wtorek, września 29, 2020

#167 "Piąta ofiara" by J.D. Barker

#167 "Piąta ofiara" by J.D. Barker



Hej, hej! 

Jakiś czas temu przeczytałam "Piątą ofiarę" i tylko utwierdziłam się w przekonaniu, że ta seria jest genialna. Dawno nie czytałam thrillera, który tak mocno trzymał w napięciu, miał tak rozbudowaną fabułę i wciągał już od pierwszych stron. Jeśli nie znacie tych książek, to koniecznie musicie poznać. 

"Piąta ofiara" to kontynuacja "Czwartej małpy". (Na marginesie dodam, że "Czwarta małpa" zajęła miejsce w Top 3 mojego rankingu najlepszych książek w 2018 roku). Seryjny zabójca dalej jest na wolności i dalej dokonuje makabrycznych mordów na nastoletnich dziewczynach. Sam Porter, policjant chicagowskiej policji, postawił sobie na punkt honoru złapać i zamknąć zabójcę. Jednak nie jest to proste. Policjant podejmuje kilka pochopnych decyzji przez co jego autorytet spada, a przełożeni tracą do niego zaufanie. Ofiar przybywa, a śledczy dalej nie wiedzą, kto stoi za makabrycznymi morderstwami. Czy jest to Zabójca Czwartej Małpy? 

Ta książka to złoto! Już pierwszy tom był genialny, ale drugi jest jeszcze lepszy. Na uwagę zasługują po raz kolejny fragmenty z pamiętnika zabójcy. Pisał je jako nastolatek i już wówczas był przerażający. Wielokrotnie miałam gęsią skórę, kiedy czytałam opisy brutalnych morderstw. I to moim zdaniem odróżnia dobre thrillery od tych przeciętnych. Lubię kiedy książka wywołuje strach, obrzydzenie, lęk. Thriller właśnie takie emocje powinien wywoływać w czytelniku. I w "Piątej ofierze" takich emocji doznacie bardzo wiele. Fabuła prowadzona jest z perspektywy kilku osób - Portera, jego podwładnych, funkcjonariuszy FBI, mordercy i jego ofiar. Każdy bohater jest dopieszczony i przedstawiony w najdrobniejszych szczegółach, dlatego każdy z nich znajdzie na pewno swoich fanów. Ja już od pierwszego tomu bardzo lubię głównego bohaterka Sama Portera, ale równie mocno lubię wszystkie sceny z policjantami Nashem i Clair, bo ich relacja to jedyna rzecz, która w tej książce wywołuje uśmiech. 

I tak jak wspomniałam na początku, fabuła jest mocno rozbudowana. Myślę, że to dzięki podzielonej narracji. Czytelnik dokładnie wie, co w danej chwili dzieje się na komisariacie, na miejscu zbrodni, u mordercy. Jest wiele wątków i nie wszystkie zostały zakończone, co sugeruje, że pojawi się kolejna część tej serii. I bardzo jestem jej ciekawa. Mam już swoje podejrzenia, co może łączyć Sama Portera i zabójcę, ale póki co nic nie zdradzę. 

No i na uwagę na pewno zasługuje samo zakończenie, które totalnie rozwaliło mnie na łopatki. Wielkie brawa dla autora za stworzenie tak świetnej książki. Z niecierpliwością czekam na kolejny tom! 

Na koniec dodam, że ta książka ma spore szanse na podzielenie losu poprzedniczki i zagoszczenie na mojej liście topowych książek tego roku. Póki co nie zapeszam, bo jeszcze kilka miesięcy do końca zostało i na pewno w moje ręce wpadnie niejedna perełka. Także polecam Wam tę serię, jeśli jeszcze nie czytaliście. Na pewno nie będziecie zawiedzeni. 

sobota, września 26, 2020

#166 "Na zawsze, ale z przerwą" by Taylor Jenkins Reid

#166 "Na zawsze, ale z przerwą" by Taylor Jenkins Reid


Hej, hej. 
Ten post miał się pojawić na początku zeszłego tygodnia, ale wzięłam udział w wyzwaniu Kobiecej Foto Szkoły, dlatego poświęciłam swój czas na kreatywne fotografowanie. Na moim profilu na Instagramie możecie zobaczyć, jakie były tematy w tej edycji wyzwania i jak sobie z nimi poradziłam. 

A teraz przechodzę już do recenzji debiutanckiej powieści Taylor Jenkins Reid "Na zawsze, ale z przerwą". Przyznam szczerze, że miałam duże oczekiwania względem tej książki, bo czytałam już nowsze powieści tej autorki, czyli "Siedmiu mężów Everyl Hugo" oraz "Daisy Jones & The Six". Obie książki bardzo mi się podobały i wzbudziły we mnie wiele emocji, dlatego też, pomimo tego, że to pierwsza książka Reid, spodziewałam się równie niesamowitej lektury. 

Jest to historia o smutnej tematyce. Elsie w przypadkowych okolicznościach poznaje miłość swojego życia Bena. Od początku są sobie pisani, kochają się miłością wielką i szaleńczą. Spędzają ze sobą intensywne pół roku, po czym wbrew wszystkiemu i wszystkim pobierają się w tajemnicy. Nikt nie przypuszcza, że już kilka dni po ceremonii Elsie zostanie wdową. Dziewczyna musi uporać się z ogromną stratą i pożegnać swojego męża i najlepszego przyjaciela. 
Książka opowiada i pokazuje jak główna bohaterka przepracowuje żałobę, jak sobie radzi ze smutkiem i depresją, jak wygląda jej życie, kiedy jego główna część nagle znika i pozostawia po sobie ogromną, bolesną pustkę i dziurę w sercu. 

Powiem Wam, że zanim sięgnęłam po tę książkę to przeczytałam kilka pierwszych opinii. Wszyscy pisali, że ta książka to prawdziwy wyciskach łez, że bez pudełka chusteczek lepiej nie zasiadać do lektury. Naprawdę nastawiłam się na mocno poruszającą i wzruszającą historię. I powiem szczerze, że ja kompletnie nie doświadczyłam tych emocji, co czytelnicy, których opinie widziałam. Jasne, historia jest smutna, jednak w ogóle nie potrafiłam wczuć się w emocje głównej bohaterki. Dla mnie ona i jej nastawienie były bardzo chłodne, nijakie. Nie widziałam w niej zaangażowania w tę miłość, nie czułam jej smutku, jej żalu. I bólem serca muszę stwierdzić, że w ani jednym momencie tej książki nie byłam wzruszona. To dziwne, bo ja się wzruszam zawsze i wszędzie, więc bardzo żałuję, że historia Elsie i Bena mnie nie poruszyła. 
Nie zrozumcie mnie źle, bo to nie jest zła książka. Jak na debiut, to uważam, że jest bardzo dobra. Problem może być we mnie, bo zbyt duże oczekiwania względem niej miałam. A jak widać po innych recenzjach, to książka większości się spodoba. 
Rozumiem, co autorka chciała przekazać poprzez tę powieść, jakie zamiary nią kierowały. Myślę, że dotarł do mnie morał tej historii. Jednak dużo bardziej podobają mi się książki o Evelyn Hugo i Daisy Jones. 

Podsumowując, "Na zawsze, ale z przerwą" to smutna historia o przemijaniu i stracie, ale także o szaleńczej miłości. Może wzruszyć i zachwycić, może także zawieść - tak jak mnie. Jednak nie uważam, że jest to książka nudna i niewarta przeczytania. Wręcz przeciwnie! 

czwartek, września 17, 2020

#165 "Była/żona" by Tess Stimson

#165 "Była/żona" by Tess Stimson


Hej, hej! 
Wpadła w moje ręce książka Tess Stimson pt. "Była/żona". Opis książki gwarantował niezapomnienie emocje. Mi czytało się ją bardzo dobrze, jednak mam małe "ale", o którym dowiecie się za chwilę. 

"Była/żona" to historia o trójce ludzi. Andrew był przystojnym prezenterem telewizyjnym, który rozwiódł się z Louise, matką dwójki swoich dzieci, bo poznał i pokochał Caz. Andrew i Caz wypowiedzieli sakramentalne "tak" i również doczekali się potomka. Na pozór relacje między tą trójką były poprawne, jednak po pewnym czasie Louise mocno zaangażowała się w znajomość z byłym mężem. Mężczyzna nie zauważał jakich podstępów dopuszczała się była żona, aby tylko zmącić spokój Caz, co doprowadzało do licznych konfliktów między kobietami, a ostatecznie doprowadza do tragedii, bowiem na uroczystej rodzinnej imprezie Andrew traci życie. Na miejscu zbrodni znajdują się Caz i Louise, obie zdenerwowane, obie pobrudzone krwią. Która zabiła? I dlaczego? 

Jest to ten typ thrillera, w którym na samym początku mamy finał całej historii, a czytając kolejne rozdziały czytelnik ma możliwość dowiedzenia się jak do tego doszło. Przyznam szczerze, że mi się to spodobało. 
Fabuła książki skupia się głównie na ukazaniu relacji między kobietami. Nie jest łatwo zaakceptować drugą małżonkę byłego męża, zwłaszcza kiedy jest dużo młodsza. Louise nie ukrywa swojej niechęci do Caz, często płata kobiecie figle mające na celu wyprowadzenie jej z równowagi, a także wzbudzenie zazdrości o Andrew. Bowiem Andrew wciąż ma bardzo dobry kontakt ze swoimi teściami i często pomaga Louise przy dzieciach, a także w wypadku różnych nieprzewidzianych sytuacji, normalne jest, że spędza z nią sporo czasu. To bardzo denerwuje Caz, więc kobieta za wszelką cenę próbuje skompromitować Louise w oczach małżonka. 
Powiem Wam, że bardzo ciekawa jest ta książka. Relacje obu kobiet, wzajemne oskarżenia, ich niechęć sprzyjała temu, aby snuć domysły, która z nich dokonała makabrycznej zbrodni na mężczyźnie, którego kochała. Ciekawe jest również to, że obie kobiety skrywają tajemnice, które po wyjściu na światło dzienne, rzucają cień podejrzeń. I choć uważam, że autorka świetnie poprowadziła fabułę, stopniowo budowała napięcie i niejednokrotnie wprowadziła czytelnika w osłupienie, to ja trochę domyślałam się, kto zabił głównego bohatera. Końcówka książki zaskoczyła mnie bardzo, jednak moje domysły okazały się słuszne. 
Jestem ciekawa czy i Wy domyśliliście się, która kobieta popełniła zbrodnię. 

Podsumowując, nie jest to najlepszy thriller, jaki czytałam, ale na pewno jest bardzo dobry. Tak jak wspomniałam, emocje budowane są stopniowo, jednak autorka skutecznie zainteresowała mnie przebiegiem sytuacji do tego stopnia, że nie mogłam oderwać się od czytania. Gdyby nie to, że jestem domyślna, to z pewnością dałabym tej książce więcej punktów. Mimo wszystko to bardzo dobry thriller, który z pewnością będę polecała znajomym. 

poniedziałek, września 14, 2020

#164 "Znajdź mnie" by Andre Aciman

#164 "Znajdź mnie" by Andre Aciman



Hej, hej. 

Pamiętacie film lub książę pt. "Tamte dni, tamte noce" o losach młodego Elio i Oliviera? TUTAJ zostawiam Wam linka do mojej recenzji. Ja byłam zauroczona tą historią, więc nie mogłam odmówić sobie przeczytania "Znajdź mnie", które jest kontynuacją losów bohaterów. Czy jestem tak samo zachwycona? Niestety nie. Ale po kolei. 

Nie wiem czy pamiętacie, a jak nie pamiętacie, to Wam przypomnę, głównymi bohaterami są Elio i Olivier. Elio w pierwszej części był nastolatkiem. Mieszkał wraz z rodzicami we Włoszech niedaleko Rzymu. Pewnego razu pojawił się u nich Olivier, Amerykanin szukający ciszy i spokoju do napisania doktoratu. Po poznaniu Oliviera Elio zaczął odkrywać swoją seksualność, doświadczył pociągu po mężczyzny, zauroczył się i zakochał w dużo starczym Amerykaninie. Ich losy ostatecznie się rozdzieliły, ale dzięki temu powstała część druga. 

Książka podzielona jest na cztery części. W pierwszej główną rolę odgrywa ojciec Elio Samuel. Jest on szanowanym profesorem, który jedzie do Rzymu spotkać się ze swoim dorosłym już synem. W pociągu Samuel poznaje dużo młodszą dziewczynę, która od pierwszych minut rozmowy mocno go fascynuje. Ta znajomość od początku nie była oczywista i doprowadziła do wielkich zmian w życiu każdego bohatera. 

W kolejnych częściach mamy historię Elio, który jest już dorosłym mężczyzną, znanym i cenionym muzykiem, który daje koncerty na całym świecie. Wracamy także do Oliviera, który po udanych studiach rozpoczął karierę na uniwersytecie i ma względnie ułożone życie osobiste. 

Powiem Wam, że czytając tę książkę z każdą kolejną stroną miałam duże wątpliwości czy główni bohaterowie w ogóle się spotkają. Autor strasznie wydłużał ten moment przez co musiałam na to czekać aż do ostatniej części książki. Jestem tym trochę zawiedziona, bo mimo iż ciekawe było to jak potoczyło się ich życie osobno, to ja najbardziej czekałam na moment ponownego spotkania, połączenia się. Byłam ciekawa, czy odnajdą się w tym wielkim świecie, mimo iż przez lata nie utrzymywali ze sobą żadnego kontaktu. Było to frustrujące! 

Jednak pomijając całą fabułę, to powiem Wam, że Andre Aciman jest świetnym pisarzem. To w jaki sposób opisuje emocje i uczucia to prawdziwy majstersztyk. Wszystko jest w punkt, wyważone, z klasą... W jego książkach, w jego miłości wszystko jest delikatne i sensualne. Kojarzy mi się to z reklamami perfum, gdzie kobiety mają na sobie zwiewne satynowe sukienki, zasłony lekko kołyszą się na letnim wietrzyku, a słońce delikatnie przebija się przez rolety i rozproszonym światłem wpada do sypialni. I nie zapominajmy, że mamy tutaj do czynienia z miłością homoseksualną. Myślę, że po przeczytaniu tych książek niejedna osoba zmieniłaby zdanie i wyobrażenia co do gejów i lesbijek. 

Mam wrażenie, że każdy romantyk byłby zauroczony tymi książkami. Warto przeczytać tę książkę. Fabuła być może Was nie porwie, ale zwróćcie uwagę na styl pisania Andre Acimana. Na pewno bardzo Wam się spodoba. 

środa, września 09, 2020

#163 "Saturn" by Agnieszka Lingas - Łoniewska

#163 "Saturn" by Agnieszka Lingas - Łoniewska



Hej, hej! 

Książkę pt. "Saturn" przeczytałam już jakiś czas temu, ale ostatnimi czasy w ogóle nie mam głowy do pisania recenzji. Dlatego z góry przepraszam jeśli ta i kilka kolejnych wpisów będzie nieskładnych i mało treściwych. Postaram się jak mogę, aby jednak rzetelnie przedstawić Wam moją opinię na temat przeczytanych książek. 

"Saturn" to trzeci tom serii Bezlitosna Siła Agnieszki Lingas - Łoniewskiej. Powiem Wam, że sama siebie trochę nie rozumiem, bo ogólnie nie przepadam za tego typu literaturą, jednak cała ta seria mocno mnie wciągnęła i polubiłam się z bohaterami. Tytułowy Saturn to kolejny zawodnik podziemnego MMA. Przeszedł w swoim życiu bardzo wiele upokorzeń, imał się przeróżnych zajęć - często mocno odbiegających od tego co legalne i przyzwoite. Starał się, aby jego przybrana siostra Anita uwolniła się od ojczyma, który ją krzywdził. Dopiero Kostek "Kastor", właściciel klubu i zawodnik MMA wyciągnął do nich pomocną dłoń, wyprowadzając Konrada "Saturna" na prostą drogę. (Więcej o tej historii znajdziecie TUTAJ). Saturn na ringu zmienia się bezlitosnego zawodnika, poza ringiem jego jedyną słabością jest dziewczyna o imieniu Inez. 

Inez ma za sobą bardzo burzliwą przeszłość. Jako młoda dziewczyna zadawała się z podejrzanymi typami, którzy po dziś dzień nie dają jej o sobie zapomnieć. Jej prześladowca pozostawił na jej ramionach blizny, które dziewczyna zakrywa długimi rękawami niezależnie od pogody. Poza bólem fizycznym Inez doznała przede wszystkim krzywd psychicznych i ten ból cały czas nosi w sobie, co sprawia, że boi się zaufać Saturnowi, mimo iż kocha się w nim od dawna. 

Jak sami widzicie powyższa książka to romans, jednak z niemałym pazurem. Przyjemnie czyta się o takich wielkich i silnych facetach, którzy pod wpływem kobiety stają się przytulaśnymi misiami. Trochę mnie to bawi za każdym razem, kiedy sięgam po tę serię, jednak przyzwyczaiłam się do tego i wiem, że autorka chciała przez to pokazać, że miłość zmienia człowieka i czyni go lepszym. To co trochę mnie irytuje to miałkie dialogi i te obszerne wyznania miłosne. Mam wątpliwości co do tego, czy w prawdziwym życiu ludzie w ten sposób rozmawiają. Wolałabym, aby te książki miały w sobie trochę więcej realizmu. Na ten moment jestem w stanie to wytrzymać, wszystko zależy od tego ile tomów będzie miała ta seria i czy każda kolejna będzie w podobnym tonie. Poza tym te książki czytam tylko dla zabawy, nie oczekuję od nich poważnej literatury i wielkich emocji. Emocje są, jednak nie takie, które chwytają czytelnika za serce. I myślę, że jeśli będziecie mieli takie samo podejście do tych książek co ja, to mogą Wam się spodobać. 

Wiem, że pojawił się już kolejny tom pt. "Mars". I tego jestem bardzo ciekawa, bo wiem już o których bohaterach będzie i zdradzę Wam, że będzie to na pewno mieszanka wybuchowa. Także przy najbliższej okazji zakupię tę książkę i na pewno dam Wam znać co o niej myślę. 

Copyright © 2016 NA REGALE , Blogger