piątek, lipca 09, 2021

#208 "Zostań dla mnie" by Corinne Michaels

Hej, hej.

Pisząc dzisiejszy post mam wrażenie, że coś się kończy. I w rzeczywistości tak właśnie jest, ponieważ przychodzę do Was z recenzją książki „Zostań dla mnie” Corinne Michaels, która jest ostatnim tomem serii o braciach Arrowood. Pół roku spędziłam z tymi sympatycznymi bohaterami i naprawdę trudno mi się z nimi rozstać. Ale wszystko co dobre szybko się kończy.

Jacob Arrowood był światowej sławy aktorem. Na co dzień mieszkał w słonecznym Hollywood, jednak i on musiał przyjechać do Sugarloaf na półroczne zesłanie. Podobnie do swoich braci początkowo nie planował osiedlić się w tym małym, farmerskim miasteczku. Chciał odbębnić swoje i szybko zapomnieć o miejscu, które kojarzyło mu się z traumatycznym dzieciństwem. Na miejscu poznał Brennę – rudowłosą psycholog pracującą w miejscowej szkole, wdowę oraz matkę dwójki nastoletnich dzieci. I od początku było wiadomo, że ta dwójka ma się ku sobie, mimo iż żadne z nich nie chciało dopuścić do zakochania się. Jacob, jako doświadczony gwiazdor, bał się sprowadzić na rudowłosą kobietę fotoreporterów, nie chciał zakłócać jej spokoju, a także narażać na ciągłe rozłąki. Wierzył, że po pół roku wyjdziecie z Sugarloaf i nie chciał łamać serca dziewczynie. Brenna z kolei dopiero rok wcześniej straciła męża w katastrofie lotniczej, bała się miłości i zaangażowania, bała się o swoje dzieci, miała wiele wątpliwości, ale nie mogła oprzeć się przystojnemu Arrowoodowi.

Przyznam się, że nie miałam wielkich oczekiwań do tej książki. Poprzednie części były do siebie bardzo zbliżone fabularnie, schemat się powtarzał i były raczej przewidywalne. Nie chciałam po raz kolejny czytać tego samego, ale muszę przyznać, że historia Jacoba i Brenny totalnie mnie urzekła. Jest to moja ulubiona część i zdecydowanie najlepsza! Od samego początku bardzo polubiłam głównego bohatera. Jacob był troskliwy i opiekuńczy, skory do poświęceń, nie myślał tylko o sobie, miał charakter i swoje zdanie. U Brenny z kolei podobało mi się to, że była młoda, ale inteligencją i podejściem do życia była dojrzalsza niż swój wiek. Szaleńczo się zakochała, ale nie dała porwać się zupełnie temu uczuciu, bo najważniejsze było dla niej dobro dzieci. I zdaję sobie sprawę, że to raczej normalnie, kiedy jest się matką, jednak patrząc prawdzie w oczy – zakochane kobiety głupieją. Brenna do końca mocno stąpała po ziemi, była twarda i nie pozwoliła przeciwnościom losu stanąć na drodze do jej szczęścia.

Historia Jacoba i Brenny była odmienna głównie z tego powodu, że bohaterowie nie znali się w młodości. Poprzedni bracia poznali swoje ukochane w dzieciństwie lub szkole, Jacob dopiero po przyjeździe do Sugaloaf spotkał rudowłosą kobietę. Poza tym w tej części nie było małych dramatów, rozdrabniania różnych słów i sytuacji na części pierwsze (to często mnie irytowało u poprzednich bohaterów). Była jedna tragiczna sytuacja, która miała swoje konsekwencje, co akurat było do przewidzenia, bo wszystkie części miały jeden wielki dramat, który mógł doprowadzić do rozstania bohaterów, ale poza tym nie było sprzeczek, chwytania za słówka, złośliwości, zabawy w „kotka i myszkę”, sztucznych i bezcelowych kłótni. Tutaj był konkret. Był problem, został przegadany i po kłopocie. Dlatego to właśnie ta część została moją ulubioną.

Jako całokształt – bardzo lubię tę serię! Świetnie się przy niej bawiłam, trochę podenerwowałam, trochę pośmiałam. Myślę, że te książki mają wszystko czego szukają fani historii romantycznych. Prawda jest taka, że braci Arrowood nie da się nie lubić – każdy jest inny, każdy ma charakterek i absolutnie każdy z czasem zostaje wciągnięty pod kobiecy pantofel, co niekiedy może mieć swój urok. Także jeśli szukacie książek na letnie wieczory, to myślę, że ta seria nada się do tego idealnie. Książki nie są długie, dobrze się je czyta, dostarczają upragnionej rozrywki, także jak najbardziej zasługują na uwagę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 NA REGALE , Blogger