyć tego w swojej książce, to nie powinna tego powielać w drugim tomie. Poza tym kompletnie nie mam się do czego przyczepić.

Bardzo polubiłam głównych bohaterów. Keely pomimo tego, że została postawiona w bardzo trudnej sytuacji, nie straciła charakteru ani głowy. Nie dała sobą pomiatać, potrafiła się postawić swojemu partnerowi, głośno wyrażała swoje zdanie. Mimo tego, że siła i dominacja Casha robiła na niej ogromne wrażenie, nie pozwoliła, aby ten całkowicie nią rządził i mówił jej co i kiedy ma robić. Keely to naprawdę bardzo dzielna dziewczyna, która jest w stanie bardzo wiele znieść. Pokazują to zwłaszcza wydarzenia z końcówki książki. Natomiast Cash to typowy macho – pewny siebie, bezkompromisowy, bezwzględny, ale jednocześnie bardzo oddany i sprawiedliwy.

Akcja w książce kręci się głównie wokół uczuć, które rodzą się między głównymi bohaterami. Od początku widać, że pomimo tego, że Keely stara się udawać twardą i zdystansowaną, to kolana na widok Casha jej miękną. I choć często nie myślała o niczym innym jak o jego pocałunkach i dotyku, to długo nie dopuszczała do siebie myśli, że mogłaby pokochać człowieka, który ją porwał i zmusił do małżeństwa. Szybko zrozumiała dlaczego do tego doszło i dlaczego Cash zdecydował się właśnie na nią. Nie podobało jej się, że nowojorski gangster chce się zemścić na jej byłym chłopaku, który wciąż nie był jej obojętny. I tutaj mamy znów bardzo podobną sytuację do poprzedniego tomu. Głównym bohaterem rządziła chęć zemsty, która doprowadziła do rozlewu krwi i śmierci niewinnych osób.

Według mnie „Cash” i „Lupo” to historie bardzo do siebie podobne, ale pomimo tych znaczących podobieństw książkę czytało mi się bardzo przyjemnie. Bardzo podoba mi się to, że akcja dzieje się w Nowym Jorku, a główni bohaterowie, gangsterzy, pomimo tego, że trzęsą tym miastem, mają masę pieniędzy, broni i całą świtę od wykonywania czarnej roboty, to działają trochę w dobrej wierze i bronią swoje miasto przez całkowitym upodleniem. Nie chcą, aby Nowym Jorkiem rządzili źli i bezprawi ludzie, dlatego podejmują krok, które maja na celu ich unicestwić i tym samym ocalić inne istnienia.

Według mnie ta seria zasługuję na wagę fanów książek romantycznych osadzonych w mafijnym świecie. Mi się one bardzo podobają i żałuję, że został mi tylko jeden tom do przeczytania. Natomiast mam bardzo miłe odczucia co do samej autorki i z chęcią zapoznałabym się z jej innymi książkami. Jestem bardzo ciekawa, co jeszcze zaproponuje nam Bella Di Corte i czy kolejne jej historie będą się działy w tym niezwykłym amerykańskim mieście.

 

czwartek, września 02, 2021

#221 "Toksyczna przyjaźń" by Polly Phillips

#221 "Toksyczna przyjaźń" by Polly Phillips


Hej, hej.

Miałam ostatnio okazję przeczytać nowość od Wydawnictwa Muza. „Toksyczna przyjaźń” to historia o dwóch przyjaciółkach, które od dłuższego czasu nie potrafią znaleźć ze sobą wspólnego języka. Izzy i Bec poznały się w dzieciństwie i od początku wiele ich łączyło. Były ze sobą zawsze i wspierały się w każdej sytuacji życiowej. Dziewczyny były przy sobie podczas imprez, ślubów, narodzin dzieci, bolesnych rozstań, śmierci członków rodziny… Można powiedzieć, że łączyła je przyjaźń idealna. Ale potem coś pękło i ich relacja zaczęła się sypać jak domek z kart.

Dziewczyny łączyła przyjaźń pomimo tego, że ich styl życia kompletnie się od siebie różniły. Izzy była perfekcyjną panią domu, mieszkała w pięknym domu, wyszła za przystojnego mężczyznę, z którym związana była od nastoletnich lat, wspólnie wychowywali córeczkę i wydawać by się mogło, że Izzy ma idealne życie. Obracała się wśród śmietanki towarzyskiej, lubiła eleganckie ubrania i planowała powrót do wymarzonej pracy. Bec z kolei mieszkała w małym mieszkanku, które dzieliła ze swoim chłopakiem. Jednak ich związek nie był tak idealny jak jej przyjaciółki. Bec nie zawsze mogła liczyć na swojego partnera, dużo pracował i nadzwyczaj często zapominał informować ją o ważnych rzeczach. Ponadto dziewczyna była aspirującą dziennikarką i miała nadzieję, że wywiad przeprowadzony z gwiazdą światowego formatu będzie dla niej przepustką do awansu. Ale wywiad bez jej wiedzy został uzupełniony o informację, sekret o których wiedziała tylko Izzy. To przelało czarę goryczy. Bez chciała wygarnąć wszystko swojej przyjaciółce, ale nie udało się, bo Izzy leżała martwa na posadzce w swoim idealnym domu.

Mam mieszane uczucia co do tej książki. Przez pierwszą jej część autorka skupiła się na pokazaniu relacji między kobietami. Tego jak to wyglądało kiedyś i teraz. Można było wyczuć w tym złośliwość, uszczypliwość i czytelnik podczas lektury mógł czuć niepewność i lekki dreszczyk emocji. Mnie jednak nie bardzo to porwało, ponieważ z każdym rozdziałem oczekiwałam na to, aby coś zaczęło się dziać. W książce nie ma zbyt wielu zwrotów akcji i sytuacji, które budują napięcie. Dlatego też do większej części tej historii podchodziłam bez emocji i ciężko mi nazywać tę książkę thrillerem. Powiedziałabym, że to raczej mroczniejsza obyczajówka. W związku z tym, że z opisu wiedziałam, że jedna z bohaterek zginie, to czekałam na ten moment, ale jej śmierć, jak i to co działo się później było słabe. Nie chcę Wam spoilerować, bo jestem pewna, że niektórzy z Was sięgną po „Toksyczną przyjaźń”, ale ja byłam bardzo zawiedziona zakończeniem. Co prawda nie przewidziałam kto ostatecznie stoi za śmiercią Izzy, to jednak po przeanalizowaniu całej fabuły doszłam do wniosku, że można by było tę osobę podejrzewać.  

Nie znalazłam w tej książce nic, co sprawi, że będę o niej pamiętała na dłużej. Rozpatrując ją w kategorii thrillera to wyszła źle, ale jakbym miała oceniać ją jako książkę obyczajową, to już zupełnie inna historia. Myślę, że jak podejdziecie z takim samym podejściem co ja, to ta książka bardziej Wam się spodoba i zrobi na Was większe wrażenie.

sobota, sierpnia 28, 2021

#220 "Felix Ever After" by Kacen Callender

#220 "Felix Ever After" by Kacen Callender


Hej, hej!

Dzisiaj mam dla Was książkę, o której w ostatnim czasie było bardzo głośno. Bardzo się cieszę, że polskie wydawnictwa decydują się na wydawanie takich książek, ponieważ są one bardzo ważne w kontekście uświadamiania – zwłaszcza młodego – społeczeństwa naszego kraju, co to znaczy, kiedy ktoś jest homoseksualny, transseksualny, niebinarny itd.

Głównym bohaterem książki jest tytułowy Felix. Felix jest transseksualnym mężczyzną, czyli urodził się kobietą, jednak w wyniku medycznej interwencji i terapii hormonalnej zmienił płeć, która nie była zgodna z jego świadomością. Felix uczęszcza do nowojorskiej szkoły średniej, nie jest zbyt towarzyski, jednak ma grono znajomych, z którymi utrzymuje relacje. Nie brakuje mu także wrogów i osób, które nie rozumieją jego przemiany. Felix nie wie co to znaczy miłość, nigdy nie kochał i nie był kochany, obawia się tego uczucia i jednocześnie bardzo go pragnie, boi się jednak, że będąc czarnoskórym, homoseksualnym, transpłciowym chłopakiem nie znajdzie nikogo, kto mógłby go pokochać.

Pewnego dnia Felix otrzymuje homofobiczne wiadomości, a ponadto ktoś anonimowy rozwiesza jego zdjęcia sprzed korekty płci w szkole. Chłopak na własną rękę próbuje odnaleźć tę osobę i osobiście się z nią policzyć. Pierwsze podejrzenia padają na kolegę, z którym od dawna nie może znaleźć wspólnego języka. Jednak czy aby na pewno Declan jest w stanie posunąć się do tej strasznej rzeczy?

„Felix Ever After” to piękna historia o odkrywaniu siebie, przeciwstawianiu się nienawiści i o pierwszej miłości.  Ta książka uczy tolerancji i wrażliwości, uwrażliwia na ludzką krzywdę, zwraca uwagę na to jak słowa i czyny ranią, kiedy wypowiadamy się na temat, którego nie rozumiemy, a który powinien być dla nas normalny i powszechny. To właśnie takie książki powinny znajdować się w kanonie lektur szkolnych, bo w prosty i oczywisty sposób pokazują, jak wygląda postrzeganie świata i relacji międzyludzkich od strony transpłciowej osoby. Jest to bardzo wartościowa lektura obok, której nie można przejść obojętnie. Niezależnie od tego co myślicie i jakie macie poglądy, absolutnie każdy z Was powinien tę książkę przeczytać.

Czytając tę książkę czułam emocje, których dawno żadna historia mi nie dostarczyła. Przede wszystkim miałam w sobie bardzo dużo empatii do Felixa. Ten chłopak bardzo wiele przeżył w swoim życiu, doświadczył czegoś czego większość z nas pewnie by nie zniosła - i nie mówię tutaj o zmianie płci. Życie nie rozpieszczało Felixa, poza szukaniem własnej tożsamości, musiał codziennie mierzyć się z porzuceniem, musiał znosić docinki rówieśników, a potem także odnaleźć swojego prześladowcę. Musicie przyznać, że wiele jak dla tak młodej osoby. Felix jednak dał radę i ze wszystkim sobie poradził. Mimo wszystko miał czas, aby zadbać o siebie, swoje zdrowie psychiczne i aby szukać miłości. 

Jeśli jeszcze jakimś cudem nie słyszeliście o Felixie, to zdecydowanie powinniście to zmienić. Ta książka to złoto! Jestem pewna, że niejednokrotnie Was poruszy, a może nawet dzięki niej nauczycie się czegoś nowego lub otworzycie na osoby homoseksualne, transseksualne, niebinarne itd. 

To było piękne!

wtorek, sierpnia 24, 2021

#219 "Gorąca sesja" by Kristen Callihan

#219 "Gorąca sesja" by Kristen Callihan



Hej, hej!

Powiem Wam, że czytanie w tym miesiącu w ogóle mi nie szło. Po bardzo dobrym lipcu, sierpień idzie mozolnie i po dwóch dość średnich książkach wreszcie trafiłam na coś co lubię. „Gorąca sesja” Kristen Callihan odczarowała moja czytelniczą niemoc.

„Gorąca sesja” to czwarta część sportowej serii Game On. Głównym bohaterem jest Finn - zawodowy futbolista, chłopak, który ceni sobie rodzinę, przyjaciół i ciepło domowego ogniska. Podczas charytatywnej sesji zdjęciowej poznaje Chess, fotografkę, która od początku wpadła mu w oko. Finn i Chess nawiązują relację opierającą się na przyjaźni, jednak obydwoje wiedzą, że czują do siebie coś więcej niż tylko sympatię. Jednak żadne z nich przez długi czas nie pozwala sobie na większe uczucia i zgodnie tkwią w przyjacielskim układzie. Pomimo tego, że spędzają razem dużo czasu, rozmawiają i dzielą się ze sobą swoimi smutkami i przemyśleniami, to nie wiedzą, że każde z nich ukrywa tajemnice z przeszłości, które mają realny wpływ na ich teraźniejszość oraz przyszłość.

Pomimo tego, że w moim sercu wciąż są bohaterowie z trzeciego tomu, których uwielbiam, to uważam, że powyższa historia również ma coś w sobie. To co mi się w niej najbardziej podobało, to że autorka skupiła się na pokazaniu przyjaźni między Finnem i Chess. Pomimo tego, że czuli do siebie fizyczny pociąg, to rozwijali swoją znajomość powoli poprzez długie rozmowy, wspólne spędzanie czasu, wzajemną pomoc. Z tej książki bije ciepło, które trafia wprost do serca czytelnika. Callihan porusza tematy, które są trudne, obdarzyła głównych bohaterów traumami, z którymi nie do końca potrafią sobie poradzić. To tylko zacieśnia więź między Finnem i Chess. I choć wolałabym, aby autorka nieco bardziej rozwinęła ten wątek i włożyła w to więcej emocji, dzięki czemu książka byłaby bardziej dramatyczna i wywoływała mocniejsze uczucia, to mimo wszystko i tak się cieszę, że w ogóle zdecydowała się na poruszenie takich tematów.

Odnoszę wrażenie, że z każdym kolejnym tomem, książki należące do tej serii są lepsze i bardziej życiowe. Nie są to tylko puste historie o sławnych mięśniakach i dziewczynach, które muszą pokonać rzesze napalonych fanek i zmierzyć się ze sławą swoich wybranków. Na przestrzeni tych czterech tomów zauważam, że wykreowani przez Callihan bohaterowie bardzo się od siebie różnią, ale łączy ich jedno - mają za sobą trudną przeszłość, traumatyczne, nieprzepracowane wydarzenia, a pojawiające się przy nich kobiety pomagają im swoją siłą, lojalnością, współczuciem pokonać to co najgorsze i wyjść na prostą. Działa to oczywiście z wzajemnością, bowiem również bohaterki tych książek nie są klasycznymi pięknościami. To dziewczyny z charakterem, głównie znające swoją wartość, po przejściach, które odnajdują oparcie w silnych ramionach futbolistów.

Jestem bardzo oczarowana tą serią. Zawsze z wielką przyjemnością do niej wracam, z niecierpliwością wyczekuję kolejnych tomów, bo jestem bardzo ciekawa czym tym razem zaskoczy nas autorka. Historie te pochłaniam w kilka godzin, nie mogąc oderwać się od książki. Mam nadzieję, że wkrótce znów pojawi się coś nowego, bo naprawdę nie mogę się doczekać. Gorąco Wam polecam tę książkę, jak i całą serię. Uważam, że dla fanów romansów Game On to prawdziwy must have!

sobota, sierpnia 21, 2021

#218 "Chwyć mnie" by A.L. Jackson

#218 "Chwyć mnie" by A.L. Jackson



Hej, hej!

Całkiem niedawno pisałam Wam o książce „Pocałunek gwiazdy”, który był pierwszym tomem serii A.L. Jackson – „Falling stars”. Teraz mam dla Was krótką recenzję o drugim tomie tej serii. „Chwyć mnie”. Jest to historia zupełnie inna, jednak dalej wszystko kręci wokół muzyki.

Główną bohaterką tej książki jest Emily, gitarzystka i wokalistka zdobywającego coraz większą popularność zespołu Carolina George. Pewnego wieczoru, w przypływie dużych emocji Emily zaszywa się w barze, w którym spotyka mrocznego i wytatuowanego Royce’a. Dziewczyna postanawia żyć chwilą i nie przemyślając konsekwencji swoich działań spędza upojne chwile z tajemniczym mężczyzną. Nic nie wskazywało na to, że Emily i Royce spotkają się ponownie, jednak nazajutrz okazuje się, że Royce jest wysłannikiem firmy fonograficznej, z którą zespół ma podpisać kontrakt. Royce zostaje członkiem grupy koncertowej i podróżuje z Carolina George po Stanach. Po drodze między głównymi bohaterami zaczyna iskrzyć, ale ich znajomość ma także drugie dno, ponieważ Royce skrywa tajemnicę, a ponadto kieruje nim chęć zemsty, o czym nie ma pojęcia Emily.

Na wstępie powiem, że pierwsza część podobała mi się bardziej, ale szczerze przyznam, że nie mam większych zastrzeżeń do tej historii. Mój główny zarzut do „Chwyć mnie” jest taki, że przedstawiona historia jest mało emocjonalna. Od początku wiemy, że główny bohater skrywa jakąś tajemnicę i że jego współpraca z zespołem nie jest przypadkowa. Wraz z biegiem fabuły powoli dowiadujemy się, co wydarzyło się w jego przeszłości i dlaczego znajduje się teraz właśnie w tym miejscu. Roycem kierowała chęć zemsty, która do czasu poznania Emily była jego głównym celem. Od początku zdawał sobie sprawę, że nie postępuje uczciwie i że skrzywdzi kobietę, którą darzy uczuciami, jednak miłość nie przeszkodziła mu w doprowadzeniu sprawy do końca. I uważam, że to był całkiem fajny wątek, bo pokazał, że Royce od początku jest jasno wykreowanym bohaterem, który łatwo się nie zmieni – choć i tak spotulniał. Na pewno nie podobała mi się postać Emily. Dziewczyna za wszelką cenę chciała udawać twardą laskę, ale tak naprawdę była bardzo skrzywdzona i pogubiona. I tutaj chodzi głównie o mój odbiór tej bohaterki, bo ja po prostu nie lubię takich „sierotek”. Wiem, że przeżywała traumę, ale po co na siłę udawać, że wszystko jest dobrze i poświęcać się w imię czegoś na czym ci nie zależy… W niektórych momentach nie rozumiałam jej zachowania i chciałam nią mocno potrząsnąć.

Tak jak wspominałam, moim zdaniem w tej książce brakowało emocji. Nie wydarzyło się nic takiego co mocno by mną wstrząsnęło albo wzruszyło do łez. Nikt nie złamał mi serca ani nie zapałałam bezgraniczną miłością do żadnego bohatera. I w związku z tym ciężko mi było się utożsamić z którąkolwiek postacią i wrzuć w jej emocje.

Pomimo tego, że mnie ta historia trochę zawiodła, to jestem pewna, że znajdzie swoich odbiorców, ponieważ mimo wszystko jest to dobrze napisana książka. Jak widzicie bohaterowie wzbudzają emocje – albo się ich lubi albo nie, sama fabuła jest ciekawa, bo to połączenie miłości, muzyki i wątków kryminalnych. Znajdziecie tu trochę przemocy, układy i układziki oraz to co najważniejsze, czyli namiętne uniesienia wywołujące rumieńce na twarzy. Myślę, że dam tej serii jeszcze jedną szansę i sięgnę po trzeci tom, który wszystko zweryfikuje. Mam nadzieję, że bardziej mi się spodoba.

wtorek, sierpnia 17, 2021

#217 "Tylko nie on" by Kennedy Fox

#217 "Tylko nie on" by Kennedy Fox



Hej, hej!

Ostatnio czytam bardzo wiele romansów i powoli zaczynam mieć poczucie, że ciężko mnie zaskoczyć. Fani gatunku na pewno znają ten ból. Kiedy dowiedziałam się, że wydawnictwo Muza wydaje u nas książkę „Tylko nie on” duetu Kennedy Fox, którego akcja dzieje się w czasie pandemii, pomyślałam, że może to być powiew świeżego powietrza i coś zupełnie innego niż książki, które czytałam dotychczas.  

Tak jak wspomniałam, akcja książki dzieje się podczas pandemii wirusa. Nowy Jork staje się epicentrum zarazy, więc ludzie muszą zrezygnować ze swojego dotychczasowego życia i dla własnego bezpieczeństwa zaszyć się w domach. Główna bohaterka, Cameron, dziedziczka modowej fortuny, postanawia wyjechać za miasto do rodzinnej posiadłości w środku lasu, aby tam wraz ze swoim chłopakiem przeczekać najgorsze chwile i zdalnie dokończyć studia. Kiedy dziewczyna zjawia się na miejscu okazuje się, że będzie miała współlokatorka. Niczego nie świadoma Cameron dowiaduje się, że jej brat pozwolił zaszyć się w tym domu swojemu przyjacielowi – Elijah, którego rodzeństwo zna od dzieciństwa. Cameron i Eli się nie znoszą, a kiedy chłopak Cameron zrywa z nią przez wiadomość tekstową, przelewa to tylko czarę goryczy i Cameron ma wątpliwość czy przyjazd do leśnej rezydencji był dobrym pomysłem.

Mam mieszane odczucia co do tej książki. Z jednej strony nie mam jej nic do zarzucenia. Czytało mi się dość przyjemnie, historia nie jest za długa, w raz na jeden wieczór albo dwa. Mój problem polega na tym, że nie związałam się emocjonalnie z bohaterami. Irytowała mnie bardzo Cameron. Jest typową rozpieszczoną dziewczyną z bogatej rodziny, która nie potrafi zrobić nic wokół siebie, zaskakuje ją codzienne życie, rzeczy, które przeciętny śmiertelnik musi robić wokół siebie i w domu, aby wieść w miarę normalne i poukładane życie. Co prawd Elijah to bawiło, a nawet postanowił nauczyć jej kilku rzeczy, jednak mimo wszystko wciąż czuję zażenowanie, kiedy dwudziestokilkuletnia dziewczyna nie potrafi wymienić żarówki w lampce.

Ta historia nie wniosła nic do mojego życia i poza irytacją na główną bohaterkę nie wywołała we mnie żadnych emocji. Dostarczyła mi rozrywki, której oczekiwałam, jednak moje nadzieje na romans wyjątkowy legły w gruzach. Jest to książka jakich wiele i na pewno szybko o niej zapomnę. To co mnie mocno zaszokowało, choć wcale nie powinno, to przedstawienie pandemicznej rzeczywistości, która została pokazana bardzo realnie i była miarę odwzorowana. Czytając miałam myśl: „jak to jest w ogóle możliwe, jakim cudem świat się zatrzymał, ludzie przestali pracować i zamknęli się w domu?”, a potem ze smutkiem uświadamiałam sobie, że przecież tak było. Wciąż nie mogę w to uwierzyć.

Także jeśli Wam się nudzi i szukacie czegoś lekkiego do poczytania na jeden wieczór – czytajcie, ale jeśli oczekujecie wrażeń, wielkich uniesień serca, wzruszeń i pięknej historii miłosnej, która złamie Wasze serca i sprawi, że wylejecie morze łez – to nie jest książka dla Was. Ja się trochę zawiodłam i nawet nie czuję potrzeby poznawania kolejnych części tej serii.

sobota, sierpnia 07, 2021

#216 "Niedoskonały" by Ewelina Nawara i Małgorzata Falkowska

#216 "Niedoskonały" by Ewelina Nawara i Małgorzata Falkowska



Hej, hej!

Na początku tego roku miałam przyjemność przeczytać książkę polskiego duetu pisarek Eweliny Nawary oraz Małgorzaty Falkowskiej pt. „Nieosiągalny”. Wtedy tę książkę przeczytałam w jeden dzień i byłam zachwycona tą współczesną wersją bajki o Kopciuszku. Marzyłam o tym, aby autorki znów połączyły swoje siły i ponownie stworzyły coś razem. Z zachwytem przyjęłam do wiadomości, że tak się właśnie stało i spod ich piór wyszła kolejna powieść pt. „Nieosiągalny”, która z kolei miała być współczesną wersją „Pięknej i Bestii”.

Głównym bohaterem był Simon, ochroniarz rodziny królewskiej, który swoim bohaterskim czynem uchronił przyszłą królową przed atakiem. Przyjął na siebie kwas, który na stale oszpecił mu część ciała. Chłopak podupadł na psychice, atak mocno zachwiał jego pewność siebie i poczucie własnej wartości, sprawił, że Simon przestał o siebie dbać, zapominał o posiłkach i zupełnie odciął się od przyjaciół. Z pomocą przyszła Majka, przyjaciółka Olimpii, którą poznaliśmy w poprzedniej części. Majka swoim żywym charakterem i nieznoszącą sprzeciwu stanowczością szturmem zbiła się do życia Simona i sprytem zmobilizowała go do wzięcia się za siebie. Jak łatwo się domyślić ta dwójka szybko przypadła sobie do gustu, jednak  na ich drodze stanie wiele przeciwności, które skutecznie mogą zachwiać fundamentami zbudowanej przez nich relacji.

Muszę Wam powiedzieć wprost – nie podobała mi się ta książka. Dlaczego? Czuję się trochę oszukana. Historia promowana była, tak jak wspominałam, na współczesną historię o „Pięknej i Bestii”, a tymczasem po dobrym początku, który mógł nawiązywać do tej bajki i poza żółtą, balową sukienką finałowej sceny powieści, nie znalazłam żadnych powiązań. Oczekiwałam historii o chłopaku, który jest oszpecony/nieatrakcyjny, który zmaga się z problemami psychicznymi, bo nie może zaakceptować siebie i swojego wyglądu, oczekiwałam „czarnego charakteru”, który za pomocą dziewczyny dojrzy swoje mocne strony, swoje zalety, zrozumie, że nie wygląd jest najważniejszy, że mimo wszystko jest wartościowy i że wiele ma do zaoferowania. Być może byłoby to zbyt podobne do bajki, jednak właśnie tego oczekiwałam, bo uwielbiam bohaterów „złamanych”, tracących nadzieję, bo kocham patrzeć na to jak tę nadzieję odzyskują. A tymczasem dostałam powieść, w której załamanie Simona podkreślane było zaledwie przez kilka rozdziałów i co ciekawe wcale nie odniosłam wrażenia jakoby czuł się źle ze swoim wyglądem. Chłopak miał poparzone bodajże rękę i ramię, jego twarz wciąż była nieskazitelna i przystojna, Simon cały czas zdawał sobie sprawę ze swojej atrakcyjności, kokietował i podrywał Majkę, „karał” ją brakiem zbliżeń, aby ta dojrzała jego wnętrze, a nie tylko piękną otoczkę. I kurczę, albo jak czegoś nie zrozumiałam, albo ta książka sama przeczy swojemu opisowi.

Mam wrażenie, że w tej historii dostaliśmy wszystko, tylko nie to, o czym pierwotnie miała być. Jednak pomijając to, główni bohaterowie to najbardziej irytująca para o jakiej miałam okazję czytać. Niby dorośli ludzi, niby odpowiedzialni, a zachowujący się jak nastolatkowie. Bardzo jestem wyczulona na takie zachowania. I wiem, że miłość miesza ludziom w głowach, ale mam nadzieję, że w realnym życiu nie dzieje się to do aż takiego stopnia. Irytowały mnie sytuacje w których działo się coś złego, a główna bohaterka wybiegała zostawiając oniemiałego Simona samego. Denerwowało mnie to, że wciąż za nią latał, mimo iż Majka źle go traktowała. A już najbardziej wkurzało mnie to, że główni bohaterowie ze sobą nie rozmawiali. Wiele ich problemów dało się rozwiązać krótką i szczerą rozmową, na które żadne nie chciało się zdecydować z jakiś błahych i wyimaginowanych powodów.

Powiem Wam, że takie książki są nie na moje nerwy. Żałuję bardzo, bo podoba mi się pisanie współczesnych wersji znanych bajek, uważam, że jest to genialny pomysł, ale w parze z pomysłem musi iść wykonanie. Zdecydowanie wolałabym wersję książki, którą przedstawiłam. Być może motyw byłby powtarzalny i stereotypowy, ale wolałabym dobrze napisaną odwzorowaną historię niż to co autorki zaproponowały nam w „Nieosiągalnym”. Bardzo żałuję, bo cieszyłam się na tę książkę. Niestety się zawiodłam.

środa, sierpnia 04, 2021

#215 "Lupo" by Bella Di Corte

#215 "Lupo" by Bella Di Corte


Hej, hej.

Czytałam ostatnio książkę, która już dzisiaj ma swoją premierę. I jest to jedna z tych książek, którą fanki romansów powinny sobie zanotować. „Lupo” Belli Di Corte, bo o tej książce właśnie mówię, to historia mafiosa, który za sprawą pewnej kobiety zmienia się nie do poznania i zmienia swoje życie na lepsze.

Capo to dojrzały mężczyzna, który w przeszłości miał zginąć z rąk swoich pobratymców.  Cudem udało mu się przeżyć, jednak przyrzekł sobie, że pewnego dnia się zemści. Od tamtego czasu żył jak duch, aby nikt nie odkrył, że jest cały i zdrowy i że planuje odwet. Pewnego dnia na swojej drodze spotyka Mari. Mari jest młodą, krnąbrną i nieposkromioną dziewczyną, która nie miała łatwego życia. Wychowywała się w rodzinie zastępczej, wiele razy w życiu musiała uciekać, ze wszystkich sił próbowała ułożyć sobie życie, jednak nie jest to proste, kiedy burczy w brzuchu i nie ma się dachu nad głową. Z pomocą nadchodzi Capo, oferując jej dom i bezpieczeństwo w zamian za małżeństwo. I wydawać by się mogło, że jest to piękna romantyczna historia, jednak Capo i Mari spotkali się już w przeszłości, dziewczyna wiele zawdzięcza mafiosowi, ale nie o tym. I kiedy się dowie, mogą pojawić się kłopoty…

Sama historia miłosna przypominała mi trochę „50 twarzy Greya”, ponieważ główni bohaterowie, podobnie do Christiana i Any, spisali umowę dotyczącą ich małżeństwa. W umowie zawarte były wszystkie rzeczy, które są dozwolone i zakazane, a strony mogły negocjować warunki. I choć Capo dbał o Mari, kupował jej prezenty, zabierał w piękne miejsca, to pozostawał zimnym i nieco niedostępnym mafiosem skrywającym tajemnicę przed swoją żoną. Mari, jak to kobieta, bardzo szybko zaaklimatyzowała się do nowych warunków, otworzyła się na Capo, skradła serca członków jego rodziny. Była sobą, choć moim zdaniem wraz z postępem fabuły nieco straciła na swoim charakterze. Nie wiem czy było to wynikiem wydarzeń, czy autorka niezamierzenie ją poskromiła, jednak zdecydowanie wolałam, kiedy Mari była zadziorną dziewczyną, która nie dała sobie w kaszę dmuchać.

I choć wątek romantyczny był dość standardowy, to powiem Wam, że dawno nie czytałam tak zawiłej historii. Bardzo spodobał mi się koncept na fabułę. Kryminalna część tej historii jest bardzo pokręcona i wielowątkowa. Trzeba przyznać, że Bella Di Corte w swojej książce stworzyła dwie wielopokoleniowe mafijne rodziny, która trzęsą miastem, walczą o dominację i wzajemnie się nie tolerują, a główny bohater dąży do tego, żeby zniszczyć jedną z nich. Jest sam, nie ma chmary ludzi i nie może się ujawnić, ale ma pieniądze, ma spryt i kobietę, która we wszystkim go wspiera – mimo iż sama nie do końca ma pojęcie kim tak naprawdę jest jej małżonek i co chce zrobić. Czy trochę to naiwne? Oczywiście! Ale miłość rządzi się swoimi prawami, a w miłości najważniejsze jest zaufanie, które bardzo cenią sobie główni bohaterowie.

Jedyną rzeczą, która może przeszkadzać to to, że seria „Gangsterzy Nowego Jorku”, której pierwszą częścią jest „Lupo” to tak naprawdę poboczna seria innej, z której autorka jest znana. Dlatego bardzo często miałam problem z zorientowaniem się kto jest z której rodziny, z kim ma powiązania, kto dla kogo pracuje. Bohaterów jest bardzo wielu i chwila dekoncentracji może spowodować, że czytelnik się zgubi i straci wątek.

Ta książka jest wyjątkowa, ponieważ nie jest to zwykły romans. Oczywiście, że scen miłosnych nie brakuje i to głównie one powodują szybsze bicie serca przy lekturze, jednak mnie najbardziej ujął pomysł na książkę, powiązania między bohaterami, ich podstępne zachowania, koneksje. Naprawdę bardzo dawno nie czytałam romansu z tak rozbudowaną fabułą. W tej książce tak wiele się dzieje i z pewnością dostarczy Wam wielu emocji – od wzruszenia po wkurzenie. Nie będziecie się nudzić i z pewnością zapragniecie zapoznać się z kolejnymi tomami tej serii. Tak jak ja.

Copyright © 2016 NA REGALE , Blogger