czwartek, grudnia 02, 2021

#234 "Zniewalający opiekun" by Kristen Ashley



Hej, hej!

Grudzień dobrze się zaczął, bo już zdążyłam przeczytać pierwszą książkę w tym miesiącu. Na myśli mam „Zniewalającego opiekuna” od Kristen Ashley. Jest to kolejny tom serii Rock Chick, a jej głównymi bohaterami jest Sadie – córka narkotykowego bossa, który właśnie wylądował w więzieniu oraz Hector, jeden z pracowników agencji detektywistycznej, który pomógł w ujęciu ojca  Sadie.

Historia głównych bohaterów jest dość skomplikowana. Po tym jak ojciec Sadie został skazany i umieszczony w więzieniu, dziewczyna przejęła cały rodzinny majątek, ale ktoś musi zająć miejsce bossa i czwórka przebiegłych i szalonych braci Balduccich za wszelką cenę próbują przejąć tron, jednocześnie zdobywając Sadie. Jednak dziewczyna nie ma to najmniejszej ochoty, chce odciąć się od przestępczego światka, ale wie, że nie będzie to łatwe. Czuje zagrożenie ze strony Balduccich, dlatego zjawia się w agencji detektywistycznej i prosi o pomoc. Niestety początkowo spotyka się z odmową, co doprowadza do bardzo smutnych i bolesnych przeżyć. Do akcji wkracza Hector, człowiek, który zna Sadie, który odgrywał rolę prawej ręki jej ojca tylko po to, aby zdobyć obciążające go dowody. Chłopak nie może znieść krzywdy, która została wyrządzona bezbronnej dziewczynie, postanawia, że wraz z kolegami z agencji będą ją chronić, aby sytuacja się już nie powtórzyła. W międzyczasie między Sadie i Hectorem odradza się uczucie, które niegdyś już ich połączyło.

Jest to trzeci tom tej serii, który przeczytałam i ten podobał mi się najbardziej. Nie do końca zapałałam sympatią do Sadie. Ta dziewczyna jest bardzo pogubiona. Wychowywana pod kloszem, pośród silnych i niebezpiecznych mężczyzn, od maleńkości była uczona, co wypada a czego nie, a po odejściu matki jej jedynym wzorem do naśladowania stał się bezwzględny przestępca, którym był jej ojciec. Sadie się buntowała, nie chciała tak żyć, jednak nie była w stanie uwolnić się od ojca. W związku z tym, kiedy dorosła uważała siebie za kogoś gorszego, bo uważała, że jest definiowana przez ojca. Myślała, że nie zdobędzie przyjaciół, nikt jej nie pokocha, bo nikt nie chciałby mieć wśród znajomych córki narkotykowego bossa. Dlatego też Sadie stworzyła sobie alterego, przybierała twarz zimnej i nieczułej Książniczki za każdym razem, kiedy ktoś okazywał jej sympatię czy wsparcie. Uważała, że to uchroni są przed utratą kolejnej osoby, którą pokocha. Dopiero Hector małymi krokami sprawiał, że mur Sadie pękał. Dziewczyna z marszu zdobyła jego serce, została przygarnięta do szalonej paczki dziewczyn z Rock Chick, poznała co to prawdziwe, szczere wsparcie, co to znaczy bezinteresowna pomoc, zobaczyła, że przyjaciele to rodzina z wyboru, która nie zadaje niepotrzebnych pytań.

Natomiast bardzo polubiłam postać Hectora. Spodobało mi się to, że się nie poddaje i uparcie dąży do celu, czyli do zdobycia serca Sadie. Jednocześnie dbał o jej bezpieczeństwo, na własną rękę szukając i eliminując jej wrogów. Hector wykazał się ogromnymi pokładami cierpliwości, która w niektórych momentach się kończyła, jednak mając do czynienia z taką dziewczyną, nie trudno o utratę kontroli. Podobało mi się, że Hector uczył Sadie, że istnieje coś takiego jak bezinteresowna pomoc. Pokazał jej jak może wyglądać szczęśliwe życie, że nie nosi na sobie żadnego piętna, że rodzina nie wpływa na jej postrzeganie przez innych, a jedynie jej własne czyny świadczą o tym jakim jest człowiekiem.

Książki tej serii nie są historiami nad którymi będziecie płakać, do których będzie z miłością wracać, które z utęsknieniem będziecie wspominać. Te historie nie są ckliwe, wzruszające, nie są słodko romantyczne. Jednak mają coś w sobie, bo są o prawdziwych ludziach. Bohaterowie tych książek ponad wszystko stawiają siebie, udowadniają, że prawdziwa przyjaźń istnieje i jaka jest jej moc. Zawsze warto jest o tym czytać, bo w dzisiejszych czasach bardzo często się o tym zapomina. Żyjemy w pewnym rodzaju marazmie, dbamy tylko o własne interesy, widzimy tylko czubek własnego nosa. Ogarniamy własne życie, pracujemy na własny rachunek, jesteśmy zmęczeni i modlimy się o to, aby nikt niczego od nas nie chciał. A to bardzo ważne, aby dbać o przyjaźnie, aby wiedzieć, że mamy kogoś kto nam pomoże o każdej porze dnia i nocy, że drobne uprzejmości nic nie kosztują, a mogą komuś naprawdę pomóc, zrobić dzień, wywołać uśmiech. Nie zapominajmy o tym, bo przyjaźnie w życiu są naprawdę bardzo ważne. Wiem to z własnego doświadczenia :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 NA REGALE , Blogger