środa, grudnia 26, 2018

#105 "Nasze życzenie" by Tillie Cole

#105 "Nasze życzenie" by Tillie Cole

Cześć Moliki! 
Za nami święta. Już nie raz mówiłam, że nie przepadam za tym okresem i nie lubię też świątecznych książek, dlatego też nie sięgałam po nie w tym roku. Zamiast tego chciałam po prostu przeczytać miłą i ciepłą historię, która choć trochę przeprowadzi mnie przez ten okres. 
Postawiłam na "Nasze życzenie" Tillie Cole. Było to moje pierwsze spotkanie z tą autorką, mimo iż wcześniej słyszałam już o "Tysiącu pocałunkach". I jak zaczęłam zagłębiać się w twórczość tej pani, to odkryłam, że ma bardzo ciekawy wachlarz powieści. Być może kiedyś sięgnę po inny gatunek autorstwa Cole. 

Skupmy się jednak na "Naszym życzeniu". Powiedziałabym, że jest to książka z gatunku new adult/romans. Jest bardzo młodzieżowa - o szkole, o młodzieńczym buncie, o stracie, o walce i przede wszystkim o muzyce. Czytając nie da się nie porównać tej książki do "Promyczka" Kim Holden. Tam poruszane były bardzo podobne tematy, a i bohaterowie mieli ze sobą wiele wspólnego. 
Powyższa powieść to historia o dwójce młodych ludzi. Bonnie to młoda uczennica amerykańskiej szkoły muzycznej, zdolna pisarka, jest zakochana w muzyce i uzdolniona wokalnie. Z kolei Cromwell to równie młody Brytyjczyk, który pojawia się w amerykańskiej szkole po to, aby szukać pomocy w odnalezieniu weny do tworzenia muzyki klasycznej. W swojej ojczyźnie, ale i w całej Europie, jest znany jako najpopularniejszy DJ młodego pokolenia. Jest zbuntowany, gburowaty, chamski, odstrasza ludzi swoim zachowaniem, ale także licznymi tatuażami i kolczykami. 
Ta dwójka poznaje się bliżej, kiedy nauczyciel przydziela ich do wspólnego projektu muzycznego. Bonnie pragnie złamać Cromwella i doszukać się przyczyny jego niestosownego zachowania i zamknięcia. Chce mu pomóc, jednak nie zdaje sobie sprawy jakie zmiany może to przynieść w życiach obydwojga. 

Tak jak wspomniałam, czytając nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że historia jest bardzo podobna do "Promyczka", którego uwielbiam. Nie zdziwi Was pewnie to, że i ta książka mi się spodobała. Lubię czasami sięgnąć po literaturę tego typu - rozluźnia mnie ona, jest lekka i przyjemna, nie zobowiązująca. Jest to świetna odskocznia od tych wszystkich trzymających w napięciu thrillerów. 
W tej historii urzekła mnie głównie muzyka. Nie jestem fanką klasycznego gatunku, nie słucham go, nie pasjonuję się nim, ale uważam, że mam w sobie taką pewnego rodzaju wrażliwość, która sprawa, potrafię dostrzec piękno klasyki. Dlatego wczułam się w postać Cromwella i w pewnym sensie się z nim utożsamiłam. 
Na własnej skórze doświadczyłam tego, jak bardzo muzyka może być pomocna, jak bardzo człowiekowi poprawia się samopoczucie, kiedy ma coś, co go uszczęśliwia. Dawno temu też miałam zły okres i to właśnie muzyka była jednym z głównych czynników, które pomogły mi przejść przez ten trudny czas. Myślę, że każdy człowiek ma dobre wspomnienia z muzyką - czy to koncert ukochanego artysty, czy to piosenka miłosna kojarząca się z tą jedną konkretną osobą... Muzyka jest niesamowita, ma wielką moc i siłę i myślę, że świat bez muzyki byłby smutny. 

Historia Bonnie i Cromwella jest niesamowita. Relacja, która się między nimi pojawiła była fascynująca. Powolne otwieranie się chłopaka było fantastycznym zjawiskiem i czytało się o tym z przyjemnością. Mimo iż chłopak miał w swoim życiu wielkie zawirowania, to Bonnie pomogła mu to przeboleć i stać się jego muzą do tworzenia nowych, wielkich rzeczy. Ta książka to coś więcej niż zwykła historia miłosna. Jest wzruszająca, czarująca i magiczna, daje nadzieję, pokazuje, że miłość może wszystko, że nawet w największym i najbardziej gburowatym człowieku kryje się iskierka, która może popchnąć go do stania się kimś lepszym. I wybaczcie mi, że w tej recenzji skupiam się głównie na postaci Cromwella, ale naprawdę go polubiłam i znalazłam w nim cząstkę samej siebie. 

Bardzo Wam polecam tę książkę. Na pewno nie będzie żałować, że po nią sięgnęliście, bo czyta się ją szybko i przyjemnie. Autorka musiała wspiąć się na szczyty swoich pisarskich umiejętności, bo wyobrażacie sobie móc opisać muzykę? To tak jakby niewidomej od urodzenia osobie wytłumaczyć czym są kolory. Trudne, ale czy niewykonalne? 

Koniecznie przeczytajcie. 
I dajcie znać jak się podobało! 


Autor: Tillie Cole 
Tytuł: Nasze życzenie 
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 31 października 2018 
Liczba stron: 460

sobota, grudnia 22, 2018

#104 "Dziewiętnaście minut" by Jodi Picoult

#104 "Dziewiętnaście minut" by Jodi Picoult

Cześć Moliki!
Na rzecz "Dziewiętnastu minut" wróciłam do jednej z moich ulubionych autorek - Jodi Picoult. Dawno nie miałam z nią żadnego "spotkania". Zeszły rok obfitował w książki tej autorki, w tym jakoś w ogóle nawet o niej nie pomyślałam. Aż do teraz! Poczułam przypływ chęci i sięgnęłam po "Dziewiętnaście minut".

Powyższa powieść to historia Petera, nastolatka, który już od najmłodszych lat zmagał się z szyderstwami i poniżeniem ze strony rówieśników. Na każdym etapie swojej edukacji, w każdej szkole, był popychadłem i głównym celem żartów szkolnej elity.
Pewnego dnia czara goryczy przelała się i Peter wparował do szkoły uzbrojony "po pachy", zastrzelił i ranił swoich szkolnych kolegów, doprowadzając do wielkiej tragedii.
Rozpoczyna się proces, który ma na celu wyjaśnić co tak naprawdę skłoniło Petera do tak drastycznych kroków, co właściwie wydarzyło się na szkolnych korytarzach, czy Peter działał w pojedynkę i czy był poczytalny w momencie popełniania tak okrutnej zbrodni.

Lubię książki Picoult za jedną rzecz - zawsze stawia swoich bohaterów w trudnych sytuacjach. Stawia im dylematy, które niekiedy naprawdę doprowadzają ich do ostateczności. Pomimo tego, że jej książki to wyłącznie fiksacja literacka, to większość z nich mogłaby wydarzyć się naprawdę. I myślę, że to jest właśnie powód dla którego jej książki są tak chętnie czytane - są po prostu prawdziwe.
Jeśli zaś chodzi o "Dziewiętnaście minut" to książka mi się podobała. Picoult wykreowała ciekawych bohaterów i nie ukrywam, że najbardziej interesującym okazał się Peter. Uważam, że jego portret psychologiczny jest skomplikowany i bardzo, ale to bardzo chciałam wiedzieć, co skłoniło go do takiego czynu. Ja doskonale rozumiem, co Peter czuł w szkole, kiedy rówieśnicy rzucali pod jego kątem głupie żarty albo kiedy robili mu złośliwe psikusy. Nie doświadczyłam tego tak brutalnie, ale mimo wszystko wiem, co to znaczy być nielubianym i nietolerowanym w szkole.
Książka ta porusza naprawdę ciekawy wątek i bardzo na czasie, bo temat szkolnego szykanowania wciąż jest bardzo aktualny. Nie tolerujemy tego co inne, co nie codzienne, nie lubimy jak ktoś się wyróżnia, śmiejemy się, kiedy ktoś jest zbyt niski lub ma za wysoki głos, gardzimy, kiedy ktoś jest innej orientacji seksualnej lub wyznaje inną religię. Nie rozumiemy siebie nawzajem, nie umiemy współczuć, nie tolerujemy się, nie akceptujemy. Oceniamy siebie względem wyglądu, nie próbujemy nawet poznać siebie wzajemnie, od razu zakładamy, że jak ktoś jest cichy i skromny, to jest nudny i nieciekawy, jak chłopak ma cienki głos i jest szczupły, to od razu mianujemy go gejem.

Ja osobiście nie zgadzam się na takie traktowanie drugiego człowieka. Staram się nie oceniać - zwłaszcza po wyglądzie. Nie wiem czy mi to wychodzi, ale staram się traktować ludzi tak jak sama chciałabym być taktowana - z szacunkiem i życzliwością.

Jak widzicie "Dziewiętnaście minut" wzbudza emocje w czytelnikach. I w książkach Picoult zawsze tak jest. Zawsze porusza jakiś temat obok którego nie można przejść obojętnie.
Jeśli lubicie takie książki to koniecznie sięgnijcie po literaturę tej autorki.
Ja polecam!

piątek, grudnia 14, 2018

#103 "Tatuażysta z Auschwitz" by Hather Morris

#103 "Tatuażysta z Auschwitz" by Hather Morris

Cześć Moliki!
Długo zbierałam się do tej recenzji, bo mimo iż książka genialna i wciągająca, to ta pogoda skutecznie odbierała mi chęci i zapał. W końcu się zmobilizowałam i napisałam kilka słów o "Tatuażyście z Auschwitz".

Historia opisana w książce jest oparta na faktach. Powstała przy współpracy autorki z głównym bohaterem. Heather Morris pochodzi z Nowej Zelandii, ale obecnie mieszka w Australii. Jest autorką głównie scenariuszy i co ciekawe, początkowo "Tatuażysta z Auschwitz" również miał postać scenariusza, jednak ostatecznie autorka przekształciła go w swoją debiutancką powieść.

Głównym bohaterem jest Lale Sokołow, który trafił do Auschwitz w 1942 roku. Był wówczas dwudziestokilkuletnim młodzieńcem. Szybko dostał szansę na pracę, którą wykorzystał, bo pomimo tego, że zajęcie było okrutne, to dawało mu więcej swobody i przywilejów niż innym więźniom. Lale został tatuażystą, a jego zadaniem było tatuowanie numerów na przedramionach przybywającym do obozu mężczyznom i kobietom.
Pewnego dnia w kolejce stanęła młodziutka i przerażona Gita. Lale zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia i obiecał sobie, że zrobi wszystko, aby uratować ją i siebie z piekła, w którym się znaleźli.

Powiem Wam, że nie dziwię się, że początkowo ta powieść była scenariuszem, bo historia jest iście filmowa i aż dziw bierze, że wydarzyła się naprawdę. Jestem pewna, że kiedy myślicie o obozach koncentracyjnych, to ostatnie co Wam przychodzi do głowy to romans. A jednak stało się! To właśnie w Auschwitz Lale i Gita pierwszy raz ze sobą flirtowali i wymieniali pocałunki.
Jestem pod ogromnym wrażeniem, że mimo iż znaleźli się w takim piekle, to zdołali zapomnieć o otaczającym ich świecie, o głodzie, smrodzie, o zbrodniach, które były na porządku dziennym, o okrutnych Niemcach i ulec miłosnym poniesieniom. Dla mnie jest to niewyobrażalne, ale główni bohaterowie wykazali się wielką odwagą i wolą walki o miłość, niejednokrotnie ryzykując własne  życie.

Historia ta jest trudna, ale daję wiele otuchy, że nawet w tak beznadziejnej sytuacji można na siebie liczyć, że jednak miłość jest w stanie znieść wiele i wszystko przezwyciężyć, że po każdej burzy wychodzi słońce. Bo historia ta ma swój happy end i myślę, że mogę go tutaj przytoczyć, bo nawet na okładce jest napisane, jak to wszystko się zakończyło. Po wyzwoleniu Lale i Gita odnaleźli się, pobrali i byli razem do końca życia.

Gorąco Wam polecam tę książkę! Jest naprawdę wzruszająca i piękna. Dawno nie czytałam nic, co tak bardzo podniosłoby mnie na duchu. Współczułam bohaterom, kibicowałam im, bałam się o nich. Czytając miałam w sobie tyle emocji, tak bardzo chciałam wiedzieć co będzie dalej, że naprawdę z bólem serca odkładałam książkę na bok.
"Tatuażysta z Auschwitz" na długo pozostanie w mojej głowie.
I myślę, że w Waszych również.


Autor: Heather Morris
Tytuł: Tatuażysta z Auschwitz
Wydawnictwo: Marginesy 
Data wydania: 18 kwietnia 2018
Liczba stron: 320

poniedziałek, grudnia 10, 2018

#102 "Jestem żoną terrorysty" by Laila Shukri

#102 "Jestem żoną terrorysty" by Laila Shukri

Cześć Moliki!
Grudzień w pełni, czas na świąteczne porządki, gorączkowe szukanie prezentów, ubieranie choinki i tego typu sprawy. Jesteście przygotowani na Boże Narodzenie? Ja się przyznam, że mam zarys prezentów dla rodziców, ale jednak nie tylko ich chcę obdarować w tym roku, więc muszę jeszcze pogłówkować. Jak macie jakieś pomysły na drobne upominki dla najbliższych to piszcie w komentarzach, może się czymś zainspiruję :)

Ale do rzeczy... Zapewne wiecie (albo i nie), że jestem fanką książek o Bliskim Wschodzie. Kocham całą arabską sagę Tanii Valko i bardzo lubię serię ze zdjęcia Laili Shukri. Jak widzicie nie jest to moje pierwsze spotkanie z tą autorką i mam co do niej pewne wymagania, których w tej książce niestety nie spełniła. Dzisiaj skupiamy się na najnowszej książce, czyli "Jestem żoną terrorysty". Nie mam zastrzeżeń co do samej fabuły, ale do stylu. Przeszkadzały mi głównie dwie rzeczy. Po pierwsze obszerne opisy, głównie z pierwszej części książki. Zapewne irytuje mnie to, bo przeczytałam już kilkanaście książek o tej tematyce i wiem co i jak, ale według mnie wystarczyłyby krótkie adnotacje na dole strony. A po drugie zauważyłam, że autorka trochę po pogubiła przy końcu książki. Raz pisała pewne fragmenty w pierwsze osobie, jako ja (wzięłam kubek i poszłam do kuchni), a w kolejnym rozdziale używała już trzeciej osoby. Coś tutaj nie pykło :) I to tyle minusów. 
Laila Shuki nie jest zawodową pisarką. Jest to Polska, mieszkająca w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, która poślubiła tamtejszego szejka. Autorka opiewa w luksusach, ale jednocześnie od podszewki zna arabski świat i problemy, z którymi musi się on mierzyć. W każdej ze swoich książek porusza tematy bulwersujące i przerażające, ale jednoczenie bardzo prawdziwe i takie, o których nie mówi się głośno, aby nie narazić się najbardziej wpływowym ludziom na świecie. Między innymi dlatego niemalże wszystkie największe i najbogatsze kraje milczą na temat handlu ludźmi, rozpościerającemu się seks biznesowi czy zbrodni honorowych. Jest to bardzo smutne, ale prawdziwe. 

W najnowszej książce "Jestem żoną terrorysty" główną bohaterką jest Polka - Klaudia. Po rozstaniu z chłopakiem i utracie pracy, dziewczyna postanawia trochę odreagować od stresów, które spotkały ją w ostatnim czasie i wyjeżdża na krótki urlop do Maroka. Dzięki swojej przyjaciółce poznaje przystojnego Raszida, który pokazuje jej swoją ojczyznę, a po powrocie zaprasza do Londynu, w którym na stałe mieszka on i wspomniana już przyjaciółka. Dziewczyny cieszą się, że mogą wspólnie spędzać czas w stolicy Wielkiej Brytanii, chodzić na zakupy i spędzać czas w towarzystwie swoich arabskich partnerów oraz ich przyjaciół. Są tak ślepo zakochane, że nie zauważają, że znajdują się w samym środku niebezpiecznej siatki terrorystycznej. 

W tej części Shukri porusza temat terroryzmu, tego jak szybko i łatwo wyznawcy Państwa Islamskiego "zalewają" Europę i zasiedlają ją, powoli, ale skutecznie doprowadzając do tego, że zawładną całym światem. Autorka przytoczyła bardzo dobrze zobrazowany przykład, który do tego doprowadzi, a mianowicie "szkoły", gdzie bojownicy mają nauczyć i wytresować kilkuletnie dzieci i nastolatków na przykładnych i posłusznych członków grupy terrorystycznej. Dzieci takie maja na celu nauczyć się jak posługiwać się bronią, ostrymi nożami, maczetami, jak zadawać ból, jak stać się bezwzględnymi ludźmi zdolnymi do wszystkiego i przede wszystkim jak zabijać. Kilkuletnie dzieci na pluszowych misiach uczą się jak podrzynać gardła! Szkolą je i wpajają, że śmierć samobójcza, która przy okazji pochłonie kilkadziesiąt niewinnych istnień "niewiernych" sprawi, że znajdą się w raju. Proceder ten jest tak przerażający, że aż nierealny! A przecież wszyscy wiemy, że tak się dzieje, bo zapewne każdy z nas o tym czytał lub widział to w telewizji. 

Jestem przerażona tym, co dzieje się na świecie. Zapewne nie jest to dobry czas ani miejsce, ale słysząc o takich rzeczach zastanawiam się, gdzie jest bóg. Nieważne, czy to jest nasz Bóg, Allah, Budda czy jeszcze ktoś inny, ja wierzę w to, że istnieje jakaś siła wyższa, jest jedna, ale ma inne imiona, tylko gdzie ona jest skoro pozwala na takie straszne rzeczy? A przecież ma czynić dobro. 
Nie będę teraz się rozwodziła na tym tematem, bo to blog książkowy i próbuję zrecenzować książkę :) Jednak sami widzicie ile emocji może wzbudzić taka historia. A Laila Shukri w każdej ze swoich powieści porusza tematy prawdziwe, wstrząsające, bulwersujące i przerażające, i tak jak wspomniałam na początku odnoszę wrażenie, że jest na to ciche przyzwolenie, skoro nikt nie jest w stanie nic z tym zrobić. Świat nie zmierza w dobrą stronę, bo podążamy nie tą drogą, którą trzeba. Skupiamy się na rozwoju, postępie technologicznym, wpadamy w jakiś dziwny trans, aby być najlepszym, najszybszym, najpiękniejszym... A tymczasem całkiem niedaleko dzieją się tak przerażające rzeczy jak publiczne ukamienowania, porwania kobiet i zamykanie ich w arabskich burdelach czy śluby nastoletnich dziewczynek z dużo starczymi mężczyznami. 

Wybaczcie moje wzburzenie i obszerność tego postu, ale tego typu książki uświadamiają jak zły jest świat. I z tym Was zostawię, bo zaraz na nowo się nakręcę i nigdy nie skończę :) Sięgnijcie po chociaż jedną z tych książek, a sami przekonacie się, że nic nie jest takie jakie mogłoby się wydawać. 


Autor: Laila Shukri 
Tytuł: Jestem żoną terrorysty 
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 16 października 2018
Liczba stron: 360

środa, grudnia 05, 2018

#101 "Wszystkie nasze obietnice" by Colleen Hoover

#101 "Wszystkie nasze obietnice" by Colleen Hoover

Cześć Moliki! 
Przyszłam dzisiaj do Was z najnowszą książką Colleen Hoover "Wszystkie nasze obietnice". Powiem Wam szczerze, że nie jestem wielką fanką tej autorki, bo zraziła mnie do siebie książką "Ugly love". Wówczas było to moje pierwsze spotkanie z Hoover, no i zawiodła mnie. 
Jakimś cudem złapałam w ręce inną książkę tej pisarki - "It ends with us" i przepadłam, bo ta historia była fantastyczna! Urzekła mnie i wzbudziła we mnie emocje, które pamiętam do dzisiaj. 
Coś mnie podkusiło (a raczej zrobiły to Wasze pozytywne recenzje) i kupiłam najnowszą książkę. 

"Wszystkie nasze obietnice" to historia o dwójce ludzi, którzy poznają się w dość bolesnych i niesprzyjających romansom okolicznościach. Quinn i Graham właśnie rozstają się ze swoimi partnerami i jakimś sposobem pomagają sobie przejść przez ten najtrudniejszy okres. Ponownie spotykają się po kilku miesiącach i wówczas są już przekonani, że są sobie pisani. 
Jednak życie nigdy nie jest proste i nie układa się tak jakbyśmy tego chcieli. Marzenia o idealnym życiu i powiększonej rodzinie są trudne do zrealizowania, a rutyna, która wkrada się w życie małżonków w niczym nie pomaga. 
I kiedy zdaje się, że nie ma już ratunku, do akcji wkracza drewniana szkatułka, którą Graham podarował Quinn w dniu ślubu. Szkatułka skrywa w sobie tajemnicę, która jest ostatnią deską ratunku dla młodego małżeństwa. 

Nie wiem, czy mogę to powiedzieć oficjalnie, ale kocham Hoover za takie historie! Nie za szaleńczo zakochanych nastolatków, którzy gonią za idealnymi partnerami, tylko za historie o prawdziwych ludziach dla prawdziwych ludzi. Kocham ją za emocje, które we mnie wzbudza, za łzy, które wywołuje, za ból, który odczuwam razem z bohaterami. Kocham ją za to jak piękne tworzy historie, za to w jak trudnych sytuacjach stawia swoich bohaterów i za to jak pięknie ich z nich ratuje. "Wszystkie nasze obietnice" to cudowna historia! Jest pełna emocji, zarówno dobrych, jak i gorzkich, pokazuje siłę miłości, pokazuje walkę o siebie i z samym sobą, pokazuje, że każde zło da się przezwyciężyć, jeśli tylko odpowiednio podejdziemy do sytuacji i zrozumiemy co tak naprawdę jest w życiu najważniejsze. Jestem zauroczona tą historią! I będę ją polecała równie często co "It ends with us". 

Muszę dodać coś na temat głównych bohaterów. Po pierwsze - kocham Grahama! Po drugie - kocham Grahama. Po trzecie - kocham Grahama. Już nie raz Wam wspominałam, że bohaterowie, mężczyźni, złamani przez życie to mój ulubiony typ bohatera. Dziwnie to zabrzmi, ale uwielbiam czytać o tym jak cierpią, bo pokazuje to tylko i wyłącznie ich niesamowitą wrażliwość. A ja bardzo sobie cenię tę cechę u płci przeciwnej. Uwielbiam patrzeć jak taki bohater się podnosi, jak walczy, jak odnajduje w sobie wewnętrzną siłę, aby walczyć o siebie lub swoich bliskich. Lubię czytać jak postępuje wbrew sobie, jak przełamuje swoje słabości, swoje zasady, tylko po to, aby osiągnąć pełnię szczęścia. To jest takie cudowne! I to właśnie obrazuje w książce Graham. 
Jeśli zaś chodzi o Quinn, to muszę przyznać, że bardzo jej współczuję. Znalazła się w strasznym położeniu i ciężko mi jest wyobrazić sobie, co czuła i przez co przechodziła nie mogąc spełnić swojego największego pragnienia. Jestem w stanie zrozumieć jej uczucia do męża w tym najtrudniejszym dla niej czasie, jednak nie mogę oprzeć się wrażeniu, że ta dwója popełniła jeden z największych błędów - a mianowicie przestała ze sobą rozmawiać. Myślę, że szczera rozmowa oszczędziłaby im wielu cierpień i happy end nastąpiłby znacznie szybciej. 

Trochę się rozpisałam, ale myślę, że mnie zrozumiecie. Na koniec muszę jeszcze dodać, że pomysł ze szkatułką był bezbłędny! To co znajdowało się w środku powaliło mnie na łopatki, wzruszyło do łez i tylko potwierdziło moją tezę, że Graham to wyjątkowy facet, którego pewnie każda z nas chciałaby mieć. 

Jeśli jeszcze nie czytaliście "Wszystkich naszych obietnic", to koniecznie musicie to nadrobić. Historia jest rewelacyjna i jeśli kolejna książka Hoover będzie na takim samym poziomie, to chyba jednak zostanę jej fanką :) 


Autor: Colleen Hoover 
Tytuł: Wszystkie nasze obietnice 
Wydawnictwo: Otwarte 
Data wydania: 14 listopada 2018
Liczba stron: 320

czwartek, listopada 29, 2018

#100 "Mroczna toń" by Robert Bryndza

#100 "Mroczna toń" by Robert Bryndza

Cześć Moliki!
Na samym wstępie chciałabym zauważyć, że poniższa recenzja jest setną, która pojawiła się na blogu. Jest to dla mnie wynik niebywały i totalnie niespodziewany, a jednak się udało. Bardzo mnie to cieszy i mam nadzieję, że dotrwam do dwusetnej :)

Przychodzę do Was dzisiaj z recenzją książki "Mroczna toń" Roberta Bryndzy. Jest to trzecia część serii o Erice Foster, detektyw pracującej dla brytyjskiej policji.
W tej części Foster musi rozwikłać zagadkę zbrodni sprzed dwudziestu siedmiu lat. Na dnie starego, zatopionego kamieniołomu zostaje znaleziony szkielet dziecka. Policjanci szybko dochodzą, że należy on do zaginionej przed laty siedmioletniej Jessiki Collins. Foster ma ciężkie zadanie do rozwiązania, bo poprzednie śledztwo nie przyniosło żadnych rezultatów, a część osób podejrzanych o tę zbrodnię już nie żyje. W dodatku Erika musi zmagać się z rozbitą rodziną Collinsów, która nie może pogodzić się z faktem, że morderca w dalszym ciągu jest na wolności.
Detektyw zdaje sobie sprawę z tego, że ma przed sobą bardzo wymagające śledztwo, jedno z najtrudniejszych w swojej karierze, ale nie poddaje się i za wszelką cenę chce odnaleźć osobę odpowiedzialną za tę zbrodnię.

Bardzo lubię tę serię. Poprzednie części przeczytałam z zapartym tchem i od samego początku polubiłam też główną bohaterkę, która zrobiła na mnie wrażenie kobiety silnej, zdecydowanej i wiedzącej czego chce. W tej części odniosłam wrażenie, że silny charakter Foster został nieco zapomniany przez autora, bo brakowało mi podkreślenia cech, które charakteryzują panią detektyw.
Co do samego śledztwa, to pomysł jak zawsze jest bardzo udany. Autor stworzył naprawdę trudne dochodzenie, z wieloma niewiadomymi, z wieloma zagadkami. Cała otoczka sprawiała wrażenie sprawy nierozwiązywalnej, a błądzący policjanci tylko to potwierdzali. Autor dozował poszlaki, przez co fabuła wydawała mi się nieco nudna. Przez dużą część nic się nie działo, bo każdy trop, który znaleźli detektywi okazywał się błędny. Akcja zaczęła rozkręcać się mniej więcej w połowie książki i trzymała w napięciu już do końca. Miałam swoje podejrzenia, które w części okazały się prawdziwe, więc zakończenie całego śledztwa nie było dla mnie zaskakujące.

Mimo wszystko nie zamierzam rezygnować z czytania kolejnych tomów. Wychodzę z założenia, że w każdej serii znajdzie się część, która jakościowo jest gorsza od innych i mam wrażenie, że "Mroczna toń" była właśnie takim wypadkiem przy pracy. Najlepszym potwierdzeniem moich słów jest to, że czwarty tom "Ostatni oddech" już znajduje się na mojej półce.

Jeśli nie znacie Eriki Foster i twórczości Roberta Bryndzy, a lubicie thillery, to koniecznie zapoznajcie się z tą serią. Jest naprawdę świetna i dostarczy Wam wiele emocji. I jestem przekonana, że tak jak ja polubicie główną bohaterkę - to wyjątkowa kobieta z jajami.

Polecam!


Autor: Robert Bryndza
Tytuł: Mroczna toń 
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 14 lutego 2018
Liczba stron: 408

sobota, listopada 24, 2018

Nowe na półce - listopad 2018

Nowe na półce - listopad 2018

Dzień dobry, cześć i czołem!
Przychodzę dzisiaj do Was z nieco innym postem niż zazwyczaj. Okazja jest zacna, bowiem w zeszłym tygodniu dotarła do mnie paczka z książkami, które sobie zamówiłam. Przesyłka miała wyboistą drogę (dzięki kurierowi), ale się udało i w końcu te skarby mogą zadomowić się na moich półkach.
Pokrótce opowiem Wam na co się zdecydowałam. Większość z Was pewnie zna te pozycje, bo to głównie same nowości, które cieszą się dość sporą popularnością, ale może jednak ktoś z Was nie słyszał o jakieś książce i ten post go zachęci do zakupu.

Także zaczynamy!

1. Gabriel Tallent - "Moja najdroższa"
Książka już nie najnowsza, bo z kwietnia tego roku, ale czaiłam się na nią od początku. Ostatnio coraz bardziej nachodzą mnie myśli, aby zacząć czytać nieco poważniejszą literaturę, coś ambitniejszego i wydaje mi się, że ta powieść może być strzałem w dziesiątkę. Opis bardzo zachęca do czytania i może to być mocna lektura dla osób o mocnych nerwach.

Turtle Alveston ma czterdzieści lat i problemy z czytaniem. Potrafi za to świetnie strzelać, posługiwać się nożem i przez wiele dni wędrować po lesie, żywiąc się tym, co upoluje. W zapuszczonym domu w środku lasu wychowuje ja apodyktyczny ojciec, który wierzy, że ludzkość jest na krawędzi katastrofy. Chory z miłości izoluje córkę od otoczenia, całkowicie kontroluje jej życie, znęca się nad nią psychicznie i fizycznie. Ale Turtle wciąż jest jego ukochaną córeczką. Jego najdroższą własnością. Dziewczyna nie jest jednak bezbronną ofiarą. Żeby wyzwolić się spod władzy ojca potwora, wykorzysta przeciwko niemu wszystko, czego właśnie on ją nauczył. 
2. JP Delaney - "W żywe oczy"
Kolejna powieść brytyjskiego pisarza. Po sukcesie "Lokatorki", którą przeczytałam w dwa dni, nie mogłam sobie odmówić przyjemności sprawdzenia, czy Delaney to świetny autor czy pierwsza książka była tylko "wypadkiem przy pracy". Niebawem to weryfikuję!

Claire kłamie zawodowo. Wydaje się, że jest stworzona do roli, w którą się wcieli. Na zlecenie firmy prawniczej specjalizującej się w sprawach rozwodowych ma demaskować niewiernych mężów i dostarczyć niezbitych dowodów ich zdrady. To ona ma dyktować reguły gry. Gdy "klientem" Claire zostaje interesujący profesor Patrick Fogler, stawka gwałtownie rośnie. W grze gęstej od mrocznego uwodzenia, manipulacji i niedopowiedzeń role zaczynają się niebezpiecznie zacierać...
3. Robert Bryndza - "Ostatni oddech" 
Bardzo lubię twórczość tego autora! Jego książki czyta się z wielką łatwością. Jestem fanką głównej bohaterki detektyw Eriki Foster, jest to prawdziwa baba z jajami! Jeśli ktoś z Was nie czytał żadnej książki Bryndzy, to koniecznie sięgnijcie. Gwarantuję, że wciągniecie się bezpowrotnie!

Na śmietniku zostaje znalezione ciało dziewczyny. Choć detektyw Erika Foster zjawia się na miejscu jako jedna z pierwszych, to nie jej zostaje przydzielona sprawa morderstwa. Wciąż walcząc o miejsce w zespole śledczym, Foster i tak angażuje się w dochodzenie. Szybko odkrywa powiązania ze sprawą zabójstwa sprzed czterech miesięcy. Wtedy również ktoś porzucił zwłoki kobiety w podobnym miejscu. Dodatkowo obie ofiary miału identyczne rany. Wszystko wskazuje na to, że chowający się z fałszywymi tożsamościami morderca śledzi i wabi swoje ofiary, korzystając z internetu. Erika musi wciąż znaleźć człowieka, który zdaje się mieć tysiące twarzy, a żadna z nich nie jest prawdziwa. Tymczasem zostaje porwana kolejna dziewczyna. Foster i jej zespół muszą ją znaleźć, zanim zabójca zrealizuje swój upiorny, sadystyczny plan.
4. Colleen Hoover - "Wszystkie nasze obietnice" 
Do Hoover mam ambiwalentne podejście. Co prawda nie jestem wielką znawczynią jej twórczości, bo do tej pory przeczytałam tylko dwie książki, to mimo wszystko zdecydowałam się za zakup trzeciej. Dlaczego? Bo coś mi mówi, że nie będzie to pusta historia miłosna w stylu "Ugly love", tylko piękna powieść jak "It ends with us". Przekonam się już niedługo.

Quinn i Graham przysięgli sobie miłość, wierząc, że wspólnie poradzą sobie ze wszelkimi przeciwnościami losu. Ma to upamiętniać szkatułka, którą Graham podarował ukochanej w dniu ślubu. Przez kilka następnych lat wzajemne przyrzeczenia stają się źródłem rozczarowań. W życiu małżonków zaczyna królować rutyna, a marzenia o założeniu rodzin wydają się nieosiągalne. Oddalający się od siebie Quinn i Graham zaczynają wątpić w sens swojego związku. Przyszłość ich małżeństwa kryje się jednak w śladach z przeszłości zamkniętych w szkatułce - pod sekretami, błędami i niedopowiedzeniami... Historia Quinn i Grahama rozpoczyna się w momencie, gdy oboje rozstają się ze swoimi partnerami. Czy taki los spotka również ich związek? 
5. Laila Shukri - "Jestem żoną terrorysty" 
Jestem miłośniczką książek o Bliskim Wschodzie. Interesują mnie głównie te fabularne, ale z nich również można się wiele dowiedzieć na temat kultury i zwyczajów tamtejszych ludzi. Laila Shukri jest mieszkanką Zjednoczonych Emiratów Arabskich i zdradza sekrety tamtego świata. W swoich powieściach pokazuje tę najbardziej przerażającą i bulwersującą stronę arabskich państw.

Opowieść o kobiecie, która została rozkochana i uwiedziona, aby urodzić terrorystę samobójcę. Przemilczana prawda o rodzinach zaangażowanych w terroryzm. Po rozstaniu z partnerem Klaudia zostaje niespodziewanie wyrzucona z pracy. Podróż do Maroka ma jej pomóc odzyskać utraconą równowagę duchową. Poznany w egzotycznym kraju Raszid szybko zdobywa jej serce Kiedy mężczyzna proponuje jej przyjazd do niego do Londynu, Klaudia ma nadzieję na znalezienie u jego boku szczęścia. Nie zdaje sobie sprawy, że znajdzie się w mackach niebezpiecznej siatki terrorystycznej, której głównym celem jest szkolenie dzieci a terrorystów samobójców. 
6. Tillie Cole - "Nasze życzenie" 
Do zakupu zachęciła mnie opinia Miłki z @maw_reads , która bardzo pozytywnie wypowiadała się na temat tej książki. Jest wiele porównań tej historii do "Promyczka" Kim Holden - to już samo w sobie przekonało mnie do zakupienia "Naszego życznia", bo seria o Promyczku jest cudowna i bardzo mi się podobała. Także niebawem zapowiada się bardzo wzruszająca lektura.

Dziewiętnastoletni Cromwell Dean jest wchodzącą gwiazdą muzyki. Uwielbiają go tysiące, choć tak naprawdę nikt go nie zna. W końcu pojawia się dziewczyna w fioletowej sukience, która potrafi przebić się przez nieprzenikniony mur. Kiedy Cromwell porzuca Anglię, by studiować muzykę w upalnej Karolinie Południowej, nie liczy na możliwość ponownego spotkania z dziewczyną. I z pewnością nie spodziewa się, że myśl o niej utkwi w jego głowie, niczym nieustannie powtarzająca się piosenka. Dla Bonnie Farraday muzyka jest całym życiem. Dziewczyna zapisuje każdą nutę w sercu. Dostrzega, że Cromwell ucieka przed swoją przeszłością. Próbuje trzymać się od niego z daleka, ale coś sprawia, że ciągle do niego wraca. 
7. Heather Morris - "Tatuażysta z Auschwitz" 
O tej książce jest ostatnio bardzo głośno.  Mam wrażenie, że wszyscy ją czytają, jednak po przeczytaniu opisu wcale mnie to nie dziwi. Historia ta wydaje się być naprawdę niesamowita i chwytająca za serce. Więcej dowiem się po lekturze, ale już teraz nie mogę się jej doczekać.

Lale Sokołow trafił do Auschwitz w 1942 roku jako dwudziestosześciolatek. Jego zadaniem było tatuowanie numerów na przedramionach przybywających do obozu więźniów. Naznaczanie ich. Pewnego dnia w kolejce stanęła młoda przerażona dziewczyna - Gita. Lale zakochał się od pierwszego wejrzenia. I obiecał sobie, że bez względu na wszystko uratuje ją. Wykorzystał swoją pozyję nie tylko, by jej pomóc. W obozie po raz pierwszy rozmawiali, flirtowali, wymieniali pocałunki. Ich uczucie przetrwało nazistowskie piekło: po wyzwoleniu odnaleźli się, pobrali i spędzili razem resztę życia. Lale Sokołow zdecydował się opowiedzieć swoją historię dopiero po śmierci Gity. To łamiąca serce, a jednocześnie pełna otuchy opowieść. Opowieść, która daje siłę nawet w najmroczniejszych czasach. 
I to by było na tyle. Jak Wam się podoba zawartość mojego zamówienia? Znacie te pozycje? Sięgnięcie po któreś? Koniecznie dajcie znać, czy któryś opis zachęcił Was do zakupów.
Święta tuż tuż, więc może wśród tych książek znajdziecie pomysł na prezent. 

poniedziałek, listopada 12, 2018

#Film "Bohemian Rhapsody" by Bryan Singer

#Film "Bohemian Rhapsody" by Bryan Singer

Cześć Moliki!
Tym razem przychodzę do Was z postem z serii "nie samymi książkami człowiek żyje".
Tydzień temu wybrałam się do kina na "Bohemian Rhapsody". Zapewne każdy z Was już słyszał o tym filmie. Z mojej strony mogę powiedzieć tylko, że nigdy nie byłam wielką fanką zespołu Queen i pewnie nigdy nie będę, ale mam wielki sentyment do ich twórczości i ich piosenki w żaden sposób nie sprawiają, że mam ochotę przełączyć stację radiową. Wręcz przeciwnie! Zawsze słucham ich z przyjemnością, ale moja znajomość piosenek ogranicza się tylko do tych wielkich radiowych hitów.

Nie będę Wam opowiadała o czym jest ten film, bo to doskonale wiemy. Każdy kto interesuje się tym zespołem i jego wokalistą zna historię ich życia i twórczości z większą doskonałością, niż było to przedstawione na wielkim ekranie. Ci, którzy nie mieli o tym żadnego pojęcia, poznają główne wątki i dowiedzą się jak powstał zespół Queen, jak piął się na szczyt i jak wyglądało życie Freddiego Mercury'ego.

Ja jestem tym filmem zachwycona! To co mnie najbardziej urzekło i zachwyciło, to główna rola odegrana przez Rami'ego Malaka. Był fenomenalny jako Freddie! Jego ruchy na scenie, mimika, sposób mówienia, chodzenia - wszystko było po prostu fantastycznie odzwierciedlone! Zaraz po powrocie z kina wróciłam do domu i obejrzałam w całości koncert, który był finałową sceną całego filmu. Byłam po prostu w szoku jak dobrze to wyszło! Czasami podczas seansu odnosiłam wrażenie, że Freddie żyje. Naprawdę jak dla mnie to bardzo dobra rola, która przyniesie Malakowi rozgłos.

Wielkim plusem filmu jest oczywiście sama muzyka. Nie da się przejść obok niej obojętnie. Jest to muzyka, która zachwyca, porywa tłumy, przy której można się bawić i wzruszać. Ja po filmie doszłam do jednego wniosku - dzisiaj takie muzyki już się nie robi. I nie mam tu na myśli tylko twórczości zespołu Queen, ale ogólnie odnoszę wrażenie, że kiedyś muzyka sama w sobie miała więcej wartości. Teraz możemy oglądać tylko raperów w futrach i wijące się wokół półnagie dziewczyny. Nie chcę mówić, że w dzisiejszych czasach nie robi się dobrej muzyki, bo to nie prawda, ale jest ona mniej komercyjna i mniej popularna. A szkoda! Bo muzyka to wspaniała rzecz.

Na koniec dodam, że oczywiście wzruszyłam się na filmie (nikogo to nie powinno dziwić, płaczę notorycznie). Pierwszy raz, kiedy Freddie dowiedział się o chorobie i wyznał to kolegom z zespołu, a drugi raz już podczas finałowego koncertu podczas wykonywania "We are the champions". Nie wiem dlaczego, ale ta piosenka ma w sobie coś takiego, że niezależnie od tego kto ją śpiewa i w jakich okolicznościach, to zawsze mnie to wzrusza. Też tak macie z jakimiś piosenkami?

Także ja z mojej strony mogę Wam z czystym sumieniem polecić ten film. Niezależnie czy lubicie Queen czy nie, to będziecie się świetnie bawić, bo to po prostu jest dobre! Nie jestem fanem filmów, nie oglądam ich i nie oceniam pod względem reżyserii, scenografii itd. Przy ocenie kieruję tylko moimi odczuciami, a przy "Bohemian Rhapsody" nie nudziłam się ani przez moment, film dostarczył mi mnóstwo różnorodnych emocji i naprawdę warto było to przeżyć. Z przyjemnością obejrzałabym to raz jeszcze, ale tylko na wielkim ekranie, bo tylko wtedy ta muzyka ma moc :)

Byliście już w kinie? Jak Wam się film podobał? A może dopiero zamierzacie się wybrać? Dajcie znać!

środa, listopada 07, 2018

#99 "Dziewczyna znad Złotego Rogu" by Kurban Said

#99 "Dziewczyna znad Złotego Rogu" by Kurban Said

Dzień dobry Moliki!
Co ciekawego czytacie w tym tygodniu? Ja w niedzielę skończyłam czytać "Dziewczynę znad Złotego Rogu" autorstwa Kurbana Saida. Za książkę dziękuję wydawnictwo W.A.B.

Powyższa książka to historia bliska mojemu sercu, ponieważ ja uwielbiam historie z Bliskim Wschodem w tle! Co prawda akcja książki w dużej bierze dzieje się w Berlinie i Wiedniu, ale cały jej klimat, bohaterowie i kultura są jak najbardziej Orientalne. Młoda Turczynka, Asiadeh, córka wysokiej rangi urzędnika imperium osmańskiego, została przeznaczona na żonę dla pewnego młodego księcia, który układa sobie życie w Nowym Jorku. Para nigdy się nie spotkała, ale Asiadeh czuje się związana z księciem i pragnie wypełnić wolę swojego ojca.
Niestety, książę się nie pojawia, aby wziąć za żonę piękną dziewczynę, więc ta postanawia ułożyć sobie życie w inny sposób. Poznaje przystojnego i skrzywdzonego przez los doktora Hassę, w którym się zakochuje. Para bierze ślub i wspólnie wyjeżdżają do Wiednia, aby korzystać z życia i założyć rodzinę.
I pech chciał, że książę przypomina sobie o obietnicy i postanawia skontaktować się z Asiadeh, aby ją poślubić. I tutaj dziewczyna ma ogromny problem, bowiem kocha doktora Hassę, a jednocześnie pragnie wywiązać się z woli ojca.

Muszę przyznać, że książka ta jest bardzo specyficzna i wydaje mi się, że nie spodoba się każdemu. Jednak mimo wszystko warto jest po nią sięgnąć, bo to piękna historia. Młoda dziewczyna, wychowana w kulturze muzułmańskiej i przyzwyczajona do skromności, posłuszeństwa mężowi i arabskich tradycji i obyczajów, musi odnaleźć się we współczesnym, europejskim świecie. Wyszła za światowego i nowoczesnego mężczyznę, który pomimo tego, że jest muzułmaninem, to korzysta z wszelkich uciech życia i nie przejmuje się kulturą, która narzuca na niego pewne normy zachowania.

Jest to historia o miłości, trudnych wyborach i szukaniu własnej tożsamości. Bohaterowie muszą odpowiedzieć sobie na podstawowe pytanie: co jest dla nich najważniejsze? Jak powinno wyglądać ich życie?

Według mnie jest to jedna z ciekawszych pozycji, które czytałam w ostatnim czasie. Dlatego polecam Wam bardzo serdecznie!


Autor: Kurban Said 
Tytuł: Dziewczyna znad Złotego Rogu 
Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 3 października 2018
Liczba stron: 352

piątek, listopada 02, 2018

#98 "Kontratyp" by Remigiusz Mróz

#98 "Kontratyp" by Remigiusz Mróz

Cześć Moliki! 
Przychodzę do Was dzisiaj z kolejną częścią serii o Chyłce i Zordonie. Poprzednia (o której możecie przeczytać TUTAJ) podobała mi się tak bardzo, że od razu zamówiłam tę najnowszą i zabrałam się za lekturę. 

Tym razem przed Joanną i Kordianem jest naprawdę trudne zadanie. Podczas wspinaczki alpinistycznej giną trzy osoby, nikt nie znalazł po nich żadnych śladów, nawet ciał. Kilka tygodni później na granicy nepalsko - tybetańskiej pojawia się kobieta, która była członkinią tejże grupy. Kobieta jest podejrzana o zabójstwo swoich towarzyszy, a para prawników musi dowieść jej niewinności. Dodatkową motywacją dla Chyłki ma być groźba zabójstwa jej siostrzenicy, która zostaje porwana. 

W tej części jest naprawdę wiele zwrotów akcji! Nie ma ani chwili nudy, bo ciągle się coś dzieje. Jednak tutaj pojawia się pewien wątek, który do mnie zupełnie nie przemówił. Jeśli ktoś czytał chociaż jedną część tej serii to wie, że Chyłka to twarda babka, która zrobi wszystko, aby wybronić swojego klienta. I tym razem się tak stało. Joanna postanawia wyjechać do Nepalu, aby wspiąć się na śmiertelnie niebezpieczną górę i odnaleźć nieżyjących alpinistów tylko po to, aby sekcja zwłok wykazała, że nie było to morderstwo, a wspinacze zmarli na wskutek złego przygotowania do wyprawy i trudnych warunków atmosferycznych. 
Jak dla mnie wątek ten był przesadą, wydaje mi się, że zwykły szary człowieczek nie może ot tak po prostu wyjechać w Himalaje i zorganizować sobie wyprawy w góry - bez żadnego przygotowania, bez aklimatyzacji, bez znajomości gór i zasad panujących w takim miejscu. Chyłka oczywiście to zrobiła i nie powiem Wam jak to się skończyło, ale było dramatycznie. 

Ta część nie będzie moją ulubioną, jednak wiem, że była potrzebna. To co chyba najbardziej interesowało, to nie przebieg śledztwa i sama rozprawa, a wątek miłosny głównych bohaterów. Tak! Oni w końcu są razem! Po ośmiu tomach wreszcie się tego doczekaliśmy! Czekałam na momenty, kiedy ta dwójka będzie razie, czekałam na to jak będą się do siebie odnosić, jak będą ze sobą rozmawiać. I nie zawiodłam się! To wszystko jest takie "chyłkowe" :) Nie w tej relacji słodzenia, nie ma ukradkowych spojrzeń i skradzionych buziaków, daleko im do romantycznej pary, ale mimo wszystko ich relacja jest taka super! 

Z niecierpliwością czekam na kolejny tom, bo oczywiście Pan Remigiusz zaskoczył wszystkich i zakończył ten tom w okropny sposób! Kiedy już myślałam, że wszystko będzie dobrze, a ostatnie strony czytałam z uśmiechem na ustach i spodziewałam się happy endu, to wtedy... bum! Przez chwilę mnie poniosło i zapomniałam, że to przecież Mróz. Głupia ja! Tutaj należy spodziewać się najgorszego nawet w ostatnim zdaniu. 

A jakie są Wasze wrażenia po "Kontratypie"? Coś Was zaskoczyło, zachwyciło? Dajcie znać! 


Autor: Remigiusz Mróz 
Tytuł: Kontratyp 
Wydawnictwo: Czwarta strona 
Data wydania: 19 września 2018 
Liczba stron: 532

sobota, października 27, 2018

#97 "Testament" by Remigiusz Mróz

#97 "Testament" by Remigiusz Mróz

Cześć Moliki!
Po kilku miesiącach przerwy, z przyjemnością wróciłam do serii o Chyłce i Zordonie. Nie wiem jak Wy, ale ja uwielbiam tę parę i chyba z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że jest to jedna z moich ulubionych par ever! Jak miałabym ich opisać, to stwierdziłabym, że to jest komedia i dramat w jednym! :)

W "Testamencie" para prawników musi zmierzyć się z kolejną bardzo trudną sprawą. Warszawski lekarz zostaje oskarżony o morderstwo swojej młodej pacjentki, która zapisała mu w spadku cały swój majątek. Wszystkie znaki wskazują na to, że lekarz jest winny, ale im głębiej Chyłka grzebie w tej sprawie, tym więcej pojawia się niewiadomych i znaków zapytania. Joanna i Zordon podejmują się obrony lekarza, a przy okazji doszukują się kilku informacji, które skutecznie utrudnią im spokojne życie w stolicy. Znajdują się na celowniku osób powiązanych z tajemniczą śmiercią i spadkiem młodej dziewczyny.
Czy lekarz rzeczywiście jest niewinny? Czy Kordianowi i Joannie grozi śmiertelne niebezpieczeństwo?

Moje odczucia względem tej pary są dość specyficzne, bo pewnie tak jak Wy, czekam na to, aż Joanna i Kordian się zejdą. Strasznie jestem ciekawa jak będzie wyglądał ich związek i czy ich relacja w jakikolwiek sposób się zmieni - umocni się ich przyjaźń czy wręcz przeciwnie? 
Ich "związek" budował się i rozwijał bardzo powoli, myślę, że wszyscy czytelnicy są już nieco zmęczeni tą grą w kotka i myszkę i czekają na wielki finał! (Obyśmy tylko tego nie żałowali). 
Czytając tę serię mam wrażenie, że para prawników jest podobna do pary agentów z "Archiwum X". Widzowie czekali kilka sezonów aż Mulder i Scully się połączą. W końcu się udało i mam nadzieję, że Pan Mróz przygotował dla nas podobny scenariusz. 

Końcówka "Testamentu" wprawiła mnie w osłupienie. Czasami zastanawiam się dlaczego tak się dzieje, bo przecież autor przyzwyczaił nas już do tego, że w tych książkach nic nie jest takie jak się wydaje. A ja naiwna wciąż łykam wszystko jak pelikan :) Przed czytaniem kolejnej części muszę sobie przysiąść, aby brać na wszystko poprawkę - może wtedy nie będę się czuła jak nabita w butelkę. 

Podsumowując, ta część serii jest dla mnie jedną z ciekawszych. Bardzo trudna i tajemnicza sprawa, do tego rozwijający się wątek miłosny głównych bohaterów, no i oczywiście zakończenie, które powoduje, że nie mogę się doczekać "Kontratypu". Na szczęście zamówiłam go już w trakcie czytania "Testamentu" i zaraz zabieram się za czytanie. 

A jakie są Wasze odczucia względem tej serii? Która część jest Waszą ulubioną? 


Autor: Remigiusz Mróz 
Tytuł: Testament 
Wydawnictwo: Czwarta Strona 
Data wydania: 14 marca 2018
Liczba stron: 536

niedziela, października 21, 2018

#96 "Arabski syn" by Tanya Valko

#96 "Arabski syn" by Tanya Valko

Cześć Moliki!
Przychodzę do Was dzisiaj z recenzją kolejnej części arabskiej sagi Tanyi Valko - "Arabski syn". Autorka serwuje nam kolejną dawkę emocji, wrażeń i wzruszeń. Wracamy do losów moich ulubionych bohaterów, trzech Polek - Doroty, Marysi i Darii oraz ich rodziny i przyjaciół. W tym tomie nie zabrakło szokujących i drastycznych scen, bólu, cierpienia i makabrycznych zbrodni, których dopuszczają się islamscy bojownicy.

Jak już wiemy z poprzednich części najmłodsza córka Doroty, Daria, nieświadomie zakochuje się w najgroźniejszym terroryście obecnych czasów - dżihadi Johnie (nie zapominajcie, że wszystko jest fikcją, w książce nie ma żadnych prawdziwych bohaterów). Młodzi małżonkowie ruszają w świat, aby realizować kolejne chore pomysły bandyty, który za cel obrał sobie unicestwienie wszystkich grzeszników wyznających islam, ale także niewinnych ludzi żyjących według innych wiar. W pościg za młodymi wyrusza siostra Darii, Marysia oraz jej mąż Hamid, który walczy z terroryzmem. Para chce odbić niewinną Polkę i zwrócić ją polskiej rodzinie.
W poprzednim tomie "Arabski mąż" widzieliśmy jak wygląda ta przeprawa, jak wiele trudu ich kosztuje podróżowanie śladem terrorysty i mierzenie się z krzywdami, które wyrządza niewinnym ludziom. W "Arabskim synu" są oni na dobrej drodze do schwytania dżihadi Johna, jednak ten zawsze jest pół kroku przed nimi. Jedna nierozważna decyzja Hamida sprawia, że bohaterowie wpadają w ręce Beduinów i zostają otruci bardzo niebezpieczną substancją. W wyniku otrucia Hamid prawie traci życie, a Marysia zostaje porwana przez Beduinów i po wielkich przeprawach trafia do obozu uchodźców w Jordanii. 

Ten tom arabskiej sagi dostarczył mi wielu wrażeń! Mogę być nieco nieobiektywna, bo cała ta seria jest moją ulubioną i pomimo tego, że zawsze staram się być odrobinę krytyczna wobec tej historii, to nie zawsze mi to wychodzi. Podziwiam autorkę, że ma tak wiele pomysłów na losy bohaterów, bo we wszystkich częściach spotykamy się z czymś, co od zawsze zadziwia i wstrząsa ludzkością. Od dramatycznego i haniebnego traktowania kobiet przez arabskich mężczyzn, poprzez przyczyny i skutki wojny w Libii, prawdziwe oblicze luksusowych i ociekających złotem Emiratów Arabskich, aż do zamachów terrorystycznych i życia uchodźców w specjalnych obozach. Bardzo jestem ciekawa, co zaprezentuje nam Valko w kolejnej części, bo wszystkie te tematy są jak dla mnie bardzo interesujące. 

Jeśli miałabym coś zarzucić tej książce, to będzie to ta sama rzecz, co w poprzednich częściach. Zadziwia mnie zachowanie bohaterów, którzy myślą jedno, a robią drugie, przez co wpadają w kolosalne kłopoty, nierzadko zagrażające ich życiu. W książce autorka przytacza myśli bohaterów i stąd się bierze moje zdziwienie i niedowierzanie, jak ktoś kto myśli dość racjonalnie, postępuje w głupi i nieodpowiedzialny sposób. Trochę mnie to denerwowało i irytowało, jednak powoli przymykam na to oko, bo rzecz ta powtarza się notorycznie w każdej części. 
Na plus, tak jak poprzednio, zaliczam to, że autorka nie rozpisuje się już obszernie na temat tradycyjnych arabskich strojów, posiłków, świąt itd., bo wszystko to było szczegółowo opisane w poprzednich tomach.

Podsumowując, książka jest świetna! Z wielką przyjemnością wracam do tych bohaterów i ich losów. "Arabski syn" to już dziewiąty (!) tom ich historii i szczerze powiem, że mam pojęcia jak i kiedy się to zakończy. Mam nadzieję, że Valko ma jeszcze kilka asów w zanadrzu, bo ciężko będzie mi się rozstać z tą serią. 

Czekam na więcej! 


Autor: Tanya Valko 
Tutuł Arabski syn 
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka 
Data wydania: 22 maj 2018
Liczba stron: 547

sobota, października 13, 2018

Książka na wakacjach - Petalidi (Grecja)

Książka na wakacjach - Petalidi (Grecja)



Wrzesień to dla mnie... Nie! To nie jesień, czyli ulubiona pora roku wszystkich Moli książkowych. Wrzesień to dla mnie wymarzony, wyczekiwany urlop! Tak, moje wakacje są we wrześniu. W tym roku okres oczekiwania był wyjątkowo trudny i długi, ale warto było czekać, bo po raz trzeci pojechała do Grecji, po raz drugi na Peloponez i po raz pierwszy do Petalidi.

Petalidi to bardzo mała mieścinka, leżąca na południu Peloponezu nad Morzem Śródziemnym. Znajduje się niedaleko Kalamaty, która znana jest z uprawy najlepszych oliwek w Grecji, a co za tym idzie najlepszej oliwy z oliwek. Przyznam, że próbowałam tamtejszych czarnych oliwek, ale mi nie smakowały :) Utwierdza mnie to tylko w przekonaniu, że zdecydowanie bardziej wole oliwki zielone. Aczkolwiek zakupiłam oliwę z oliwek z Kalamaty, jeszcze jej nie próbowałam, ale jak jesteście ciekawi, to później podzielę się z Wami moją opinią na temat jej smaku.

Wakacje standardowo były wykupione przez biuro podróży. Hotel, w którym zatrzymałam się wraz ze znajomymi to Sunrise Village położony na niewielkim wzgórzu, wśród oliwnych sadów i tuż przy prywatnej kamienistej plaży.
Plaża nie zrobiła na mnie wielkiego wrażenia, moim zdaniem zeszłoroczna plaża i widoki były ładniejsze, ale nie ma co marudzić, bo prawda jest taka, że Grecja sama w sobie jest piękna i gdzie byście nie wylądowali, to każde miejsce zrobi wrażenie.
Jednak muszę zwrócić uwagę na wodę w morzu. Była przeboska! Ciepła i przejrzysta, pełna ryb i innych morskich stworzeń - raków, ośmiornic... Stojąc po pas w wodzie można było zaobserwować jak wokół nóg pływają ławice małych, kolorowych rybek.
Woda była piekielnie słona, co w moim przypadku było super, bo nawet z moimi znikomymi umiejętnościami pływackimi mogłam wypłynąć naprawdę daleko i nie utopić się, bo sól mnie po prostu wypychała do góry. Także jak się topić - to nie tam! :)


Relaks relaksem, ale nie samym plażowaniem człowiek żyje. Jak już się jechało taki kawał, to warto byłoby coś zwiedzić i zobaczyć. Tym razem również nie skorzystaliśmy z usług biura podróży, bo ich wycieczki są strasznie drogie. Wspólnie ze znajomymi postanowiliśmy pojechać miejscowym autobusem do miejscowości Koroni, znajdującej się około 20 km od naszego hotelu. 
Koroni to niewielkie miasto, ale naprawdę bardzo ładne i klimatyczne. Oczywiście najbardziej urzekają widoki! Aby móc je podziwiać i nacieszyć nimi oczy, weszliśmy na niewysoką górę, na której znajdowały się ruiny zamku. Wejście było bezpłatne, a do dyspozycji turystów był praktycznie cały teren. Rozpościerał się stamtąd obłędny widok na port, na dużą, piaszczystą plażę, małe domki i oczywiście morze oraz góry Tajget, które widoczne były również z okna mojego hotelowego pokoju. 


Koroni jest typowym, greckim miasteczkiem z wąskimi, kameralnymi uliczkami, małymi osiedlowymi sklepikami, z promenadą przy porcie, gdzie znajduje się wiele kawiarni, restauracji i tawern z regionalnymi daniami i trunkami. Miasteczko jest ciche i spokojne i muszę przyznać, że po raz pierwszy poczułam się jak w Grecji. Wcześniej byłam na Krecie w Rethymno, na Peloponezie w Loutraki, ale żadne z tych miejsc nie było tak greckie jak Koroni. Bardzo mi się tam podobało! Mogłabym spacerować po tym miasteczku godzinami i cieszyć oczy domkami z niebieskimi drzwiami i okiennicami, białymi schodkami, krystaliczną wodą...

Najbardziej magicznym i zachwycającym momentem podczas spaceru po Koroni był ten, kiedy zeszliśmy z ruin zamku i poszliśmy w zupełnie nieznanym nam kierunku. Znaleźliśmy się w pięknym, zielonym miejscu, gdzie stał maleńki kościółek. Obok znajdowały się dwa małe budyneczki. Z jednego z nich wyszła kobieta i zaczęła grać na fortepianie stojącym na tarasie.
Moment ten był tak magiczny, że wszyscy usiedliśmy na ławeczkach i zasłuchaliśmy się w tym mini koncercie.
Ja jestem mega wrażliwa na takie sytuacje, strasznie się wtedy wzruszam i mam łzy w oczach, bo zazwyczaj takie rzeczy się nie zdarzają.
Tylko to sobie wyobraźcie...
Panuje cisza i spokój, jest piękna pogoda, wieje lekki wiaterek, Wy nie macie w tym momencie żadnych zmartwień, nie macie żadnych obowiązków, nie goni Was czas, jesteście w pięknym, zielonym miejscu, z ludźmi, których lubicie i kochacie i w pewnym momencie słyszycie piękną melodię. Zasłuchujecie się w niej i zapominacie o otaczającym Was świecie.
Bajka!

Grecja urzeka, mogłabym o niej pisać i opowiadać godzinami, ale muszę poświęcić też trochę czasu na książki, które są motywem przewodnim tego bloga.
Na wyjazd zabrałam dwie lektury. Pierwsza to "Surogatka" - bardzo dobry thriller, trzymający w napięciu do ostatnich stron i mocno zaskakujący. Zakończenie mnie powaliło, bo kompletnie się nie spodziewałam się takiego scenariusza. Bardzo dobra książka, o której więcej możecie przeczytać TUTAJ.
Drugą książką, którą zaczęłam na wakacjach, a dokończyłam już w Polsce to "Arabski syn" Tanyi Valko. Polska autorka ponownie zabiera nas do krajów Bliskiego Wschodu, do znanych nam i lubianych bohaterów. Opowiada o trudnych tematach i problemach dzisiejszego świata, jakimi jest terroryzm, uchodźcy i brutalne traktowanie kobiet w muzułmańskich krajach. Wszystko to oczywiście opisane jest bardzo dosłownie, co tylko zwiększa jakość tej książki, bo te tematy są obecnie bardzo "na czasie".
Recenzja "Arabskiego syna" pojawi się na blogu wkrótce, ale już teraz Was na nią serdecznie zapraszam.

Jeśli spodobał Wam się ten post lub jeśli po prostu lubicie Grecję, to koniecznie napiszcie gdzie byście chcieli pojechać lub gdzie byliście, co Was zachwyciło, urzekło bądź zaskoczyło, a co rozczarowało. Polecam Wam również inne moje posty z tej serii, bo zabrałam Was już do Pragi, Kraju Basków, czy wspomnianych już przeze mnie greckich Loutraki.
A jeśli chcecie zobaczyć więcej zdjęć z Grecji, to zapraszam Was wyjątkowo na mojego prywatnego instagrama: dzoana_mama

poniedziałek, października 08, 2018

#95 "Surogatka" by Louise Jensen

#95 "Surogatka" by Louise Jensen

Cześć Moliki!
Kiedy przed wyjazdem na wakacje pokazałam Wam na instagramie mój stosik nieprzeczytanych książek i zapytałam, która nadaje się na urlop, większość z Was odpowiedziała "Surogatka".
Padło więc na tę książkę, która pojechała ze mną aż do Grecji na Peloponez (mój tematyczny post "Książka na wakacjach" już się pisze).
Dzisiaj jestem już w Polsce i przychodzę do Was z recenzją powyższej pozycji.

Powiem szczerze, że już po samym tytule spodziewałam się czegoś dobrego, bo surogacja w naszym kraju to dość kontrowersyjny temat. Poza tym, Waszym zachwytom nie było końca, a i moja mama szepnęła mi dobre słowo o tej książce.
"Surogatka" to historia małżeństwa Kat i Nicka, którzy z niepowodzeniem starają się o dziecko, po czym podejmują decyzję o adopcji dziecka, jednak i to im się nie udaje. Wówczas w życiu Kat pojawia się przyjaciółka z lat młodzieńczych Lisa, która wyznaje jej, że była surogatką dla małżeństwa niemogącego mieć dziecka. Kat, zrezygnowana po kolejnych nieudanych próbach poczęcia potomka i adopcji, postanawia skorzystać z usług przyjaciółki.
I tutaj zaczyna się historia pełna wątpliwości, podejrzeń i tajemnic. Nic bowiem nie wskazuje na to, że Lisa skrywa wiele sekretów. Czy dawną przyjaciółką kieruje chęć zemsty? Czy rzeczywiście jest w ciąży? A może marzy jedynie o odegraniu się za tragedię sprzed lat?

Powiem Wam, że ta książka jest mega dobra! Od dawna nic nie trzymało mnie tak w napięciu jak "Surogatka". Autorka wprowadza czytelnika do świata bohaterów w bardzo naturalny sposób, po czym brutalnie pokazuje, że nic nie jest takie jakby mogło się wydawać. Przez ani jeden moment nie opuszczało mnie przekonanie, że stanie się coś złego, że wydarzy się jakiś zwrot akcji, który całkowicie zmieni moje postrzeganie bohaterów. Czytałam w przekonaniu, że Lisa jest czarnym charakterem tej historii, jednak nic bardziej mylnego, bo każda postać ma mnóstwo tajemnic i wiele rzeczy do ukrycia. Akcja toczy się tak szybko i jest tak ciekawa, że ciężko było mi się oderwać od lektury. Gdyby nie to, że przebywałam na wakacjach i mimo wszystko rozpraszało mnie wiele rzeczy, to przeczytałabym tę książkę w dwa dni i z pewnością zarwałabym noc.

Jeśli jeszcze nie czytaliście tej książki, a lubicie thrillery to koniecznie sięgnijcie po "Surogatkę". Ta książka trzyma w napięciu do ostatnich stron, zaskakuje i wprowadza czytelnika w niedowierzanie. Wszystkie potencjalne scenariusze zakończenia tej historii, które rodziły się w mojej głowie podczas lektury, okazały się błędne. Zakończenie totalnie mnie zaskoczyło i w życiu bym na to nie wpadła.

Musicie przeczytać tę książkę. Koniecznie!!!



Autor: Louise Jensen
Tytuł: Surogatka
Wydawnictwo: Burda Książki
Data wydania: 28 luty 2018
Liczba stron: 400

czwartek, października 04, 2018

Podsumowanie kwartału* - czerwiec, lipiec, sierpień, wrzesień

Podsumowanie kwartału* - czerwiec, lipiec, sierpień, wrzesień

Cześć!
Zacznę od krótkich wyjaśnień. Jeszcze nie tak dawno podsumowania na moim blogu pojawiały się regularnie co miesiąc, ale w związku z tym, że od dłuższego czasu mam problem z weną i czytaniem, to te podsumowania całkowicie straciły sens, kiedy do zaprezentowania miałam dwie czy trzy książki. Dlatego też postanowiłam, że podsumowania będą się pojawiały co kwartał i wówczas będę mogła wypowiedzieć się o większej ilości książek, porównać je i podzielić się ogólną opinią na ich temat.
Jednak zanim przejdę do omawiania książek ze zdjęcia, nawiążę na chwilę do tytułu tego wpisu. Oczywiście wszyscy wiemy, że kwartał to trzy miesiące, ale że czerwiec był u mnie tragiczny pod względem czytelniczym, podpięłam go do tego posta, w związku z czym omawiać będę cztery, a nie trzy miesiące. Jest to jednorazowy "wyskok" i mam nadzieję, że więcej się on nie powtórzy.

Przez te cztery miesiące przeczytałam 12 książek. Z rozrzewnieniem wspominam czasy, kiedy taki wynik osiągnęłabym w dwa miesiące, ale cóż... Nie ma się czym przejmować, bo przecież czytanie to nie wyścigi, a przyjemność, więc nie ma co się do tego zmuszać i prześcigać.

Jak widzicie przekrój książek jest ogromny - od baśni ("Niedźwiedź i słowik"), przez obyczajówki i romanse (np. "Moje serce w dwóch światach"), po thrillery i kryminały (np. "Martwa jesteś piękna"). Wśród nich znalazło się kilka perełek, ale nie obyło się też bez gniotów.
Największym zaskoczeniem dla mnie była baśń dla dorosłych "Niedźwiedź i słowik". Nigdy nie czytałam żadnej książki tego typu. Byłam nieco sceptyczna, ale również bardzo zaciekawiona, bo to dla mnie coś zupełnie nowego. I powiem Wam, że lektura bardzo mi się podobała! Byłam zaskoczona, że książka pełna magii, zabobonów i osadzona w zimnej i nieprzyjaznej Rosji zrobi na mnie takie wrażenie. "Niedźwiedź i słowik" to pierwszy tom trylogii autorstwa Katherine Arden i czekam na więcej, bo z pewnością jest to jedna z ciekawszych pozycji w mojej biblioteczce.

Jeśli miałabym wybrać najgorszą książkę to niestety jest to "Zamieńmy się" polskiej autorki Ewy Giurkowicz. Ostatnio mam wielkiego pecha do polskich twórców. Każda kolejna książka, która wpada mi w ręce, czy to "Dziewczyny chcą się zabawić" czy też "Mediatorka", której nie dokończyłam, jest coraz gorsza. "Zamieńmy się" skończyłam i nie była tak zła jak poprzedniczki, ale w zestawieniu z całego kwartału wypada słabo. Liczę, że trafię jeszcze na coś mega super od jakiegoś polskiego autora (nie licząc oczywiście Mroza) i że będzie to lektura, którą zapamiętam na długo. 
Jeśli macie coś do polecenia, to koniecznie dajcie znać! 

I problem pojawia się, kiedy trzeba wybrać najlepszą pozycję... W kategorii kryminały/thrillery zdecydowanie wygrywa "Surogatka". Jestem w trakcie pisania recenzji tej książki (ukaże się za kilka dni), dlatego nie będę się wywodzić na jej temat, ale jest to naprawdę dobra historia trzymająca w napięciu do ostatnich stron. Mogę Wam ją polecić z czystym sumieniem! 
Jeśli zaś chodzi o obyczajówki/romanse, to moim faworytem jest "Moje serce w dwóch światach" Jojo Moyes. Pomimo tego, że uważam kontynuowanie tej historii za całkowicie zbędne, to cudowanie było wrócić do Louisy Clark z "Zanim się pojawiłeś". Ta historia niesamowicie mnie wzruszyła, a jej bohaterowie długo będą gościć w moim sercu, dlatego książkę tę przeczytałam z nieukrywaną przyjemnością i również śmiało polecam Wam jej przeczytanie, jeśli tak jak ja jesteście fanami Lou i Moyes. 

A teraz Wy się pochwalcie! Większość z Was podsumowuje miesiące, więc dajcie znać, która książka we wrześniu zrobiła na Was największe wrażenie, a która była totalnym niewypałem. 
Jestem ciekawa Waszych opinii! 

sobota, września 29, 2018

#94 "Znajdź mnie" by J.S. Monroe

#94 "Znajdź mnie" by J.S. Monroe

Cześć! 
Przychodzę dzisiaj do Was z recenzją książki "Znajdź mnie" autorstwa J.S. Monroe. 
Monroe, a właściwie Jon Stock to brytyjski pisarz, który zadebiutował w 1997 roku thrillerem szpiegowskim. Pracował w różnych gazetach oraz jako korespondent zagraniczny. 

"Znajdź mnie" to thriller, ale z rodzaju tych "lżejszych". Czytając nie czułam dreszczyku emocji, fabuła nie porwała mnie jakoś drastycznie, aczkolwiek sam pomysł na książkę był dość ciekawy. 
Jest to historia Rosy i Jara. Młodzi poznali się, kiedy dziewczyna studiowała na prestiżowym uniwersytecie. Ich znajomość była krótka, ale bardzo intensywna, szybko złapali kontakt i zakochali się w sobie. Jednak nie wszystko układało się pomyślnie, bowiem dziewczyna nie mogła poradzić sobie ze śmiercią ojca, który był jej najlepszym przyjacielem i jedynym rodzicem i popadła w depresję. Pewnego razu zdarzyła się tragedia i Rosa targnęła się na swoje życie. Jar nie mógł uwierzyć w samobójstwo ukochanej, przez pięć lat żył w przekonaniu, że jej śmierć nie była prawdziwa, ponieważ wiele razy zdawało mu się, że widział Rosę na ulicy. Przez te wszystkie lata bezskutecznie próbował dowieść, że dziewczyna żyje. Ale do czasu... 
Po pięciu latach od jej tragicznej śmierci zaczynają wokół Jara dziać się dziwne rzeczy, a w jego ręce wpada dziennik dziewczyny, który tylko utwierdza go w przekonaniu, że śmierć Rosy została sfingowana, a jego ukochana żyje. Tylko gdzie? Dlaczego upozorowała śmierć? Gdzie przebywała przez te wszystkie lata? Tego próbuje się dowiedzieć Jar. 

Nigdy nie czytałam czegoś podobnego i moim zdaniem książka ta byłaby dobrym scenariuszem na film. Pierwsza część tego thrillera mi się dłużyła, wprowadzenie do fabuły było nieco za długie, ale druga część to już zupełnie inna bajka. Akcja przyśpieszyła, każdy kolejny rozdział przynosił nowe zaskoczenia, a w pewnym momencie zgubiłam się i już sama nie wiedziałam co jest prawdą, a co fikcją. Gdyby cała książka była utrzymana w takim tempie jak jej druga część to z pewnością byłabym zachwycona lekturą. A tak, biorąc pod uwagę całokształt, to "Znajdź mnie" wypada jako typowy średniak tego gatunku. 

Mimo wszystko książkę czytało się dość szybko i gdybym tylko miała więcej czasu i weny do czytania, to uporałabym się z nią w kilka dni. Czy mogę Wam ją polecić? Mogę, pewnie, że tak! Nie jest to wielkie dzieło sztuki, nie powala na kolana, ale nie była to najgorsza książka, którą przeczytałam. Są dużo lepsze thrillery, ale są też o wiele gorsze. Nie żałuję, że ją przeczytałam. 



Autor: J.S. Monroe 
Tytuł: Znajdź mnie 
Wydawnictwo: W.A.B.  
Data wydania: 4 kwietnia 2018 
Liczba stron: 448

niedziela, września 09, 2018

#93 "Dietoland" by Sarai Walker

#93 "Dietoland" by Sarai Walker

Dzień dobry! 
Przychodzę do Was dzisiaj z recenzją książki "Dietoland" Sarai Walker od wydawnictwa W.A.B. (bardzo dziękuję za przesyłkę!). Walker jest amerykańską dziennikarką publikującą w popularnych magazynach. Jej debiutancką książką jest ta powyżej i co ciekawe, na podstawie "Dietolandu" powstał serial telewizyjny o tym samym tytule.  

Sięgając po tę książkę nie sądziłam, że w pewnym sensie będę bohaterką tej historii. Nie będę ukrywała, zmagam się z takimi samymi problemami jak główna bohaterka - Plum. 
Plum jest młodą kobietą, dobiegającą trzydziestki, która walczy z nadwagą. Jej życie jest podporządkowane wyglądowi, którego nienawidzi i który chce zmienić poprzez operację zmniejszenia żołądka. Plum czuje się ograniczona przez swoją nadwagę, bo przez to czuje się niepewnie, nie potrafi się otworzyć na ludzi ani na świat. Nie ma znajomych, bo uważa, że nikt nie chciałby się przyjaźnić z kimś tak brzydkim i grubym (miałam tak samo), ubiera się na czarno, bo w tym kolorze czuje się bezpiecznie i nie jada w miejscach publicznych, bo wydaje jej się, że wszyscy na nią patrzą i komentują (również przez to przeszłam). Dziewczyna porusza się tylko po znanych sobie i bezpiecznych rewirach, nie wychodzi przed szereg. Nie szuka miłości i nie chce jej dopóki nie zmieni swojego ciała. Nadwaga jest dla niej dobrą wymówką, aby nawet nie próbować kogoś poznać, bo z góry zakłada, że nikt nie będzie nią zainteresowany, a jeśli już ktoś zwróci na nią uwagę, to tylko po to, aby zrobić sobie żarty (doskonale rozumiem jej punkt widzenia). 

Pewnego dnia Plum poznaje Verenę, która proponuje dziewczynie wzięcie udziału w eksperymencie, polegającym na wykonaniu kilku zadań w zamian za pieniądze. Eksperyment ten ma na celu pokazanie Plum, że jest piękna taka jak jest, że nie musi się zmieniać ani dla siebie, ani dla innych, że życie jest ciekawe i fascynujące i niepotrzebne jest zgrabne ciało, aby odkrywać jego uroki. 

Jeśli jesteście ciekawi jak poradziła sobie Plum i czy wyzwanie rzucone przez Verenę pomoże jej odnaleźć siebie i zwiększyć poczucie własnej wartości, to koniecznie sięgnijcie po "Dietoland". Jest to bardzo ciekawa pozycja. Obala standardy wyznaczone przez showbiznes, pokazuje co tak naprawdę w życiu się liczy, że wszyscy jesteśmy pięknymi ludźmi, bo każdy z nas jest inny i to jest właśnie najlepsze i najbardziej pociągające. Wszyscy jesteśmy tacy sami bez względu na kolor skóry czy kilogramy, wszyscy możemy osiągnąć to samo, zależy to tylko i wyłącznie od naszej siły, determinacji i woli walki. Trzeba sobie poprzestawiać w głowie kilka kabelków, odsunąć stereotypy, podnieść głowę i przeć do przodu. "Dietoland" to pewnego rodzaju zachęta do walki, mocny kopniak, który ma nas zmobilizować do zmian - nie tylko tych fizycznych, namacalnych, ale przede wszystkim do tych mentalnych. 

Muszę przyznać, że w przeciągu ostatnich lat sama przeszłam taką przemianę. W dalszym ciągu nie jest idealnie, bo zdarzają mi się momenty zwątpienia i wielu kwestiach przypominam Plum, jednak na pewno nie przypominam tej zamkniętej w sobie i zakompleksionej dziewczyny sprzed lat. Właśnie dlatego czytanie tej historii momentami przypominało mi moje życie i było dla mnie trudne, bo nie lubię wracać myślami do tamtych czasów. Mam nadzieję, że kiedyś uporam się ze wszystkimi swoimi demonami i zamknę ten smutny rozdział raz na zawsze. 

Jeśli macie podobne problemy z samoakceptacją, bo myślę, że ta książka może Wam pomóc równie dobrze, jak każdy inny poradnik. "Dietoland" jest tak trochę o każdej z nas, także sięgnijcie koniecznie. Poza tym, że podniesie Was na duchu i zachęci do zmian, to w dodatku rozbawi i miło spędzicie czas z Plum i pozostałymi bohaterami. 

Polecam! 


Autor: Sarai Walker 
Tytuł: Dietoland 
Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 22 sierpnia 2018 
Liczba stron: 412

sobota, września 01, 2018

#92 "Zamieńmy się" by Ewa Giurkowicz

#92 "Zamieńmy się" by Ewa Giurkowicz

Miniony tydzień spędziłam z bohaterkami książki "Zamieńmy się" Ewy Giurkowicz. Pani Ewa jest dziennikarką, psycholożką biznesu oraz trenerką terapii ruchem i śmiechem. Pisze, odkąd ukończyła siedem lat.

Wspomnianymi przeze mnie bohaterkami są Lena i Ada. Dziewczyny poznały i zaprzyjaźniły się w dzieciństwie, ale później ich drogi się rozeszły. Spotykają się po latach i odnawiają kontakt. Ada jest asystentką kuratora sztuki i marzy o karierze malarki. Na rocznicę ślubu dostaje od męża Mirka kawiarnię, w której planuje wystawiać swoje dzieła. Pewnego dnia w kawiarni pojawia się Lena - nieco zwariowana, atrakcyjna i pewna siebie blondynka, która po licznych podróżach postanawia wraz z mężem Wiktorem wrócić na stare śmieci i zamieszkać w kamienicy w centrum. 
Kobiety podejmują dość spontaniczną decyzję i postanawiają wspólnie poprowadzić ową kawiarnię. Z czasem zauważają, że Mirek nie może oderwać wzroku od pięknej Leny, a w Wiktorze, który jest kumplem brata Ady sprzed lat, odnawiają się uczucia, które żywił do Adrianny jako młodzieniaszek. 
Dziewczyny chcą coś zrobić z zaistniałą sytuacją, nie tracąc jednocześnie swojej przyjaźni. Podczas szalonego i zakrapianego wieczora udają się do wróżki. Nie spodziewają się jakie skutki będzie miała ta decyzja i że nazajutrz obudzą się w nie swoich ciałach. 

"Zamieńmy się" to lekka lektura, która ma wiele śmiesznych sytuacji i zabawnych gagów, aczkolwiek mnie taki typ komedii nie bawi, ponieważ wydaje mi się to być infantylne. Mimo wszystko przyjemnie mi się czytało tę książkę, była taką odskocznią od codzienności i dzięki niej odmóżdżyłam się po naprawdę ciężkim tygodniu.
Jak dla mnie to książka ma jeden, ale całkiem duży minus. Akcja toczy się bardzo szybko. Za szybko! Rozdziały są króciutkie i opierają się głównie na dialogach. Ja lubię jak książka jest nieco grubsza, ale ma ciekawie opisy miejsc i ludzi. A tutaj tego brakuje. Autorka podaje krótką informację, że np. bohaterki są w kawiarni, jest ona mała i przytulna, ale nie ma nic o ozdobach, o charakterystycznych rzeczach, które się tam znajdują, o zapachach, dźwiękach. Według mnie opisy są bardzo ważne w tego typu książkach, bo czytelnik widzi i buduje sobie w głowie świat, wyobraźnia pracuje, może zobaczyć wszystko oczami autora. Czuć klimat, który towarzyszył przy tworzeniu książki, a w "Zamieńmy się" pani Ewa skupiła się głównie na zamianie bohaterek i emocjach, które towarzyszyły bohaterkom w tej pokręconej sytuacji. 

Czy polecę tę książkę? Jeśli ktoś szuka czegoś lekkiego i niezobowiązującego, a przy tym zabawnego, to na pewno tak. Natomiast jeśli lubicie bardziej ambitne książki, to odpuścicie sobie "Zamieńmy się", bo nie będziecie zadowoleni z lektury. Mi ogólny pomysł na fabułę się podobał, ale brakowało opisów. Gdyby uzupełnić treść o kilka dłużysz charakterystyk to z pewnością byłabym zadowolona z lektury w stu procentach. A tymczasem moja ocena to dostateczny, bo mimo iż dostrzegłam tylko jeden minus, to jest on na tyle duży, że nie mogę dać wyższej oceny. 

Czytaliście "Zamieńmy się" albo zamierzacie to zrobić? 


Autor: Ewa Giurkowicz 
Tytuł: Zamieńmy się 
Wydawnictwo: Dygresje 
Data wydania: 14 czerwiec 2018
Liczba stron: 233
Copyright © 2016 NA REGALE , Blogger