niedziela, listopada 06, 2016

Czy nie jest cudem sama przyjaźń - znalezienie drugiej osoby, która samotny świat czyni mniej samotnym?


Odkąd skończyłam czytać "Małe życie" minęło już trochę czasu, jednak dopiero teraz naszła mnie pewna refleksja i postanowiłam pochylić się nad tematem przyjaźni. W książce opisana jest historia czwórki przyjaciół - Willema, Juda, Malcoma i JB. Panowie znają się od lat, wspólnie tworzą swoją teraźniejszość i przyszłość, która jest czasem lepsza, czasem gorsza, ale zawsze wspólna. Ci, którzy przeczytali tę fantastyczną powieść wiedzą, że autorka skupia się głównie na relacjach międzyludzkich Juda. Nie dziwi mnie to, bo gdybym przeszła to co on, zapewne sama miałabym problemy z funkcjonowaniem w towarzystwie.

"Zapewne tego, co chcę teraz powiedzieć nie zrozumiesz, jednak pewnego dnia zdasz sobie z tego sprawę, że sposobem na przyjaźń, jak uważam, jest znalezienie ludzi, którzy są lepsi niż ty sam. Nie mądrzejszych, nie fajniejszych, lecz bardziej szczodrych, hojniejszych, oraz takich, którzy potrafią wybaczać. Gdy już ich znajdziesz, doceniaj ich za to czego mogą cię nauczyć i staraj się ich słuchać, kiedy będą mówić coś o tobie, nie ważne jak złe lub dobre by to było. Przede wszystkim jednak ufaj im, co okaże się być najtrudniejszą rzeczą, jednak najlepszą z możliwych". 

Juda i Willema połączyła wielka i prawdziwa przyjaźń. Will był obrońcą, powiernikiem i prawdziwym wsparciem dla swojego przyjaciela, mimo iż ten nie do końca był z nim szczery. Nie naciskał na to, aby Jude opowiedział o swojej przeszłości i wytłumaczył, co spowodowało, że w dorosłość wkroczył jako bardzo nieufny, zakompleksiony i pozbawiony poczucia własnej wartości mężczyzna. Jude świadomie zdecydował się nie opowiadać o przeszłości, bo bał się, że ludzie go odtrącą, że będą się go brzydzić i nim pogardzać. Nie rozumiał, że to co się wydarzyło nie jest jego winą; że odpowiadali za to inni ludzie; że jest ofiarą. Szkoda, że tego nie zrozumiał, bo to ułatwiłoby mu bardzo dorosłe życie i przede wszystkim kontakty międzyludzkie. Może byłby bardziej otwarty i pewny siebie, może zrozumiałby, że ludzie lubią go bezinteresownie za to jaki jest; że jest wspaniałym, wykształconym i interesującym człowiekiem.
Żadne słowa od przyjaciół nie były w stanie zmienić jego myślenia o sobie. Okazana przyjaźń, miłość, wsparcie i zaufanie nie wystarczyły, aby Jude zrozumiał, że otoczony jest wspaniałymi ludźmi. Być może dlatego nie poradził sobie również z tą prawdziwą i szczerą miłością, którą obdarzył go Willem. Przerosły go uczucia, którym został obdarzony i wydaje mi się, że sam również nie poradził sobie z własnymi uczuciami, które w pewnym momencie go przytłoczyły i doprowadziły do ostateczności.

"Ostatnio Willem zastanawiał się, czy wzajemne uzależnienie to taka zła rzecz. Przyjaźnie dawały mu przyjemność i nikomu nie wyrządzały krzywdy, więc kogo to obchodzi, czy to jest uzależnienie, czy nie? A poza tym czy przyjaźń to większe uzależnienie niż związek z kobietą? Dlaczego wydaje się godna podziwu, kiedy ma się dwadzieścia siedem lat, a budzi zgorszenie u trzydziestosiedmiolatka? Dlaczego przyjaźni nie traktuje się na równi ze związkiem? A może jest lepsza? Dwoje ludzi pozostaje razem przez lata, wiąże ich nie seks, nie atrakcyjność fizyczna, nie pieniądze, nie dzieci, nie własność, lecz wzajemna zgodność na bycie razem, wzajemnie zobowiązanie wobec unii, która nie daje się skodyfikować. Przyjaźń oznacza bycie świadkiem dręczących nieszczęść przyjaciela, długich okresów nudy i rzadkich triumfów. To przywilej bycia przy drugiej osobie w najtrudniejszych chwilach i świadomość, że samu też można się przy niej czuć podle". 

Jude miał ogromne szczęście do ludzi, ale tego nie dostrzegał. A może dostrzegł, tylko za bardzo wzbraniał się, aby się przed nimi obnażyć. Muszę się przyznać, że swego czasu miałam bardzo podobny problem. Ja znam swoich przyjaciół dużo krócej niż Jude, więc można powiedzieć, że otworzenie się przed nimi było dla mnie trudniejsze, ale ja nie mam takich traumatycznych przeżyć z dzieciństwa, choć również swoje przeszłam. Przeszłość ciągnie się za mną do dzisiaj i ukształtowała mnie na tyle, że nadal mam bardzo niskie poczucie własnej wartości, a moja pewność siebie jeszcze dwa lata temu nie istniała. Jednak poznanie ludzi i zaprzyjaźnienie się z nimi zmieniło mnie. Niektórzy pewnie do dziś nie mogą uwierzyć, że jeszcze kilka miesięcy temu byłam cichą, zakompleksioną, małomówną i zaniedbaną dziewczyną, która bała się odezwać i najlepiej czuła się w swoim towarzystwie. Nie lubię wracać do tamtych wspomnień, bo nie lubiłam siebie. Nadal mam problem z samoakceptacją, natomiast nie przeszkadza mi to już w codziennym funkcjonowaniu. Wiadomo, od czasu do czasu zdarzają mi się gorsze dni, kiedy czuję się załamana i jedyne na co mam ochotę, to zaszycie się w pokoju i odseparowanie od wszystkiego, ale zdarzają się one coraz rzadziej i mam nadzieję, że pewnego dnia całkowicie znikną.

"Ja wiem, że moje życie ma sens, ponieważ jestem dobrym przyjacielem. Kocham moich przyjaciół, troszczę się o nich i mam wrażenie, że ich uszczęśliwiam". 

Człowiek samotny, to człowiek nieszczęśliwy. Doświadczyłam tego na własnej skórze i wiem, że to straszne uczucie. Teraz jednak jestem sama, ale nie samotna. Mam wokół siebie wspaniałych ludzi, którzy odbudowali moją pewność siebie, którzy stale sprawiają, że poczucie mojej własnej wartości rośnie. Nie wiem, czym sobie zasłużyłam, ale pojawili się w moim życiu i był to moment przełomowy, bo zmienili wszystko. Czuję, że jestem teraz lepsza, bardziej odważna, bardziej otwarta. Tak to już jest, że przyjaciele czynią nas lepszymi. Trudno mi sobie wyobrazić, gdzie bym teraz była gdyby nie oni. Czy w ogóle bym była? Jaka bym była? Nie mam wątpliwości, że moje życie nie byłoby tak kolorowe jak teraz.
I choć początkowo byłam sceptycznie nastawiona do tych znajomości, to teraz nie żałuję niczego. Czasami warto jest się otworzyć, zaryzykować. Od początku naszej przyjaźni powtarzam sobie jedno zdanie "Wykorzystuj nadarzające się okazje". To moje motto, które się sprawdza, bo dzięki niemu czasami robię rzeczy sprzeczne z moimi ideologiami, rzeczy szalone, czasami łamię swoje własne bariery, które są w mojej głowie. Dzięki temu, kiedyś nie będę sobie pluła w brodę, że czegoś nie spróbowałam. I choć wiem, że przede mną jeszcze daleka droga, aby pokonać wszystkie moje bariery i ograniczenia, to czuję, że start mam dobry, a ludzie, którzy są wokół mnie będą mnie wspierać i motywować.

"Czy nie jest cudem sama przyjaźń - znalezienie drugiej osoby, która samotny świat czyni mniej samotnym"? 

Stale pracuje nad tym, aby zażegnać demony przeszłości. Bardzo się staram, bo wiem, że to mnie wciąż ogranicza i czyni smutną. Momentami nie wierzę w to, że druga osoba może polubić lub pokochać kogoś takiego jak ja. Tak złe zdanie miałam o sobie, że uważałam, że nie zasługuję na przyjaźń i miłość. Do dziś często zadaję sobie pytanie: dlaczego? Dlaczego ja? Dlaczego oni? Czym ich zainteresowałam, że otworzyli przede mną swoje serca i dusze? Przecież jestem taką szarą myszką, niemalże przezroczystą osobą, bez wyrazu.
Odpowiedź niejednokrotnie otrzymałam prosto w oczy. Pozostaje tylko w to uwierzyć.

"W życiu, widzisz, Jude, czasami miłe rzeczy zdarzają się dobrym ludziom. Nie musisz się martwić, nie zdarzają się tak często, jak powinny. Ale gdy się zdarzają, dobrym ludziom pozostaje tylko powiedzieć 'dziękuję' i iść dalej, i ewentualnie pomyśleć, że osobie, która zrobiła miłą rzecz, też to sprawiło frajdę, więc ta osoba nie ma chęci wysłuchiwać wszystkich powodów, dla których ktoś, komu sprawiła przyjemność, uważa, że na to nie zasługuje lub że jest tego niegodna". 

Uważam, że jestem bardzo podobna do Juda. Nasze postrzeganie siebie jest bardzo zbliżone. Po części jestem w stanie go zrozumieć, bo nie jest łatwo się otworzyć przed innymi. Wbrew pozorom czasami łatwiej jest to zrobić obcej osobie niż przed przyjacielem. Obydwoje - zresztą, każdy z nas - dźwiga jakąś przeszłość, która znacząco wpływa na teraźniejszość. Niektórzy z nas potrafią ją przekreślić grubą kreską i zapomnieć, niektórzy mają z tym problem - jak ja czy Jude. Jedno jest pewne. Warto się otwierać. Krok po kroku, ale robić to, bo dzięki temu zyskujemy przyjaciół na całe życie. Zyskujemy pomoc - szczerą, bezinteresowną i lojalną. Warto, bo wówczas nigdy nie będziemy samotni. Warto, bo będziemy kochać. A co najważniejsze! Miłość ta będzie odwzajemniona.

1 komentarz:

  1. Jest bardzo dużo prawdy w tym co piszesz o "Małym Życiu". Tak naprawdę to książka, która jest po trochu o każdym z nas. Nikt nie miał idealnego życia, każdy ma swoją lepszą lub też gorszą przeszłość i chyba każdy z nas miał w swoim życiu (chociaż krótki) epizod samotności. Uwielbiam tę powieść, płakałam na niej jak bóbr. Z ręką na sercu mogę przyznać, że jest to jedna z moich ulubionych książek, a na pewno jedna z najbardziej wartościowych i wzruszających.
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 NA REGALE , Blogger