wtorek, maja 09, 2017

#48 "Małe wielkie rzeczy" by Jodi Picoult


Tytuł: Małe wielkie rzeczy
Autor: Jodi Picoult 
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 11 kwietnia 2017
Liczba stron: 608

"Jeśli nie mogę czynić wielkich rzeczy, mogę czynić małe rzeczy w wielki sposób"

Jodi Picoult po raz kolejny nie zawiodła. "Małe wielkie rzeczy" to książka, która jest o rasizmie, stereotypach i nietolerancji, z którą muszą spotykać się osoby czarnoskóre. Najlepsze w tej powieści jest to, że opisuje jedno zagadnienie - koloru skóry, ale w rzeczywistości problemy głównej bohaterki, z którymi musi się zmagać i stosunek innych ludzi do niej, można przypisać tak naprawdę wszystkim - mniejszości seksualnym, wyznawcom różnych wiar czy też osobom pochodzących z obcych i różnych kulturowo krajów. 

Kiedy po rutynowym zabiegu umiera noworodek, ojciec dziecka oskarża o morderstwo afroamerykańską pielęgniarkę. Ani ona, ani jej prawniczka, ani ojciec zmarłego chłopczyka nie mają pojęcia, że ta śmierć odmieni ich życie w sposób, którego żadne z nich nie było w stanie przewidzieć. 

Jodi Picoult bierze na warsztat uprzedzenia rasowe, przywileje, sprawiedliwość oraz współczucie - i swoim zwyczajem nie podsuwa łatwych odpowiedzi. Z wnikliwością, szczerością i empatią maluje obraz rzeczywistości, z którą mamy do czynienia na co dzień i której często nie przyjmujemy do wiadomości. "Małe wielkie rzecz" to kawał dobrej literatury pióra autorki, która zna się na swoim fachu. 

Ruth jest położną z dwudziestoletnim doświadczeniem. Po standardowym badaniu nowo narodzonego dziecka zostaje odsunięta od pacjenta, ponieważ ojciec malucha nie życzy sobie, aby opiekę nad nim sprawowała czarnoskóra pielęgniarka. Turk Bauer jest mężczyzną o skrajnych poglądach, broni białej rasy i gardzi odmiennościami. Ruth ciężko jest się pogodzić z decyzją przełożonej, która ostatecznie staje po stronie rodzica i zabrania jej dotykania i opiekowania się tym dzieckiem. 
Na konsekwencje tej decyzji nie musimy czekać długo, bowiem noworodek po narodzinach poddany zostaje obrzezaniu, co przynosi nieoczekiwane skutki. Mały Davis Bauer umiera, a o jego śmierć zostaje posądzona Ruth, która w momencie śmierci przebywała z dzieckiem. 

Pierwszy raz spotykam się z książką, w której tak dobitnie poruszany jest temat rasizmu i uprzedzeń. Picoult jak zwykle pięknie zarysowała nam problem, z którym ma do czynienia bohater. Ruth zostaje oskarżona o morderstwo z premedytacją, bo wykonywała polecenie przełożonej o zakacie dotykania dziecka, jednak stanęła w obliczu życia i śmierci i sama musiała zdecydować, co jest dla niej ważniejsze - praca czy życie niewinnego dziecka. I podstawowe pytanie - czy jakby była biała, to również stanęłaby przed sądem obwiniana o morderstwo? 

Temat ten jest o wiele bardziej skomplikowany niż się wydaje i tak naprawdę warto przeczytać tę książkę, aby zgłębić to zagadnienie. To, co próbuje nam przede wszystkim pokazać autorka to to, że biali mają ogromne szczęście z powodu koloru swojej skóry i jak nie doceniają przywilejów, które z tego płyną. Być może my, jako Polacy, nie potrafimy zdać sobie z tego sprawy, bo mimo wszystko w naszym kraju jest niewielu czarnoskórych ludzi, jednak w Stanach Zjednoczonych (co dla mnie jest szokiem, bo zawsze ten kraj postrzegałam jako jeden z najbardziej tolerancyjnych) rasizm jest powszechnie spotykany. I to, co uderzyło mnie najbardziej, to stwierdzenie, że każdy z nas jest w jakimś stopniu rasistą. Bardzo mną to wstrząsnęło, bo od zawsze uważam się za osobę bardzo tolerancyjną, jednak kiedy o tym myślałam i analizowałam przykłady przedstawione w książce, muszę przyznać, że jest coś w tym stwierdzeniu. Najlepszym przykładem okazała się Kennedy - prawniczka, która broniła Ruth w sądzie. Od początku procesu twierdziła, że w tym wszystkim nie chodzi o kolor skóry - a jednak, koniec może zaskoczyć czytelników. 

Picout po raz kolejny udowodniła, że ma w sobie ogromną umiejętność poruszania swoich czytelników, stawiania ich przed trudnymi tematami, ludzkimi dylematami i dramatami. W jej książkach nic nie jest oczywiste, a czytelnik sam musi obrać którąś ze stron. To, co ważne w "Małych wielkich rzeczach" to przekaz, że każdemu trzeba dawać szansę, że nic nie jest czarne albo białe, że ludzie to tylko ludzie, każdy popełnia błędy i absolutnie każdemu należy się druga szansa. Musimy akceptować siebie jako ludzi, bo na tym świecie jest już stanowczo za dużo nienawiści, abyśmy sami ją potęgowali. To nie jest niczyja wina, że ktoś urodził się czarny, żółty lub popielaty. Jeśli kobieta kocha drugą kobietę, to co nam do tego?! Jeżeli mężczyzna wieczorami ma ochotę przebierać się za kobietę, to co z tego?! Jeśli daje mu to radość i przynosi szczęście, to dlaczego nie? Każdy z nas dąży do szczęścia. Dla każdego z nas szczęście to co innego. Po prostu się szanujmy i tolerujmy. A wówczas świat na pewno stanie się lepszy. 

2 komentarze:

  1. Piękna recenzja. Oby więcej takich. Nigdy nie sięgnęłam po książki tej autorki bo wydawały mi sie płytkimi ckliwymi romansami. Ta wydaje sie inna. Dzięki Twojej recenzj z pewnością po nią sięgnę. Blog dodaje do obserwowanych i czekam na kolejne inspiracje. Zapraszam rownież do mnie
    Pozdrawiam

    Czytankanadobranoc.blogspot.ie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za miłe słowa. Co do książki - przeczytaj koniecznie! Picoult nie pisze ckliwych romantyzmów. W jej książkach bohaterowie stawiani są w bardzo trudnych sytuacjach i przed bardzo trudnymi wyborami, które rzutują na ich życie. Jeśli mogę coś polecić, to koniecznie przeczytaj również "To, co zostało" tej samej autorki. To moja ulubiona książka ever! :)

      Usuń

Copyright © 2016 NA REGALE , Blogger