poniedziałek, lutego 22, 2021

#185 "Layla" by Colleen Hoover


Hej, hej!

Każdy kto obserwuje mój profil na Instagramie wie, bo głoszę to wszem i wobec, że moja relacja z Colleen Hoover jest na zasadzie love-hate. Są książki, które kocham np. "Wszystkie nasze obietnice" i są takie, których nie znoszę jak "Ugly love". Dlatego z pewną dozą nieśmiałości, ale również wielkimi pokładamy ciekawości sięgnęłam po nową powieść tej autorki. Liczyłam na coś zupełnie innego i to właśnie dostałam. 

Tytułowa Layla to młoda, pełna życia dziewczyna, która na weselu swojej siostry poznaje chłopaka z zespołu Leedsa. Młodych ciągnie do siebie od pierwszego wejrzenia, więc nikogo nie dziwi, że w bardzo krótkim czasie para zakochuje się w sobie i zamieszkuje razem w mieszkaniu Leedsa. Jednak sielanka nie trwała długo, ponieważ któregoś razu Layla zostaje zaatakowana. W wyniku tego ataku musi przejść bardzo skomplikowaną operację oraz rehabilitację. Jednak starania lekarzy nie wystarczyły, bowiem po wypadku Layla ma zaniki pamięci, jest rozkojarzona i ma trudności z przypomnieniem sobie wydarzeń z przeszłości. Aby pomóc ukochanej Leeds zabiera dziewczynę do pensjonatu w którym się poznali. Jednak dziwne zachowanie Layli tylko się nasila i nie to jest głównym powodem do zmartwień. 

Kompletnie nie spodziewałam się tego, co zafundowała nam Hoover. I szczerze powiem, że ciężko mi jest napisać cokolwiek o tej książce, aby Wam nie zaspoilerować, bo wystarczy, że powiem jedno słowo, a już będziecie mogli się domyślić o co w tym wszystkim chodzi. Odniosę się zatem do odczuć, które towarzyszyły mi podczas czytania. "Laylę" czyta się bardzo szybko. Akcja pędzi! I jest tak wciągająca, że przeczytałam tę książkę w dwa dni, bo nie byłam w stanie się od niej oderwać. Końcówka daje czytelnikowi takie emocje, wręcz podekscytowanie, że na bank zarwiecie noc, aby tylko doczytać do końca i sprawdzić jak to wszystko skończy się dla bohaterów. Ja jestem pod ogromnym wrażeniem, choć przyznaję, że byłam sceptycznie nastawiona. Być może fani "starej" Hoover nie będą do końca zadowoleni, jednak uważam, że warto jest sięgnąć po tę książkę. Styl pisania autorki jest tak przystępny i przyjemny w odbiorze, że czytanie to frajda, a spędzone nad książką godziny dostarczą Wam długiej rozrywki.

Dla mnie ta książka jest nowością i czuję, że na nowo odrywam autorkę. Nie czytałam jej wcześniejszych mroczniejszych powieści i szczerze przyznam, że nie byłam zachwycona taką zmianą frontu, bo doświadczyłam już kilku sytuacji, kiedy autor książek obyczajowych i romantycznych mierzy się w kryminałem. Fajnie, że próbuje, ale to jednak nie to. Dlatego miałam wątpliwości co do Hoover. Ale przyznaję, że taki gatunek a'la romans paranormalny przemówił do mnie. Ja nie czytam książek fantasy, ani nic o postaciach nadprzyrodzonych, więc pewnie dlatego ta książka zrobiła na mnie tak wielkie wrażenie i tak bardzo mi się spodobała, bo była dla mnie po prostu czymś nowym, odkrywczym, świeżym. Życzyłabym sobie więcej takich zaskoczeń.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 NA REGALE , Blogger